Gdańsk: Rico Artist 44
Technicznie podoba mi się styl neotradycyjny. Jego estetyka jest zbliżona do rysunku, w jakim specjalizowałem się zanim zacząłem dziarać. Lubię rysować współczesne postacie ze współczesnymi atrybutami lub postacie z mitologii, popkultury albo herosów ze świata fantasy. Jak rysunek nie ma konturu to dla mnie nie istnieje.
Długo zastanawiałeś się nad ksywką?
Ksywką Rico posługuje się już od prawie dwunastu lat. W 2008 roku ukończyłem liceum plastyczne i wyjechałem do Anglii do pracy. Pierwszym zajęciem, jakie udało mi się tam zdobyć było sprzątanie na stadionie piłki nożnej, który nazywał się Ricoh Arena. Były to czasy, kiedy aktywnie malowałem graffiti, więc będąc w nowym kraju postanowiłem przyjąć nowy podpis (tag) - RICO, jako taki mój symbol rozpoczęcia wszystkiego od zera. Po pewnym czasie chciałem wymyślić logotyp, aby oznaczyć nim swoje ilustracje. Chciałem, żeby była to nazwa Rico, ale była trochę za krótka. Od czasu jak zacząłem dziarać dodałem ostatecznie Artist44. Kiedyś interesowałem się numerologią a w numerologii cyfra 44 jest uznawana za mistrzowską cyfrę znaczącą w skrócie "skazany na sukces". Dodałem Artist44 po prostu, jako taką formę afirmacji, rozpoczynając swoją przygodę z tatuażem. Swoim pełnym imieniem i nazwiskiem posługuje się tylko w dokumentach oraz życiu prywatnym. Uważam, że pseudonimy łatwiej zapadają w pamięć a w branży tatuażu jest to bardzo ważne.
Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystą?
Pamiętam jak brat mojej narzeczonej zdecydował się zrobić swój pierwszy tatuaż i poprosił mnie o narysowanie dla niego wzoru a on pójdzie z tym do studia, aby jemu to wydziarali. Tak też się stało, wtedy pierwszy raz w życiu zobaczyłem swój rysunek na czyjejś skórze a jednocześnie poczułem rozczarowanie, że to nie ja byłem wykonawcą tatuażu mojego projektu. No i tak postanowiłem to zmienić i zacząłem zgłębiać temat jak dziarać.
Kiedy dokładnie zacząłeś dziarać?
Pięć lat temu. Był to okres, kiedy byłem totalnie rozczarowany zawodowo. Pracowałem jako grafik komputerowy i nudziło mnie siedzenie przed kompem. Czułem, że stoję w miejscu bez progresu. Do tego płacili mi śmieszne pieniądze za dość odpowiedzialny zakres pracy. Zacząłem poszukiwać nowych dróg rozwoju w zawodzie, w którym mógłbym się spełniać, mieć kontakt z ludźmi a nie tylko wypełniać polecenia z maila.
A jak wyglądały Twoje początki?
Przez pierwsze pół roku dziarałem w domu. Postawiłem sobie na początku za cel, aby zrobić kilka dziar z autorskich wzorów. Utworzyć z tego portfolio i pytać o praktyki w lokalnych studiach. W krótkim czasie udało mi się dostać do Gdańskiego studia gdzie zamiatałem, sprzątałem, uczyłem się systemu pracy oraz higieny w profesjonalnym pomieszczeniu do dziarania. Na praktykach odważyłem się w końcu na kolor, bo na początku dziarałem tylko na czarno. Kolor stał się przełomem dla mnie, ponieważ okazało się, że wychodzi mi lepiej niż blackwork. Zaowocowało to moim oficjalnym zakończeniem pół rocznych praktyk. Następnie tatuowałem jeszcze przez rok w innym studio w Gdyni. Z czasem klienci zaczęli się kontaktować ze mną bezpośrednio. Sam zacząłem ich zapisywać oraz ogarniać swój kalendarz i praca u kogoś straciła swój pierwotny sens. W efekcie otworzyłem swoją własną pracownie w Gdańsku Wrzeszczu, w której stacjonuje od 3 lat. Jak na razie to na swojej miejscówce dopiero wykonałem swój największy jak dotąd progres. Mowie tutaj o dużych autorskich formatach dziar np. rękawy, nogawki, całe plecy, które zawsze chciałem robić.
Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?
Jest to dla mnie hybryda tych dwóch pojęć. Jest to z jednej strony praca, ponieważ systematycznie wykonuje tę czynność, aby zarobić na życie. Z drugiej strony, w momencie, kiedy kończę sesje i wychodzę ze studia temat dziarania się nie kończy. Nawet jak mam wolne często oglądam inne prace dziar, myślę o kolejnych kompozycjach, zapisuje inspiracje oraz ogólnie staram się być na bieżąco z tym, co się dzieje w świecie tatuażu. Nawet idąc ulicą często zwracam uwagę na dziary u innych, rozpoznaje nawet ich autorów.
