Wrocław: Cruel Monica z Coven Tattoo
Od lat jestem zakochana w tatuażu tradycyjnym. Oldschool to moja jedyna i prawdziwa miłość i nie jestem w stanie wyobrazić sobie pracy na stałe w innym stylu. Tatuaż tradycyjny pozwala wyrazić mi moją estetykę w namacalny sposób. Potrafi być agresywny i mocny ale również bardzo delikatny i lekki. Wszystko zależy od tego, jak chcę przedstawić dany pomysł.
Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystką?
Zanim w ogóle ten pomysł pojawił się w mojej głowie pracowałam już rok jako manager w Rock’n’Roll Tattoo. Wtedy nawet nie wyobrażałam sobie, że kiedykolwiek mogłabym znaleźć się po drugiej stronie maszyny. Nie mam wykształcenia związanego ze sztuką, wcześniej nie rysowałam. Podglądałam przy pracy Pietro Stigmatę, przy nim zaczęłam również uczyć się rysunku, początkowo z czystej zajawki. Do samego tatuowania nakłoniła mnie managerka Natasza, której do dziś jestem za to bardzo wdzięczna. Udało mi się wyprosić Stigmatę o praktyki u niego (choć nie było to łatwe!) i tak też się wszystko zaczęło (śmiech).
Kiedy dokładnie zaczęłaś dziarać?
Pierwszy tatuaż, który wykonałam nie na sztucznej skórze był oczywiście na samej sobie. Nadal go mam i bardzo lubię (śmiech). Posiadaczem pierwszego wykonanego na innym żywym organizmie tatuażu jest jeden z tatuażystów z R’n’R. Stało się to w styczniu 2019. Od momentu wykonania pierwszego tatuażu całość potoczyła się już bardzo szybko.
Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?
Tatuowanie to i styl życia i praca. Tatuowanie to jedna z pierwszych myśli, które pojawiają się po przebudzeniu i ostatnia przed zaśnięciem. W ciągu dnia często łapię się na tym, że zastanawiam się, jak coś wyglądałoby jako tradycyjny wzór, gdzie bym go umiejscowiła itp. Staram się czerpać inspiracje do pracy z każdej możliwej rzeczy, która mnie napotyka. Poza tym czas, jaki poświęcam mojej pracy również jest nie bez znaczenia. To nie tylko samo tatuowanie, ale również przygotowanie wzoru, rozmowy z klientami, poszukiwanie inspiracji. To również samorozwój, ciągle dokształcanie się i chęć by zawsze iść do przodu. Ale tatuowanie to też moje źródło dochodu, dzięki temu ja i moje pieski mamy co jeść i o tym trzeba pamiętać!
A jak nie dziarasz to co robisz?
Jeśli akurat nie pracuję albo nie przygotowuję nowych wzorów to z pewnością jestem na spacerze z psami lub na kanapie z dobrą książką albo filmem. Albo anime! Oprócz tego interesuję się historią tatuażu w każdym jej aspekcie i staram się poświęcać sporo czasu na zgłębianie wiedzy w tym temacie.
Zastanawiałaś się kiedyś kim byś była, gdybyś nie tatuowała?
Właściwie staram się do tego nie wracać. Tatuowanie stało się i moją pasją i ukochaną pracą. Biorąc jednak pod uwagę studia jakie skończyłam możliwe, że byłabym tłumaczem języka niderlandzkiego. Mimo wszystko ciężko jest mi wyobrazić sobie siebie pół dnia za biurkiem...
Lubisz guest spoty?
Lubię, w guest spotach wszystko jest fajne! Poznaję nowe miasto, nowych ludzi (i tatuażystów i klientów), zwiedzam, sprawdzam najlepsze restauracje, knajpy i puby bo uwielbiam poznawać nowe smaki! Work & travel to super opcja.
A konwenty?
O konwentach mogę póki co wypowiedzieć się ze strony osoby odwiedzającej ponieważ na żadnym jeszcze nie pracowałam. To zawsze świetna okazja do spotkania znajomych z drugiego końca polski, podglądania każdego przy pracy czy kupienia naprawdę wyjątkowej sztuki od masy uzdolnionych osób.
