Radosław Błaszczyński: Szczere podsumowanie polskiej branży tatuażu w 2024 roku
Radosław Błaszczyński to jeden z tych ludzi, którzy od lat kształtują polski rynek tatuażu swoją determinacją i kreatywnością. Jako założyciel Sztorm Tattoo Studio i Kult Tattoo nie unika trudnych tematów – w rozmowie z nami dzieli się spostrzeżeniami na temat kondycji branży, aktualnych trendów i wyzwań, przed którymi stoją artyści. Jego szczere spojrzenie na rzeczywistość to lektura, która inspiruje do refleksji nad przyszłością tatuażu w Polsce.
Jak oceniasz rozwój polskiej branży tatuażu w 2024 roku? Czy dostrzegasz większe zainteresowanie tatuażami, czy raczej stabilizację rynku? A może wręcz przeciwnie, kryzys?
Rozwój polskiej branży pik ma już za sobą, przynajmniej w tym cyklu gospodarczym. Oczywiście są pojedyncze jednostki, które zaskakują pozytywnie, ale branża? Jest w kryzysie. Doświadczone studia się zamykają, codziennie ktoś przestaje tatuować lub szuka dodatkowego etatu. Rok temu mówiłem o pierwszych symptomach, że źle się dzieje, a po tym roku nikt nie ma już złudzeń.
Jeżeli chodzi o zainteresowanie tatuażami, to mamy zdecydowanie stabilizację. Może nieco spadek, ale to ze względu na odchudzone portfele Polaków, zmęczenie wewnętrznymi i zewnętrznymi konfliktami. Mam wrażenie, że popyt na tatuaże wciąż jest duży. Kryzys spowodowany jest nadwyżką podaży, czyli ilością studiów tatuażu i tatuatorów. Jesteśmy teraz na etapie czyszczenia się rynku i sam jestem ciekawy, jak długo to potrwa. Według mnie będzie miała na to wpływ ogólna sytuacja na świecie.
Czy rosnące koszty działalności i konkurencja wpłynęły znacząco na sytuację artystów i studiów tatuażu?
Oczywiście, że tak. Do tego zatrzymanie się cen, a nawet ich spadek. Schodzenie coraz większej części branży „do podziemia”, bo tam można jeszcze przyciąć koszty. Napływ świetnych artystów ze wschodu, no i cała masa emigrantów ze wschodu, która zaczęła się uczyć tatuować – a to już z różnym skutkiem, niestety w przeważającej większości słabym. Gdzieś słyszałem, że mamy obecnie w naszym kraju około 30 000 osób tatuujących – jestem w stanie w to uwierzyć. Skóry do tatuowania coraz mniej, a nie coraz więcej.
Czy zauważyłeś nowe trendy w stylach tatuażu lub podejściu klientów w 2024 roku? Co dominowało na rynku?
Zdecydowanie dominował festiwal kiczu, jarmark tatuażowy, efekciarstwo. Nie liczy się to, jak będzie wyglądał tatuaż po wygojeniu lub po kilku latach od jego wykonania, ale jak ładne zdjęcie można mu zrobić zaraz po tatuowaniu. Pseudo rzemiosło bez szacunku dla tradycji i klienta. Odbija się to oczywiście na zainteresowaniu tatuażem, bo nijak się ma, w większości przypadków, to, co widzimy w portfoliach tatuatorów, do tego, co widzimy na skórze. No ale ten proces trwa, odkąd pojawiło się w tej branży więcej osób skupionych na profitach, a nie na pasji.
W trendach widać zyskującą pozycję tatuażu kosmetycznego. Kobiety chcą mieć „subtelną biżuterię” na ciele w postaci tatuażu i bardzo dobrze. Tylko niech ona będzie wykonana solidnie, trwale, a nie znowu tylko efekciarsko na fotach. To może być naprawdę fajna część naszej branży, tylko musi być oparta na jakości i prawdzie od samego początku, a nie na chęci szybkiego zarobienia pieniędzy i zniknięcia, gdy pojawią się reklamacje, a może i pozwy.
Trend, który zdominuje dyskusje w świecie tatuażu, to na pewno AI. Projektowanie i pseudo-prezentacje portfolio tatuatorskiego tworzonego przez sztuczną inteligencję, wygenerowane marki osobiste, wizerunki, fake. Nie jesteśmy na to zdecydowanie przygotowani, a tym bardziej nasi klienci. To znowu oni będą przede wszystkim ofiarami oszustw, a my dostaniemy rykoszetem - więcej brzydkich tatuaży, więcej niezadowolonych klientów i hate na tatuaże.
