Królowa Piercingowa - wyjątkowa historia sukcesu!
Uratowała niejedno nieprawidłowo wykonane przekłucie oraz pomogła wielu klientom, którzy przez komplikacje podczas procesu gojenia, już żegnali się ze swoimi kolczykami. I to właśnie, dlatego Ira zasługuje na miano Królowej Piercingowej! O jej profesjonalizmie i wyjątkowym kunszcie świadczą także kompozycje, jakie zamieszcza na swoim Instagramie. Ponadto, nie tak dawno otworzyła własne studio w Warszawie, gdzie często goszczą nie tylko jej koledzy czy koleżanki po fachu, ale i znani influencerzy! Poznajcie lepiej Irę i historię jej zawodowego sukcesu. Rozmawia Marta Wierzba.
Musisz być osobą bardzo pewną siebie i świadomą swoich umiejętności, skoro samozwańczo okrzyknęłaś się Królową Piercingową! Oczywiście mówię to pół-żartem, pół-serio. Skąd pomysł na taką ksywkę?
Jeśli chodzi o samą ksywkę, to pomogła mi ją wymyślić moja dziewczyna. Piercingiem zajmuje się już 10 lat, ale dopiero od mniej więcej 3 lat posiadam służbowy Instagram. Kiedy jeszcze pracowałam w warszawskim studiu Rock’n’Roll zaczęłam się zastanawiać, jaki nickname pozwoliłby mi wyróżnić się na tle innych. Było kilka wariantów, ale ostatecznie wygrała Królowa Piercingowa. Dlaczego? Cóż, w 2015 roku zdobyłam tytuł Dancehall Queen Polska, czyli zaszczytne miano królowej zawodów tanecznych i to właśnie stąd narodził się pomysł na dodanie do mojej tanecznej zajawki końcówki związanej z piercingiem. Uważam, że podjęłam trafny wybór, cieszę się ze swojej ksywki!
Ciekawi mnie, jaki był powód, który skłonił cię do podążania tą zawodową ścieżką. Dlaczego wybrałaś zawód piercera i kiedy zrobiłaś swoje pierwsze szkolenie?
Myślę, że było mi to pisane. Od zawsze marzyłam o tym, by zostać piercerem. Już w czasach szkoły podstawowej przekłuwałam uszy wszystkim dziewczynom na podwórku! Kiedy udało mi się uzbierać trochę pieniędzy, zrobiłam kurs u Conora w Crmbodymodifications. Zostałam tam później na praktykach, a po ich odbyciu otrzymałam propozycję stałej współpracy. Zbiegło się to w czasie z rozwojem mojej zawodowej kariery tanecznej, a więc rzuciłam studia, by poświęcić się bez reszty karierze piercerki i swojej tanecznej pasji!
Pamiętasz przekłucie, które na samym początku kariery nastręczało ci problemów, a teraz lubisz je robić i nie jest dla ciebie trudne lub kłopotliwe?
Jasne! Myślę, że było to septum. Nieustannie starałam się znaleźć sposób, dzięki któremu bez trudu i przede wszystkim bezbłędnie będę w stanie wykonywać to przekłucie. Zmieniałam kleszcze, igły, próbowałam i próbowałam. Stanowiło to dla mnie ogromne wyzwanie! Tym bardziej, że ludzkie twarze nie są symetryczne, a przegrody nosowe lubią płatać figle. Teraz – kocham septumy! Są moim najukochańszym przekłuciem, a technika, jaką w końcu wymyśliłam sprawia, iż nie ma najmniejszych szans by coś poszło nie tak. Wszystko wymaga czasu i praktyki.
Częściej trafiają do ciebie mężczyźni czy kobiety? Jaki jest modelowy profil klienta twojego salonu?
Oczywiście, że babeczki (śmiech)! Przychodzą z mamami, siostrami, ciotkami, przyjaciółkami. Jest ich mnóstwo. Nic dziwnego, bo przecież kobietki lubią się stroić i zdobić. Na co dzień obsługujemy również panów. Tych bywa nieco mniej, ale każdy jest u nas mile widziany no i do każdego podchodzimy indywidualnie. Nieustannie podnosimy sobie poprzeczkę w moim studiu, więc nawet, jeśli czasem odwiedzi nas klient "wymagający", jesteśmy w stanie sprostać jego oczekiwaniom. Cenimy każdego, kto do nas trafia - w większości to naprawdę cudowni, wyjątkowi ludzie. Cóż, najważniejsze, abyśmy się wzajemnie szanowali.
Przekłuwałaś również znanych, polskich idoli młodego pokolenia. Gościli u ciebie między innymi: Nanami Chan, Olga Kleczkowska czy Antonina Flak. Czy odczuwasz większą presję, kiedy pracujesz z influencerami?
