Irina YaHanzo: Renata i tatuaż na bliźnie po oparzeniu
Przez większość życia walczyłam, aby blizna była jak najmniej widoczna. Po wielu latach starań widziałam, że blizna nie zniknie, dlatego pomyślałam, że to miejsce trzeba przemienić w coś zupełnie pięknego, kolorowego i należy skończyć z tym bólem i brakiem akceptacji. To odmieniło moje życie. Jestem odważniejsza, trauma lata i krótkich rękawków minęła. Czuję się wolna, już nie jestem osobą z blizną tylko osobą z pięknym i kobiecym tatuażem.
Jaka jest historia tego tatuażu wykonanego przez Irinę YaHanzo?
Irina: Historia tego tatuażu zaczęła się latem ubiegłego roku. Chociaż poznałam Renatę jeszcze w 2019 roku i jest ona teraz już członkiem rodziny, to wiedziałam o jej bliźnie już parę lat przed tym. Zaczęliśmy pracę później ze względu na to, że chciałam mieć więcej wiedzy i pewności siebie na temat robienia tatuaży na bliźnie. Ponieważ jestem z zawodu pielęgniarką, już wtedy wiedziałam, że praca z tą dziewczyną będzie dla mnie zawodowym wyzwaniem i artystyczną przyjemnością.
Jaka jest historia tej blizny?
Renata: Mając roczek wylałam na siebie wrzącą wodę. Z powodu nieprawidłowej opieki lekarskiej powstały silne zrosty skóry, które wyglądały nieatrakcyjnie, ale również powodowały, że ręka była mniej sprawna. Po wielu latach rozpoczęłam pracę nad blizną. Miałam przeszczep skóry - pozbyłam się zrostów. Liczne lasery, dermabrazje, komórki macierzyste, plazma, sterydy pomogły złagodzić strukturę blizny, a ręka nabrała normalnych kształtów.
Ta blizna nie wyglądała zaciekawie... Długo zastanawiałaś się nad tatuażem na niej?
Renata: W sumie to był impuls. Zastanawiałam się na początku czy jest to możliwe. Przez większość życia walczyłam, aby blizna była jak najmniej widoczna. Po wielu latach starań widziałam, że blizna nie zniknie, dlatego pomyślałam, że to miejsce trzeba przemienić w coś zupełnie pięknego, kolorowego i należy skończyć z tym bólem i brakiem akceptacji. Oglądałam różne prace, w których tatuatorzy przykrywali liczne niedoskonałości i to najbardziej utwierdziło mi, że można. Po konsultacji z chirurgiem, który mnie prowadził przez liczne zabiegi dostałam zielone światło, że w sumie można spróbować i nie widzi przeciwwskazań.
Jak Renata przyszła do Ciebie i pokazała Ci bliznę to co sobie pomyślałaś?
Irina: Pomyślałam najpierw, że taki rękaw to będzie kawał ciekawej roboty dla mnie, a w głowie już krążyły pomysły jakim wzorem przykryć bliznę, i jaką technikę tatuażu wybrać żeby końcowy efekt był naprawdę pięknym i maskującym w miejscu blizny.
Kto wpadł na pomysł takiego projektu?
Irina: Renata od początku była zdecydowana na japoński motyw, byłam bardzo zadowolona z jej wyboru, ponieważ takiego rodzaju tatuaż można idealnie położyć na bliznę i w tym przypadku schować tą bliznę w kontraście kolorów i motywów japońskich kwiatów.
Renata: Jak przyszłam do Iriny to już mniej więcej wiedziałam co bym chciała - czyli kolor, kwiaty. Główną inspiracją były tatuaże japońskie. Myślę, że jednak wspólnie wypracowaliśmy wzory, sporą przeszkodą oczywiście były blizny, pod które trzeba było dostosowywać wzory. Tutaj brawo dla Iriny ponieważ genialnie rozmieściła wzory biorąc pod uwagę skórę jak się układa w spoczynku i w trakcie zginania. Dlatego w tym przypadku wyobraźnia to nie wszystko, ale zrozumienie struktury skóry zdrowej, jak i blizny w tym przypadku było szalenie istotne.
Jakoś trzeba było tą bliznę wkomponować w cały projekt.
Irina: Tak, trzeba było rozwiązać problem położenia wzoru na najtrudniejsze miejsca, zaczęłam więc od najbardziej skomplikowanych miejsc w bliźnie. Zasada dopasowania wzoru do blizny jest taka, że trzeba organicznie wzorem pokryć samą bliznę. Plus gra kolorów i kontrastów. W naszym przypadku to był okrągły fragment przeszczepionej skóry i pasek blizny około 13 cm, który wystawał nad zdrową skórą prawie 2-2,5 mm. Tu wybrałam kwiat i rozrysowałam freehandem na ręku tak, by te miejsca schować w najciemniejszych głębiach kwiatu. To trochę potrwało, bo trzeba było dopasować jeszcze wzór do ruchomego miejsca, na wewnętrznej stronie, na zgięciu ręki. Po tym zobaczyłam, że uda się zamaskować najtrudniejsze miejsce, i dalej można tworzyć cały projekt rękawa.
Renata: Zaczęłyśmy od centrum blizny, czyli najtrudniejszego miejsca. Wymagało najwięcej pracy, szkiców i prób. Następne elementy wynikały z całej kompozycji. Motyw kwiatów był idealnym wyborem, ponieważ struktura poparzonej skóry powoduje efekt 3D, uwypukla kwiaty i są bardziej realistyczne.
Nie miałyście obaw, że może się nie udać?
