Tatuaże po 70-tce! Historia Pani Małgosi z Puszczy Kampinoskiej
Mój upór życiowy jest moją zaletą podobnie jak bez zahamowań mówienie głośno co myślę, bez względu na to czy się to komuś podoba czy nie…. i to właściwie odpowiedź na pytanie dlaczego tatuaże? A dlaczego nie?
Na wstępie trzeba przyznać, że rzadko można spotkać kogoś takiego jak Pani. Zdradzi Pani coś o sobie? Ile ma lat? Czym obecnie się zajmuje?
Hmm… nie mam żadnego problemu z ujawnianiem swojego wieku. Czerwiec 1948 roku, czyli mam 74 lata. Znak zodiaku bliźnięta, a chińskiego - szczur. Jestem dokładnie taka w 90 % jak jest w opisach tych znaków - czyli wolną i niezależną osobą w pełnym tego słowa znaczeniu! Ciekawą świata, idącą z duchem czasu bez żadnych zahamowań. A czym się zajmuję? Mieszkam w Puszczy Kampinoskiej. Uwielbiam swój dom z bali drewnianych i kocham swój na wpół dziki ogród - to już jest zajęcie na cały dzień jak dla jednej osoby. Ponadto fotografia od ponad 50 lat, całe życie sport: rower i jazda konna - Służewiec za młodu oczywiście. Malarstwo, maluję. O Internecie i Facebooku nie wspomnę i YouTube, na którym też mam konto, gdzie wstawiam swoje filmy, które sama robię w Corelu. Wstaję rano koło szóstej, siódmej, a spać idę o 1 w nocy. A jeszcze trochę pracuję… bo z emerytury nie da się wydziarać na kolorowo! To tak w skrócie co robię i czym się zajmuję, bo pewnie by się jeszcze coś znalazło… (śmiech).
Dlaczego tatuaże?
Mój upór życiowy jest moją zaletą podobnie jak bez zahamowań mówienie głośno co myślę, bez względu na to czy się to komuś podoba czy nie…. i to właściwie odpowiedź na pytanie dlaczego tatuaże? A dlaczego nie? A rozszerzając temat to odkąd tatuaże zaczęły być widoczne wszędzie, zafascynowały mnie i zaintrygowały do tego stopnia, że postanowiłam spróbować. Zamierzeniem był jeden mały kolorowy tatuaż pod wpływem pewnych emocji osobistych, ale bardzo prędko górę wzięła przyjemność z samego posiadania kolorowych tatuaży. Po prostu spodobało mnie się to.
Jest Pani bardzo kolorowa. Co dokładnie ma Pani wytatuowane? Co było pierwszym tatuażem a co ostatnim?
Tak jestem kolorowa, bo tak przeważnie postrzegam życie. Jestem niepoprawną optymistką, ale stojącą mocno na ziemi obiema nogami. Uwielbiam kolory, nie znoszę szarości czy nijakości. Moje obrazy, mój dom i ogród, wszystko jest bardzo kolorowe. Mój pierwszy tatuaż związany jest z bardzo emocjonalną i tragiczną sytuacją w mojej bardzo bliskiej rodzinie. Namalowałam obraz, który został przeniesiony na moje przedramię od wewnętrznej strony. Później: kwiaty, motyle, kolorowy żuczek, a nawet mucha robacznica (Plujka pospolita, nazywana też muchą niebieską). W powiększeniu jest bardzo ładna i kolorowa. Postacie z bajki - jelonek Bambi, Kubuś Puchatek. Jestem bardzo różnorodna i o wielu zainteresowaniach i to wyrażone jest w moich tatuażach. Po prostu lubię żyć. A ostatni tatuaż? No nie ma go jeszcze (śmiech).
Kiedy zrobiła Pani pierwszy tatuaż?
Swój pierwszy tatuaż zrobiłam dwa lata temu, tuż przed pandemią, w wieku 72 lat. Potem przerwa ze względu na pandemię i powróciłam do dziarania trzy miesiące temu. To wszystko co mam w tej chwili to jest właśnie efekt tych trzech miesięcy.
Bolało? Bała się Pani za pierwszym razem?
Chwilami jak cholera! Robiłam bez znieczulenia, ale chęć ich posiadania była o wiele większa od bólu! Pytano mnie kiedyś jak jeździłam konno na wyścigach , czy się nie boję ? Odpowiadałam tak samo… jak cholera, ale chęć jazdy konno była o wiele większa od strachu. Czy bałam się przed pierwszym tatuażem? Nie! Ciekawość wzięła górę, jak we wszystkim co robiłam pierwszy raz. A uczucie kiedy igła wbija tusz pod skórę? No cóż… jakby kot drapał pazurem , ale ciekawość końcowego efektu potrafi zagłuszyć to uczucie.
Czy przed zrobieniem pierwszego tatuażu mówiła Pani o tym pomyślę swojej rodzinie, dzieciom? Co one na to?