Jakie są największe wady tego „zawodu”?
Ból pleców. To jedyne na co mogę narzekać!
Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłaś igłę w czyjąś skórę?
Jak mówiłam wcześniej, pierwszy tatuaż wykonałam na jednym z tatuażystów w R’n’R. To była czarno-szara tradycyjna jaskółka. Stresik był ogromny, a „klient” nie pomagał, bo zapomniał, że tatuowanie boli (śmiech)! Ale było też dużo śmiechu, na tamten moment byłam i przerażona i szczęśliwa. Koniec końców tatuaż daleko odbiegał od ideału, ale nie był też tragiczny, jak na pierwszy raz.
Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?
Zaczynałam na maszynach pożyczonych od Stigmaty. A moją pierwszą i do tej pory ulubioną maszyną jest Inkjecta Flite Nano.
Cewka czy rotarka?
Na cewkach uczyłam się tatuować, ale bardzo szybko przeszłam na rotarkę. Jest dużo lżejsza, przez co, wygodniej mi się nią pracuje. Poza tym na jednej sesji często używam kilku różnych grubości igieł i cewka niestety nie zapewnia takiej ergonomii pracy jak rotarka. Plusem jest również to, że rotarka nie jest tak głośna jak cewka i zdecydowanie lepiej słyszę klienta i muzykę w czasie pracy!
Czym teraz dziarasz?
Głównie Inkjecta Flite Nano Ultra Lite, jest karbonowa, przez co, bardzo lekka i niesamowicie mi to odpowiada. Czasem używam tez Grindera od Pirat Machines.
Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?
Od lat jestem zakochana w tatuażu tradycyjnym. Oldschool to moja jedyna i prawdziwa miłość i nie jestem w stanie wyobrazić sobie pracy na stałe w innym stylu. Jasne, zdarza mi się wykonywać przykładowo geometrię, bo sprawia mi to wiele frajdy, ale bardziej jako odstępstwo od reguły. Preferuję zdecydowanie kolor. Tatuaż tradycyjny pozwala wyrazić mi moją estetykę w namacalny sposób. Potrafi być agresywny i mocny ale również bardzo delikatny i lekki. Wszystko zależy od tego, jak chcę przedstawić dany pomysł. Kilka razy usłyszałam, że wykonuję „przyjazny oldschool” więc może w tym szaleństwie jest metoda. Najbardziej cieszę się z faktu, że mogę przelewać moją własną twórczość na czyjąś skórę i z tego powodu jestem wdzięczna każdej mojej klientce i klientowi.
Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?
Wszystkie moje projekty są autorskie i rysowane własnoręcznie. Inspiracje czerpię głównie z hiszpańskiego tatuażu tradycyjnego, który ma w sobie specyficzną lekkość i pazur jednocześnie. Inspiruję się również legendami tatuażu tradycyjnego, ale też bardzo świeżym rzeczami, które powstają teraz na naszych oczach. Na dobrą sprawę natchnienie można znaleźć wszędzie, trzeba tylko uważnie patrzeć (śmiech).
Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…
I tak i nie. Blizny tatuuję tylko po konsultacji lekarskiej i zgodzie od lekarza, który fachowym okiem będzie mógł stwierdzić, czy będzie to bezpieczny krok. A jeśli chodzi o covery, to wszystko zależy co miałabym zakryć i czym. Styl tradycyjny jest na tyle specyficzny, że nie zawsze jest odpowiednią opcją, a i moje umiejętności w tym zakresie potrzebują więcej szlifu.
Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?
Wczesnej wszystkie wzory rysowałam na kartce, ogromną zmianą było przerzucenie się na tablet co znacznie usprawniło powstawanie wzorów , jednak opcja COFNIJ daje naprawdę duże możliwości (śmiech). Po dostosowaniu wszystkich narzędzi tablet zastąpił mi kartki na dobre.
Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?
