Notorious B.I.G. i 2Pac. Kolaboracja Marka Andrearczyka i Alexa Vasilevko
Kto wpadł na tak szalony pomysł, żeby połączyć największych wrogów ze wschodniego i zachodniego wybrzeża ze sobą?
Marek: Prawda jest taka, że z Radkiem (klient), na tatuaż, umawialiśmy się od ponad dwóch lat. Ciągle coś wypadało, a my musieliśmy przekładać spotkanie. W końcu udało nam się dograć terminarze i ustalić datę wykonania tatuażu. Razem z Alexem już wcześniej planowaliśmy, że nasza kolejna kolaboracja obejmować będzie nogę. Gdy w końcu spotkaliśmy się w trójkę, nie mieliśmy niczego, ani wstępnego projektu, ani planu działania. To był absolutny spontan, jednak z doświadczenia mogę śmiało stwierdzić, że takie akcje kończą się najlepszymi efektami. Postawiliśmy na muzykę, a skoro muzykę to taką, która jest najbliższa naszym sercom. Chcieliśmy legendy, dlatego właśnie zdecydowaliśmy się na 2Paca i BIG’a.
Alex: Dokładnie. Naprawdę ciężko było się zgadać ze względu na brak czasu, ale pomysł był na tyle ciekawy, że nie mogliśmy tego odpuścić. Finalnie zdecydowanie możemy stwierdzić, że było warto poświęcić te kilka dni.
Radek: To racja, z Markiem pierwszy termin miałem dwa lata temu. I powiem, że warto było czekać. B.I.G i 2Pac robią wrażenie. Spojrzenia ludzi z podziwem mówią same za siebie.
Wiadomo jak zakończyła się kolaboracja 2Paca i Notorious B.I.G, a jak doszło do Waszej kolaboracji przy tym projekcie? Bo to nie pierwszy raz, gdy razem działacie.
Marek: Faktycznie, to nie pierwszy raz. Z Alexem znamy się od dłuższego czasu, a nasza pierwsza kolaboracja miała miejsce nieco ponad pół roku temu w Szczecinie, podczas jednego z konwentów. Bardzo dobrze pracowało nam się razem, a efekt był rewelacyjny. Od razu wiedzieliśmy, że będziemy musieli to powtórzyć. Tak się też stało.
Alex: Szkoda, że kolaba Biggiego i 2Paca zakończyła się tak jak się zakończyła… zaczęła walka pomiędzy nimi lub pomiędzy tymi, kto tego chciał i kierował tym burdelem. Dwie legendy na jednej nodze w przypadku Big i 2Paca - kontrowersyjny temat. Jak Marek mówi kolabka dla nas nie pierwsza i nie ostatnia, zapowiadam coraz więcej projektów wykonanych wspólnie w zajebistej atmosferze!
Czy umówiliście się, że jeden projektu Biggiego a drugi 2Paca? Jak powstaje projekt tatuaży przy kolaboracji?
Radek: Do ostatniego momentu nie wiedziałem co wyląduje na mojej nodze. Pewnie zadajecie sobie pytanie czy bałem się projektu który mieli w głowie? Otóż nie. Takim wspaniałym ludziom jak Marek z Alexem można zaufać. Podszedłem ze spokojem bo wiedziałem, że odjebią kawał dobrej roboty, niezależnie co to by było.
Marek: Podczas naszej pierwszej kolaboracji pracowaliśmy nad jednym tatuażem. Tutaj z racji tego, że mieliśmy do przedstawienia dwie postacie, podzieliliśmy się pracą. Alex chciał robić łydkę, ja wziąłem udo. Jako, że Biggi był znacznie większy od 2Paca, podział postaci był oczywisty i prosty. Każdy z nas wykonywał projekt swojej postaci indywidualnie. Praca wspólna pojawiła się trzeciego dnia, kiedy musieliśmy znaleźć koncepcję na tło oraz połączenie tatuaży.
Alex: I wtedy właśnie zaczęła się najkreatywniejsza część pracy. Jak już powiedział Marek - mieliśmy już na to jakiś pomysł, który w międzyczasie też się trochę zmienił. Wymieniliśmy się pomysłami, koncepcja-odnaleziona, więc mogliśmy działać dalej. Ciężko byłoby rozplanować kompozycje, bo Biggie rzeczywiście kawał mordy, więc na udzie wpasował się idealnie.
Ile trwało dziaranie?
