Ola Kołtowska: rzeźby na plecach
Ten tatuaż to idealny przykład tego, że większe to lepsze. Nie warto bać się tak dużych powierzchni. Oddanie trochę większej części ciała tatuatorowi niż zakładaliśmy, może przełożyć się na bardzo ciekawy efekt finalny, a tak duży format po latach zachowa swoje detale i prezencję.
Jaki był pomysł na tatuaż?
Ola: Marcin odezwał się do mnie z prośbą o jednego, niewielkiego anioła na plecach. Nie czuję się pewnie w minimalizmie, więc poleciłam mu dobrych artystów pracujących w tak małych formatach. Po wymianie kilku wiadomości zapadła jednak decyzja, że jak szaleć to szaleć i robimy całe plecy! Tatuaż opisałabym, jako idealny przykład, tego, że większe to lepsze. Nie warto bać się tak dużych powierzchni. Oddanie trochę większej części ciała tatuatorowi niż zakładaliśmy, może przełożyć się na bardzo ciekawy efekt finalny, a tak duży format po latach zachowa swoje detale i prezencję.
Marcin: Inspiracją był moje podróże do Rzymu, Paryża, Krakowa i Bielsko-Białej.
Kto wpadł na pomysł projektu?
Ola: Wszystkie elementy wybrał Marcin. Są to rzeźby z miejsc, które zwiedził i widział je na żywo. Myślę, że spokojnie można powiedzieć, że to forma pamiątki z podróży. Do mnie należało rozmieszczenie i dopasowanie poszczególnych elementów do krzywizn ciała.
Marcin: Tatuaż zaczął się od rzeźby jednego anioła, później ewaluował do końcowej postaci. Każda jego cześć to mój pomysł, skrupulatnie konsultowany z Olą.
Projekt wygląda na czasochłonny. Ile czasu zajęło stworzenie go?
Ola: Na każdym z pięciu spotkań powstawał dość spory motyw. Jestem pod wrażeniem wytrzymałości Marcina. Siedział jak skała, a wiem, co mówię. Kilka lat temu moje plecy wytatuowała Agnieszka Kulińska i do dziś na samą myśl o bólu przechodzi mnie dreszczyk (śmiech).
Czy bolało?
Marcin: Niektóre miejsca bolały mniej, niektóre bardziej. Po pięciu godzinach tatuowania ból odczuwa się trzy razy mocniej.
Czy spodziewaliście się takiego efektu końcowego?
Ola: Na pierwszej sesji ustaliliśmy ogólną koncepcje. Szybki szkic markerami. Marcin miał pulę motywów, które musieliśmy logicznie rozmieścić. Na szczęście jego wyobraźnia nie była zbyt wybujała, więc moja koncepcja dopełniła jego wizje, a efekt finalny nie różni się zbytnio od pierwotnego zarysu.
Marcin: Nie wiedziałem, jaki będzie efekt, ale zaufałem Oli i byłem pewny, że po skończeniu każdej części będę zadowolony z jej efektów.
Będziecie jeszcze coś wspólnie dziarać?
Ola: Nie kończymy na plecach! Niedługo zaczynamy rękaw. Marcin nie uciekł do innego studia, więc śmiało mogę powiedzieć, że jest zadowolony. Ja również i chciałabym życzyć sobie oraz wszystkim tatuatorom jak najwięcej tak otwartych na współpracę klientów.
Jesteś zadowolony? Jakie są reakcje znajomych na Twój tatuaż?
Marcin: Jestem bardzo zadowolony! Polecam Olę, jest wybitną artystką w swoim fachu. Świadczą o tym właśnie komentarze ludzi, którzy widzą ten tatuaż i mówią, ze jest arcydziełem.