Podsumowanie roku z Kasią „Inkferno” Chęś: refleksje na temat 2024 roku i spojrzenie w przyszłość branży tatuażu
Kasia "Inkferno" Chęś to jedna z najbardziej rozpoznawalnych artystek młodego pokolenia na polskiej scenie tatuażu. Jej charakterystyczny styl, konsekwentny rozwój i umiejętność łączenia tradycji z nowoczesnym podejściem przyniosły jej uznanie w kraju. W rozmowie dla TattooArtist.pl Kasia podsumowuje mijający rok 2024, dzieli się swoimi osiągnięciami oraz spostrzeżeniami na temat zmian w branży, a także zdradza, co przyniesie dla niej rok 2025.
Jak oceniasz kondycję branży tatuażu w Polsce w 2024 roku? Czy dostrzegasz większe zainteresowanie tatuażami, czy raczej stabilizację rynku? A może wręcz przeciwnie kryzys?
Myślę, że trudno tu mówić o kryzysie. Realia po prostu się zmieniły i nie dotyczy to wyłącznie naszej branży. Czasy, gdy klienci pojawiali się sami, minęły. Teraz naszym zadaniem jest zadbać o markę osobistą na tyle skutecznie, by przekonać klienta, że spośród wszystkich dostępnych artystów warto wybrać właśnie nas. Klienci stają się coraz bardziej świadomi i wymagający. Nie zauważam spadku zainteresowania dużymi sesjami. Jeśli miałabym wskazać jakiekolwiek zmniejszenie popytu, dotyczy ono raczej średnich i małych tatuaży – przynajmniej w moim przypadku.
Czy zauważyłaś nowe trendy lub zmiany w oczekiwaniach klientów?
Jak już wspomniałam, zauważam, że klienci są coraz bardziej świadomi. Rzeczywiście oczekują wyspecjalizowanych artystów – nie wybierają najbliższego studia, lecz potrafią przejechać setki kilometrów, by trafić do odpowiedniej osoby. Coraz częściej słyszę: „Zdaje się na Ciebie, Ty wiesz lepiej, więc zrób, jak uważasz”. Zdecydowanie widzę lepiej przeprowadzony research – klienci dokładnie sprawdzają, do kogo warto usiąść na fotel. Co za tym idzie, ich oczekiwania również są większe. I super – to kolejny motor do rozwoju!
Jakie wydarzenia branżowe, w których brałaś udział w 2024 roku, szczególnie zapadły Ci w pamięć? Co je wyróżniało?
W tym roku miałam okazję uczestniczyć w wielu wydarzeniach, w tym aż ośmiu konwencjach tatuażu. Pierwsza edycja World of Ink na długo pozostanie w moim sercu – zarówno pod kątem organizacji, jak i opieki nad artystami. Myślę, że wyznaczyli nowy poziom w organizacji takich imprez. Kolejnym wyjątkowym wydarzeniem było dla mnie Tattoo Expo Opole, podczas którego miałam zaszczyt reprezentować boks Tattoo Artist. Opole zawsze zachwyca swoim niepowtarzalnym klimatem – to miejsce, gdzie panuje rodzinna atmosfera i można pracować w pełnym komforcie.
Nie mogę też nie wspomnieć o „Wigilii tatuażystów za-INK-spiruj się” organizowanej przez Joannę Fąferko. To wydarzenie było dla mnie szczególne, bo podczas niego miałam swoje pierwsze branżowe wystąpienie, a także otrzymałam najważniejszą dla mnie nagrodę – „Progress Roku 2024”. Każdy, kto będzie miał okazję wziąć udział w przyszłorocznym Tattoo Seminar, powinien się tam koniecznie pojawić!
2024 rok przyniósł pierwsze konwentowe nagrody i wyróżnienia. Które z nich były dla Ciebie najważniejsze i dlaczego?
Jeżeli chodzi o konwentowe nagrody, najbardziej emocjonalnie wspominam zdobycie drugiego miejsca podczas Gdańsk Tattoo Konwent w kategorii tatuaż świeży „cartoon-anime". Te emocje na zawsze pozostaną w mojej pamięci – była to moja pierwsza nagroda zdobyta na konwencie po czterech latach uczestniczenia w takich wydarzeniach.
Najważniejsza z tych konwentowych nagród to jednak dla mnie pierwsze miejsce w kategorii świeży tatuaż neotradycyjny na World of Ink Katowice. W tej kategorii, obejmującej tatuaże w moim stylu, zgłoszeń nigdy nie ma dużo, ale każda praca reprezentuje kosmiczny poziom. Właśnie podczas tego konwentu konkurencja była największa, a wygrana okazała się najtrudniejsza. I dlatego smakuje najlepiej.
Czy widzisz znaczące różnice w swojej pracy i podejściu do tatuaży w porównaniu z początkami kariery? Co się zmieniło przez te lata?
Hahaha, nie skłamię, mówiąc, że zmieniło się wszystko, oprócz mojego uporu i pewności, co chcę pokazywać ludziom. Tatuaż to dla mnie nie praca, lecz sposób życia. Moja technika pracy zmieniła się o 180 stopni, a podejście do klienta – wraz z doświadczeniem – osiągnęło zupełnie nowy poziom. Codziennie rozwijam się zarówno rysunkowo, jak i projektowo. Uważam, że zmiany są nieodzowną częścią rozwoju – i właśnie to sprawia, że wciąż idę naprzód.
