Właściwa osoba na właściwym miejscu - wywiad z Zyga Piercing


Czasem, wchodząc do studia tatuażu czy piercingu, spotykamy artystę, z którym od razu nadajemy na tych samych falach. Instynktownie czujemy, że możemy takiej osobie zaufać. I nie świadczy o tym ilość certyfikatów wywieszonych na ścianach. Wystarczy chwila rozmowy, abyśmy przekonali się, że to właściwa osoba na właściwym miejscu! Tak właśnie czułam się przeprowadzając wywiad z Darią (znaną jako Zyga Piercing). Wszystko dzięki pasji, z jaką mówi o swoim zawodzie. A ma sporo do powiedzenia, bo jej kariera zaczęła się już dekadę temu, choć z początku zajmowała się piercingiem po godzinach!


Marta Wierzba: Z tego, co czytałam na twoim profilu, za igłę chwyciłaś po raz pierwszy już ponad dekadę temu! Jednak profesjonalnie i zawodowo zajmujesz się piercingiem od ponad czterech lat. Skąd ta przerwa w życiowej karierze?


Zaczęło się od zwykłej zajawki i fascynacji Ewą "Red Lipstick Monster". Szybko przeszłam do kłucia znajomych, ale że były to czasy szkolne, jeszcze nie wiedziałam, co tak naprawdę chciałabym robić w życiu. Przez lata "łapałam" standardowe, etatowe prace: sprzedawca, doradca, przedstawiciel handlowy. Jednak po godzinach, w cieniu tych wszystkich zajęć, cały czas przewijał się piercing i tak naprawdę... mimo tej przerwy, nigdy nie zniknął z mojego życia. Cały czas jeździłam na konwencje tatuażu, obserwowałam polską branżę oraz piercerów z zagranicy, uczyłam się i analizowałam różne techniki przekłuwania! Pod wpływem impulsu postanowiłam zająć się tym profesjonalnie. Cierpliwie budowałam bazę klientów, poszłam na szkolenie, żeby uporządkować wiedzę. Dzięki temu szybko przyjęto mnie do wrocławskiego Studia "Ink Blink". Znalezienie właściwego studia w Lubinie, a później w Lesznie, nie stanowiło większego problemu. I tak oto teraz jestem tu, gdzie jestem! (śmiech)!

Czy czasami żałujesz, że od samego początku nie zaczęłaś zajmować się piercingiem profesjonalnie? Miałabyś wówczas dłuższy staż i mogłabyś z dumą określać się mianem "starego wyjadacza!".


Raz czy dwa zastanawiam się nad tym, jakby to wyglądało, gdybym poszła w piercing od razu po ukończeniu 18. roku życia. Będąc całkowicie szczera... w jakimś minimalnym stopniu tego żałuję. Jednak, patrząc z drugiej strony, na to, w jakim jestem aktualnie miejscu i jakie plany zawodowe realizuję oraz snuję w dłuższej perspektywie czasu, doszłam do wniosku, że tak miało być i obrałam właściwą drogę! Nadal jestem młoda i wiem, jak wiele muszę się nauczyć. Cóż, piercing przez wiele lat był w moim serduszku, co przerodziło się w ogromną miłość i pasję, którą staram się przekazywać moim klientom podczas każdej wizyty!

Pod czyim okiem zdobywałaś doświadczenie w zakresie wykonywania piercingu?

Zaczynałam jako samouk i mogę śmiało powiedzieć, że wtedy najwięcej się nauczyłam. Później, podjęłam szybką decyzję i wybrałam świetną mentorkę, Angie, która usystematyzowała moją wiedzę. Dzięki niej poznałam swoje mocne strony oraz dowiedziałam się, nad czym muszę popracować. Angie powiedziała mi również, że podjęłam dobrą decyzję stawiając wszystko na piercing! Jednak samorozwój w tej branży jest niezbędny, dlatego kolejnym wyborem padł na Doktora X. Pod jego okiem mogłam podszlifować technikę, nauczyć się bardziej skomplikowanych przekłuć oraz poznać jego podejście do piercingu. To niesamowicie pozytywnie wpłynęło na moje życie zawodowe. Stawałam się jeszcze bardziej otwarta na wszystkie kwestie związane z piercingiem! Oczywiście, stale poszerzam swoją wiedzę. Biorę udział w konferencjach PPP, uczestniczę w seminariach online prowadzonych przez świetnych piercerów spoza granic kraju. Uwielbiam również dyskutować z innymi, ponieważ w ten sposób wymieniamy się doświadczeniami.

