Szamotuły: Bartosz Tatuażu z Bezkres Tattoo Studio

Oldschool, tradycyjny, maori to nie jest coś przy robieniu, czego się odnajduję. Cała reszta jak najbardziej spoko. Krążę gdzieś pomiędzy i przemycam elementy jednej stylistyki do drugiej. Tak mi się chyba najlepiej pracuje. I mam to szczęście, że mam pacjentów zarówno na czarno szare prace jak i kolor, cartoon, graficzne czy szkicowe. Może z czasem uda mi się z tego złożyć coś "swojego”. Na dziś bym chyba nie umiał się zamknąć na jeden rodzaj tatuażu.

Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystą?

To raczej nie był pomysł, a presja otoczenia (śmiech). A tak poważnie to po kilku miesiącach namawiania przez znajomych, którzy z jakiegoś powodu byli pewni, że się nadaję, zamówiłem sprzęt i tak zostało. I trwa do dziś.

Kiedy dokładnie zacząłeś dziarać?

Pierwszy raz wziąłem maszynę do ręki jakieś 10 lat temu. Jeśli pytacie o tatuowanie, mając na myśli regularną pracę to liczyłbym jednak gdzieś 6-7 lat. Na pytanie gdzie odpowiedź brzmi na kostce prawej nogi, na chacie. W Inowrocławiu skąd pochodzę (śmiech).

Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?

Chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Zależy też, co rozumiemy przez styl życia. Jeśli od rana pierwsze, co robisz to przegląd prac na social media przy porannym posiedzeniu, potem cały dzień tatuujesz, a w przerwie znów oglądasz czyjeś prace to już chyba nie jest styl życia, a samo życie (śmiech). A druga strona jest taka, że gdyby nie ogrom pracy i zaangażowania, jaki jest potrzebny, żeby iść do przodu to nie mielibyśmy możliwości zrobienia z tego stylu życia

A jak nie dziarasz to, co robisz?

Proza życia, moja lepsza połówka, dzieci, projekty i marudzenie dla sportu. Nic nadzwyczajnego. Aaa i jeszcze pornografia, czyli przeglądanie ofert otomoto w poszukiwaniu aut, których nigdy nie kupię (śmiech).

Zastanawiałeś się kiedyś, kim byś był, gdybyś nie tatuował?

Ooo kurde to jest pytanie na patos. Wiele wskazywało na bycie rezydentem żabki. W moim przypadku to tatuowanie można powiedzieć uratowało mi życie. Dzięki temu poznałem moją żonę, mam dwóch synków. I szczerze mówiąc to chciałbym umieć być za to wdzięcznym.

Jesteś właścicielem studia. Ciężko jest prowadzić własny biznes?

Nie wiem na ile można powiedzieć, że jestem, bo dopiero od niedawna działam na swoim. Jest sporo roboty, której się nie widzi pracując u kogoś, ale jest to do pogodzenia.

Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby pójść na swoje?

Polecam piosenkę Phila Collinsa pt. „Ooohh, think twice”… myślę, że wystarczy w tym temacie (śmiech).

Lubisz guest spoty?

Odpowiem tak, wszystko spoko poza całą procedurą, czyli pakowaniem, rozpakowaniem, odnajdywaniem się w nowym miejscu itp. Najbardziej na plus dla mnie jak do tej pory jest to, że zrozumiałem jak bardzo brakuje mi w tym czasie wszystkiego, na co marudzę w domu, kiedy jestem na miejscu. A tak poważnie jak trafisz w fajne miejsce z fajnymi ludźmi to będzie fajnie.

A konwenty?

A tutaj to powinno być sformułowane inaczej trochę. Czy nie lubisz konwencji? Jednak to tylko w moim przypadku raczej. Dla mnie to część świata tatuażu, w której ja nie do końca dobrze czuję się będąc jej częścią. Generalnie to nie przepadam za imprezami masowymi. Za dużo się dzieje jak dla mnie i się w tym nie odnajduję do końca. Zaburza mi to trochę rytm pracy. Ci, co mnie znają to wiedzą, że najlepiej się czuję na swoich 3x3 metra w studio. I co ważne jak chcę zjeść to mam coś pod ręką i jak chcę się tego pozbyć to nie czekam w kolejce (śmiech0. Fajne jest to, że ma się okazję do spotkania z innymi tatuażystami i zobaczenia świetnych prac bez filtra.

Jakie są największe wady tego „zawodu”?

Największą jest chyba to, że nie mamy wpływu w 100% na efekt pracy, mam na myśli proces gojenia. Druga i trzecia w kolejce to plecy i kark, które nie mają, kiedy odpocząć.

Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby spróbować swoich sił w tatuowaniu?

Cierpliwość, pokora, dystans i pracowitość. To czteropak, który dobrze wziąć ze sobą, gdy się chce wyruszyć w tę podróż.

Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłeś igłę w czyjąś skórę?

