Lukas Smyku & Rafał Hladko - Demon
Tatuaż, którym pokrywasz Rafała jest imponujący. Co dokładnie przedstawia?
Smyku: Tatuaż ten przedstawia demona, który na swojej włóczni ma nabite stworzenie - matkę, drugą zaś ręką łapie jej młode. To trochę taka walka zła, sił ciemności z jeszcze większym złem. Tak naprawdę jest to połowa całej historii, bo jej początek będzie na całym froncie jednak nie chcę jeszcze zdradzać szczegółów (śmiech).
Nam się trochę kojarzy motyw z Szekspirem i frazą „Być albo nie być” – pewnie przez to, że postać trzyma czaszkę w dłoni. Co było Twoją inspiracją? Jak wyglądał proces twórczy?
Smyku: Tak naprawdę postać demona to syn Rafała. Pomysł zrodził się dużo wcześniej w mojej głowie i właśnie sesja zdjęciowa z Wiktorem była bazą do dalszego projektu. Stworzenia natomiast to czaszki schowane pod szklaną kopułą z płynem, a na zewnątrz ich wijące się macki.
To syn musi być dumny, że tata zrobił z niego demona…
Rafał: Oczywiście! Wiktor jest dumny, że jego twarz zaistniała w tym projekcie. Mamy bardzo dobre relacje między sobą. Gdy miałem robiony pierwszy tatuaż na konwencji w San Remo Wiktor był tam ze mną i poznał klimaty, jakie panują w świecie tatuatorskim (śmiech).
Wiktor: Owszem, jest to bardzo fajne uczucie zaistnieć na tak świetnie wykonanym tatuażu. Tym bardziej, że mój wizerunek widnieje już na moim tacie oraz siostrze, która również jest klientką Dead Body Tattoo. To niesamowicie budujące, gdy ktoś z miłości postanawia wyrysować ciebie na ciele do końca życia.
Jak to było? „Sie ma Smyku – dziaraj mnie”? Bo zaczęło się od tatuażu kikuta. Jak pozyskuje się modela, który oddaje całe swoje ciało do wytatuowania?
Smyku: Jest to dość ciekawa historia, bo Rafał zawsze był przeciwnikiem tatuażu. Kiedy przyszedł jednak moment, że postanowił zrobić sobie pierwszą dziarkę, trafił z tym właśnie do mnie. Początkowy plan oczywiście dotyczył jedynie kikuta. Zaproponowałem Rafałowi, żeby pojechał ze mną w następnym tygodniu na konwencję do San Remo - Rafał oczywiście się zgodził. Cały tatuaż rozrysowałem bezpośrednio na skórze, a Diabeł już wtedy obdarzył mnie pełnym zaufaniem, co do moich wizji. Jego tatuaż wygrał Best of Show. I tak to się zaczęło... Zaraz później pojawił się plan by zrobić full body suit w moim stylu Horror Fantasy. Większość sesji odbywała się podczas konwencji tatuażu na całym świecie, gdzie wielokrotnie stawaliśmy na podium. Myślę, że jest to bardzo budujące, kiedy jury i publiczność doceniają prace na ciele modela.
Przeciwnik tatuażu, który prawdopodobnie pokryje nim całe swoje ciało… skąd taka zmiana?
Rafał: Wielu moich znajomych posiadało różne tatuaże jednak ich wykonanie pozostawiało wiele do życzenia. Myślałem wówczas, że nigdy nie dopuszczę do tego, aby oszpecić swoje ciało takimi bohomazami aż w końcu pojawił się on... Mały, skromny chłopak, który przyszedł do naszego wspólnego przyjaciela. Porozmawialiśmy sobie i zobaczyłem jego prace w internecie. Bardzo spodobał mi się styl, w którym pracuje Smyku oraz dokładność wykonanych przez niego tatuaży. Podczas jednej z rozmów powiedział, że ma pomysł na mojego kikuta i zaproponował mi wyjazd na konwencję gdzie mielibyśmy go realizować. Zgodziłem się od razu i tydzień później byliśmy w San Remo gdzie zdobyliśmy nagrodę best of show za pracę wykonaną przez Smyka
Macie gdzieś jakiś szkic projektu czy to wszystko na żywo? Czy patrzyłeś na ciało Rafała, jego krzywizny, deformacje i nagle wiesz, co i jak rozmieścić?