Lubisz guest spoty?
Nigdy jeszcze nie byłem, mimo, że otrzymywałem bardzo wiele zaproszeń. Nie mam potrzeby wyjazdów, gdyż mam ten komfort, że to klienci przyjeżdżają do mnie z różnych miast Polski, a nawet zza granicy. Poza tym dobrze się czuje w swojej pracowni tatuażu, która jest taką moją twierdzą i to tam dziara mi się najlepiej.
A konwenty?
Kiedyś jeździłem, bo fascynowało mnie uczestniczenie w tym całym zdarzeniu. Teraz już nie jeżdżę. Po prostu zaspokoiłem swoją ciekawość. Uważam, że na imprezach powinno się bawić z ludźmi, a nie pracować, tym bardziej w weekendy.
Jakie są największe wady tego „zawodu”?
Na pewno siedzący wielogodzinny tryb życia. Drugą wadą może być fakt, że trzeba przygotować wzór dziary kilka dni przed sesją. Niektórzy rozwiązują ten problem wykonując projekt na sesji. Ja nie jestem tego zwolennikiem. Uważam, że projekt powinien być odpowiednio przemyślany a na umówioną sesje powinno przychodzić się przygotowanym z szacunku do klienta. Sam mam doświadczenie, że czekałem trzy godziny na projekt w studio, co było stratą czasu, w tym czasie mógłbym zrobić wiele innych rzeczy. Tatuatorzy życzą sobie, aby szanować ich czas, ale to działa w dwie strony, my tez powinniśmy szanować czas klienta. Ja rozumiem, że nasza praca jest twórcza, ale nie zapominajmy, że pracujemy w branży usługowej i klient jest tutaj kluczowym zagadnieniem a nie tylko płótnem do dziarania.
Zastanawiałeś się kiedyś, kim byś był, gdybyś nie tatuował?
Mam wykształcenie plastyczne. Od dziecka chciałem wykonywać zawód związany z rysowaniem. W podstawówce chciałem być rysownikiem komiksów. W Liceum chciałem być grafikiem lub ilustratorem. Na studiach miałem plan wypuścić swoją serie ubrań w mojej autorskiej oprawie graficznej. Wykonywałem również murale sprayem na zlecenie. Jakieś 10 lat temu powiedziałem sobie, że jak nie uda mi się w żadnej branży artystycznej to zostanę kolejarzem, bo uwielbiam jeździć pociągami, a szczególnie metrem. Jak na razie kończy się to na poziomie pasażera.
A jak nie dziarasz to, co robisz?
Jak nie dziaram to myślę o dziaraniu, jest to trochę zboczenie zawodowe. A tak serio, to uwielbiam spędzać czas ze swoją narzeczoną, z którą jestem już w 12 letnim szczęśliwym związku. Jest to osoba, z którą najlepiej się dogaduje w moich kręgach. Wspólne podróże, spędzanie razem aktywnie czasu. Zawodowo zachowuje zimną krew, ale prywatnie bywam często taki Krypto Rico Romantico (śmiech).
Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłeś igłę w czyjąś skórę?
Tak pamiętam. Zrobiłem znajomej za darmo róże na przedramieniu. Była oczywiście uświadomiona faktem, że to będzie mój pierwszy tatuaż na kimś i żeby nie oczekiwała cudów, ale pomimo to będę starał się zrobić to najlepiej jak mogę. Zgodziła się bez problemu. Pamiętam, że przygotowywałem się do tej dziary jak do egzaminu. Tydzień przed rozkładałem stanowisko po kilka razy dziennie upewniając się czy wszystko będzie wystarczająco sterylne. Był to mega stres, ale jakoś trzeba było zacząć.
Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?
Wykręciłem silniczek z depilatora mojej dziewczyny. Odpaliłem filmik na YouTube jak zmontować więzienną maszynkę i dziarałem tą prowizorką tuszem kreślarskim po owocach. Do dziś mam tę maszynkę. Jest wstawiona w ramce w studio i często wzbudza kontrowersje wśród klientów odnośnie pochodzenia. Oczywiście nie dotknąłem tym nigdy ludzkiej skóry.
Cewka czy rotarka?
Pierwszą moją prawdziwą maszynką była cewka Liner, którą odkupiłem od znajomego tatuatora. Potem dokupiłem sobie cewkę Shader. Zrobiłem tym kilka pierwszych dziar, większość na swojej nodze, ale jakoś topornie to szło. Potem kupiłem pierwszą rotarkę z Rotary Works i była to mega zmiana w kwestii wygody. Cicha, lekka, mocna oraz łatwa w obsłudze. Od tamtej pory używam tylko maszyn rotacyjnych.
Czym teraz dziarasz?