Czy w tym roku były szczególne sukcesy w branży, które chciałbyś wyróżnić?
Niestety, nie dostrzegam. Niektórzy tatuatorzy i tatuatorki mają czas sukcesu, dobre 5 minut dla siebie, ale nie chcę ich wymieniać. Mógłbym kogoś niechcący pominąć.
Jak podsumowałbyś działalność Sztorm Tattoo Studio i Kult Tattoo w 2024 roku, biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku?
To był najtrudniejszy rok w historii. Działalność nie zmieniła się znacząco, ale ja zyskałem ogromne doświadczenie i pozyskałem dodatkową wiedzę na temat prowadzenia firmy. To uznaję za swój sukces. Myślę, że z czasem przyniesie to efekty, ale na razie skupiamy się na tu i teraz. Restrukturyzujemy się, wspieramy i z dużą pewnością siebie, ale i pokorą, spoglądamy w przyszłość.
Jednych to pewnie ucieszy, innych zasmuci, ale część Kultu musiałem zamknąć. Dobra nauka biznesu. Bez kryzysu nie miałbym tej wiedzy i doświadczenia co teraz. Znowu mi się bardzo chce pracować i rozwijać pomimo kroku wstecz.
Jak oceniasz tegoroczną edycję Tattoofest Convention? Co było największym wyzwaniem podczas organizacji wydarzenia, a co przyniosło największą satysfakcję?
Nie stawialiśmy sobie wyzwań. Cel został w 100% osiągnięty. Chcieliśmy powtórzyć atmosferę, frekwencję, jakość tatuażową z 2023 r. i to się udało. Największą satysfakcję sprawia mi to, że duch wiary w jakość jest dla Tattoofestu ponadczasowy i że jest spora część tej branży, której przyświecają podobne przekonania. Już od blisko 20 lat tworzymy społeczność osób, które właśnie w tym towarzystwie czują się dobrze. Cieszę się, że raz do roku stwarzamy możliwość spotkania się właśnie tych artystów w Krakowie, ściąganie ich najwierniejszych klientów i tworzenie wydarzenia, w którym uczestniczy już kilka pokoleń pasjonatów tatuażu. Po prostu robimy wciąż swoje.
Czy planujesz zmiany lub nowe elementy w Tattoofest Convention na 2025 rok?
Nie, musiałbym być wróżką lub szaleńcem. To nie jest dobry czas na zmiany, ale dobry czas na zaplanowanie ewentualnych zmian. Chciałbym móc więcej poświęcić się analizie tego, co się dzieje dookoła. Bardziej świadomie zarządzać swoimi decyzjami, poznać nowe narzędzia, nadążyć za innowacjami. Żyjemy naprawdę w bardzo ciekawych czasach, a ja niestety nie mam dwudziestu kilku lat na podejmowanie ryzykownych decyzji i dokonywanie rewolucji. Mam za to doświadczenie i nie zawaham się go użyć.
Jakie prognozy masz dla branży tatuażu w Polsce na 2025 rok?
Jak nietrudno się domyślić, mało optymistycznie. 2025 będzie bardzo podobny do 2024. Myślę, że nie mamy co się łudzić i dopiero w okolicy 2026 lub 2027 zacznie znowu być lepiej, o ile świat się nie zapłonie. Czasy dobrobytu, gdzie to my klientom dyktowaliśmy warunki, mamy już za sobą. Teraz mają szansę – tylko szansę – ci, którzy wezmą się do roboty i przetrwają.
Większość osób w tej branży traktuje tatuaż jak hobby, za które dostaje się całkiem niemałe pieniądze. Sama jakość się nie obroni. Działania tatuatora nie ograniczają się dzisiaj do samego rysowania i tatuowania, a nawet do bycia dodatkowo influencerem. Są sprzedawcami, marketingowcami, księgowymi, PR-owcami, a przynajmniej powinni nimi być, a poznanie tych działań może być nieosiągalne. Wierzę, że duże studia otwarte na wiedzę i profesjonalizację poradzą sobie równie dobrze, jak pojedynczy, wybitni tatuatorzy z intuicyjnym podejściem biznesowym do bycia tatuatorem, również artystycznym.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!