Gdańsk: Ania "Avi" Pietralczyk ze Sztorm Tattoo

Wywiady - Artyści tatuażu sie 03, 2021
Prócz portretu, lubię dziarać wszystko. Nadal szukam tego, w czym naprawdę będę czuć się dobrze. Choć nie ukrywam, że lubię kolorowe  prace, ale i szarości dają duże pole do popisu. Na pewno lubię motywy roślinne i  zwierzęce. Wszystko to, co związane z naturą. Wychodzi mi to dość  eklektycznie, bo lubię łączyć ze sobą pozornie niespójne elementy, bawić  się stylem neotradycyjnym, szkicem, geometrią, grafiką i zdecydowanym  kolorem.

Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystką?

Od kiedy postanowiłam, że zwiążę swoje życie ze sztuką. Jeszcze zanim zrobiłam swój pierwszy tatuaż… Ten sposób wyrazu artystycznego zawsze wydawał mi się wyjątkowy, żywy i dynamiczny.

Kiedy pierwszy tatuaż wylądował na Twoim ciele?

Swój pierwszy tatuaż zrobiłam dokładnie 11 lat temu. Wykonał go Paweł z Gdańskiego Pandemonium. Z dumą noszę go do dziś!

Obecne studio, czyli Sztorm nie jest Twoim pierwszym miejscem pracy. Jaką przeszłaś drogę zawodową?

Zaczynałam jak większość osób – w domu, tatuując znajomych na kanapie. Od czasu do czasu tylko nosząc maszynkę do Pawła z Pandemonium, żeby rzucił na nią okiem. Następnie trafiłam do studia Świost, krótko  New School Tattoo, i w końcu do Pandemonium, gdzie tak naprawdę moja kariera zaczęła się na dobre.  Każde z tych miejsc wspominam bardzo ciepło, zwłaszcza ekipę Pandemonium, której wiele zawdzięczam. Tutaj zobaczyłam życie tatuatora z każdej ze stron, bo nie zawsze jest ono  tylko beztroską twórczością. To także sporo stresu i dużo ciężkiej pracy, do której trzeba mieć naprawdę końskie zdrowie! No i oczywiście jest też trochę szalone (śmiech).

W Sztorm Tattoo jesteś częścią ekipy, która składa się z  bardzo utalentowanych i wyjątkowych artystów. Każdy z Was ma swój własny styl. To nobilituje? Nie ma między Wami tarć i kłótni o klientów?

To prawda. Ekipa jest duża, ale zgrana. Nie wchodzimy sobie w drogę z racji ogromnego metrażu studia. Jak do tej pory klientów starcza dla wszystkich. Głównie dlatego, że na ogół trafiają do nas osoby, które świadomie wybierają, od kogo chcą tatuaż. Jeśli są niezdecydowani, to decyzję podejmują na miejscu.  Każdy z nas tworzy nieco inaczej, więc klient ma w czym wybierać. Nas mobilizuje to do działania i  doskonalenia się w tym co robimy.

Sztorm to nowe studio na mapie Trójmiasta. Jego otwarcie poprzedzone było bardzo huczną i mocną promocją nie tylko w social mediach, ale też w tradycyjnych mediach. Nie wszyscy reklamują się w rozgłośniach radiowych, a tak było w przypadku Waszego studia. Czy nakłady poniesione na reklamę zwróciły się Wam? Kalendarze zapełnione na kilka miesięcy do przodu?

Promocja nie poszła na marne, bo mamy co robić (śmiech).

Czy bez reklamy i promocji nie znajdziecie klientów?

Promocja na pewno jest potrzebna. Sama niedawno zaczęłam stosować ją w social mediach. Dotychczas uważałam, że dobre prace powinny bronić się same. Niestety w sytuacji, gdy rynek jest przesycony zdolnymi artystami, to żeby zostać zauważonym trzeba w siebie zainwestować.

Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?