Stresik był. Najfajniejsze, jest to, że nawet dziś się zdarza. U mnie to było bardzo sprawnie. Miałem obiecany kawałek skóry na dzień dobry - pozdrawiam Wuja Kanclerza (śmiech).. Nawet gdzieś jest zdjęcie tego sztosa zrobione czajnikiem. Sztuczna skóra to może ze 3 razy się pojawiła, ale to już po prawdziwej.

Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?

Kupiłem w nieistniejącym już sklepie z tattoo suplami. Była to chińska cewka o równowartości czerwonego Johny Walkera. Więcej wydałem na płyny do dezynfekcji (śmiech).

Cewka czy rotarka?

Teraz już tylko rotarka. Chyba głównie ze względu na komfort pracy. Waga, głośność, stabilność to to, co wpłynęło na wybór. Cewki jednak leżą na składzie do dziś.

Czym teraz dziarasz?

Od roku w użyciu Spike, Halo 2 i Skinductor R1 na większy zestaw. Czasem też Swashsdrive Gen 8. Jak na razie wszystko działa jak trzeba.

Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?

Oldschool, tradycyjny, maori to nie jest coś przy robieniu, czego się odnajduję. Cała reszta jak najbardziej spoko. Krążę gdzieś pomiędzy i przemycam elementy jednej stylistyki do drugiej. Tak mi się chyba najlepiej pracuje. I mam to szczęście, że mam pacjentów zarówno na czarno szare prace jak i kolor, cartoon, graficzne czy szkicowe. Może z czasem uda mi się z tego złożyć coś "swojego”. Na dziś bym chyba nie umiał się zamknąć na jeden rodzaj tatuażu.

Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?

Tak jest. Projekty robione są indywidualnie. Nie robię kopii czyichś tatuaży. U mnie to wygląda w ten sposób, że projekty wysyłam na kilka dni przed sesją tak, żeby wszystko było dograne jak trzeba. Na ile się da to w wolnym czasie staram się robić swoje projekty. Co do inspiracji chyba nie ma nic szczególnego. Wszędzie można ją znaleźć. Bezkres możliwości ( śmiech).

Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…

Pewnie. Jeśli tylko widzę, że jest możliwość uzyskania zadowalającego rezultatu to tak.

Ile czeka się sesję do Ciebie? Jak się zapisać? Korzystasz z serwisów bookingowych typu Tattoodo czy InkSearch?

Z tego, co pamiętam to ok 2-3 miesięcy i tak staramy się to utrzymywać. Zapisy głównie mailowo, insta i fb na szybką konsultację.

Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?

Zależy od projektu, który robię. Jeśli idziemy w kierunku realistycznym to iPad. Reszta najpierw kartka ołówek i markery, a później iPad, żeby móc sobie to ułożyć pod anatomie.

Co jest większą sztuką. Zrobienie fajnego projektu czy przeniesienie go na skórę?

Projektowi bliżej do sztuki, to ta część, w której „tworzymy”. Tatuowanie, jako proces myślę, że jest bardziej rzemieślniczą stroną.

A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?

Myślę, że to za daleko poszło. Rozumiem, że chce się jak najlepiej pokazać swoją pracę, ale chwilami mam wrażenie, że niektórzy to sami siebie okłamują. Zaczerwienienie z graywasha, spaloną skórę po wakacjach zdjąć saturacją trochę, tak z umiarem spoko. Martwię się, że niedługo wyświetlacz mojego telefonu nie będzie w stanie oddać nasycenia i kontrastu, co niektórych zdjęć.

Pamiętasz pierwszy tatuaż, który zrobiłeś?

Była to uśmiechnięta emotikona w słuchawkach. Całe 3x3 cm skompresowanego stresu. Chińska maszyna i 3rl (śmiech).

Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumny?

Chyba takiego nie ma. Nie wiem nawet czy bym chciał, żeby był. Staram się od tej strony nie patrzeć na to, co robię. Są tatuaże, które pozwoliły mi wykonać krok do przodu i to chyba te są dla mnie ważne, ale to właśnie z tego powodu. Każdy jeden jest cząstką tego, czym to wszystko jest w całości. Trochę taka Jenga.

Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłeś?

Chiński napis, który przetłumaczony oznacza zupkę chińską (śmiech). A tak serio to nie ma dziwnych tatuaży. Im bardziej coś jest „dziwne” tym lepiej.

Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?

Nie robię kopii. A męczące jest w większości to, co jest mocno eksploatowane. Wilk z lasem jest chyba nowym królem dżungli. Zainspirował mnie nawet i zrobiłem projekt wilka z lasem z choinkami zapachowymi do auta, jednak ciężko mu znaleźć właściciela. Gdyby jednak ktoś był odważny i miał dystans to zapraszam (śmiech).

Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?

U Bartka jak w Vegas. Co w studiu zostaje w studiu (śmiech).

Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?

Raczej te same rzeczy, co u ludzi ogółem. Niesłowność, roszczeniowość na wyrost, chamstwo. Całe szczęście to stanowi promil tego wstrząśniętego, niemieszanego tattoo drinka.

Last Minute Tattoo
Wolne sesje, guest spoty, walk in. Sprawdź i Zarezerwuj termin.