Na co dzień porusza się Pani między Wrocławiem, Lesznem a Lubinem. Skąd ta różnorodność miejsc? Czy czasem nie czuje Pani zmęczenia takim stylem życia, związanych z ciągłym podróżowaniem?


W kwestii dojazdów chciałabym się wypowiedzieć krótko - uwielbiam jeździć samochodem! Dlatego jest to nieodłączny element mojej pracy, który sprawia mi przyjemność. Co do "rozstrzału" w lokalizacjach, tak naprawdę nie jest to takie złe (śmiech)! Mieszkam w Lubinie, więc dojazd do Wrocławia zajmuje mi nieco ponad godzinę. To była moja pierwsza lokalizacja. Następnie doszło Leszno, do którego czas dojazdu jest podobny, chociaż w przeciwnym kierunku. Na początku pracowałam w studiu tylko jeden dzień w tygodniu ze względu na moją etatową pracę. W związku z podróżami, które przyjmują formę "piercingowych guest-spotów", postanowiłam rozszerzyć swoje działania na różne lokalizacje. Ten system idealnie się sprawdza - co tydzień przyjeżdżam do każdej z tych miejsc. Mam też czas na udział w konwentach tatuażu oraz momenty tylko dla siebie (śmiech)!

Czujesz różnicę między pracą w tak dużym mieście jak Wrocław, a mniejszym, nieco bardziej "kameralnym" Lesznem? Jeśli tak, to na czym dokładnie polega ta różnica?


Tak naprawdę, niedawno zaczęłam przyjmować w Lesznie, ale w obu lokalizacjach zauważyłam niską świadomość klientów dotyczącą bezpiecznego przekłuwania. Nadal nie jest to poziom, który mnie zadowala. Jednak we Wrocławiu zdecydowanie więcej osób decyduje się na wykonanie przekłucia u profesjonalisty, a tam jest wiele opcji do wyboru. W Lesznie natomiast klienci nadal nie zdają sobie sprawy, dlaczego użycie pistoletu może być szkodliwe i jakie mogą być tego konsekwencje. Muszę podkreślić, że nie stanowi to dla mnie problemu, ponieważ edukacja klientów jest integralną częścią mojej pracy. Zależy mi na dobru klienta, jego zdrowiu oraz na podniesieniu renomy zawodu piercer w Polsce, który niestety nadal jest nadszarpnięty przez pseudo-piercerów i narzędzia stosowane w salonach kosmetycznych.

Nie umknęło mojej uwadze, że jakiś czas temu brałaś udział w jednym z wydarzeń "Black Mirror Events" - organizacji znanej z imprez w klimacie BDSM. Chciałabym się dowiedzieć, jak doszło do tego, że również piercing znalazł się tam jako element wydarzenia?

Dowiedziałam się o tym wydarzeniu od koleżanki, która miała tam tatuować. Kiedy opowiedziała mi o zbliżającym się wyjeździe, zaproponowała, żebyśmy pojechały razem pracować. Szybko ustaliłam szczegóły współpracy z organizatorami. Po przybyciu na miejsce zauważyłam, że atmosfera i atrakcje na tej imprezie nie sprzyjają wykonywaniu przekłuć. Jednak były idealne warunki do przeprowadzenia playpiercingu. Kilku uczestników zdecydowało się na needleplay, a pozostali z zaciekawieniem obserwowali cały proces. Wszystko poszło tak dobrze, że dostałam zaproszenie na kolejną edycję... Niestety, tym razem nie będę mogła się pojawić, ponieważ termin imprezy koliduje z moimi egzaminami w szkole.

