Michał Radłowski & Sebastian: wielka czaszka na plecach
Według mnie oczy wyrażają najwięcej i na nie zawsze kładłem największy nacisk. Wiedziałem, że to będzie pierwszy element, na który widz zwróci uwagę. Reszta to elementy, które mają dograć klimat i fajnie, że udało się je pokazać w odpowiedniej kolejności, że "dobrze się to czyta”, bo dużo prac traci na tym, że są zbyt chaotyczne albo wszystko jest pokazane na jednym planie i nie wiadomo, na czym najpierw zawiesić oko.
Jaka jest historia tego tatuażu? Kto wpadł na tak fajny pomysł?
Michał: Ja. Chciałem w końcu zrobić komuś całe plecy, wejść na większy format prac, żeby mieć coś konkretnego w portfolio i trochę się pod tym względem rozwinąć, więc zrobiłem projekt, wstawiłem na swoją stronę i tak dotarł do Sebastiana.
Sebastian: Michał zamieścił na swoim Facebookowym profilu projekt do wzięcia i tak się zaczęło. Przyznam się, że projekt zauważyła i podesłała mi żona. W 99% tatuaż jest wymyślony przez Michała, ja zaproponowałem niewielką zmianę.
Taki duży projekt pozwala odzwierciedlić dużo szczegółów. Dzięki temu całość robi niesamowite wrażenie. Czaszka ma wielkie oczy i na pierwszy rzut wcale nie widać, że nie ma szczęki tylko las. Czy wiedziałeś, że taki będzie efekt końcowy?
Michał: Według mnie oczy wyrażają najwięcej i na nie zawsze kładłem największy nacisk. Wiedziałem, że to będzie pierwszy element, na który widz zwróci uwagę. Reszta to elementy, które mają dograć klimat i fajnie, że udało się je pokazać w odpowiedniej kolejności, że "dobrze się to czyta”, bo dużo prac traci na tym, że są zbyt chaotyczne albo wszystko jest pokazane na jednym planie i nie wiadomo, na czym najpierw zawiesić oko.
Sebastian: Oczywiście inaczej nie oddałbym swoich pleców pod igły Michała.
Pamiętasz ile trwało dziaranie?
Michał: Sześć sesji żeby pokryć całe plecy i siódma żeby podociągać kilka detali. Nie potrafię policzyć ile łącznie godzin poświęciliśmy na te plecy, myślę, że od 40-50.
Bolało?
Sebastian: To zależy od tatuowanego miejsca i dnia. Były momenty, że nie bolało wręcz przyjemnie drapało, a były tez takie, w których bolało, tych chyba było więcej.
Czy, któraś cześć dziary była problematyczna do wykonania?
Michał: Dla mnie osobiście nie. Właściwie i samo dziaranie i przebieg sesji to czysta zabawa. Jarałem się na każdej sesji tym, że postać jest coraz lepiej widoczna i kawałek po kawałku powstaje z tego całość, i że w końcu wszystko jest w skórze a nie tylko na ekranie komputera. W dodatku materiał do pracy bardzo dobry, bo Sebastian świetnie znosił ból.
Jesteście zadowoleni?
Michał: Udało się przełożyć cały projekt, jedyne, co mi się tam gryzie to ilość pieprzyków, które trzeba omijać, ale tego się już nie przeskoczy. Powiedzmy, że jestem spełniony tak na 99%.
Jak ludzie reagują na Twoje plecy? Gdy już mają szansę je zobaczyć…
Sebastian: W pierwszym momencie, gdy pokazuje plecy zapada cisza, a po chwili następuje efekt „wow”. A w miejscach publicznych np. nad wodą czuje na plecach spojrzenia wszystkich wokół.
Zdradzicie ile kosztowała dziara?
Michał: Wziąłem za nią dużo mniej niż mógłbym (śmiech). Sam projekt był robiony bardziej do portfolio i żeby się wyszaleć, jako tatuator, bo jak wiemy czekanie na klienta, który wpadnie do studia i zrobi całe plecy w przeciągu roku dając wolną rękę zdarza się bardzo rzadko a ja bardziej od pieniędzy cenię rozwój i satysfakcję z pracy.