Kulisy pokazu needle play na Katowice Tattoo Konwent
W świecie body artu istnieje wiele niezwykłych i fascynujących dziedzin, które przykuwają uwagę zarówno artystów, jak i widowni. Jedną z nich jest needle play, czyli sztuka ozdabiania ciała igłami i przekłuwaniem. To pełne emocji i adrenaliny przedsięwzięcie, które wymaga od piercera nie tylko precyzji, ale także pewności siebie i umiejętności zachowania spokoju w trudnych chwilach. Jakie odczucia i emocje towarzyszą, gdy taki pokaz wykonuje się na wielkiej scenie przed liczną publicznością? O tym opowiedziały Zyga Piercing oraz Black Peony Piercing, bohaterki niesamowitego pokazu needle play, który odbył się w trakcie Katowice Tattoo Konwent.
Co czułyście przed wbiciem pierwszej igły?
Zyga: Wejście na scenę w tej branży było moim marzeniem! A zaprezentowanie obszernego projektu needle play było jednocześnie sporym wyzwaniem, któremu czuję, że podołałam! Tak samo, jak przy standardowym piercingu, tutaj też ważny jest stały kontakt z modelem, ustalony plan w głowie i na skórze, a także pewność siebie i swoich ruchów, czego mi totalnie nie brakuje, chociaż czasem stres potrafi to przyćmić. Ważne jest, aby odetchnąć i się skupić.
Emilka: Przy pierwszym wkłuciu igły poczułam, że show się zaczyna. Że potrzebuję złapać swój rytm oraz być jak najbardziej spokojna dla mojej cudownej Darii! Pierwsze igły były najważniejsze dla nas obu, myślę, że przebrnięcie przez taką adrenalinę było nie lada wyzwaniem. Cieszę się, że mogłam to zrobić właśnie z nią na Tattoo Konwencie (śmiech).
Serduszko mocniej zabiło?
Zyga: W momencie, gdy to marzenie zaczęło się spełniać i przygotowywałam stanowisko, będąc już na scenie, przeszył mnie ogromny stres. To nie jest to samo, co praca w studiu lub na konwencji w swoim boxie, gdzie obserwują Cię przechodnie. Nie byłam w stanie spojrzeć na publiczność, z obawy, że to może pogorszyć sprawę. Gdy nadszedł moment, aby przejść do konkretów i wbicia pierwszej igły, zapomniałam na moment o całym planie. Wzięłam głęboki wdech i skupiłam się na tym, co wychodzi mi najlepiej!
Emilka: W końcu moja wysoka bojowa energia i adrenalina znalazły ujście. Nie mogłam przestać się uśmiechać przez cały czas wkłuwania igieł!
Stoicki spokój Emilki musiał w tym momencie być bardzo pomocny. Współpracowałyście już, więc obie wiecie, czego się spodziewać po sobie.
Zyga: Na czole Emilki już raz wbiłam kilka igiełek, dlatego wiedziałam, jak działać i na co muszę zwrócić uwagę. Można było zauważyć delikatne drżenie moich rąk, które trwało tylko chwilę i nie wpłynęło na resztę pokazu. Gdy przeszłam na policzki, poczułam ekscytację, ponieważ to bardzo wdzięczne miejsce, i miałam w głowie efekt końcowy, który pozytywnie mnie zaskoczył. Gdy Emilka wstała z leżanki, aby zaprezentować pierwszą część pokazu, spojrzałam na moment na widownię, a stres wrócił. Usłyszałam bardzo pozytywną reakcję, co przełożyło się na presję, ponieważ zawsze daję z siebie 200% i wymagam również wiele!
Zaskoczeniem dla wszystkich było uczestnictwo w pokazie prowadzącego konfenansjęrkę w Katowicach Misha Jarskiego.
Emilka: Cały pokaz, jak na needle play i tak dużą kompozycję, był trochę ograniczony czasowo, dlatego i ja i Zyga czułyśmy niedosyt. Udział Misha sprawił, że wszystko potoczyło się szybciej. Umówiliśmy się przed wejściem na scenę, że Mish ma zostawić pierwszą krew na mojej twarzy. Niezapomniana satysfakcja, krew lejąca się przez rzęsy i kapiąca po ubraniach, polecam!