ZAŁÓŻ PORTFOLIO PIERCERA

O pokazach needleingu czy play piercingu rozmawiałam już nie raz, nie dwa, z przeróżnymi artystami. Za każdym razem jednak zadaję sobie pytanie: gdzie leży granica ludzkiej wytrzymałości? Ty obcujesz z igłami i bólem na co dzień. Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się nad tą kwestią? Ile bólu jest w stanie znieść człowiek?

Moim zdaniem, człowiek jest w stanie znieść tyle bólu, ile jego psychika potrafi udźwignąć. W mojej pracy widziałam wiele projektów play piercingu i innych modyfikacji ciała, które nawet mnie przyprawiały o dreszcze. Jednak wszystko zależy od naszego indywidualnego podejścia, nastawienia oraz przygotowania. Każda osoba ma inny próg bólu i różne reakcje na doznawane bodźce. Ważne jest też odpowiednie zapewnienie komfortu, bezpieczeństwa i opieki podczas wykonywania takich zabiegów.

Skoro mowa już o bólu i nieprzyjemnościach, chciałam wrócić do tematyki "normalnego" piercingu i zapytać, które z przekłuć, Twoim zdaniem, dostarcza najwięcej?

Pierwsza odpowiedź, która przychodzi mi na myśl, to przekłucie sutków. Jednak prawdą jest, że nawet standardowe przekłucie płatka ucha może być dla klienta mocnym przeżyciem, jeśli nie zadbamy o trzy aspekty, o których wspomniałam wcześniej. Wszystko zależy również od umiejętności, doświadczenia, stażu oraz podejścia piercera do klienta.

Pomówmy jeszcze przez chwilę o tunelach wykonywanych metodą skalpelingu, ponieważ taką usługę również oferujesz. Czy dobrze rozumiem, że jest to natychmiastowy sposób na rozszerzenie ucha? Czy jest to bezpieczne? Jak często ludzie decydują się na taki zabieg?


Tunele wykonywane metodą skalpelingu (czy wycinania igłą biopsyjną) powstają podczas jednej wizyty w salonie. Proces polega na odpowiednim nacięciu płatka ucha lub wycięciu tkanki i zamontowaniu tunelu o konkretnym rozmiarze. Czy jest to bezpieczne? Moim zdaniem tak, pod warunkiem, że oddajemy się w ręce specjalisty, który naprawdę wie, co robi. Oczywiście, dotyczy to każdego zabiegu związanego z przerwaniem ciągłości tkanki, ale tutaj mamy duży przeskok kompetencyjny między skalpelingiem a standardowym przekłuciem. Nie będę kłamać, że ta usługa cieszy się ogromną popularnością. Niewielki procent klientów decyduje się na ten zabieg. Osobiście uważam, że stopniowe, cierpliwe rozpychanie z wykorzystaniem taperów to najlepsza opcja. Skalpeling jest dla naprawdę doświadczonych klientów, którym anatomia nie pozwala na rozpychanie lub po prostu są niecierpliwi i nie mają na to czasu.

Czy masz w planach dalszą naukę i rozwój swoich kompetencji poprzez uczestnictwo w seminarium lub konferencji dla piercerów? Może już zarezerwowałaś miejsce na jednym z nadchodzących wydarzeń?

Zdecydowanie! Jak już wspomniałam wcześniej, dla mnie samorozwój jest fundamentalny, gdy chodzi o budowanie mojej kariery, wiarygodności i zaufania klientów. Obecnie oczekuję na rozpoczęcie sprzedaży biletów na kolejną Konferencję PPP. Ponadto, obecnie ustalam terminy indywidualnych szkoleń z kilkoma piercerami, w tym z Niemiec, Norwegii i Francji. Kończę również roczny kurs, który przyznaje mi tytuł technika sterylizacji medycznej, a od września planuję zapisać się na kolejny kurs, który będzie przydatny w mojej pracy!

Daria Zygmunt - Zobacz portfolio i zrób piercing
Daria Zygmunt - piercer z Wrocław. Portfolio przekłuć, kompozycji, informacje kontaktowe.