Tak naprawdę urodziłam się już wolna i zawsze podejmowałam, odkąd pamiętam decyzję – sama. Co najwyżej informowałam lub nie otoczenie. Moje życie moje decyzje. Pamiętam w dzieciństwie często były zgrzyty z tego powodu zwłaszcza w szkole ale cóż przeżyłam i to całkiem nieźle. Natomiast jeżeli chodzi o moje dziecko dorosłe to nie miało nic przeciwko moim tatuażem, wręcz przeciwnie a znajomi - różnie jedni są zachwyceni, drudzy podziwiają, a inni którzy mnie dobrze znają zdziwieni nie są, ale są i tacy którzy potrafią powiedzieć „po co ci to?”. Jest w tym nutka zawiści, czuję że by chcieli ale brak im odwagi!
A jak jest Pani postrzegana przez Pani ludzi na ulicy lub rówieśników?
Ludzie na ulicy nie specjalnie mnie interesują. Po prostu widzę, że starają się zauważyć co tam jest wydzierane. Zdarzyło mnie się raz, że jakiś pan w markecie chciał mnie pobić, ale o tym marginalnym incydencie to chyba szkoda mówić. Na ogół ludzie, przynajmniej ci, którzy są wokół mnie, są pozytywnie nastawieni do moich tatuaży, a młodzi wyrażają swoje zainteresowanie. A opinie moich rówieśników? Też chyba nie specjalnie mnie interesują. Są tacy, którzy z ciekawością oczekują następnego. Myślę, że my ludzie z tatuażami coraz bardziej i przychylnie jesteśmy postrzegani. Nie mam na myśli oczywiście tych osób, którym nic się nie podoba, wszystko „be” i wszystko „źle”.
Osoby w Pani wieku przeważnie są przeciwko tatuażom...
To prawda, że ludzie w moim wieku niechętnie akceptują tatuaże, ale również różnych innych rzeczy nie akceptują… nie tylko tatuaży. Myślę, że wynika to z wewnętrznych zahamowani. Ludzie zostają w swoich otoczkach i nie potrafią zrobić kroku do przodu i trudno jest niektórym osobom zaakceptować obecny świat. Nie czują, że są wolni lub nie potrafią z tej wolności korzystać.
Tatuaże uzależniają. Robi się jeden a potem kolejne...
Od niczego nie byłam nigdy w swoim życiu uzależniona. Widać nie posiadam tego genu. Jeżeli ktoś takowy posiada to czy od tatuażu, papierosów, alkoholu itp. to z pewnością się u zależni! Ja mam tak, że jeżeli coś mnie zainteresuje czy mi się spodoba, to tak długo będę przy tym trwać, aż się tym nasycę albo mi się znudzi! Potem znajduję inny obiekt nie porzucając do końca poprzedniego.
Czyli zrobi Pani kolejne tatuaże?
Sądzę, że tak. Chciałabym na dłoniach na zewnętrznej stronie (śmiech).
Tatuaże wykonane zostały przez Piotra Winiarskiego z warszawskiego studia Ink Fetish Tattoo. Co sobie pomyślałeś, gdy przyszła Pani Małgosia do Ciebie zrobić swój pierwszy tatuaż (w wieku 72 lat)?
Pani Małgosia nie jest naszym jedynym klientem po 70-tce, mam ich kilku, ale ta rozmowa zaczęła się nietypowo. „Znalazłam studio na goglach, na iPhonie i zarezerwowałam termin w systemie rezerwacji na stronie, jestem w takim wieku, że już nic nie muszę a wszystko mogę”, więc w odpowiedzi na pytanie… pomyślałem, że to „Zajebista Babka”.
Pani Małgosia mówiła, że w ciągu ostatnich 3 miesięcy zrobiła resztę tatuaży. Czy jest jakaś różnica w tatuowaniu skóry u osoby po 70tce? Wiadomo, że skóra też się starzeje itp.
Tak, ze względu na wiek, musimy bardzo ostrożnie dobierać rodzaj tatuaży oraz miejsca, w niektórych miejscach tatuuje się ciężej, a tatuaże potrafią się porozpływać.
Zakładam, że wykonane tatuaże dają Ci dużo satysfakcji, ale te pewnie szczególnie zapadną Ci w sercu?
Tak, nikomu nie ujmując, ale z niektórymi klientami łapie wyjątkowo dobry kontakt.
Postrzeganie tatuaży przez "srebrne" pokolenie zmienia się czy Pani Małgosia to wyjątek?
Idziemy z duchem czasu i średnia wieku na fotelu w studiu zdecydowanie się zwiększa, główne widzę wzrost w przedziale 40-50. Ludzie ustatkowani, którzy często już mają jakieś tatuaże i postanawiają je odświeżyć albo dorobić do nich większą kompozycje. Mój pracownik, któregoś razu patrząc na ilość tatuaży Pani Małgosi, powiedział, że chciałby mieć taką emeryturę, a ja każdemu życzę na stare lata żeby czerpał tyle radości z życia.