TATTOO+HERO: Wyróżniona historia Agnieszki Stanielewicz

Na czasie lis 16, 2023

Historia Agnieszki została wyróżniona jako jedna z trzech przez jury w konkursie "Podziel się swoją historią i zostań TATTOO+HERO!". Decyzję tę podjęło doświadczone jury, składające się z tatuażystów, którzy w latach 90-tych przyczynili się do ustanowienia podstaw polskiej branży tatuażu. W składzie jury znaleźli się: Dagmara Nawikas-Misiuk, Tomasz Skoczypiec, Sławek Frączek oraz Michał Psut, założyciel marki TATTOOME.EU. Firma ta ufundowała dla autorów wyróżnionych historii zestawy jednorazowych, sterylnych gripów. Miłej lektury.



Moja fascynacja tatuażem zaczęła się we wczesnym dzieciństwie. Mój tato posiadał kilka tatuaży, nabyte na „przymusowym urlopie” na długo przed moimi narodzinami. Dla mnie jego rysunki, które się nie zmywały, to było coś zupełnie naturalnego i jednocześnie niezwykle ciekawego. Jednak to był zawsze temat tabu, tato niechętnie o nich opowiadał. Wiem, że wykonał je sobie sam i były naprawdę poprawne jak na warunki, w których powstały.

Rysowałam od momentu, kiedy nauczyłam się trzymać ołówek w ręku. Tak, brzmi to banalnie, ale pamiętam, jak porysowałam mojej mamie każdą stronę w dowodzie osobistym, który wtedy miał formę papierowej książeczki. Jak można się domyślić, moja forma wyrazu artystycznego nie spotkała się z entuzjazmem. Podobnie było, kiedy porysowałam sobie całe nogi długopisem chwilę przed wizytą u lekarza. Albo, gdy podczas spożywania obiadu w przedszkolu jednocześnie rysowałam. Przedszkolanka postanowiła mnie za to ukarać i ku przestrodze, na forum całej grupy, wymierzyła mi kilka klapsów. W tamtych czasach nie przyszłoby nikomu do głowy, że w przyszłości zaistnieje coś w rodzaju „bezstresowego wychowania”. Pamiętam, że w czasach przedszkola, razem z kilkoma śmiałkami, wrzucaliśmy rysiki z kredek do zupy mlecznej. Właściciele kolorowej zupy nie mieli łatwego życia.

W podstawówce byłam przeciętnym uczniem, ale plastyka to był mój konik. To był jedyny przedmiot, na który chodziłam z przyjemnością. Na wszystkich innych lekcjach rysowałam na ostatnich stronach w zeszycie, na ławkach albo w podręcznikach. Kończyłam podstawówkę, kiedy młodzieńczy bunt już mocno się we mnie zakorzenił. To był okres, gdzie w moim industrialnym mieście rodzinnym, mieszało się wiele subkultur. Młodzież „szukała siebie”. Chcieliśmy zaznaczyć swoją indywidualność, chociażby za pomocą prowokacyjnego wyglądu. Nie chciałam być taka jak inni. Czułam ogromną potrzebę wyrażania siebie. I tak w wieku czternastu lat, zgoliłam sobie moje długie włosy na długość trzech milimetrów, założyłam glany, a na spodniach namalowałam paski. Oczywiście nie było w moim otoczeniu osoby, która by temu przyklasnęła. W szkole zaczęły się problemy, więc zaczęły się „kreatywne wagary”. Większość nauczycieli postawiła na mnie krzyżyk i nie wierzyli, że dostanę się do mojego wymarzonego rzeszowskiego „plastyka". Gdy po wieloletniej edukacji plastycznej, odbierałam dyplom magistra sztuki, pomyślałam, że bardzo się co do mnie mylili.

W liceum plastycznym popełniłam kilka dziarek. Niestety, efekty mnie nie zadowalały. O profesjonalnym sprzęcie można było pomarzyć, a co dopiero o praktykach w profesjonalnym studio. Mało kto w tamtych czasach miał dostęp do internetu, więc szukanie wiedzy było problematyczne, a w bibliotekach nie było fachowej literatury na temat tego, jak zacząć tatuować. Pamiętam, jak po raz pierwszy miałam okazję przeglądać amerykański magazyn z tatuażami. Nie mogłam się napatrzeć i marzyłam, żeby kiedyś robić takie dzieła na skórze. Ale w tamten czas jedyne, co mogłam robić, to szlifować rysunek, który był dla mnie bardzo ważny.

Mój pierwszy tatuaż wykonałam sama na sobie, zanim jeszcze zaczęłam liceum plastyczne. To była forma wyrazu młodzieńczego buntu. Tatuaż „wyrażał moją indywidualność i wiarę w wolność jednostki”. Tatuaż nie był absolutnie modny, wręcz przeciwnie. Zrobiłam go, bo był nieakceptowalny. Wtedy społeczeństwo odbierało osobę z tatuażem jako kryminalistę albo jako rodzaj samookaleczenia. Z tym drugim w moim przypadku mogłabym się nawet zgodzić. Z perspektywy czasu, kiedy pomyślę, że był zrobiony struną od gitary i tuszem kreślarskim – „perełka” – to faktycznie było ryzykowne. Niestety młodość rządzi się swoimi prawami, i człowiek nie jest świadomy zagrożenia.