Marek: Szacowaliśmy, że całość zajmie nam pełne dwa dni. Nastąpiła jednak zmiana koncepcji co do łączenia postaci i samego tła. Doszedł więc dodatkowy czas na wymyślenie nowego pomysłu i wykonanie projektu łączenia. Tym samym, działaliśmy przez trzy dni. Pierwsze dwie sesje były naprawdę długie, trwały kolejno dziewięć i dziesięć godzin. Ostatnia, trzecia, poświęcona łączeniu i tłu, już na spokojnie około 5-6 godzin.
Alex: Były to rzeczywiście długie, ale też pracowite dni. Wiedzieliśmy, że po zakończeniu projektu efekt będzie satysfakcjonujący.
Radku a z Twojej perspektywy jak to wyglądało?
Radek: Z mojej perspektywy to wieczność. Trzeci dzień, po 2 godzinach dziarania pytałem już „długo jeszcze?”, Marek odpowiadał „już kończymy” a Alex dorzucał „jeszcze chwila”… Cztery godziny później faktycznie skończyli (śmiech).
Czy jakoś specjalnie się przygotowywaliście do takiego maratonu?
Marek: Tak jak mówiłem wcześniej, cała akcja była jednym wielkim spontanem. Nie było czasu na jakąś większą organizację. Na miejscu okazało się, że nie spakowaliśmy kilku rzeczy m.in spryskiwacza do wody, który zastąpiliśmy butelką po spryskiwaczu do okien. Dobre nastawienie, humor oraz kawa, dwie…ewentualnie pięć i można zrobić wszystko.
Alex: Właśnie. Przy tego typu projektach nie może zabraknąć tych kilku rzeczy. Spryskiwacz zawsze można zastąpić, ale bez pozytywnego nastawienia mogłoby być ciężko. Tutaj robotę zrobiło też samo towarzystwo. W tym wypadku wspólna praca, to czysta przyjemność.
Czy, któraś cześć dziary była problematyczna do wykonania? Skoro wykonanie tatuażu zajęło całe 3 dni to przecież noga musiała już lekko spuchnąć i być bardzo wrażliwa.
Marek: Po tylu latach z maszynką w rękach, chyba nie mogę powiedzieć, aby coś było dla nas problematyczne. Po każdym większym tatuażu skóra robi się opuchnięta i wrażliwa, jednak nie ma niczego czego byśmy nie ogarnęli. Dużym atutem całego dziarania był fakt, iż ani razu nie musieliśmy i nie użyliśmy znieczulenia. Tutaj ogromne gratulacje dla Radka, który wykazał się niezwykłą wytrwałością i wytrzymałością. Dzięki temu skóra zdecydowanie szybciej regenerowała się, a tatuaż obecnie goi się świetnie.
Alex: Racja. Radek rzeczywiście wykazał się też ogromną cierpliwością. To również ułatwiło nam pracę. Jak dobrze wiemy, nie każdy reaguje tak samo na ból, więc mieliśmy sporo szczęścia.
Radku czy bolało? Co było najgorsze w ciągu tych trzech dni?
Radek: Alex, sam byłem w szoku, że tyle wytrzymałem. Bolało, to mało powiedziane. Ostatnie godziny to gryzłem drewniane szpatułki. Najgorsze było kolano, łączenie całości i maszynka jedna od drugiej w odległości 8-10 cm od siebie. Ale czego się nie robi dla tak wspaniałego efektu. Z dumą prezentuje nogę.
Czy wiedzieliście jaki będzie efekt końcowy?
Marek: Jak zawsze, chcieliśmy odwzorować projekt jak najlepiej i najdokładniej. Spodziewaliśmy się świetnych efektów i nie zawiedliśmy się.
Alex: Wyszło tak jak planowaliśmy, możemy nawet stwierdzić, że lepiej.
Radek: Po wcześniejszych pracach tych dwóch artystów można bylo wywnioskować że efekt końcowy zrobi wrażenie. I zrobił.
Jesteście zadowoleni?
Marek: Zdecydowanie tak, nie mogliśmy uzyskać lepszych efektów.
Alex: Zgadzam się, efekty są świetne.
Radek: Są świetne. Dziękuję jeszcze raz.
Macie pomysły na kolejne wspólne kolaboracje?
Marek: Pomysły i chęci oczywiście są, jednak znając nas, naszą prace i kalendarze, następna kolaboracja będzie kolejną spontaniczną akcją dogadaną z dnia na dzień.
Alex: Miejmy nadzieje, że nie w aż tak odległym czasie.