Jack Galan Art: Hardcorowy Darth Maul
Ten niesamowity tatuaż został wykonany podczas Wrocław Tattoo Show 2020. Zdobył dwie nagrody: za najlepszy tatuaż II dnia konwentu oraz wyróżnienie Love Ink. O pomyśle i realizacji rozmawiamy z Jackiem Galanem, autorem tatuażu.
Jesteś maniakiem Gwiezdnych Wojen, więc kreacja nie dziwi. Nowością jest jednak trójwymiarowość tej dziary. Możesz przybliżyć nam kulisy jej powstawania?
Jest to postać Darth Maul z sagi Star Wars w bardziej hardcorowym wydaniu (śmiech). Co do samego opisu i rozłożenia tego na czynniki to był to dość skomplikowany proces gdyż mocno podniosłem sobie poprzeczkę by wykorzystać techniki grafiki 3D w budowie projektu. Udało mi się połączyć model 3D Darth Maul z wyrenderowaną już wcześniej czaszką. Tak by stworzyć z dwóch elementów jeden spójny. Następnie wjechała zabawa na grafice by wdrożyć trochę surrealizmu w cały projekt, co zaowocowało zamieszkaniem Darth Sidius w brodzie Maula (śmiech). Wielką inspiracją były prace mistrza „Tofiego”. Wiele wzorców i podejrzanych efektów światła pozwoliło mi stworzyć coś unikatowego w dużej skali.
Skąd taki pomysł?
Pomysł miałem od jakiegoś czasu, chciałem połączyć trzy aspekty. Motyw związany ze Star Wars, surrealizm oraz kolorystykę jaskrawych barw z naciskiem na błękity i czerwienie (zimne i ciepłe barwy). Sam do końca nie wiedziałem jak się to skończy, ale finalnie miałem już to w głowie siedząc przed tabletem i bawiąc się w programach (śmiech).
Ile trwało dziaranie?
Samo wykonanie było bardzo szybkie i sprawne jak na tą skalę, ale nie obyło się bez odpowiedniego przygotowania. Rozłożyliśmy box (podczas Wrocław Tattoo Show 2020) już w piątek przed imprezą by zdobyć troszkę więcej czasu w dniu konwencji. Przygotowanie kalki zaczęło się już w hotelu. Tak więc samo wykonanie trwało 7 godzin dnia pierwszego i około 3,5 godziny w drugi dzień. W sumie 10 godzin na tak ogromną pracę uważam za mój osobisty rekord, jeśli chodzi o skalę, do jakości. Reasumując sama praca nad projektem zajęła mi całą noc plus przygotowanie boxu i kalki druków w kolejny dzień. Więc nie tylko samo tatuowanie się liczy, a już w pewnym sensie, lekka logistyka do konwencji (śmiech).
Czy wiedziałaś od razu, jaki będzie efekt końcowy?
Efekt wyszedł zamierzony, choć odpuściłem sobie już robienie górnej części tła w projekcie. Niestety łydka u modela dość spuchła po pierwszym dniu i stwierdziliśmy, że zrobimy, co trzeba by skończyć i zaprezentować, ale bez większych szaleństw, tak by mógł normalnie jeszcze funkcjonować. Jednak trzeba brać pod uwagę by model też to „przeżył” i zachować się jak człowiek a nie iść po trupach. Zapewne niedługo poczekamy na dodanie tła na górną cześć uda tak by zamknąć całą kompozycję. W planie mamy już wewnętrzną stronę nogi, ale o tym innym razem (śmiech). Wracając do samego efektu… Było to mocno przemyślane, nakładane na kilka zdjęć nogi modela oraz brane wymiary, tak więc efekt musiał wyjść jak na wizualizacji wstępnej. Czyli po raz kolejny liczy się przygotowanie wcześniej do takiego zadania artystycznego (śmiech).
Model zadowolony?
Tak! Tutaj chyba nie ma wątpliwości (śmiech). Mega zadowolony i dumny, że to wytrwał. Warto wspomnieć, że to była pierwsza jego konwencja oraz pierwsza tego typu kompozycja dwudniowa! Tak naprawdę szedł na żywioł, nie wiedząc czy da radę to wytrzymać. Nie ukrywamy, że pierwszego dnia, gdy prace zaczęły sięgać kolana za równo od przodu oraz z tylnej strony to zaczęło robić się bardzo ciekawie a strach miał już wtedy wielkie oczy. Jednak należy się wielka pochwała dla Michała (model) za wytrwałość i tak dużą mobilizację by nie odpuścić takiego show na żywo (śmiech).
Jak model zniósł drugi dzień dziarania? Musiało go boleć… już po pierwszym dniu.
Jak wcześniej wspomniałem okolice kolana były kryzysowym momentem pierwszego dnia i poduszka hotelowa odczuła to chyba najbardziej (śmiech). Mimo to miałem komfortowe warunki tworzenia, gdyż model się nie wyrywał, nie uciekał „spod igły”. Dzielnie zacisnął zęby, wydał kilka bojowych okrzyków i dał radę (śmiech). Drugi dzień wyszedł zaskakująco lekki. Nawet model twierdził, że jest dużo delikatniej i mniej boleśnie. Samo łączenie do elementów z dnia pierwszego było ciężkie, ale na szczęście było ich mało i szybko przeszło. Reszta już szła gładko do celu, z minuty na minutę, co raz bardziej komfortowo (śmiech).
Na kilka dni przed konwentem pokazałeś projekt i zacząłeś szukać modela. Czy nie martwiłeś się o to, że nie znajdzie się nikt chętny?
Szczerze mówiąc tak, zawsze się martwię. Nawet, gdy mam już tego modela zapisanego „na sztywno” to zawsze może się coś wydarzyć. Niejednokrotnie dostawałem już SMS czy wiadomość na FB o 9:00 rano w dniu konwencji, że ktoś niestety nie dojedzie, bo coś... Po kilku takich doświadczeniach nigdy nie mamy gwarancji, ale trzeba być dobrej myśli (śmiech). Widząc tak duży odzew w sieci na projekt, zarówno prywatnie jak i przez Wasz portal (Tattooartist.pl), byłem już pewien, że ktoś się na pewno znajdzie na ten projekt. Mimo publikacji „last minute”, bo chyba 2 dni przed opublikowałem projekt. Szczerze, byłem pozytywnie zaskoczony ilością wiadomości. Nie spodziewałem się tego, tak więc, dziękuję za pomoc.