Lalesie - nie baw się lalkami a nadaj im drugie życie! Warsztaty z lalkodzielnictwa na Tattoofest Convention

Kto z was bawił się lalkami Barbie? Cóż, ja z sentymentem wspominam moją skromną kolekcję, która niestety zakończyła swój żywot w koszu, kiedy tylko nieco podrosłam. Szkoda, że nie wiedziałam wówczas o lalkodzielnictwie. To dziedzina sztuki, która zyskuje na popularności. Oczywiście - jest czasochłonna, wymaga wprawy i cierpliwości, ale w rękach utalentowanej osoby zwykłe Barbie, przeistaczają się w prawdziwe, mroczne królewny! Przynajmniej te, jakie trafią w ręce Alicji!


Marta Wierzba: Czy za młodu, zanim zostałaś artystką nadającą zwykłym zabawkom drugie życie, często bawiłaś się lalkami?

Niemal codziennie! Odkąd pamiętam lalki były moją wielką miłością. Siedziałam z nimi godzinami przebierając, czesząc, szyjąc ubranka i urządzając im domki. Co prawda nie miałam ich zbyt wiele, ale wszystkie kochałam całym sercem. Robiło mi się przykro, kiedy moje koleżanki mówiły, że są już za duże na zabawę lalkami, dla mnie nie było nic przyjemniejszego.

Od jak dawna parasz się tym rzemiosłem i dlaczego postanowiłaś zajmować się przerabianiem lalek?

W liceum odkryłam lalki artystyczne, realistyczne arcydzieła z porcelany. Były rzeźbione od podstaw przez Michaela Zajkova, Marinę Bychkovą i innych twórców znanych w tym środowisku. Przepadłam kompletnie - godzinami oglądałam zdjęcia, filmiki z procesu tworzenia, myślałam, jakie postaci ja mogłabym stworzyć. Techniczne aspekty pracy szybko zweryfikowały moje marzenia. Okazało się, iż jedna lalka powstawała wiele miesięcy, piec do wypalania gliny kosztował tysiące, a ja nigdy nie miałam styczności z rzeźbiarstwem. Na internetowym forum poświęconym lalkom ktoś wspomniał o przerabianiu tych masowo produkowanych, w kontekście nieco bardziej przystępnego hobby. Miałam gdzieś w pudłach kilka starych Barbie, postanowiłam, że spróbuję! Rozpędziłam się dopiero w 2017 roku i od tamtego czasu tworzę Lalesie.

Dlaczego, w głównej mierze, tworzysz postacie, o niepokojących, mrocznym obliczach? Skąd czerpiesz inspiracje?

Taki obraz mój! Od jaskrawych kolorów wolę te zgaszone. Wychowałam się oglądając Beetlejuice’a i Władcę Pierścieni. Fascynują mnie straszne opowieści, gotycka estetyka i alternatywna muzyka. Znaczna część moich Laleś taka właśnie jest, chociaż rzadko oznacza to postać płaczącą czarnymi łzami. Raz na jakiś czas muszę odreagować, uwalniając swoją wewnętrzną srokę - wtedy powstaje Lalesia błyszcząca, pastelowa i zazwyczaj ma loczki. Wyróżnia się w gronie innych, gotyckich koleżanek, chociaż nawet do kolorowych lalek staram się wtrącić swoje trzy grosze. Inspirację do ich tworzenia dzielę na sezonową i stałą. Pierwsza występuje zazwyczaj wtedy, kiedy odkrywam jakieś nowe miejsce, muzykę czy inny twór kultury, którym jestem zafascynowana. Takie zrywy są silne i niekiedy ich rezultatem jest lalka. Dla przykładu - po obejrzeniu pierwszego sezonu Rodu Smoka miałam ochotę rzucić wszystko, żeby przez następnych kilka tygodni skupić się na odtworzeniu postaci Aemonda Targaryena! Z kolei inspiracja stała odnosi się do rzeczy, które są ze mną od lat i nigdy mnie nie zawodzą, jeśli potrzebuję nowego pomysłu, mam na myśli folklor, muzykę, ulubioną fantastykę. Jest też jeszcze sekretna tablica na Pintereście, gdzie zapisuję mniej lub bardziej dosłowne inspiracje - od rycin Durera po zdjęcie mchu pod mikroskopem. To wszystko potencjalne pomysły na Lalesie.

Pamiętasz swój pierwszy projekt tego typu?

Pewnie! To był dość nieśmiały projekt, ale już moja pierwsza Lalesia miała wykonany repaint (malowanie twarzy na nowo), reroot (wszycie nowych włosów) no i pełen komplet ubrań uszytych przeze mnie. Ma czarne, spuszone włosy, wodne, krzywe oczy, trochę pożółkłe ręce, a jej rzęsy wyglądają okropnie (śmiech). Uwielbiam ją!

Skąd pozyskujesz lalki, które następnie przerabiasz?

