Studio Design: Sztorm Tattoo Studio - Gdańsk
Poznajcie Sztorm Tattoo - gdańskie studio Radosława Błaszczyńskiego, właściciela m.in. Kult Tattoo z Krakowa oraz magazynu i międzynarodowego festiwalu tatuażu TattooFest.
Studio Sztorm mieści się w samym centrum Trójmiasta, w jednej z najpopularniejszych i najbardziej aktywnych dzielnic, we Wrzeszczu. Można do nich dojechać autem z Gdyni czy Pruszcza Gdańskiego w niecałe 30 min. Do lotniska również jest ok 20-30 min jazdy. W pobliżu znajduje się drugi, co do wielkości dworzec kolejowy w Gdańsku, przystanki tramwajowe i autobusowe. W najbliższej okolicy jest również kilka galerii handlowych.
- Lokalizacja była dla nas ważnym kryterium podczas doboru lokalu. Nasi klienci nie mogą mieć problemów z dojazdem, czy zaparkowaniem samochodu. Samo studio mieści się w sercu nowo powstającego osiedla Garnizon. Zachwyciła nas wizja tego miejsca, które posiada kilkuset letnią historię związaną z tym miejscem. Głównie niestety wojenną lub związaną ze stacjonowaniem wojsk. Dzisiaj została stworzona na nowo, z wizją samo wystarczającego osiedla przyszłości. Ze starannie zaprojektowanym loftami, połączeniem szkła i cegły a przede wszystkim starannie dobranych najemców lokali. To tutaj wyrastają jak grzyby po deszczu wyjątkowe restauracje, oraz ośrodki kultury i sztuki. Organizowane są koncerty, wystawy, powstają kluby sportowe (np. badmintona) czy największa w Polsce boulderingowa ścianka spinaczkowa. Szeroko rozumiany craft jest tutaj wszechobecny. Udało nam się wywalczyć w Garnizonie również miejsce dla wyjątkowego studia tatuażu. Chcemy ciągle podnosić sobie poprzeczkę, a bycie w towarzystwie najlepszych daje nam możliwość inspiracji, nauki i rozwoju – mówi Radosław Błaszczyński, właściciel Sztorm Tattoo Studio.
Cała architektura jest mocno loftowa, wręcz industrialna. Czuć tutaj powiew nowoczesności, luksusu, czystości i estetyki. Praktycznie wszystkie lokale użytkowe w Garnizonie znajdują się na parterze i froncie, z olbrzymimi oknami wystawowymi.
- Dostaliśmy gołe ściany. Ten stan nawet ciężko jest nazwać deweloperskim. Musieliśmy zatrudnić projektanta oraz nadzór budowlany. Na wszystko zorganizować zgody i pozwolenia. Ze względu na sąsiadów mogliśmy hałasować podczas remontu tylko pomiędzy godziną 16:00-20:00. Całe osiedle należy do jednego dewelopera ze stającymi za nim prawnikami, specjalistami i obwarowaniami. Ale daliśmy radę. Przekroczyliśmy nasz budżet o 50%, ale było to dla mnie doświadczenie bezcenne. To jak budowanie pierwszego domu, choć mam już za sobą otwarcie kilku studiów tatuażu. Jednak nigdy na taką skalę! Marzyłem o takim studio. Pamiętam czasy, kiedy wszystkie studia tatuażu mieściły się gdzieś w mieszkaniach, na piętrach kamienic, w suterenach, podpiwniczeniach etc. Dziś staliśmy się fajną, otwartą branżą. Czas spróbować dogonić branżę kosmetyczną czy fryzjerską, które działają z rozmachem. Dlatego uznaliśmy to miejsce za idealne. Wyobraziłem je sobie za 10 lat i zobaczyłem, że będzie wtedy wyglądało jeszcze piękniej niż dzisiaj – komentuje Radosław Błaszczyński.
Sztorm ma około 270 metrów kwadratowych. Sama recepcja i poczekalnia to około 60 metrów. Dwa pomieszczenia do tatuowania stworzone na zasadach open space to około 100 metrów kwadratowych. Znajduje się tam 12 stanowisk dla artystów. Dalej jest pomieszczenie do projektowania dla tatuatorów i ich klientów - zajmuje około 30 metrów. Barber shop z trzema stanowiskami to kolejne 40 metrów. Osobne pomieszczenia na zabiegi piercingu i sterylizację. Jest także oczywiście mały magazyn oraz pokój socjalny, z aneksem kuchennym i miejscem na zjedzenie posiłków dla całej załogi. Każdy ma tam swoją szafkę na ubrania i rzeczy osobiste. Dodatkowo dwie toalety - w tym jedna w 100% przystosowana dla osób nie pełnosprawnych. Przed lokalem znajduje się duży taras, gdzie w lecie wystawione są parasole i leżaki.
- Chcieliśmy utrzymać klimat pasujący do okolicy, więc musiało być nowocześnie. Nie chcieliśmy klasycznego studia tatuażu z flashami na ścianie i zdjęciami z historią tatuażu. Miało być totalnie inaczej. No i tak jest! Przeważa beton, drewno i czerń plus mocne światło dla tatuatorów. W części poczekalni mamy sofy, drewniane stoliki, i klimatyczne lampy na suficie. Faktycznie oddałem całe pole do popisu architektce wnętrz i teraz uważam, że była to słuszna decyzja. W ostatnim czasie nawiązaliśmy współpracę ze Schroniskiem Dla Roślin i dzięki adoptowanym kwiatom, „ocieplamy” nasze wnętrza na zimę – dodaje Radosław Błaszczyński.
- Niestety funkcjonują jeszcze negatywne stereotypy na temat tatuaży i miejsc, w których je się robi. Dlatego cieszymy się przeogromnie, kiedy nasi klienci są pozytywnie zaskoczeni przestrzenią i aranżacją wnętrza. Ze swojego doświadczenia wiem, że trudno jest stworzyć w studiu tatuażu dobry klimat i jednocześnie bezpieczne, sterylne środowisko. Można oczywiście porozkładać dywany, na ścianach powiesić mnóstwo ozdób, obrazków, certyfikatów, wypchanych zwierząt czy rzeźb, ale to nie ułatwia zachowania czystości. Nie mówiąc już o sterylności. Dlatego stawiamy na minimalizm. Nie wszystkim to będzie odpowiadało, ale obserwując opinie naszych klientów - 98% pozytywnych komentarzy w zupełności zaspokaja nasze ambicje – podsumowuje Radosław Błaszczyński.