Piercing od podszewki. Rozmowa z Conorem z CrM Bodymodyfications

Lubię piercerów, których cechuje racjonalne podejście do życia. Ci ludzie zwykle nie owijają w bawełnę, bo dzięki doświadczeniu zdobywanemu latami ciężkiej, sumiennej pracy wiedzą z czym to się je. Potrafią wyczuć fałszerstwo, cenią szczerość i dostrzegają w innych, młodszych, ale równie ambitnych osobach prawdziwą chęć rozwoju. Miałam okazję rozmawiać z kilkoma uczniami Conora - specjalisty, który niemal 20-ścia lat temu otworzył pierwszy salon piercingu i modyfikacji ciała w Polsce - i udało mi się natrafić na prawdziwych fachowców. A nie jest to takie oczywiste, jak zresztą słusznie zauważył mój rozmówca. Cóż, żeby jednak nie narzekać, że "kiedyś to było…", skupmy się na tematyce modyfikacji ciała. Nie ma chyba w naszym kraju drugiego tak doświadczonego rzemieślnika, jak Conor, dlatego, żeby podsycić wasze zainteresowanie (po tym nieco przydługim wstępie) pozostaje mi tylko zachęcić do lektury naszej rozmowy!


Marta Wierzba: Twoje studio w Warszawie liczy sobie już niemal 20 lat. Otworzyłeś je w 2003, ale w branży działasz już od 1999 roku. Można powiedzieć, że poniekąd sprowadziłeś modyfikacje ciała do naszego kraju. Jak zaczynałeś swoją karierę? Gdzie się szkoliłeś i pod czyim okiem nabierałeś wprawy?

Bardzo mi miło, ale nie uważam, bym był odpowiedzialny za sprowadzenie modyfikacji do naszego kraju. Dokładnie w czerwcu minie 20 lat od otwarcia CrM Bodymodyfications. Kawał czasu i życia zabrał mi ten "chwilowy projekt". Moja "kariera" to przypadek. Jako szczeniak naoglądałem się filmów, teledysków oraz gazet gdzie widziałem masę przekuć, modyfikacji i oczywiście tatuaży. Całkowicie mnie to pochłonęło, a w dodatku moja mama była pierwszą "piercerką", którą mogłem obserwować podczas pracy. Przekłuwała członków rodziny, znajomych mojego brata, więc chyba było mi to pisane. Na początku wprawy nabierałem pod czujnym okiem mamy. Udostępniła mi książki medyczne, pomogła nawiązać pierwsze kontakty w pracy. Często prosiła lekarzy, by odpowiadali na moje głupie pytania (śmiech)! Z biegiem czasu dzięki pomocy mojej rodziny zacząłem kształcić się poza granicami naszego kraju. Wyjeżdżałem do Berlina, Oslo, brałem też udział w konferencjach w Essen, Anglii i kilku innych krajach. Po dziś dzień nie potrafię usiedzieć na tyłku, starając się rokrocznie zaliczyć przynajmniej dwie duże konferencje jak UkApp czy Bmx. Duży wpływ na mój warsztat wywarli także: Steve Haworth, Beto, Havve Fjel, Bethra Szumski i cala masa innych, utalentowanych nauczyciel. Muszę tu także wspomnieć o klientach, którzy motywowali i motywują mnie do dalszego działania.

Jesteś też chyba pierwszą osobą, z jaką mam przyjemność rozmawiać nie tylko o piercingu, ale i o modyfikacjach ciała. Dla wielu osób ten temat kończy się na skaryfikacji lub ewentualnie tongue split (rozcięciu języka - przyp. aut). Jakie inne zabiegi zdarzyło ci się wykonać na przestrzeni swojej kariery? Które z nich cieszą się największą popularnością no i oczywiście, które z nich lubisz wykonywać najbardziej?

