Toruń: Dawid Falkowski ze studia Fraktale
Tatuaż graficzny, dotwork, wszystko, co wywodzi się z rysunku. Czasami poniesie mnie i użyję koloru aczkolwiek zdecydowanie wolę tatuować w czerni. Bezustannie rysuję i wykonuję nowe projekty. Wierzę, że to pomaga w tatuowaniu, rozwija, ale przede wszystkim pozwala wyrazić siebie. Inspiracją może być wszystko, dowolny obraz, grafika, muzyka, film, a nawet słowa.
Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystą?
Od dzieciństwa uwielbiałem rysować, sprawiało mi to ogromną frajdę oraz satysfakcję, było to dla mnie pewnego rodzaju odskocznią od codzienności. Mimo to zawsze traktowałem to, jako hobby, nie wiązałem z tym swojej przyszłości. Aż do czasu, kiedy tatuaż dotarł do mnie w odmiennej formie niż dotychczas go postrzegałem, z różnorodnymi stylami, twórczy. Wtedy pomyślałem, że może warto byłoby spróbować przenosić swoje "gryzdoły" na skórę.
Kiedy dokładnie zacząłeś dziarać?
Było to około 7-8 lat temu.
Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?
Styl życia, dzięki któremu jestem w stanie się utrzymać i wyłamywać od systemowego rodzaju pracy. Faktem jest, że niestety chyba już nie potrafiłbym się odnaleźć w "normalnej" pracy.
A jak nie dziarasz to, co robisz?
Poza dziaraniem i wszystkim tym związanym z tym, biegam. Od kilku lat stało się to moją kolejną zajawką i uzależnieniem. Cały czas podkręcam swoje wyniki i bardzo ciekaw jestem, jak daleko mnie to zaprowadzi, gdzie już mój limit.
Zastanawiałeś się kiedyś, kim byś był, gdybyś nie tatuował?
Bardzo prawdopodobne, że zostałbym nauczycielem matematyki lub jakimś korpo ludkiem. Wykształcenie musiałoby podyktować o moim zawodowym losie.
Ciężko jest prowadzić własne studio?
Nie jestem właścicielem studia, a jedynie jego częścią. Współpraca z ludźmi, którzy nadają na tych samych falach, sprawia, że nie jest to ciężki biznes. Rzecz jasna bywają problemy i komplikacje, ale staram się być osobą, która odsuwa je na bok i na nie traci czasu.
Lubisz guest spoty?
Muszę przyznać, że w moim przypadku musi być na to odpowiedni czas. Przyznaję, że nie zawsze mam na to ochotę. Wyjazdy, organizacja wszystkiego, czasami bywają dla mnie uciążliwe. Cenię sobie, kiedy zapraszający przykładają się do tego, organizują przede wszystkim dużo pracy i jednocześnie zapewniają miła atmosferę. Z doświadczenia wiem, że bywa z tym różnie.
A konwenty?
Konwent to zawsze fajna impreza. Uwielbiam jechać ze swoją ekipą i pozwolić na to, by oni także doświadczyli tego, czym żyję, w zdecydowanie większej skali. Ponadto uczestnictwo w konwencji działa na mnie zawsze motywująco. Oglądanie i "bycie" obok innych świetnych artystów, daje dużego kopa do rozwoju i działania.
Jakie są największe wady tego „zawodu”?
Jak wspomniałem wcześniej, nie lubię tracić czasu, na to, co mi przeszkadza, więc wady to mało istotna dla mnie sprawia. Raczej lepiej skupiać się na pozytywach.
Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby spróbować swoich sił w tatuowaniu?
Więcej rysuj, maluj, twórz. Jak potrafisz coś zrobić ładnego na papierze, to tatuaż ci za to podziękuje.
Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłeś igłę w czyjąś skórę?
Oczywiście, że pamiętam, bo była to moja noga. Totalnie słaba sytuacja, łapy mi latały ze stresu, jakbym jeździł po przeoranym polu. Na szczęście nie skrzywdziłem się, aż tak bardzo i nie trzeba było amputować nogi.
Cewka czy rotarka?
Zaczynałem na cewkach, ale wtedy jeszcze nie miałem pojęcia o tym, jak to powinno działać. Wszystko szło metodą prób i błędów. Aktualnie tylko dotarła, miłość od pierwszego ukłucia.
Czym teraz dziarasz?
Cheyenne Hawk Pen Sol Nova Unlimited - wszechstronna, bezprzewodowa maszyna, do wszystkiego, co tatuuje.
Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?
Tatuaż graficzny, dotwork, wszystko, co wywodzi się z rysunku. Czasami poniesie mnie i użyję koloru aczkolwiek zdecydowanie wolę tatuować w czerni.
Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?
Bezustannie rysuję i wykonuję nowe projekty. Wierzę, że to pomaga w tatuowaniu, rozwija, ale przede wszystkim pozwala wyrazić siebie. Inspiracją może być wszystko, dowolny obraz, grafika, muzyka, film, a nawet słowa.
Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…
Zdarza się, że tak. Jednak zawsze poprzedzone to jest konsultacją, muszę mieć pewność, że jestem w stanie coś w danej sytuacji odczarować.
Ile czeka się sesję do Ciebie? Jak się zapisać? Korzystasz z serwisów bookingowych typu Tattoodo czy InkSearch?
Z reguły około miesiąca na większe sesje, natomiast na mniejsze, kwestia organizacja kalendarza. Zapisy prowadzę głównie przez własne portale społecznościowe.
Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?
I tu jest problem, bo chciałoby się powiedzieć, że rysunek odręczny. Jednak prawda jest taka, że dużo sprawniej pracuje się na tabletach. Łatwiej jest skonsultować projekt z klientem i wprowadzać na nim zmiany w programie graficznym, aniżeli tej na papierze.
Co jest większą sztuką. Zrobienie fajnego projektu czy przeniesienie go na skórę?
Skóra rządzi się swoimi prawami, po zrozumieniu jak zachowuje się przy różnych technikach, opanowaniu ich aplikowania, lwia część pozostaje w projekcie. Jednak tatuaż to zarówno projekt, jak i jego wykonanie na skórze. W tym starciu wszystko jest bardzo ważne.
A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?
Sam stosuję saturację do zdjęć, bo zwyczajnie tatuaż wówczas lepiej się prezentuje, a na tym nam zależy przy budowaniu portfolio. Jeśli sama praca broni się w rzeczywistości, to nie widzę problemu w tym, żeby zdjęcia wyglądały lepiej.
Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumny?
Moją życiówką jest praca na całe plecy razem z tyłem uda, motyw pawia przebitego sztyletem. To mój ulubiony tatuaż, głównie ze względu na format, ale też dopracowanie szczegółów. Uwielbiam duże prace i to jak się prezentują po zagojeniu, proces, podczas którego powstają. W tym miejscu należą się ogromne podziękowania dla Weroniki, która oddała się w moje ręce i przeżyła ogrom nakłuć z tuszem.
Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłeś?
Pewnego razu pojawił się u mnie Amerykanin, który chciał, żebym wytatuował mu napis "ku*wa". Cieszył się, że to takie piękne, polskie słowo, o wielu różnych znaczeniach, że aż musi je sobie upamiętnić.
Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?
Nie jestem wybredny, wszystko kwestia przegadania. Jeżeli klient jest gotowy na rewolucję, to nawet najbardziej wyeksploatowany motyw można przerobić na coś genialnego.
Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?
Pewnego razu podczas tatuowania rozwaliła mi się jedyna maszynka do dziarania, jaką przy sobie miałem. Zażartowałem do klienta, że niestety nie dam rady dokończyć dziary, bo zwyczajnie nie mam sprzętu. Mina klienta - bezcenna. Chłopak miał łzy w oczach, nie wiedział jak się zachować, ale widziałem, że jest bardzo zmieszany. Oczywiście dokończyłem tatuaż, bo wiedziałem, że są w studio nieużywane maszyny niepracujących akurat tego dnia innych tatuażystów.
Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?
Bardzo nie lubię, kiedy klienci nie pojawiają się na umówione terminy bez wcześniejszego uprzedzenia. Różne są sytuację życiowe, to oczywista sprawa, ale byłoby miło uszanować kogoś innego czas i po prostu poinformować o swojej nieobecności.
„Janusze tatuażu” to?
Pany Janki, co dziarajom i majom się dobrze.
Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?
Praktycznie od samego początku mojej drogi wielką inspiracją, jeśli chodzi o tatuaż był i pozostanie dla mnie Bruno Santos. Ostatnimi czasy podziwiam także pracę Maxwella Croixa, jestem pod ogromnym wrażeniem jego warsztatu. Wśród polskich artystów na ogromne uznanie zasługuje Darek Doktore, choć jego styl odbiega od tego, czym się zajmuję, to jego pracę budzą we mnie wyjątkowo wielkie emocje.