Trochę jednego i drugiego. Jednak im dłużej w tym siedzę, granica między pracą a życiem codziennym coraz bardziej się zaciera.

Jakie są największe wady tego „zawodu”?

Zdecydowanie klienci, którzy nie wiedzą, czego chcą, i wymagają żeby wiedzieć to za nich… Albo tacy, którzy nie szanują Twojego czasu i pracy, wymagając odpowiedzi w środku nocy, w niedzielę, uważając że ich tatuaż (najczęściej nie większy niż 5cm) to najważniejsza rzecz pod słońcem. Uważam, że każdy tatuaż jest ważny. Dostrzegam jednak pewną zależność – przejęcie klienta dziarą na ogół wzrasta odwrotnie  proporcjonalnie do jej wielkości (śmiech).

Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłaś igłę w czyjąś skórę?

Oczywiście. Takich rzeczy się nie zapomina. Był stres, ale był i browar – dlatego stresik nieco mniejszy (śmiech). Był to maleńki tribalowy kotek na łydce. Robiłam go 3 godziny najmniejszą konturówką jaka jest… Zrobiłam go na osobie, której zawdzięczam swój pierwszy w życiu sprzęt. W tym miejscu chciałabym serdecznie pozdrowić Łukasza  (śmiech). Jestem dozgonnie wdzięczna! Na sztucznych skórach nigdy nic nie robiłam – tylko żywe mięso!

Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?

Cholernie ciężka, toporna i chińska (śmiech).

Cewka czy rotarka?

Mam duży sentyment do cewki, ale jak większość osób przeszłam na rotarkę. Głównie ze względu na ciężar i wygodę ze zmianą igły w dowolnym momencie. Uważam, że znacznie usprawnia to pracę, no i nadgarstek nie dostaje tak bardzo w kość…

Czym teraz dziarasz?

Na AliExpress kupiłam Hummingbirda drugiej generacji. Dziarało się nim świetnie przez pół roku, ale niestety stała się głośna. Dlatego tym razem zakupiłam oryginalną InkJect’a Nano. Od czasu do czasu używam też Equaliser Spike. Uważam, że to naprawdę solidna maszyna za niewielkie pieniądze, choć trochę waży…stąd zakup InkJect’y.

Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?

Szczerze mówiąc prócz portretu, lubię dziarać wszystko. Nadal szukam tego, w czym naprawdę będę czuć się dobrze. Choć nie ukrywam, że lubię kolorowe prace, ale i szarości dają duże pole do popisu.

Twoja pracę wydają się bardzo świadome i dość specyficzne. Czy możesz powiedzieć o sobie, że masz własną rozpoznawalną stylistykę?

Wydaje mi się, że idzie to w dobrą stronę, ale nadal szukam. Na pewno lubię motywy roślinne i zwierzęce. Wszystko to, co związane z naturą. Wychodzi mi to dość eklektycznie, bo lubię łączyć ze sobą pozornie niespójne elementy, bawić się stylem neotradycyjnym, szkicem, geometrią, grafiką i zdecydowanym kolorem.

Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?

Głównie robię autorskie projekty. Właściwie można powiedzieć, że każdy mój projekt jest autorski. Nawet najbardziej „oklepane” projekty staram się ugryźć inaczej, w bardziej indywidualny sposób. Uważam, że to jest główny cel tego zawodu. Nie sztuką jest być drukarką do gotowych projektów z internetu. Nie ma w tym ani zabawy, ani rozwoju. Uważam też, że żadna skopiowana praca, bez indywidualnego wkładu i włożonego serca, nie będzie dobra. Każdy z nas jest inny i inaczej widzi świat, więc dlaczego nie zrobić tego po swojemu?

Pamiętasz pierwszy tatuaż, który zrobiłaś?