Nie mogę się zbytnio wypowiedzieć na to pytanie, bo nie pracuję w taki sposób i nie mnie oceniać, co kto nazywa sztuką.
A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?
Uważam, że drobne zmiany jak wyrównanie jasności światła, czy delikatne ściągnięcie zaczerwienienia, jest ok. Całość ma być estetyczna, w końcu pokazujemy coś co stworzyliśmy i chcemy, aby zdjęcie jak najbardziej oddało stan rzeczywisty pracy. No właśnie, stan rzeczywisty to nie prostowanie konturu w programach graficznych, czy podbijanie koloru do granic możliwości i wygładzanie skóry na plastik. To jest już zwykłe oszustwo, które prędzej czy później wychodzi na jaw.
Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumna?
Nie jestem w stanie wybrać jednej ulubionej pracy. W każdej jest coś co mi się podoba i co po czasie bym zmieniła (śmiech)! Ale to chyba naturalne, kiedy człowiek się rozwija. Najbardziej jestem dumna z tego, że moi klienci po sesji są szczęśliwi i najczęściej widzimy się więcej niż jeden raz. To moja największa radość i satysfakcja.
Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłaś?
Myślę, że nawet po krótkim czasie w świecie tatuażu człowieka przestaje już cokolwiek dziwić. Nie istnieje coś takiego jak dziwne miejsce na tatuaż, skóra to skóra. A motyw każdy dobiera pod swoje preferencje. Wszystko jest akceptowalne dopóki nie obraża innych lub nie jest niebezpieczne dla samego noszącego.
Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?
Nie wykonuję żadnych motywów związanych z rasizmem, faszyzmem, homofobią czy jakimkolwiek innym szerzeniem nienawiści. Nic, co kłóci się z moim sumieniem.
Najdziwniejsza rzecz jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?
Kiedyś elektrownia zapomniała poinformować o planowanej przerwie w dostawie prądu. Byłam w połowie konturowania tatuażu na pachwinie, kiedy wszystko zgasło. A to był pierwszy tatuaż klientki! Myślę, że obie byłyśmy tak samo zestresowane. Na szczęście mogłam pożyczyć maszynę od kolegi ze studia, która działa bezprzewodowo i dokończyć konturowanie. Resztę przełożyłyśmy na inny dzień, prądu nie było przez pół dnia.
Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?
Raczej nie spotykam się z niemiłymi zachowaniami klientów, większość osób, która przychodzi lub planuje u mnie tatuaż to świetni ludzie, zdecydowani i otwarci. Jedynym zachowaniem, z jakim raz na jakiś czas się spotykam to oczekiwanie wytatuowania kopii czyjejś pracy, co nie wchodzi u mnie w ogóle w grę. Albo mój autorski projekt, albo nic.
„Janusze tatuażu” to?
Prawdziwi „Janusze tatuażu” to ludzie kasujący niebotyczne kwoty za naprawdę bardzo kiepską robotę i narażający klientów na utratę zdrowia przez brak higieny pracy. Ale takie osoby zawsze były i będą, jedynie Internet pozwala ich szybciej zweryfikować.
Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?
Największy wpływ na to, co robię teraz miał z pewnością Pietro Stigmata, który od początku zajmował się moim rysunkiem, ba, robi to do teraz! Z nim zawsze mogę porozmawiać o wszelkich rozterkach tatuażowych, czy nowych pomysłach i inspiracjach. Jego pracę mogę obserwować od początku powstawania projektu do końca gotowego tatuażu i to zawsze było największą nauką. Poza tym ogromnym szacunkiem darzę tatuażystów tradycyjnych na całym świecie, tworzących historię tu i teraz, między innymi Joe Tartarotti, Andrea Giulimondi czy Paul Dobleman.
Inne inspiracje?
W trakcie tworzenia wzorów zawsze słucham muzyki, a to z pewnością wnosi rodzaj ładunku emocjonalnego do moich projektów. Nadal wszystkiego się uczę i staram się z każdej drobnej rzeczy wyciągnąć dla siebie ile mogę (śmiech).