Czy są jakieś szczególne projekty lub tatuaże, które wykonałaś w tym roku i które uważasz za wyjątkowe?
Do każdego tatuażu podchodzę z ogromną radością i zapałem, jednak są prace, które zajmują szczególne miejsce w moim sercu. Przełomowym projektem była dla mnie praca wykonana wspólnie z Mariuszem Wawrzyckim podczas szkolenia, które dla mnie poprowadził – to doświadczenie zapamiętam na zawsze. Tatuaż z Gdańska, za który zdobyłam swoją pierwszą nagrodę, również ma dla mnie ogromne znaczenie. To przy tej pracy po raz pierwszy poczułam, że nie zmieniłabym w niej nawet milimetra i że wykonałam ją na 100%.
Kolejną wyjątkową pracą był tatuaż z konwencji w Opolu, za który otrzymałam pierwsze miejsce w kategorii „najlepszy tatuaż soboty”. Na realizację tego projektu czekałam ponad rok, bo nie mogłam znaleźć odpowiedniego klienta. Kiedy jednak tatuaż w końcu pojawił się na skórze, spotkał się z lawiną komplementów, a wygrana w kategorii bez stylowych ograniczeń była dla mnie wielkim zaskoczeniem i radością. Uwielbiam także wszystkie moje tatuaże wykonywane na biodrach, które powoli stają się moim znakiem rozpoznawczym.
Jak rozwijałaś swój warsztat w 2024 roku? Czy uczestniczyłaś w szkoleniach, warsztatach lub nawiązałaś współpracę z innymi artystami?
Oczywiście, wciąż szkolę się za pośrednictwem Tattoo Seminar. W tym roku uczestniczyłam w szkoleniach z zakresu pracy ze sztuczną inteligencją, pracy z bliznami czy fotografii tatuażu. Jak widać, oprócz samego tatuowania istnieje wiele aspektów, które współczesny tatuator powinien rozwijać. Na szczęście, zakres szkoleń poszerza się wraz z zapotrzebowaniem na nie i rozwojem branży. Zawsze namawiam do korzystania z takich okazji – nawet jeśli z każdego szkolenia wyciągniesz tylko jedną wartościową rzecz, to i tak było warto.
Samą techniką tatuowania miałam zaszczyt uczyć się od wspomnianego wcześniej Mariusza Wawrzyckiego, który jest dla mnie wzorem i ogromnym autorytetem w pracy ze skórą. Oprócz tego ogromny wpływ na mój rozwój miały także konwencje. Na każdej takiej imprezie trzeba wyjść ze swojej strefy komfortu i wejść na głębszą wodę – ale to zawsze potem procentuje.
Jakie zawodowe masz plany na 2025 rok?
Bardzo bym chciała je zdradzić, jednak jeszcze nie mogę i nie chcę zapeszać. Na pewno będę kontynuować udział w konwencjach, rozwijać swój styl i autorskie projekty. Obiecuję, że 2025 przyniesie świeżość i zamieszanie, które wniosę do branży wraz z moimi koleżankami i kolegami po fachu. Mamy ambitne plany! 2025 na pewno będzie dla mnie rokiem współpracy.
Czy planujesz uczestnictwo w nowych konwencjach lub wyjazdy zagraniczne w celu promocji swoich prac?
Konwencje na pewno, ale czy zagraniczne – tego jeszcze nie wiem. Nie mówię "nie", jednak uważam, że polska scena tatuażu jest tak silna, że wygrywając tutaj, naprawdę można być z siebie dumnym. Mamy tak zdolnych artystów, że wiem, iż wyjeżdżając za granicę, i tak rywalizowałabym z najlepszymi tatuażystami właśnie z naszej rodzimej sceny.
Jakie masz oczekiwania wobec branży tatuażu w Polsce w nadchodzącym roku? Czy są jakieś zmiany, które Twoim zdaniem mogą wpłynąć na rynek?
Oczekiwania mam takie same jak wobec siebie samej – ogromne. Chcę, żebyśmy wymagali więcej od siebie, pokazywali, że można lepiej, słuchali konstruktywnej krytyki i potrafili patrzeć na siebie z pokorą. Pragnę, abyśmy jednoczyli się jako branża, bez podziału na „nową falę” i „starą gwardię”. Jestem żywym przykładem na to, że te dwa pokolenia można połączyć, ponieważ trzymam się zarówno z ludźmi z „nowej fali”, jak i „starej gwardii”. Widzę, że tak naprawdę każdy ambitny tatuażysta ma wspólne cele. Nie rozumiem tylko, dlaczego nie staramy się ze sobą dogadać. Warto zrozumieć, że jedni i drudzy mogą się nawzajem wiele nauczyć, zamiast zarzucać sobie wzajemnie: „ten siedzi i robi to samo od 20 lat” albo „oni tylko wygłupiają się na TikTokach, zamiast pracować”. Może w końcu doczekamy się także jakichś regulacji prawnych – przydałoby się w końcu trochę ujednolicenia procedur i wytycznych.