TATTTOOFEST: NR 1/2007: Sebastian "Gonzo" Abramczuk
Urodził się w Świnoujściu jednak swoje studio tatuażu od początku prowadził w Szczecinie. Zakładał je wspólnie z Leszkiem Jasiną, o którym będziecie mogli również przeczytać w jednym z najbliższych archiwalnych numerów. Tym czasem o to co Sebastian powiedział dla Tattoofestu w 2007 roku.
Jesteś znaną postacią wśród osób interesujących się tatuowaniem w Polsce. Jak długo pracujesz nad swoją pozycją i który okres wspominasz najmilej?
Nad swoją pozycją pracuje od zawsze, od kiedy pamiętam poprzez ciężką pracę. Każdy okres wspominam bardzo dobrze. Najmilej chyba jednak początki, chociaż były najtrudniejsze. Nie było tak łatwo jak teraz, że dzwonisz do kolesia, i przysyła ci wszystko gotowe. Trzeba było kombinować, jak lutować igły i inny tego typu sprawy techniczne. Ale fajna tajemniczość i poznawanie tego wszystkiego, odkrywanie.
Modny jest ostatnio temat emigracji Polaków, więc i tutaj go poruszmy. Jesteś żywym przykładem na to, że w Polsce też może się udać coś w swoim życiu osiągnąć. Co myślisz o masowo wyjeżdżających tatuatorach z Polski za granicę?
Jest jedna logiczna odpowiedź – każdy chce zarobić. Mnie się tam na przykładnie chce wyjeżdżać, może dlatego, że nie lubię za długo siedzieć za granicą, bo tęskni mi się za domkiem... Jeżeli ktoś jest dobry w tym co robi, wystarczy jak będzie pokazywał się na konwencjach. Nie musi wyjeżdżać na stałe, żeby się wypromować. Jeżeli mają do ciebie ludzie przyjechać to przyjadą i z końca świata. Nie można otworzyć studia i myśleć, że od razu zarobi się nie wiadomo jaką kasę i będzie się miało nie wiadomo ilu klientów. Tak naprawdę tylko jednostkom się udaje. Albo ktoś jest dobry albo nie.
Jesteś jednym z pierwszych tatuatorów w Polsce, który zaczął się regularnie wystawiać na zagranicznych konwencjach. Którą najmilej wspominasz? Opowiedz nam o niej...
Z każdej konwencji wspomina się coś miłego! Jeździmy na nie już ok. 7 lat. Jedne z pierwszych to Lipsk i Praga. W Sztokholmie jest super klimat, fajne miasto i atmosfera, dobra organizacja, zwłaszcza spanie na łódce. Jest taki hotelik niedaleko miejsca festiwalu, nieduży kuter rybacki na którym śpi wielu wystawców. Bardzo miło wspominam również Madryt. Dużym plusem była możliwość zobaczenia tego miasta a i sam festiwal stał na wysokim poziomie. Jednak najlepsze konwencje są zawsze polskie. Rodzinna atmosfera i brak bariery językowej to jest to co lubię najbardziej.
Stosunkowo niewielu Polaków jeździ na tego typu imprezy cyklicznie. Co zyskuje Twoim zdaniem tatuator pokazujący się w tego typu miejscach?
To sposób zaprezentowania swoich umiejętności. Przede wszystkim można zawsze się czegoś nauczyć, podejrzeć, czegoś się dowiedzieć od strony technicznej, nawet tylko obserwując innych jak tatuują. Dużą sprawą jest również możliwość nawiązania nowych kontaktów.
A co przyciąga ludzi odwiedzających festiwale tatuażu?
To zależy kto czego oczekuje od konwencji. Jeden ma możliwość wyboru tatuatora z tak dużej grupy, inny chce spotkać się ze znajomymi i poznać nowych ludzi. Na pewno w Polsce przyciąga sam tatuaż. Pozwalają złamać pewne stereotypy odnośnie tatuaży.
To przejdźmy na nasze polskie podwórko. Pierwsze konwencje warszawskie były zorganizowane z rozmachem i na wysokim poziomie. Później, to równia pochyła. Co się stało?
To ciężkie pytanie, raczej powinno być skierowane do organizatorów niż do mnie. W Pałacu Kultury była pierwsza polska konwencja w 1998r. Jakby nie patrzeć, był to szok dla ludzi. Zorganizowana była fajnie i w ciekawym miejscu. Jednak goście z zagranicy nie wyjechali z niej zadowoleni. Niektórzy odwiedzający i nie tylko Polacy nie potrafili się odpowiednio zachować. Generalnie wszystkie, jakie odbyły się w Warszawie były dobre, może poza ostatnią, na której nie wypaliła trochę frekwencja.
attoofest 2006. Byliście na tej imprezie i z naszych rozmów wynikało, że nie było najgorzej. Powiedzcie, co Was pozytywnie a co negatywnie zaskoczyło na Tattoofest 2006?
Dla mnie było bardzo fajnie, super! Atmosferka, klimacik, miejscówka, sporo ludzi i dużo pracy. Wszystko to, co powinno być na tego typu imprezie.
Festiwale tatuażu są miejscami, w których powinno się konsolidować środowisko ludzi wytatuowanych. Taki sam ma cel ten miesięcznik. Czy istnieje coś takiego jak polska scena? Jeśli tak to czym ona jest i jak powinno się ją rozwijać? Jeśli nie, to jak ją stworzyć i czy warto?
