Dobry piercer panuje nad swoją przestrzenią roboczą od A do Z. Rozmowa z maRUDA Piercing
W niektórych sytuacjach tymczasowe rozwiązania sprawdzają się najlepiej, ale oczywiście nie wtedy, kiedy na szali waży się ludzkie zdrowie lub bezpieczeństwo! Profesjonalne podejście do klienta, zrozumienie jego potrzeb oraz szczera rozmowa, która detabuizuje tematykę przekłuć intymnych to specjalność Agnieszki! MaRuda - bo pod takim pseudonimem lepiej znana jest moja dzisiejsza rozmówczyni - zwróciła w naszym wywiadzie uwagę na kilka niezwykle istotnych aspektów pracy specjalisty od kolczyków. Jakich? Cóż, o tym dowiecie się z lektury niniejszego artykułu, który pozwoli również lepiej Wam ją poznać! Może następnym razem to właśnie wy ustawiacie się do niej w kolejce po przekłucie podczas jakiegoś konwentu tatuażu?
Marta Wierzba: Miałam okazję poznać cię jeszcze, kiedy pracowałaś w studiu Ink Blink we Wrocławiu. Już wtedy towarzyszyła ci sympatyczna, ruda maskotka - Liseł Lucek - która wyróżniała cię na tle innych piercerów. Od samego początku miałaś ściśle określony pomysł na siebie czy stopniowo budowałaś swój wizerunek?
Maruda: „Maruda” pojawiła się spontanicznie, kiedy zaczęłam swoją współpracę ze studiem Ink Blink. Nazwa została wymyślona przez mojego narzeczonego i ma podwójne znaczenie: „moja ruda” i „maruda”. Miała być swego rodzaju “wersją roboczą” mojego późniejszego pseudonimu. Wszyscy jednak wiemy, że to właśnie te tymczasowe rozwiązania są nieraz najbardziej trwałe. Nigdy nie miałam określonego planu działania, wszystkie pomysły i ich realizacja przyszły naturalnie, w miarę upływu czasu. Niekiedy próbuję wyobrazić sobie, co by było, gdybym nagle postanowiła zmienić kolor włosów…
Jak w ogóle doszło do tego, że zainteresowałaś się tym rzemiosłem i pod czyim okiem się szkoliłaś?
Jestem dzieckiem lat 90-tych. Podobnie jak wielu moich rówieśników w tamtych czasach czytałam popularne wówczas BRAVO. Piercingiem zainteresowałam się, bo zobaczyłam w tym kultowym magazynie zdjęcie dziewczyny z kolczykiem w języku. Jakież było moje zdziwienie, że kolczyki można mieć gdzieś indziej niż w uszach! Początkowe zainteresowanie tematem przerodziło się w hobby. Mając trzynaście lat postanowiłam, że w przyszłości będę mieć swoje własne studio i zajmę się tym „na poważnie”. Niestety ze względu na trudne czasy, nie miałam możliwości szkolić się pod okiem doświadczonych piercerów. Wybrałam, więc najtrudniejszą z możliwych dróg – naukę na własną rękę. Włożyłam wiele lat ciężkiej pracy w pogłębianie swojej wiedzy. O „ofiarach” tych prób nawet nie wspomnę (śmiech).
Opanowanie podstaw na kursie to jedno, a codzienna praca z klientem w “środowisku naturalnym” lubi zaskakiwać! Pamiętasz takie momenty? Co było dla ciebie największą niespodzianką, gdy zaczynałaś kłuć?
Największym zaskoczeniem dla mnie było (i nadal jest) zróżnicowanie anatomiczne ludzi. Nie ma szkoleń i kursów, które w 100% nauczą przekłuwania wedle określonego schematu. Istnieją oczywiście ogólne zasady, którymi trzeba się kierować. Wystarczy jednak, że modyfikacji ulegnie jedna zmienna i cały plan może się posypać. Z tego też powodu nie ma mowy o nudzie w naszej pracy! Każdorazowo, kiedy wykonuję przekłucie, mam wrażenie jakbym robiła je „po raz pierwszy”.
Poza twoim obecnym miejscem pracy - studiem Bez Litości - często można spotkać cię na konwentach tatuażu. Zapewne część z naszych czytelników zastanawia się jak to jest z tą sterylnością podczas takich wydarzeń. Czy to, aby na pewno bezpieczne?
Odpowiadając krótko: tak, to bezpieczne. Muszę przyznać, że warunki podczas konwentów tatuażu i piercingu bywają wymagające. Najtrudniejszym aspektem zdecydowanie jest zapanowanie nad zachowaniem aseptycznego środowiska ze względu na ogrom odwiedzających. Dobry piercer panuje nad swoją przestrzenią roboczą (i osobistą) od A do Z. Wszystkie ruchy, które robi są w pełni przemyślane, bo tu nie ma miejsca na błąd. Podczas konwentów postępowanie przy zabiegach w zasadzie nie różni się od standardu utrzymywanego w studiu. Po prostu wszystko musi być przeprowadzone zgodnie z zasadami piercerskiej sztuki.
Jak radzisz sobie z presją czasu w trakcie pracy na festiwalach? Nie raz, nie dwa widziałam, że do piercerów potrafią ustawiać się kilometrowe kolejki, więc musi to być bardzo wyczerpujące, zarówno psychicznie, jak i fizycznie!