Zobacz portfolio: Agnieszka Stanielewicz

Miałam więcej szczęścia niż rozumu. Ukrywałam mój tatuaż przed rodzicami przez długi, długi czas. Gdy moja mama po raz pierwszy go zobaczyła przez moją nieuwagę, powiedziała, że mi go wydrapie. Ale wiadomo, tatuaż kojarzył jej się tylko i wyłącznie z powszechnie znanym stereotypem.

Przełomową dla mnie chwilą było spotkanie z moim autorytetem, mistrzem tatuażu - Anilem Guptą. To był rok 2008, odwiedziłam moją starszą siostrę w Nowym Jorku, i ona zabrała mnie na Manhattan do jego pracowni. Nie byłyśmy umówione, ale zaryzykowałyśmy. Zabrałam ze sobą kilka rysunków, w tym projekt tatuażu. Zapytałyśmy jego manager o wolne terminy i wycenę, choć z góry wiedziałam, że tatuaż od Anila Gupty był dla mnie nieosiągalny. Po chwili zaprosiła nas do jego pracowni, gdzie właśnie tatuował klientowi smoka na całych plecach. Powiedział do mnie, że mam bardzo dobry rysunek i że widzi we mnie potencjał. W tamtym momencie poczułam, że to moje powołanie. Do dziś, kiedy to wspominam, mam ciarki na skórze. Dobrze, że mam pamiątkowe zdjęcie z mistrzem, bo chyba nikt by mi nie uwierzył.

Zanim zakupiłam pierwszy profesjonalny sprzęt do tatuowania, minęło kilka lat. A ja ciągle wizualizowałam sobie siebie we własnym studiu tatuażu. Po studiach pracowałam chwilkę jako grafik komputerowy w Radomiu, a potem wróciłam do mojego rodzinnego miasta i odbyłam staż w Muzeum Regionalnym. Szukałam odpowiedniego miejsca pracy dla siebie, i wtedy postanowiłam, że teraz albo nigdy. Pomyślałam, że najbardziej w życiu lubię rysować i chciałabym tatuować, więc to musi się udać. Cały dochód ze stażu przeznaczyłam na zakup pierwszych maszynek i niezbędnych akcesoriów.

I tak zaczęła się moja kariera. Nie było cukierkowo. Bardzo się stresowałam, nie spałam po nocach. Nie miałam mentora, który by mnie nauczył, więc intuicyjnie podchodziłam do tematu. Kupiłam z Allegro jakiś poradnik „jak tatuować”, kilkadziesiąt stron, formatu A5, po prostu skserowane kartki z odręcznymi rysunkami. Nic z tego nie rozumiałam. Paradoksalny był dla mnie np. opis, jak nastawić maszynkę na „słuch”, której nigdy nie słyszałam. Jednak nie poddawałam się, ćwiczyłam na czym się dało, łącznie ze świńską nogą i byłym chłopakiem. Z czasem zdobywałam coraz więcej wiedzy, a nadgarstek przyzwyczaił się do ciężkich maszynek cewkowych. Wydawało mi się, na tamtą chwilę, że to odpowiedni czas, żeby wyjść do ludzi. Z perspektywy czasu widzę to inaczej. Pamiętam śmieszną opinię na mój temat. Dodam, że byłam pierwszą kobietą, która odważyła się otworzyć studio tatuaży w moim mieście. I na wieść o tym, że „baba robi dziary” doszedł do mnie komentarz, że „to nie może być nic dobrego”.

Sporo hejtu musiałam przełknąć i nauczyć się tym nie przejmować. Nie było łatwo, było płacz i zgrzytanie zębów. Gdybym jeszcze raz miała przejść tę drogę, to oczywiście bym ją przeszła, ale z przewodnikiem. Zaoszczędziłabym sporo czasu i miałabym solidne wsparcie. Teraz rzetelna wiedza i profesjonalny sprzęt są na wyciągnięcie ręki. Sama korzystam z tych dobrodziejstw. Każde szkolenie, wykłady, konwencje, wygrane nagrody, poznani ludzie, wymiana doświadczeń i opinii związanych z branżą tatuażu to kolejny krok w rozwoju.

Na przestrzeni tych kilkunastu lat, odkąd zaczęłam interesować się zagadnieniem tatuażu, zaobserwowałam, jak zmieniło się podejście do niego. Z jednej strony tatuaż już nie kojarzy się tylko z kryminałem, co jest oczywiście pozytywne. Z drugiej strony mocno wdarł się w popkulturę, zwyczajnie spowszechniał i stał się modny, dostępny dla każdego. Osobiście z sentymentem wracam do czasów, kiedy tatuaż był niszowy i... zanim wirtualny świat zaczął zastępować ten realny.

Agnieszka Stanielewicz - Zobacz portfolio i zrób tatuaż
Agnieszka Stanielewicz - tatuażysta z Stalowa Wola. Portfolio tatuaży, wzorów, informacje kontaktowe.
WYNIKI KONKURSU! Podziel się swoją historią i zostań TATTOO+HERO!
Takiego konkursu w branży tatuażu nie było do tej pory! W tym konkursie oddaliśmy głos Wam, tatuatorkom i tatuatorom! Wiemy, że droga każdego artysty to odrębna historia. Dlatego chcieliśmy abyście się nią z nami podzielili. A do wygrania w konkursie było nie byle co – maszyna +HEROPEN od TATTOOME.E…

Tattooartist.pl

TattooArtist.pl to serwis skupiający najlepszych polskich tatuażystów. Podzielony jest na kategorie: tatuaż, wzór, tatuażysta i studio. Znajdziesz tu również wyrafinowane inspiracje i ciekawe treści.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.