Jakaś scena jest. Po to są właśnie konwencje. Tak jak człowiek człowieka nie zna, to sobie myśli, „co to za typ jest”? Gada się głupoty, rodzą się plotki. Tacy już jesteśmy Polacy. Tak jest na konwencjach, że masz jakieś wyrobione zdanie na czyjś temat, spotykasz go, rozmawiasz i możesz je zmienić. Nie można kogoś oceniać jak się go nie zna. Od tylu lat już studia istnieją, mają po kilkanaście lat niektóre, więc jakoś wszystko się zmienia i dopiero buduje. Ale potrzeba czasu, jedni się wykruszą, przyjdą nowi.
Czy dostrzegasz w Polsce jakichś nowych, ambitnych tatuatorów, u których widzisz postęp i chęć do pracy i nauki? Może ich wymienisz? Czy miałbyś jakąś dla nich radę, żeby rozwijali się prawidłowo a nie jak w wielu przypadkach skończyło się na słomianym zapale?
Nie mam niestety zbytnio czasu, żeby to śledzić. Jak sobie kiedyś włączyłem internet, patrzyłem po tych skich studiach, to trochę byłem załamany. To co niektórzy pokazują i ich teorie jakimi to oni nie są mistrzami jest żenujące. Jest dużo kolesi, u których widać ogromne postępy i to jest fajne i to mnie cieszy! Rada dla nich wszystkich to więcej samokrytyki i dużo, dużo pracy i nie bać się opinii innych ludzi. Trzeba przyjmować opinie, nawet te najgorsze. Te drugie powinny mobilizować najbardziej do jeszcze cięższej pracy.
Przejdźmy do Twojej twórczości. Jesteś w Polsce kojarzony jako specjalista od biomechaniki. To stereotyp, który możemy teraz obalić czy fakt, pod którym się podpisujesz? Jak to jest?
Ja nie jestem żadnym specem od biomechaniki, którą kiedyś robiłem, przyznaję się, dość często. Odchodzę od tego klimatu. To jest jakiś stereotyp i to nieprawda. Staram się być otwarty na różne style.
Wydaje się, że chętniej w ostatnim czasie sięgasz po kolory? Co sądzisz o kolorach w tatuażu?
Jakbym mógł, to cały czas pracowałbym na kolorze, bo sprawia mi to bardzo dużą satysfakcję. No ale niestety nie są wszyscy do nich jeszcze przekonani. A lubię, lubię, nie powiem. Szczególnie, jeżeli mogę ich użyć przy jakiś dużych pracach, to rewelacja. Niestety, na razie muszę jeszcze robić większość prac czarno-białych.
A Twoje zdanie na temat tribali?
Tak jak każdy chyba by powiedział, kto dłuższy czas pracuje w studio. „fajne”, ale nie na dłuższą metę. Ja w ogóle odradzam robienia sobie tribali. To media generalnie napędzają modę na takie motywy. Najlepiej jakby były zakazane!
Jak myślisz? Czy boom na tatuaż mamy już za sobą czy dopiero nadchodzi?
Raczej nie wygląda mi na to, że mamy go za sobą. Nie wiem jak to jest w innych studiach, ja mam bardzo dużo pracy.
Jakie widzisz różnice pomiędzy klientami, którzy przychodzili do Twojego studia 5-10 lat temu a dzisiaj?
Jest różnica nawet jeżeli chodzi o wielkość tatuaży jakie sobie wybierają. Przychodzą bardziej konkretni klienci, którzy chcą sobie tatuować większą powierzchnię ciała. Kilka lat temu jak się zaczynało, dużym tatuażem określało się wielkość 20cm! Teraz przychodzą i robią całe rękawy, nogi, plecy. Powierzchnie, na których naprawdę można się wykazać i wytatuować coś ekstra. Coraz mniej tatuuje wzorów katalogowych a coraz więcej klientów oczekuje ode mnie indywidualnego podejścia i tatuowania motywów niepowtarzalnych.
Przejdźmy na koniec na chwilę jeszcze na światowe salony. Obserwujesz już ładnych parę lat to c się dzieje w światowym tatuażu. Był old school, new school, mroczne klimaty Hernandeza i Bootha i wielu innych. Na co teraz pora? Jaki styl czy kierunek najprężniej rozwija się w tatuażu?
Głównie motywy są zawsze te same, bo to się nie zmienia. Czy czaszka, czy tygrys, czy motywy orientalne, wszystko jest po prostu inaczej teraz tatuowane, w sposób nowatorski. Czaszki robione 20 lat temu teraz wydają nam się prymitywne. Współcześnie tatuowane są dla nas odjechane. Technika poszła bardzo do przodu. Poza tym każdy stara się dodać czegoś nowego od siebie. Ja obserwuję dużą ilość osób ze Stanów, które tatuują. Są tam naprawdę fachowcy pierwsza liga o których większość ludzi nawet nie słyszała. Przepaść! Odechciewa się tatuować... Czasami kolesie tatuują zaledwie trzy, cztery lata, ale są na takim poziomie... Wykonanie! To pełne obrazy, od początku do końca jedna kompozycja! To jest fajne!
Dzięki wielkie za wywiad, i mam nadzieję, że nie odechce Ci się tak naprawdę tatuowania. Życzę powodzenia i samych autorskich prac!
Radek Błaszczyński