Oj, praca na konwentach jest stresująca, wyczerpująca, ale przy tym również niezwykle satysfakcjonująca - te kolejki o czymś przecież świadczą! Przyjmując klienta podczas festiwalu poświęcam mu absolutnie 100% swojej uwagi. Wyobrażam sobie, że jesteśmy sam na sam; staram się nie odwracać do uczestników odwiedzających moje stanowisko w trakcie przeprowadzania zabiegu. Nie dopuszczam do siebie myśli, że w kolejce czeka jeszcze ze 20 osób i każda chce “tylko o coś zapytać”. Stres jeszcze nikomu nie wyszedł na dobre. Zwiększa jedynie ryzyko popełnienia błędu podczas całej procedury. Może i nie uda mi się przyjąć wszystkich osób z kolejki, ale na szczęście wielu z nich rozumie, że my, piercerzy jesteśmy tylko ludźmi a nie robotami.
Porozmawiajmy chwilę o technicznych aspektach piercingu. Zauważyłam, że poza standardowymi kolczykami wykonujesz także damskie przekłucia intymne. Czy u każdego da się je wykonać? Jakie jest zainteresowanie tego typu modyfikacjami?
Aby poprawnie i bezpiecznie wykonać jakiekolwiek przekłucie - i nie mam tu na myśli jedynie przekłuć intymnych - potrzebna jest (między innymi) odpowiednia anatomia. Przekłucia sutków stały się bardzo popularne, a zainteresowanie nimi jest ogromne nie tylko wśród kobiet. Jednakże przekłucia intymne są jedynie przysłowiową kroplą w morzu przeprowadzanych zabiegów. Cóż, poza tym często kojarzą się one z rozwiązłością lub uległością. Mam wrażenie, że w Polsce przekłucia intymne nadal pozostaje tematem tabu. Wielu klientów umawiając wizytę, zupełnie niepotrzebnie przeprasza mnie za wulgarność po prostu nazywając rzeczy po imieniu! Chciałabym, żeby ludzie robili sobie przekłucia gdzie chcą, a nie zastanawiali się czy wypada.
Skoro rozmawiamy już o tego typu kolczykach to muszę zapytać się o jedną kwestię, związaną z przekłuciem sutków. Niejedna klientka słyszała zapewne, że to remedium na wklęsłe brodawki. Czy faktycznie tak jest? No i czy po wyjęciu kolczyków efekt również się utrzyma?
Wiele z moich klientek decyduje się na przekłucia właśnie z powodu kompleksów związanych z płaskimi lub wklęsłymi brodawkami sutkowymi. Po przekłuciu, kolczyk uniemożliwia sutkowi powrót do swojego pierwotnego kształtu tworząc naprężenie. Jednocześnie wyciąga go ponad otoczkę brodawki. Muszę przy okazji tego pytania wspomnieć, że wklęsłe sutki wymagają większej uwagi podczas gojenia. Właśnie ze względu na wspomniane “naprężenia” biżuterią. Po wyciągnięciu ozdób istnieje szansa, że efekt wypukłości sutków się utrzyma. Jednak mogą one wrócić do stanu sprzed zabiegu; będzie to zależne między innymi od: przyczyny wklęsłości sutków, stopnia skrócenia kanałów mlekowych oraz samej ich ilości. Czasem nie udaje się przekłuć wystarczającej liczby kanałów mlekowych, przez co sutek może się ponownie schować.
A w szerszym ujęciu - co jest obecnie “na topie”? Jakie przekłucia wykonujesz najczęściej?
Obecnie zdecydowanym faworytem są rzeczone przekłucia sutków i pępka. Zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym, gdzie teoretycznie mają one szansę wygoić się do wakacji. Oprócz sutków i pępków dużą popularnością cieszą się również helixy, przekłucia płatków uszu, nosa oraz przegrody nosowej, czyli popularne septum.
Jak myślisz, co przyniosą nam kolejne miesiące? Czy piercing w Polsce - mimo niepewnych czasów i wszechobecnego wzrostu cen towarów oraz usług - ma szansę nadal rozwijać się tak dynamicznie jak do tej pory?
To bardzo trudne pytanie. Gdybyśmy umieli przewidzieć przyszłość i sytuację rynkową, wówczas nie mielibyśmy problemów z załamaniami, utrzymaniem się firm lub ich zamykaniem. Cóż, w Polsce pewne są tylko dwie rzeczy: śmierć i podatki (śmiech). Mogę mieć jedynie nadzieję, że mimo tak dużego zainteresowania piercingiem w ostatnich latach - zarówno ze strony klientów, jak i osób pragnących zacząć pracę w tej branży - za wiele się w naszym środowisku nie zmieni. Chciałabym wierzyć, że piercing w naszym kraju będzie nieustannie przeć do przodu, ale niestety, kiedyś i ten rozwój musi osiągnąć swoje apogeum. Pytanie jedynie, kiedy to nastąpi? Póki, co, cieszę się z każdego klienta, każdego konwentu i z każdego przekłucia, które dane mi jest wykonać. Miejmy nadzieję, że będę mogła pracować tak jak najdłużej!