Trudno powiedzieć, które zabiegi cieszą się największą popularnością, gdyż jest to uzależnione od pory roku. Obecnie skupiam się głównie na redukcjach kanałów po przekuciach czy rozciągniętych płatkach uszu. W następnej kolejności wymieniłbym tongue split, jednak na jesień zazwyczaj się to zmienia. Wszystkie modyfikacje sprawiają mi przyjemność, ale moimi faworytami niezmiennie pozostają: coin slot, biochipy płatnicze oraz transdermale. Na przestrzeni ostatnich lat klienci niejednokrotnie mnie zaskoczyli swoimi pomysłami! Wykonywałem przekłucia i inne modyfikacje na każdej powierzchni ciała. Do tego doszły również skaryfikacje, redukcje, implanty magnetyczne, wcześniej wspomniane rozpołowienia języka, żołędzi, biochipy RFID, NFC i ledowe, subdermale, transdermale. Nawet zdarzyło mi się robić dermal punche w kształcie serca czy gwiazdki, pixie ears (tzw. elfie uszy) czy pearling (zwany także kulkami miłości). Usuwałem też blow out’y i ziarniny. Kurde było tego tak wiele, że ciężko będzie wymienić wszystkie zabiegi bez zbędnego przynudzania!

A czego najbardziej nie lubisz w swojej codziennej pracy?

Arogancji, chamstwa i przekonania "ja wiem lepiej" wśród klientów. Ponadto niezwykle irytujące są osoby, które bagatelizują zalecenia po zabiegowe lub grają na emocjach. Przecież jak TY mnie nie przyjmiesz, to pójdę zrobić sobie przekłucie PISTOLETEM. Nie lubię też młodych, gniewnych piercerów, którzy są przekonani, że pozjadali wszystkie rozumy i wiedzę lepiej niż stara gwardia. Poza tym, moja praca jest super! Nie zamieniłbym jej na inną!

Pomówmy chwilę o implantach. Co można wszczepić sobie pod skórę? Czy poza efektem stricte wizerunkowym implanty mogą być również użyteczne?

Oczywiście, że tak! Zacznijmy od biochipów, które mogą służyć jako środek płatniczy, nośniki informacji, zastępować klucze do samochodu lub mieszkania. Polska firma Walletmore (z jaką mam zaszczyt współpracować od samego początku) stworzyła biochip płatniczy. Wyobraź sobie, że dzięki niemu wychodzisz z mieszkania na plażę, bez kluczy, bez telefonu, karty płatniczej. Idziesz do budki z goframi i zapłacisz dłonią. Czad! I niesamowite udogodnienie, bo raczej nikt nie zgubi swojej dłoni (śmiech). Pójdźmy o krok dalej. W Rosji opracowano eksperymentalne implanty, na których - oprócz swojej karty płatniczej - można zakodować dodatkowo kartę miejską albo dowód osobisty. Mogą także zastępować pendrive’a.

Przeglądając twojego Instagrama, natrafiłam także na relację obrazującą proces pozbywania się skaryfikacji. Nie sądziłam, że to możliwe! Jak maskuje się takie modyfikacje ciała?

W dużym skrócie, gdyż nie chcę by ktoś próbował mnie kopiować, jest to proces odwrotny do jej powstawania. Należy usunąć zabliźnione tkanki i tę ranę zszyć ponownie. Wybacz, ale nauczony niezbyt przyjemnymi doświadczeniami z przeszłości nie zdradzam swoich technik.

Zajmujesz się także rekonstrukcją tkanek - oczywiście nie tylko po nieudanych przekłuciach. To praca wymagająca niejednokrotnie wręcz chirurgicznej precyzji. Jakie części ciała rekonstruuje się najciężej?

Ja zajmuję się redukcją tkanki, a nie jej rekonstrukcją. To podobne określenia, ale ich definicje są od siebie tak dalekie, jak Kraków i Gdynia (śmiech)! Wracając jednak do tematu - nie ma znaczenia czy to kanał po Monroe, po dużych tunelach, czy po Helixie. Trudność jest zależna od kilku czynników: stopnia zniszczenia tkanek sąsiadujących, czasu jaki upłynął od wykonania przekłucia lub tunelu, a także wszelkich możliwych urazów powstałych przed zgłoszeniem się do mnie. To tak w telegraficznym skrócie. Do każdego przypadku należy podchodzić jednostkowo, stąd też tak złożona odpowiedź.

Zastanawiam się czy w Polsce rośnie liczba entuzjastów ekstremalnych modyfikacji ciała? Jaki odsetek klientów stanowią Polacy, a jaki osoby spoza granic naszego kraju?

I tu cię zaskoczę, bo 90% klientów stanowią Polacy! Z roku na rok wszelkie modyfikacje cieszą się coraz większym zainteresowaniem. Zachowam się jednak jak typowy stary dziad i z przykrością powiem, że szalony wzrost popularności mamy już za sobą. Aż ciśnie się na usta zdanie: “kiedyś to było, teraz nie ma” (śmiech)! W latach 2003 - 2006 ludzie dosłownie szaleli na punkcie nietypowych przekuć oraz wszelakich modyfikacji.

