Grafika Teun’a Hocksa
Tatuaż wykonany został na bazie grafiki autorstwa Teun’a Hocksa, którą 30 lat temu znalazł w gazecie Maciek Wilewski, polski aktor telewizyjny, filmowy i teatralny. Ciekawostką jest to, że uzyskał on zgodę Hocksa na wykonanie tatuażu. Tatuaż zaś precyzyjnie wykonała Wiewióra Ink ze Studia Tatuażu "Modliszka".
Jaka jest historia tego tatuażu?
Maciej Wilewski: Obrazek zobaczyłem w 1991 r w, jakimś czasopiśmie. Zakochałem się̨ (śmiech). Wyciąłem z gazety i zrobiłem czarno białe ksero. Mam osobistą interpretację obrazka i jest ściśle związana z moim życiem. Powstał wtedy też tomik wierszy nim inspirowany. Przez te wszystkie lata usilnie poszukiwałem autora - chcąc zakupić reprodukcję. Pytałem wielu malarzy, absolwentów szkół artystycznych. Kilka razy słyszałem, że ktoś kojarzy styl itd., ale nazwiska nie zna. Tak wiec do dziś zostało mi tylko ksero. Nie sądziłem, że kiedykolwiek zrobię̨ sobie tatuaż̇.
Jak nie można mieć reprodukcji to można mieć tatuaż…
Maciej Wilewski: W 2015 w głowie zaczął kiełkować mi pomysł by wytatuować sobie właśnie to. Jak mieć tatuaż̇ - to tylko taki! Pomysł kiełkował długo, w 2020 ktoś polecił mi tatuatora, który zerknął na obraz i spytał czy mam zgodę̨ autora, bo On żyje (śmiech). Myślałem, że wyskoczę̨ z butów. Po 30 latach poszukiwań poznałem nazwisko! Odnalazłem Go w sieci. Napisałem emaila, opisując naszą „miłość” do obrazu, dołączyłem też jeden z moich wierszy (śmiech).
Skoro tatuaż powstał to znaczy, że autor się zgodził?
Maciej Wilewski: Teun okazał się niezwykle miłym gościem! Nie dość, że udzielił zgody to jeszcze dostałem od Niego inną pracę, opisującą akt powstawania niezwykłego tatuażu („takiego z serca”). Tak bardzo adekwatną do mojej historii… I tak 52-latek, zagorzały przeciwnik tatuaży ma świetnie wykonany, ukochany obraz na ciele.
Rzadko spotyka się w branży tatuażu, że ktoś ma zgodę autora zdjęcia, obrazu czy grafiki. Choć nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, prawa autorskie obowiązują również tatuażystów. W tym przypadku klient stanął na wysokości zadania. Tatuaż wykonany został przez Gabrielę Mikulską vel. Wiewióra Ink z warszawskiego studia Modliszka.
Zrobienie reprodukcji na skórze jest wyzwaniem? Tatuaże nie pozwalają na błędy… Jesteś zadowolona?
Wiewióra Ink: Jest to wyzwanie i ogromna satysfakcja, bo w jakimś stopniu trzeba złapać sposób malowania czy rysowania danego artysty, żeby przenieść to w takiej samej formie na skórę. Jestem zadowolona z efektu końcowego, ale zawsze w rezultacie myślę, że mogłam coś zrobić lepiej albo inaczej. Wydaje mi się, że taka forma autokrytyki pozwala na ciągły rozwój twórczy (śmiech). To prawda, że tatuaże nie pozwalają na błędy więc staram się w ogóle nie zakładać, że jakiś popełnię… albo chociaż, że nie będzie go widać (śmiech)... Jest takie powiedzenie „głupi nie zauważy, a mądry pomyśli, że tak miało być”. A tak na poważnie - mając już pewne doświadczenie w tatuowaniu wiem, że z większości niedociągnięć da się wybrnąć lub je poprawić.
Wykonane tatuaże dają Ci dużo satysfakcji, ale ten pewnie szczególnie zapadnie Ci w sercu? Jesteś zadowolona z efektu końcowego?
Wiewióra Ink: Odkąd pamiętam, większą przyjemność sprawiało mi rysowanie, czy tatuowanie bardzo szczegółowych projektów, więc i tym razem jestem ogromnie usatysfakcjonowana, że miałam możliwość podjąć się właśnie takiej pracy Hocksa. Ten tatuaż szczególnie zapadnie mi w pamięć bo i Maciek jako człowiek zapada w pamięć (śmiech). Był to jego pierwszy (i utrzymywał wersje, że jedyny) tatuaż. Z tego powodu bardzo się stresował i spędziliśmy na rozmowach telefonicznych, ustalaniu wszystkich szczegółów i rozwiewaniu wątpliwości, trochę czasu, ale w rezultacie doszliśmy do porozumienia. Jak już wcześniej mówiłam - jestem zadowolona z efektu, ale tak naprawdę w końcowym rozrachunku najbardziej liczy się zadowolenie klienta bo to przecież właśnie klienci noszą nasze tatuaże na skórze do końca życia albo przynajmniej do czasu aż ich nie zakryją…