Smyku: Większość z tatuaży, które ma na sobie Rafał były rozrysowane z ręki. Oczywiście na każdą z tych dziar miałem plan i wcześniej przygotowany projekt. Uważam, że dopasowanie tatuażu do anatomii to jedna z najważniejszych rzeczy. Dlatego rozrysowywanie np. macek daje mi dużo większą swobodę i możliwość jak najlepszego dopasowania.
Trudno jest obdarzyć artystę takim zaufaniem? W sumie wiesz, że zrobi coś niesamowitego, że będzie to mistrzowskie wykonanie…, ale tylko on wie, jaki będzie efekt końcowy. Pewnie wprost proporcjonalnie z każdym kolejnym fragmentem pokrytego ciała Twoje obawy malały.
Rafał: Akurat temu artyście można zaufać w pełni, dlatego zdecydowałem się na to, żeby wszystkie tatuaże na moim ciele wykonał Smyku. Już podczas pierwszej pracy, gdy rozrysowywał tatuaż pisakiem na moim kikucie zapytałem, co to będzie, ponieważ to, co naszkicował nie było czytelne (śmiech). Smyku powiedział, że ja tego teraz nie widzę, ale on to widzi i będzie to bardzo dobra praca. Po dwóch dniach przekonałem się, że nie kłamał (śmiech). Wszystkie prace, które wykonał na moim ciele uważam za arcydzieła.
Skończyliście głowę, plecy i pośladki. Ile czasu w sumie zajęło tatuowanie? Jakie były etapy tatuowania? Od, której części ciała – elementu tatuaży zaczęliście i kiedy? Co było ostatnim elementem?
Smyku: Jeśli chodzi o czas to trudno to stwierdzić dokładnie, jednak biorąc pod uwagę obszar, na jakim znajduję się tatuaż poświęciliśmy na to sporo godzin, myślę, że około 100. Cały tatuaż zaczęliśmy od głowy, którą chcieliśmy wytatuować razem z karkiem na 3-dniowej konwencji w Londynie w 2019 roku. Niestety głowa Rafała po dwóch dniach z godziny na godzinę zaczęła strasznie puchnąć i musieliśmy odpuścić niedzielne tatuowanie. Gdy wszystko się zagoiło dokończyliśmy tatuaż w studiu. Kolejnym etapem była twarz demona- Wiktora, którą robiliśmy w LA podczas nagrania dla Sullen TV. Przy każdej kolejnej okazji rozbudowywaliśmy ten tatuaż. Ostatnim etapem było wytatuowanie pośladków na Wrocławskiej konwencji.
No to teraz jak na spowiedzi. Jesteś kawał faceta, który w życiu swoje przeszedł…, ale powiedz czy bolało? A jak bolało to, jaki to ból i co było najgorsze?
Rafał: Wiele osób zadawało już mi to pytanie i za każdym razem odpowiadam, że ból to jest tylko stan umysłu i w zależności od tego jak się człowiek nastawi tak ten ból odbiera. Ja na szczęście potrafię sobie poradzić z bólem za pomocą medytacji oraz oddechu przeponą, podczas którego reguluje sobie rytm serca oraz harmonię ducha i ciała. Wprowadzam się w taki stan, który pozwala mi przetrwać ten czas. Nie skupiam się wówczas na bólu, nie myślę o tym, bo wiem, że dam radę. Często zdarza mi się, że usypiam tzn. nie jest to prawdziwy sen tylko jakby taki letarg, w którym niby śpię, ale jednak słyszę, co się wokół mnie dzieje
Jakoś specjalnie przygotowywałeś się do kolejnych sesji?