Zyga: Moment, w którym Mish stał się dodatkowym elementem tego pokazu i przekłuwał kilkakrotnie brewki, był dla mnie chwilą oddechu, aby dostarczyć element krwi, na który na pewno wielu czekało, a w którym przygotowałam resztę igiełek oraz mogłam zapomnieć o stresie! Przeszłam na plecy, gdzie byłam tak skupiona, że poczułam, jakbym na scenie była sama z Emilką, dzięki czemu tempo pracy przyspieszyło i leciałam jak burza, igła za igłą! Kiedy zaczęłam zbliżać się do końca, ilość igieł nie satysfakcjonowała mnie, więc szybko Mish dorzucił mi kilka igieł, co skończyło się wynikiem 110 igieł!
Mish: Mój spontaniczny udział w pokazie needle play w wykonaniu Zyga Piercing i Black Peony Piercing był oczywiście przedyskutowany nieco wcześniej, bo wymagał minimalnych ustaleń, jak chociażby jaki rozmiar jałowych rękawiczek dla mnie przygotować. Zaproponowała mi to Peony, zwana przeze mnie Petunią, a ja zawsze wjeżdżam w takie tematy, chociaż z play piercingiem nie miałem dotychczas żadnego doświadczenia. Tremy za bardzo nie odczuwałem nigdy, ale tym razem łapki mi nieco latały. Może to i dobrze, bo w mojej karierze piercera chodzi o to, by się krew za bardzo nie lała, a tutaj wprost przeciwnie, miałem maksymalnie zakrwawić twarz Peony. Zatem lekkie drżenie rąk pomogło. Bardzo jestem wdzięczny dziewczynom, że mogłem być choć przez chwilę częścią ich wspaniałego występu. Przyznam jednak szczerze, że tak jak kocham przekłuwanie całym serduchem, jest to moja pasja i sposób na życie, to na scenie pozostanę jednak przy swoim poletku, czyli prowadzeniem imprez. Play piercing niech robią dużo lepsi ode mnie, jak chociaż Zyga!
Wiemy już, co czułyście przed wbiciem pierwszej igły… a co poczułyście po wbiciu ostatniej?
Zyga: Przy wbiciu ostatniej igły poczułam ogromną radość, dumę i ulgę! Dopiero teraz tak dokładnie spojrzałam na ten tłum, którego naprawdę się nie spodziewałam. Obawiałam się, że pokaz będzie nudny i ludzie nie dotrwają do końca, a tu było całkowicie na odwrót. Po wszystkim totalnie nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić! Emilka poszła zaprezentować needle play, a ja… stałam w mojej klasycznej pozie, którą możecie znać z moich wlepek (śmiech). Dopiero gdy pod samą sceną zauważyłam Mojego Ukochanego, nabrałam odwagi, aby podejść bliżej widowni, ukłonić się i swoim uśmiechem podziękować za tak pozytywny odbiór - wiwat i oklaski!
Emilka: Jak przy każdym needle play, mogłam zacząć cieszyć się sobą. Tym, jak się czuję, jak ślicznie wyglądam w igłach i z krwią na twarzy, jak moją radość mogę pokazać ludziom ze sceny. Jedno z moich ulubionych klatek w mojej głowie ze sceny to kiedy przyciągnęłam Darię ze sobą na przód sceny, żebyśmy posiedziały tak chwilę razem i pomachały wspólnie ludziom – udało nam się! Ogólnie jestem bardzo dumna, świetna atmosfera stworzona dla mnie przez dwójkę ludzi, którzy mnie kłują, i... niedosyt. Następnym razem obiecuję pokazać Wam jeszcze więcej, bardziej!
Łezka w oku się zakręciła…
Zyga: Najzwyczajniej w świecie, popłakałam się z powodu tych wszystkich emocji, które towarzyszyły mi w tym pokazie! Było to dla mnie tak ważne wydarzenie, że gdy wszystko się udało, nie do końca wierzyłam, że to stało się na prawdę! Po zejściu ze sceny spora ilość piercerów czekała, aby osobiście pogratulować mi tego, co osiągnęłam! Kolejny raz mam potwierdzenie, że jestem "właściwą osobą na właściwym miejscu", jak to określono w moim poprzednim wywiadzie na TattooArtist.pl. Czasem stres potrafi przyćmić. Ważne jest, aby odetchnąć, skupić się i dać z siebie wszystko oraz robić to, w czym jesteśmy najlepsi!