Wspominałam już o tym wcześniej (śmiech). Tribalowy kotek. Wyszedł mi zadziwiająco dobrze, choć maszyna była fatalna. Kabel przerywał i został wykonany igłą, która wybitnie się do tego nie  nadawała. Zarówno ja jak i właściciel tatuażu byliśmy z niego wtedy dumni!

Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumna?

Ciężko powiedzieć… Myślę, że co jakiś czas robię tatuaż, z którego jestem dumna pod jakimś względem. Myślę, że to dobry znak, że takie sytuacje zdarzają mi się coraz częściej!

Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłaś?

Robiłam palącego jointa pegaza, z dość pokaźnym penisem na wierzchu…, do którego właścicielka dopisała zadziwiająco koherentną historię. To były ciekawe czasy (śmiech).

Są motywy, których masz już dość lub nie robisz?

Wolałabym już nie robić tradycyjnych staromodnych tribali…. Tylko nie mylić z blackworkami, bo te lubię i zawsze chętnie wykonam! (śmiech).

Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?

Pewnie było dużo takich sytuacji… Mogę już nawet wszystkiego nie pamiętać. Jakiś czas temu miałam klientkę, która zemdlała aż 4 razy (!!!) To dość osobliwe, bo zazwyczaj, jeśli ktoś zasłabnie raz, to nie robi już tego ponownie. Owa pani notorycznie wstrzymywała oddech przy każdym wbiciu igły, więc ciężko było o inny skutek takiego zachowania.

Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?

O tym także mówiłam już wcześniej. Myślę, że szeroko pojęta ignorancja i samolubność. Nie tyczy się to tylko klientów, ale ludzi ogólnie. Swoją drogą uważam, że najlepsze dziarki powstają w sytuacjach, gdy pomiędzy klientem a tatuatorem jest luźna atmosfera, zaufanie i pewna doza szaleństwa. Osobiście wierzę, że tylko dając wolną rękę można spodziewać się naprawdę świetnej pracy!

„Janusze tatuażu” to? Co według Ciebie kryje się pod tym określenie? Czy to problem? Czy jest sprawiedliwe określenie np. dla kogoś, kto zaczyna? Czy jednak pojawili się ludzie, którzy nie mają  talentu?

Ignoranctwo nie dotyczy tylko klientów. Teraz każdy, kto kupi maszynkę na AliExpress automatycznie staje się „tatuatorę”. W ten sposób rozrzedza tę przysłowiową krew – zdolnym ludziom. Coraz ciężej jest zostać zauważonym, bo modne są banalne, krzywe i pozbawione wartości artystycznej „tatuaże”. Oczywiście każdy kiedyś zaczynał, ale nie każdy musi to kontynuować (śmiech). Z jednej strony to źle, że owi Janusze grasują lub co gorsza otwierają własne studia, ale spójrzmy na to z  innej strony – niedługo klienci będą lepiej wyedukowani, a my będziemy mieli, co coverować (śmiech).

Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?

Naprawdę długo by wymieniać. Jest niezliczona ilość osób dużo lepszych ode mnie, którzy w mniejszym lub większym stopniu mieli wpływ na mój rozwój. W dobie łatwo dostępnego internetu ciężko jest wymienić poszczególnych artystów. Kiedyś, kiedy jedynym oknem na świat tatuażu były dla mnie gazety najdłużej wpatrywałam się w niesamowite prace Zappy, zwłaszcza rysunki robiły na mnie wielkie wrażenie.  Bardzo lubię  także Gigera, Beksińskiego oraz grafiki Moebiusa.

Anna “Avi” Pietralczyk - Zobacz portfolio i zrób tatuaż
Anna “Avi” Pietralczyk - tatuażysta z Gdańsk. Portfolio tatuaży, wzorów, informacje kontaktowe.

Tattooartist.pl

TattooArtist.pl to serwis skupiający najlepszych polskich tatuażystów. Podzielony jest na kategorie: tatuaż, wzór, tatuażysta i studio. Znajdziesz tu również wyrafinowane inspiracje i ciekawe treści.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.