Warszawa: Fostek ze studia Ręka Noga Tatuaże
Najlepiej czuję się w stylu tradycyjnym. Chociaż ostatnio trochę zaczął mnie nudzić i być zbyt klasycznym, przez co zaczęłam przekształcać go na bardziej psychodeliczne projekty, co sprawia mi ogromna frajdę, zwłaszcza, że innym się podoba i bardzo chętnie tatuują sobie takie wzory.
Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystką?
Szczerzę mówiąc to dokładnie nie pamiętam skąd się wziął ten pomysł. U mnie tatuaże w rodzinie były od dziecka, a ja zawsze byłam jedną z tych osób, które mówiły, że tatuaże są okropne i ja nigdy bym sobie czegoś takiego nie zrobiła (śmiech). Później jednak wszystko się obróciło o 180 stopni. Jako dziecko zawsze lubiłam rysować, mając 15 lat zaczęłam rysować projekty tatuaży, potem pożyczyłam maszynkę od znajomego mojego taty i przez bardzo długi okres torturowałam banany i sztuczne skóry, zrobiłam pierwszy tatuaż i teraz jestem tu, gdzie jestem.
Kiedy dokładnie zaczęłaś dziarać?
Jeśli chodzi o zrobienie pierwszego tatuażu to było to pod koniec 2016 roku i zrobiłam go w studiu u znajomego mojego taty, który dokładnie mi wytłumaczył jak zadbać o higienę, jak przygotować stanowisko itd. Niestety była to jednorazowa sytuacja, później nie miałam zbyt wiele pomocy. Próbowałam to robić w domu, ale nie szło mi najlepiej, przez co wiele razy rezygnowałam, aż w 2019 roku zaczęłam uczyć się tatuowania w studiu, co pokazało mi, że bez pomocy doświadczonych osób ciężko jest nauczyć się dziarać.
Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?
Wydaje mi się, że pół na pół. Cieszę się, że mogę robić to, co lubię, mogę się z tym identyfikować, sama ustalać sobie, co chcę robić a czego nie i jest to ze mną 24 godziny na dobę. Ale jest to też coś, z czego się muszę utrzymać, pozyskiwać klientów, dbać o to, aby się dobrze czuli i byli zadowoleni, co traktuję, jako normalną pracę tylko, że bardziej kreatywną.
A jak nie dziarasz to, co robisz? Zdradź trochę z życia prywatnego
Prywatnie wiele różnych rzeczy mnie interesuje i nie są to rzeczy związane z tatuażem. Oprócz samego malowania i rysowania, które stały się częścią mojego życia, trenuję sobie tajski boks, studiuję psychologię, często angażuję się w różne pomoce charytatywne. Uwielbiam czytać powieści kryminalne, wyszywać, robić przeróżne kolaże, a najbardziej lubię spędzać czas z moim kundelkiem.
Zastanawiałaś się kiedyś, kim byś była, gdybyś nie tatuowała?
Wiele razy. Jestem osobą, która lubi sprawdzać się w różnych dziedzinach i na pewno chciałaby spróbować kiedyś czegoś nowego. Wielką frajdę sprawia mi uczenie się nowych rzeczy, a w przyszłości chciałabym spróbować neuropsychologii. Więc na pewno bym sobie jakoś poradziła, ale nie wiem czy to wszystko byłoby tak satysfakcjonujące jak tatuowanie.
Masz jakieś rady dla tych, którzy chcieliby spróbować swoich sił w tatuowaniu?
Dużo cierpliwości i wytrwałości. Nie bać się pytać bardziej doświadczonych osób o rady i nie rzucać się od razu na głęboką wodę, bo można łatwo się zrazić. Najlepiej spróbować się załapać na praktyki w jakimś studiu. Nie zawsze szukają tylko osób doświadczonych, ale też osób ciekawych, które mają coś interesującego do pokazania, jeśli chodzi o rysowanie, projektowanie.
Lubisz guest spoty? Co w nich jest fajnego?
W swoim życiu nie byłam na zbyt wielu, ale uważam, że to bardzo fajna sprawa pojechać gdzieś poza ramy własnego miasta, poznać nowych ludzi, zobaczyć jak oni pracują. Myślę, że nawet można nauczyć się przez to nowych rzeczy. Mój pierwszy geust spot, przyczynił się do odejścia ze studia, w którym czułam się dosyć źle, i pokazał, że wcale nie musi tak być. Dzięki temu pracuje teraz z super ludźmi, z którymi uwielbiam też spędzać czas poza pracą, a samo przyjście do studia nie jest dla mnie katorgą.
A konwenty?
Konwenty są bardzo fajne i zarazem bardzo męczące, przez to, że zawsze jest dużo emocji, dużo ludzi i jest bardzo głośno i po takim wydarzeniu często musze sobie brać kilka dni wolnego na zregenerowanie sił (śmiech). Ale zwykle jestem zmęczona w pozytywny sposób. Konwenty pozwalają nam się pokazać w innych miastach, odkryć nowych super zdolnych tatuatorów i nawiązać więcej znajomości.