Tak, zgadza się. Wpada do nas dużo znanych osób: aktorzy, modele, piosenkarze i tiktokerzy. Absolutnie nie czuję w związku z tym żadnej presji. To normalni ludzie, tacy jak my. Rzadko, kiedy unoszą się sławą, przez co uważam, że mamy wspaniałe młode, otwarte na eksperymenty i nawiązywanie znajomości pokolenie. Dobrze mi się z nimi współpracuje. Dbają o kolczyki, wymieniają wtedy, kiedy trzeba – może, dlatego, że zawsze “wałkujemy” temat pielęgnacji (śmiech)? Często musimy podejść dyskretnie do tematu. Naturalnie można liczyć na nas w tej kwestii. Bardzo lubię ludzi oraz kontakt z nimi, niezależnie od tego, kim są. Wszyscy, bez względu na status społeczny, mogą liczyć na fachową obsługę. Co więcej mogę powiedzieć - są po prostu w dobrych rękach!
Poruszyłam już wątek twojego własnego salonu, otworzyłaś go nieco ponad rok temu w Warszawie. Dlaczego postawiłaś na własną działalność i czy była to stresująca decyzja?
Tak, studio "Królowa Piercingowa" działa w Warszawie już ponad rok. To była bardzo dobra, świadoma decyzja. Wspaniale współpracowało mi się z moimi byłymi pracodawcami, ale zawsze marzyłam o czymś własnym. Przyszedł odpowiedni moment i przy pomocy moich rodziców oraz wsparciu dziewczyny – otworzyłam to miejsce. Taki krok zawsze wiąże się z ryzykiem, ale byłam pewna, że mi się uda. Owszem, mam o wiele więcej obowiązków, jednak dobrze dajemy sobie radę. To zasługa zgranego team’u, który ciągle się powiększa. Łącznie ze mną pracują u nas trzy piercerki a także kilka utalentowanych praktykantek. Dziewczyny naprawdę są bardzo zdolne, bo już zaczynają przekłuwać.
Jaką radę dałabyś sobie sprzed tych kilku miesięcy, kiedy dopiero otwierałaś studio?
Nie bój się mała, ze wszystkim sobie poradzisz. Zobaczysz - będzie warto. Tapeta na ścianie będzie taka, jaką sobie wymarzyłaś, nie zabraknie też klimatu tropikalnej dżungli (śmiech).
Porozmawiajmy jeszcze chwilę o piercingowych guest spotach. W branży to jednak tatuatorzy częściej odwiedzają inne, zaufane lokale. Ty jednak chętnie przyjmujesz gości! Starasz się upowszechnić te praktyki w piercerskim środowisku? Kto do tej pory już cię odwiedził?
Osobiście bardzo często dostaję propozycje guest spotów i w Polsce, i poza jej granicami. Niestety większości przypadków muszę odmówić, bo nie mam czasu na podróże. Prowadzenie studia "Królowa Piercingowa" zajmuje go wystarczająco dużo. Głowę zaprzątają mi też liczne projekty szkoleniowe, po prostu nie mam jak się tym zająć! Zawsze chciałam otworzyć własny lokal i przekształcić go w kultowe, piercingowe miejsce! Chcę zapraszać artystów z Polski i zza granicy – cudownie jest móc dzielić się doświadczeniem, opiniami na temat sterylności, albo po prostu pogadać z kimś podobnym do mnie. Wspólnie z dziewczynami planujemy guest spoty każdego miesiąca – tak, aby warszawscy klienci nie musieli jeździć do Krakowa czy Gdańska. Jak do tej pory były już u mnie: ladyrecall_piercing, pseudopiercing oraz walterthedeath.piercing. Już teraz mogę zapewnić, że przez wakacje odwiedzi nas jeszcze kilku dobrych piercerów.
Masz w planach jeszcze w tym roku zawitać z igłą na jakimś konwencie czy tego typu imprezy to raczej nie twoja bajka?
Uwielbiam konwenty! Ten ruch, dynamika, duża ilość nowych, wartych poznania osób. To jest dopiero energia! Przez pandemię wirusa COVID-19 wiele imprez zostało odwołanych z powodów bezpieczeństwa, a ja miałam brać udział w większości z nich. Zanim nastała ta dłuższa przerwa, chętnie jeździłam na: Tattoo Days, Warsaw Tattoo Convention, Tattoo Art Festival, Tattoo Konwenty i tak dalej. Myślę, że wybierzemy się gdzieś z ekipą w tym roku. Zresztą, mój przyjaciel Emor Tattoo zawsze ciągnie mnie za sobą, więc na pewno jeszcze gdzieś się spotkamy!
Podsumowując nasz wywiad - czego jeszcze można życzyć jedynej, niepowtarzalnej królowej piercingu?
Jestem wulkanem energii i to właśnie tej energii potrzebuję. Więcej natchnienia do działania oraz mobilności i elastyczności, które pomogą mi w realizacji kolejnych celów.