Niemal wszystkie kupuję z drugiej ręki. Dbam o to, żeby ich stawy były w dobrym stanie, a ewentualne niedoskonałości ograniczały się do włosów i makijażu fabrycznego, które i tak usunę. Ciężko by mi było przerabiać nowe lalki z pudełek. Zdecydowanie wolę dać drugie życie przedmiotowi, który lata świetności ma już za sobą, przez co najprawdopodobniej nikt go już nie chce. Wtedy praca nad Lalesią daje mi największą satysfakcję!

Rozumiem, że produkcja takiej jednej, unikatowej postaci zajmuje trochę czasu i jest dość kosztowna, zgadza się?

Zajmuje dużo - a w przypadku niektórych projektów - nawet bardzo dużo czasu. Zwłaszcza, kiedy wygląda to jak u mnie. Lalkodzielnictwo muszę jakoś pogodzić ze studiami i pracą. Kiedyś po prostu nie spałam po nocach, dzisiaj jest to już trochę trudniejsze. Tworzenie lalek może też sporo kosztować, ale przemyślane zakupy starczają na wiele projektów i pozwalają znacznie ograniczyć wydatki - o pędzelki wystarczy dbać, kredek nie gubić, a farby szczelnie zakręcać! Trzeba też oczywiście wykazać się kreatywnością i mieć kilka wolnych pudeł na szpargały. Ja od lat zbieram skrawki materiałów, wstążki, brokaty, koraliki. Kiedy ludzie dookoła wiedzą, że zbierasz drobiazgi, nagle okazuje się, że przy niemal każdej okazji dostajesz od nich woreczek z małymi skarbami: końcówką wełny, złotą nitką, jednym zagubionym kolczykiem. Mogę śmiało przyznać, że mam już w swoim domu miniaturową pasmanterię (śmiech). Jestem bardzo wdzięczna za te dary, bo to dzięki nim Lalesie nabierają ducha.

W zeszłym roku miałaś okazję wystawiać się ze swoimi dziełami na Tattoofest Convention. Czy była to pierwsza wystawa tego typu?

Pierwsza tego formatu! Zdarzyło mi się pokazywać Lalesie tu i tam, ale Tattoofest był wydarzeniem, które przyćmiło wszystko. Własna wystawa, miejsce na warsztaty, setki odbiorców. Do tej pory mam ciarki, jak o tym myśl. Zawsze pozostanę wdzięczna organizatorom za tę propozycję.

No właśnie - podczas konwencji przeprowadzałaś również autorskie warsztaty. Czy często zdarza ci się dostawać prośby o zorganizowanie takich szkoleń przez osoby zainteresowane przerabianiem lalek?

Coraz częściej. Warsztaty przeprowadzałam po raz pierwszy i to było naprawdę pouczające przeżycie. Musiałam spojrzeć na lalkodzielnictwo z perspektywy osób, które mogły nie mieć żadnego plastycznego background’u i zaplanować pracę tak, żeby wyrobić się w czasie. No i przede wszystkim nie zniechęcić nikogo do zajęcia, które wymaga wielu miesięcy praktyki, nim dojdzie się w nim do wprawy. Postawiłam na jeden aspekt, można by rzec element tworzenia lalek (chyba zresztą najbardziej pożądany), a mianowicie malowanie twarzy z zalążkiem tworzenia fryzury. Wszyscy stanęli na wysokości zadania, a ja byłam bardzo dumna! Po wszystkim dostawałam od uczestników pytania o kolejne warsztaty.

Nasi czytelnicy z pewnością będą chcieli dowiedzieć się, gdzie mogą zamówić twoje dzieła! Wykonujesz projekty na specjalne, indywidualne zamówienie?

Zdarzało mi się wykonywać takie Lalesie. Praca nad czyimś pomysłem, jeśli tylko wpisuje się w moją estetykę, zawsze stanowi ekscytujące wyzwanie. Wykonanie takiej lalki zajmuje mi około kilku tygodni, nie jestem jednak w stanie podać dokładnego przedziału czasowego, bo zawsze uzależnione jest to od poziomu skomplikowania projektu. Przez ostatni rok wytrzymałam zamówienia - chciałam skupić się na swoich własnych projektach. Jednak w 2023 postaram się zrealizować kilka próśb klientów. A gdzie można mnie znaleźć? Oczywiście na Instagramie i Facebooku, pod nickiem Lalesie!

No i oczywiście będzie Cię można spotkać również na tegorocznym Tattoofest Convention, na którym znów poprowadzisz warsztaty.

Tak. Warsztaty będą trwać około trzech godzin i będą składać się z tutorialu, zaprojektowania i wykonania oryginalnej, unikatowej ozdoby przez każdego z uczestników. Nauczymy się wykonywać face-up, czyli twarz lalki, dobierzemy jej odpowiednie ozdoby, włosy i aranżację. Finalny produkt będzie całkowicie zależny od uczestnika, który do domu zabierze dekoracyjną zawieszkę, ramkę lub ornament. Zapraszam (śmiech).