Jakie są największe wady tego „zawodu”?
Moim zdaniem największa wadą tego zawodu jest brak stabilności finansowej, który jest często bardzo stresujący. Brak zwolnień lekarskich, gdy np. się rozchorujesz lub co gorsza jak złamiesz rękę i nie możesz pracować przez dłuższy czas. Dodatkowa praca z klientem ma swoje plusy i minusy, ale jak dla mnie jest więcej plusów niż minusów.
Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłaś igłę w czyjąś skórę?
Oj tak! To było bardzo stresujące i pełne emocji wydarzenie, ale bardzo lubię o tym opowiadać. Pierwszy tatuaż robiłam na moim tacie, który postanowił oddać mi całą swoją łydkę w imię nauki. Ja miałam wtedy 17 lat. Pojechaliśmy wtedy razem do studia, w którym pracował jego znajomy i pokazał jak wszystko przygotować. Pokazał też jak przygotować kalkę, i pamiętam, że już przy samym odbijaniu wzoru ręce mi się trzęsły, a to było nic jak już trzymałam maszynkę z igłą, żołądek miałam w gardle i w głowie myśli czy przedziurawię nogę, ponieważ tatuaż robiliśmy na łydce. Samo pierwsze wbicie było bardzo dziwnym uczuciem, w porównaniu do bananów i sztucznych skór, poczułam jakbym się wbijała w masło (śmiech). No i potem z każdą linią stresu było trochę mniej, zrobiliśmy, wyszło jak wyszło, ale pierwsze koty za płoty.
Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?
Nie ma tutaj zbyt zaskakującej historii, pierwszą moja maszynką była jakaś cewka, nawet za bardzo nie pamiętam, co to za maszynka, pożyczona od kolegi taty.
A teraz, co jest Twoim wyborem? Cewka czy rotarka?
Wcześniej pracowałam na cewkach i rotarkach, cewki zwykle używałam do konturu. Teraz przerzuciłam się na maszynki rotacyjne, ze względu na to, że cewki są dla mnie za ciężkie i jak mam jakąś dłuższą sesje to czułam, że mój nadgarstek kiepsko sobie radził.
Czym teraz dziarasz?
Aktualnie pracuje na maszynkach rotacyjnych od Mateusza Mazaka i bardzo dobrze mi się pracuje, mogę polecić każdemu. Ale zbieram się do wypróbowania czegoś nowego.
Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?
Najlepiej czuję się w stylu tradycyjnym. Chociaż ostatnio trochę zaczął mnie nudzić i być zbyt klasycznym, przez co zaczęłam przekształcać go na bardziej psychodeliczne projekty, co sprawia mi ogromna frajdę, zwłaszcza, że innym się podoba i bardzo chętnie tatuują sobie takie wzory.
Czego nie lubisz robić?
Nie lubię robić tatuaży niezwiązanych ze stylem, w którym pracuje. Jeśli chodzi o kolor czy czerń jest to dla mnie bez znaczenia, bo dwie opcje są dla mnie super. Czasami nie lubię wybiegać poza paletę barw, której zwykle używam, ale bywa i tak.
Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?
Robienie własnych projektów jest dla mnie czymś bardzo przyjemnym. Jest to wkładanie w projekty kawałek siebie, jeśli można to tak nazwać. Jeśli chodzi o inspirację to bardzo różnie, czasami wystarczy, że zobaczę jakiś obrazek a projekt mi się układa w głowie. Myślę, że większość tatuatorów ma też swoich idoli w tatuażu na całym świecie, którzy ich inspirują i ja tez takich mam.
Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…
I tak i nie. Myślę, że trudne covery nie są dla mnie i trzeba być bardzo doświadczonym, aby podołać trudniejszym wyzwaniom, ale czasami je robię, jeśli wiem, że jestem w stanie coś naprawić, często też odmawiam. Co do blizn, raczej nie mam z tym problemu, chyba, że te blizny są bardzo duże.
Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?
Aktualnie, jeśli chodzi o pracę to zdecydowanie tablet graficzny, ponieważ jest to ogromne ułatwienie, przez co wszystko idzie sprawniej, a gdy coś nie wyjdzie to zawsze można cofnąć. Rysunkiem własnoręcznym zajmuje się poza pracą, ponieważ rysowanie i malowanie to moje hobby, a jednak rysunek na papierze to zupełnie, co innego.
Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?
Szczerze mówiąc nie wiem czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka, ja sama nie potrafię korzystać z programów graficznych i jest to dla mnie trudne, ale myślę, że każdy jest się w stanie jakoś tego nauczyć. Zdecydowanie trudniej jest przenieść to na skórę i myślę, że nie tylko w przypadku projektów zrobionych w programach graficznych, na tabletach, ale również tych ręcznie rysowanych, bo nawet, jeśli ktoś pięknie rysuje na kartce, to nie koniecznie będzie od razu robił świetne tatuaże.
A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?