Czy uważasz, że dzięki edukacji społeczeństwa (co nawiasem mówiąc robisz bardzo sumiennie i skutecznie) pojęcie ekstremalne modyfikacje ciała z czasem zacznie obejmować coraz to węższy zakres usług, ponieważ tego typu zabiegi po prostu nam spowszednieją?

Część modyfikacji jest już znormalizowana, niektóre dalej lekko szokują. Z czasem wszystko ulega zmianie. Dziś nikogo nie dziwi dziewczyna z widocznymi tatuażami, ale jeśli cofniemy się do 2008 roku. Wówczas na ulicach staruszki często odmawiały za taką osobę różaniec (śmiech)! W dobie globalizacji, cyfryzacji, dostępu do rozmaitych, internetowych serwisów i normalizacji zjawisk wszelakich modyfikacje już dawno przestały być odbierane jako aberracja. Oczywiście edukacja na gruncie lokalnym zawsze była, jest i będzie ważna, jednak nie popadajmy w skrajności. Nie użalajmy się nad sobą, bo nie jesteśmy dyskryminowani za swoje pasje tak, jak miało to miejsce jeszcze 20-ścia lat temu. To przekonanie tkwi w naszych głowach. Ludzie sami się szufladkują, a później płaczą nad własnym losem. Dziękuję także za miłe słowa z twojej strony, jednak ja nie postrzegam tego co robię w kategoriach “edukacyjnej misji”. Najzwyczajniej w świecie przedstawiam swój punkt widzenia. Opowiadam o bodymod z perspektywy wykonawcy oraz osoby, która sama jest w jakimś stopniu zmodyfikowana. Jeżeli chcesz by ktoś cię zrozumiał, po prostu mu to wyjaśnij, a nie narzucaj na siłę swój "jedyny, słuszny i poprawny" punkt widzenia. Nauczyli mnie tego rodzice i życie. Rozmowa potrafi być najskuteczniejszą bronią, dlatego rozmawiam z ludźmi, którzy obserwują w Internecie to co robię.

Jak twoim zdaniem zmienił się rynek na przestrzeni tych nieco ponad 20-stu lat? Czy uważasz, że branża piercingu i modyfikacji ciała podąża w dobrym kierunku?

Z jednej strony nastąpił dynamiczny rozwój, ale z drugiej da się zaobserwować także coraz silniejszą stagnację. Nie zrozum mnie źle jednak część nowego pokolenia (zarówno klientów, jak i samych wykonawców) strasznie uodporniła się na wiedzę, którą chcemy im przekazywać. Dzięki "Internetom", każdy teraz mianuje siebie ekspertem po przeczytaniu kilku odpowiedzi na Facebookowej grupie lub obejrzeniu kilku filmików na YouTubie. Branża nie zmierza w dobrym kierunku również przez wysyp sieciówek, wciskających nam biżuterię bardzo słabej jakości, świadczących szkolenia niespełniające nawet podstawowych standardów higienicznych przyjętych w polskim prawie. Młodzi nie chcą się edukować, powielają te same schematy i błędy. Widziałem wielu piercerów, którzy nie stosują się do norm ISO, ASTM, DFARS! Zamiast szlifować technikę, wprowadzać wysokiej jakości produkty zajmuje się, tańczeniem na TikToku i postami edukacyjnymi na temat binarności, nie binarności, zaimków czy cichych wizyt. Za dużo mają w sobie z influencerów, a za mało piercerów.

Muszę również wspomnieć, że sam zajmujesz się nauczaniem. Z twoich kursów skorzystało już kilka pokoleń piercerów! Jednak nie tak dawno zdecydowałeś się zmienić formułę przeprowadzanych szkoleń. Jakie czynniki wpłynęły na podjęcie takiej decyzji?