Irina: Ja uwielbiam wyzwania i czułam, że dam radę. Renata była zdecydowana i miała wizję swojego tatuażu, dokładnie wiedziała czego chce! Wiedziałam, że ta robota będzie nie tylko naniesieniem wzoru na skórę, a czymś znacznie większym dla Renaty, to mnie zafascynowało jeszcze bardziej. Uwielbiam efekt końcowej roboty po przykryciu blizn i starych niechcianych tatuaży, bo klient wtedy dostaje coś więcej niż piękny wzór. Mi zależy na tych dobrych emocjach (śmiech).
Renata: Irina realizowała tatuaż bardzo ostrożnie i rozsądnie. Każdy krok był przemyślany i rozłożony na wiele sesji aby sprawdzić jak skóra reaguje, nad czym się bardziej skupić. Czułam się zaopiekowana i ufałam Irynie bardzo. Też myślę, że medyczne wykształcenie Iriny jest niezwykłym atutem. Bardzo dba o sterylność, ma niesamowitą wiedzę, jest profesjonalistką.
Czy jakoś inaczej dziara się na bliźnie, która jest wynikiem oparzenia w odróżnieniu od np. blizny po szyciu?
Irina: Tak, to jest zdecydowanie inne podejście do tatuowania. Z małymi bliznami też jest inaczej niż z bliznami dużymi i skomplikowanymi. Tu przede wszystkim trzeba zbadać tę bliznę i zrozumieć czy można już wtrącać się pod skórę. Trzeba rozumieć procesy regeneracji, strukturę bliznowatej skóry, jej zachowanie po naniesieniu tuszu. Tak, różni się, na przykład, tatuowanie na bliznowatej skórze i na rozstępach. Inaczej też zachowuje się blizna, która podlegała zabiegom rehabilitacyjnym. Takie bardziej chirurgiczne podejście niż artystyczne, bo też często postrzegamy w sieci jak tatuażem można jeszcze bardziej popsuć skórę i powiększyć bliznę bez tej wiedzy albo, nie zachowując pewnych zasad w tatuowaniu na bliźnie, jeszcze bardziej ją podkreślić.
Czy bolało? Jaki to ból zwłaszcza jeśli chodzi o bliznę?
Renata: Szczerze mówiąc bardziej mnie bolało jak robiłyśmy tatuaż na zdrowej skórze. Poparzona skóra jest bardzo porowata dlatego ból był niewielki. Tak samo gojenie, skóra poparzona lepiej się regenerowała niż normalna. Zauważyłam jeszcze, że poparzona skóra poprzez nakłuwania była stymulowana, przez co blizna jeszcze bardziej się spłyciła, podobnie jak po mezoterapii, takie dwa w jednym (śmiech).
Ile trwało dziaranie?
Irina: potrzebowałam z 8 sesji na wykonanie tatuażu. Zaczęliśmy w czerwcu, ale ze względu na zamknięcia z powodu epidemii trochę nam się przedłużyło. Każda sesja trwała około 5-6 godzin, czasem dłużej. Ostatnia sesja - kropkowanie tła - 7 godzin. Renata to twardy, mały samuraj, jeśli chodzi o ból. Dzielna dziewczynka! (śmiech).
Czy wiedziałyście od razu jaki będzie efekt końcowy?
Irina: Tak, trzymałam w głowie ten projekt. Zmieniłyśmy tylko tło na koniec. Od początku planowałam zrobić japońskie kwiaty na czarnym tle, ale spróbowałam na kropkowanym, żeby trochę wyróżnić ten japoński rękaw wśród innych, spodobało się nam bardzo i z Renatą zostałyśmy przy tle w stylu dotwork.
Renata: Generalnie tak, miałyśmy wszystko rozplanowane, Irina wykonała masę rysunków, aby przybliżyć jak najtrafniej efekt końcowy. W trakcie oczywiście delikatne, niektóre elementy zmodyfikowaliśmy, ale nie odbiegałyśmy od głównego planu.
Jesteście zadowolone?
Irina: Szczerze mówiąc końcowy efekt zachwycił i zainspirował mnie o wiele mocniej niż oczekiwałam. Bardzo przyjemne zaskoczenie od swojej pracy. A to jak była szczęśliwa Renata, to prawdziwe emocje od tatuażu! I też wielka satysfakcja dla mnie! Jeszcze raz powtarzam, tatuaż może leczyć! (śmiech).
Renata: Tatuaż wyszedł przepiękny. Każdy detal jest przemyślany, nie ma tutaj przypadku. Irina podeszła do tej pracy bardzo odpowiedzialnie i z dużą ilością empatii. Nie wyobrażam sobie, aby ktoś inny miał mi go wykonać. Oczywiście wykonanie tatuażu konsultowałam w innych studiach, ale Irina przekonała mnie swoją wiedzą, kreatywnością i organizacją pracy.
Czy dzięki tej dziarze, która praktycznie maskuje wszystkie skutki oparzenia z dzieciństwa czujesz się psychicznie lepiej?
Renata: To jest mało powiedziane (śmiech). W końcu po 33 latach pierwszy raz założyłam sukienkę, z krótkim rękawem na wakacjach i byłam zajebiście dumna z mojego tatuażu. To odmieniło moje życie. Jestem odważniejsza, trauma lata i krótkich rękawków minęła. Czuję się wolna, już nie jestem osobą z blizną tylko osobą z pięknym i kobiecym tatuażem (śmiech).
Czy nie myślisz sobie teraz… czemu nie zrobiłam tatuażu na bliźnie?
Renata: Myślę, że na wszystko przychodzi swój czas i moment. W moim przypadku było szalenie istotne aby doprowadzić bliznę do jak najlepszego wyglądu. Dlatego obecny tatuaż jest przemyślany i świadomy.