Myślę, że jest to bardzo nie w porządku w stosunku do klientów. Często mocno widać, że zdjęcie jest podrasowane, kolory są mocno nasycone itd., ale człowiek, który w tym nie siedzi, lub nigdy nie miał tatuażu może nawet o tym nie wiedzieć i dać się nabrać, a potem otrzymać zupełnie inny efekt. Bardzo mnie też zszokowały historie, że niektórzy nawet potrafią sobie prostować linie w Photoshopie, aby nie były krzywe.
Pamiętasz pierwszy tatuaż, który zrobiłaś?
Pierwszy tatuaż, tak jak wcześniej opowiadałam, robiłam na moim tacie i była to oldschoolowa czarna kotwica wielkości dłoni. Robiliśmy go w studiu u znajomego, więc warunki były bardzo sprzyjające, no i robiłam go pożyczona maszynką cewkową, nawet nie mam pojęcia, co to była za maszynka, wtedy nie miałam zielonego pojęcia o sprzęcie, więc wszystko dla mnie wyglądało tak samo (śmiech). Czy był zadowolony? Trudne pytanie, to jest mój tata, więc on zawsze powtarza, że jest ze mnie dumny i pewnie nawet jak mu się nie spodobał to nigdy mi tego nie powiedział, moim zdaniem wyszedł tak w miarę okay, nie jest jakiś super, ale bardzo go lubię, bo mam z nim super historię.
Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumna?
Chyba nie mam takiego jednego ulubionego, jest wiele tatuaży, z których bardzo się cieszę, które sprawiły mi dużo frajdy i dały dużo satysfakcji.
Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłaś?
Ja często robię dużo dziwnych tatuaży, i te prace sprawiają mi największa frajdę. Klienci już wiedza, że ja bardzo lubię podejmować się takich prac i wypisują mi w punktach, co chcieliby, aby tam się znalazło a ja to po prostu składam w całość. Dla przykładu jeden tatuaż był Maryjką z głową żyrafy w kosmosie na statku odrzutowym, kolejny to była wielka świnia w kasku astronauty, w koszulce w pączki i jednorożce, miała ona pelerynę zrobiona z ręcznika i trzymała dwa kable, z których tryskały iskry, to wszystko było na tle kosmosu, który był w wielkiej Pixie na kształt głowy Trumpa. Mam na swoim koncie całkiem sporo takich tatuaży a czeka mnie jeszcze więcej (śmiech).
Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?
Chyba nie ma takich, których mam dość, jedynie takich, których bym nie zrobiła, czyli tatuaże patriotyczne, obraźliwe w stosunku do innych ludzi i tym podobne rzeczy.
Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?
Kilka razy mi się przytrafiały omdlenia, lub płacz z bólu, ale nie traktuje tego jak coś dziwnego, kiedyś mi jedna osoba zemdlała po odbiciu kalki i raz mi uciekła jedna osoba z sesji i już nigdy nie wróciła (śmiech).
Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?
Oj tak. Są dwie rzeczy, które bardzo mnie irytują. Pierwsza rzecz to wtedy, kiedy klient nie szanuje mojego zdania i traktuje mnie z góry, wtedy współpraca jest raczej na krótką metę. Druga rzecz to targowanie się. Uważam, że jest to mega nie w porządku. Co gorsza ludzie często próbują wejść mi na głowę i pod koniec sesji wysuwać argumenty, że jeśli tyle zapłacą to nie będą mieli, z czego żyć do końca miesiąca, tyle, że oni wiedzą z góry ile to będzie kosztować a tatuaż nie jest niezbędną rzeczą do przeżycia. Przez to chyba próbują wywołać u mnie poczucie winy, i nie myślą o tym, że to jest moja praca, z której to ja muszę się utrzymać, zapłacić rachunki kupić jedzenie itd., chyba częściej traktują to ja moje hobby.
„Janusze tatuażu” to?
Ja jak zaczynałam to zdecydowanie byłam Januszem tatuażu (śmiech). Wydaje mi się, że każdy na początku popełnia dużo błędów, ale nie wszyscy się do tego przyznają. Zależy też od tego, kto jak zaczynał, bo jeśli ktoś od początku tatuuje pod okiem specjalisty to wiadomo, że te błędy będą mniejsze, ja niestety nie miałam tyle szczęścia i dużo tatuatorów mnie zbywało, przez co moje prace śmiało mogły być tak nazywane. Może nie jest to najlepsza reklama, ale taka jest prawda i po czasie umiem mówić o tym szczerze, w końcu jesteśmy tylko ludźmi. Ale znam też dużo osób, które nigdy nie miały nic wspólnego chociażby z rysowaniem i teraz klepią wzory z Internetu i to w dość kiepski sposób tatuują kilka lat i nazywając siebie tatuatorami. Myślę, że taki termin jest dobrym określeniem na takich ludzi.
Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?
Chyba nie ma nikogo konkretnego, jest wielu artystów, których podziwiam i bardzo możliwe, że któryś nich miał na mnie wpływ nawet nieświadomie, ale tak od razu to nikt konkretny nie przychodzi mi do głowy.