Cóż, szkolenia prowadzone przez osoby, które same powinny się na takowe udać to tylko jeden z powodów, ze względu na które po latach nauczania postanowiłem zmienić swoje podejście. Dziś każdy po odbyciu jednodniowego "kursiku" wyczuwa w tym łatwy zarobek, zaczynając uczyć innych. Niestety przestały liczyć się doświadczenie, wiedza, umiejętności. Teraz największą i najważniejszą rolę odgrywa ilość obserwujących na "tiktoczku" lub "instasiu", pokazywanie na relacjach nowych butów czy nawet własnej du*y, by przekonać do siebie nową rzeszę naiwniaków, bezrefleksyjnie wywalających kilka tysięcy na takie "szkolenie". A później na grupach pojawiają się rozpaczliwe prośby o pomoc, bo tacy delikwenci nie wiedzą jakiego płynu do dezynfekcji użyć. Umiejętności techniczne? Zapomnij. Takie osoby wypuściły na rynek chmarę KLUJÓW a nie piercerów, którzy prześcigają się w postach "edukacyjnych". Ważniejsze jest dla nich uleganie modnym nurtom społecznym niż prawdziwe rzemiosło. Może i zabrzmiało to ostro, ale taka jest prawda. Postanowiłem wrócić do starej jak świat metody niedostępności. Jeżeli sam ograniczę dostęp do wiedzy, a za moim przykładem pójdzie też stara gwardia (czyli ludzie z ogromnym doświadczeniem), będzie kwestią czasu kiedy rynek sam się zweryfikuje. W sposób naturalny pozbędziemy się pseudo-nauczycieli z 8-miesięcznym stażem. Ja osobiście zacząłem uczyć po 12 latach przekłuwania. W głowie mi się to nie mieści! Dodatkowo w tym roku wystartowałem z nowym projektem edukacyjnym pod nazwą "Piercing Camp Polska spotkanie niezależnych piercerów", który przygotowywałem od sierpnia. To coś nowego na naszym rynku. Całe 2 dni, wypełnione wiedzą po brzegi - i to nie tylko techniczną! W gronie prelegentów (poza piercerami z doświadczeniem liczonym w latach) znajdują się między innymi: fizjoterapeuta, prawnik czy dermatolog. Piercing Camp będzie wart odwiedzenia! Po tych wszystkich latach mam naprawdę serdecznie dość ludzi, którzy wybierają szkolenia przeprowadzane w sieciówce zza wschodniej granicy, która nawet nie przestrzega polskich wytycznych odnośnie sterylizacji. Mam dość gdy ludzie wybierają szkolenie u laseczki, która zasłynęła z tym, że wiedziała komu wejść do łóżka. Skoro dla ciebie liczy się to ilu patoinfluencerów i tiktokerów korzysta z twoich usług studyjnych, niech tak będzie. Ja wysiadam. Kto ceni doświadczenie oraz chce posiąść faktyczną wiedzę - przyjdzie na szkolenie do mnie lub do Morbida. A ten kto chce odstawiać przysłowiową szopkę, niech idzie uczyć się gdzieś indziej.

ZAŁÓŻ PORTFOLIO PIERCERA

Celowo zostawiłam sobie pytanie o źródła inspiracji na sam koniec, ponieważ chciałam dokładnie omówić wszystkie aspekty zawodowe. To czym się zajmujesz wymaga pewnej ręki oraz ogromu wiedzy technicznej. Zastanawiam się gdzie w tym wszystkim przestrzeń na działania twórcze? Jak rozumiesz te pojęcie no i oczywiście czy masz jakieś autorytety, na których się wzorujesz?

Od zawsze uważałem, iż to czym się zajmuje jest rzemiosłem. Zdania nie zmieniłem przez lata i raczej już go nie zmienię. Niezmiennie inspirują mnie moi bliscy, partnerka, rodzina. To dzięki nim jestem tu gdzie jestem. Bez ich wsparcia i dobrego słowa moje studio by nie powstało. Oprócz rodziców, kiedy postanowiłem otworzyć pierwsze w Polsce studio kolczykowania nikt, we mnie nie wierzył. Koledzy po fachu kręcili nosem i mówili: “bez tatuatorów to szybko upadnie”. Cóż, zaraz minie 20 lat. Chciałbym zapytać: “jak tam chłopaki co teraz powiecie?”(śmiech)! Na sam koniec chciałbym jeszcze podkreślić, że każdy z nas ma osoby, którymi się inspiruje. Dla mnie to nauczyciel, mentor oraz człowiek legenda - Steve Haworth. Niedościgniony ideał, bez którego świat modyfikacji ciała nie istniałby w takiej postaci jaką znamy obecnie!

Conor Adamski - Zobacz portfolio i zrób piercing
Conor Adamski - piercer z Warszawa. Portfolio przekłuć, kompozycji, informacje kontaktowe.