Rafał: Tak oczywiście, że do każdej sesji należy się przygotować. Ja np. zabierałem ze sobą napój izotoniczny, który sam sobie przyrządzaniem z wody, miodu, cytryny, imbiru oraz kurkumy. Do tego dosypywałem szczyptę soli. Podczas całodziennej sesji potrafiłem wypić od dwóch do czterech litrów tego napoju. Oprócz tego brałem batony węglowodanowo białkowe oraz banany. Zawsze znajdowaliśmy czas, żeby zjeść normalny ciepły obiad. Wiadomo również, że na takie sesje należy przychodzić wypoczętym oraz najedzonym, żeby organizm miał siłę pokonać stres, który zostaje mu zafundowany podczas tatuowania. Jeśli człowiek odpowiednio się do tego przygotuje oraz nastawi się psychicznie to jest w stanie wytrzymać trzydniowe sesje. Ja sam niejednokrotnie miałem takie maratony, które były męczące zarówno dla mnie jak i artysty, ale obaj dzielnie to znosiliśmy.
Co dalej? Rafał ma chyba jeszcze trochę wolnej skóry.
Smyku: Tak, zgadza się. Rafałowi zostało jeszcze trochę wolnego miejsca, choć przy jego gabarytach to nie jest wcale takie "trochę" (śmiech). Jak tylko sprawa z Covidem się uspokoi i z powrotem zaczniemy konwencyjne życie to planujemy kolejną wspólną podróż do USA i tam kontynuacje garnituru. Mam nadzieję, że nastąpi to w niedalekiej przyszłości.
Rafał: Tak jest jeszcze trochę miejsca, które chciałbym jak najszybciej wypełnić. Jednak sytuacja, jaka obecnie panuje na świecie nie ułatwia nam tego.
A tak z ciekawości. W pracy to nie przeszkadza?
Rafał: Dlaczego miałoby to przeszkadzać? Jeśli człowiek decyduje się na takie odważne tatuaże to musi sobie zdawać z tego sprawę, że nie wszystkie stanowiska pracy będą dla niego. Ja akurat prowadzę wypożyczalnie rowerów w Ciechocinku i w niczym mi to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie dużo ludzi zatrzymuje się, żeby przyjrzeć się dokładniej, co tam jest wytatuowane.
Jak zareagowała Twoja rodzina, znajomi, sąsiedzi na tak spektakularny tatuaż/zmianę Twojego wyglądu?
Rafał: Wiele osób zwraca uwagę na moje tatuaże jednak wypowiadają się na ten temat bardzo pozytywnie. To nie są jakieś tam bohomazy robione gdzieś w piwnicy albo pod celą. To jest dzieło sztuki. Psychodelia mojego artysty, który wg. mnie oraz ludzi z branży tatuatorskiej jest jednym z najlepszych artystów na świecie, o czym świadczą liczne nagrody, które zdobywał, nawet ze mną, w różnych zakątkach świata począwszy od naszego kraju a skończywszy na całej Europie, Azji czy stanach zjednoczonych. Wracając do rodziny to moja córka zrobiła sobie tatuaż u Smyka zanim ja pomyślałem o tym, że kiedykolwiek się zdecyduję na taki krok. W międzyczasie zrobiła sobie następny tatuaż u Alana, który jest znakomitym artystą w Dead Body Tattoo, więc zarówno ona jak i syn kibicują mi w tym wszystkim. Ojciec powiedział mi, że jak zrobię sobie na twarzy to mam się u nich nie pokazywać i uszanowałem to, ponieważ zrobiłem sobie tatuaż na głowie, ale twarz została nietknięta (śmiech). Matka jak zobaczyła moje tatuaże to powiedziała mi, żebym sobie zrobił na dupie. Posłuchałem jej i gdy tylko nadarzyła się okazja spełniłem jej życzenie podczas konwencji we Wrocławiu (śmiech).