Lubię kilka maszyn firmy Equalizer i tym dziaram. Wcześniej używałem model Equalizer Spike, potem Proton MX teraz Equalizer Drop. Maszynka po włączeniu działa, nie ma wibracji, jest lekka i mocna, więc nadaje się idealnie do wszystkiego. Nie przykładam wagi do fejmowych brandów. Uważam, że maszynka powinna spełniać swoja pierwotną funkcję, czyli po prostu działać zgodnie z przeznaczeniem, a my tatuatorzy powinniśmy nauczyć się ją obsługiwać. Reszta to już nasza indywidualna fanaberia.
Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?
Technicznie podoba mi się styl neotradycyjny. Jego estetyka jest zbliżona do rysunku, w jakim specjalizowałem się zanim zacząłem dziarać. Lubię rysować współczesne postacie ze współczesnymi atrybutami lub postacie z mitologii, popkultury albo herosów ze świata fantasy. Jak rysunek nie ma konturu to dla mnie nie istnieje. W kolorach używam prostych gradientów. Tutaj wpływ na dobór palety barw ma na pewno doświadczenie z czasów malowania graffiti. Unikam stonowanych odcieni, uwielbiam kontrast. Nie mam problemu z przedstawieniem tej samej ilustracji w kolorze lub szarościach. Unikam dziarania grey washami (tj. cieniowanie rozcieńczoną czernią).
Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?
Robię tylko własne projekty. Tematy dziar, z którymi przychodzą do mnie klienci są moją inspiracją i to one generują moje portfolio. Wszystkie projekty rysuje od zera. Do każdego tematu robię tzw. research, zbieram referencje, następnie rysuje szybki szkic, po czym wyciągam z tego kontury i dodaje kolory oraz cienie. Ostatecznie przedstawiam wizualizację projektu na ciele. Każdy wykonany tatuaż jest u mnie najpierw skończoną ilustracją. Efekt na skórze traktuje, jako proces odtwórczy tej ilustracji w charakterze dziary. Wszystko tylko po to, aby pozbawić klienta wątpliwości, a co za tym idzie - poprawek, które na szczęście bardzo rzadko mi się przez to zdarzają.
Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…
Jeżeli widzę potencjał od strony technicznej to chętnie się podejmuje. Fajne uczucie uratować komuś kończynę przed amputacją (śmiech).
Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?
Wybieram opcje „rysunek własnoręczny” na tablecie (śmiech). Kiedyś rysowałem tylko na papierze, ołówek, gumka itp. Od 3 lat używam tylko tabletu. Jednak nie korzystam z żadnych pakietów z pędzlami. Stosuje analogicznie te same narzędzia na tablecie, co miałem wcześniej w piórniku tj. ołówek, cienkopis, mazak, gumka. Fajnym dodatkiem jest opcja cofnij, tworzenie warstw oraz opcja wytnij i wklej. Praca na tablecie przyspiesza realizację, cały sketchbook mam w chmurze, oraz szybką możliwość edycji, zmiany skali itp., co przydaje się przy poprawkach moich lub klienta.
Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?
Najpierw musielibyśmy zdefiniować pojęcie "sztuka" a jest to temat rzeka i każdy ma na ten temat inne zdanie. Dla mnie sztuką może być każdego rodzaju wyrażanie siebie. Kreowanie własnego świata, budowanie go przy użyciu subiektywnej percepcji, tworząc przy tym szereg myśli i obrazów w głowie oraz ostatecznie materializowanie ich na zewnątrz przy umiejętnym zastosowaniu różnych narzędzi. Wydaje mi się, że sztuką jest umiejętne żonglowanie rzemiosłem, kreatywnością oraz indywidualizmem jednocześnie. Składanie zdjęć w programie graficznym może być jednym ze sposobów, aby to osiągnąć, w końcu naszym jedynym limitem jest nasza własna wyobraźnia. Przenoszenie grafiki, rysunku, zdjęcia na skórę uważam w większości za proces rzemieślniczy i odtwórczy.
A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży
Dopóki jest to upiększanie w granicach tego, jak tatuaż wygląda w rzeczywistości, to nie ma w tym nic złego. Wszyscy promujemy się pracami wystawionymi w Internecie, dlatego istotne jest w ciekawy i estetyczny sposób przedstawić wykonaną prace np. wyrównać ekspozycję, odpowiednio skadrować zdjęcie, dodać logotypy, stosować spójne dla wszystkich zdjęć tło. Jednak, jeżeli ktoś dodaje neonowe kolory na dziarze a biały wygląda jak świecący w nocy korektor lub bluruje, dodaje cienie w Photoshopie, których nie ma to jest to dla mnie oszukiwanie siebie oraz klienta. Grunt to starać się zachować balans między prawdą a reklamą.
Pamiętasz pierwszy tatuaż, który zrobiłeś?
Tak, zrobiłem sam na sobie cyfry 44 na kostce. Z resztą większość pierwszych dziar, jakie zrobiłem, wykonałem je na swojej łydce, kolanie, udzie i przedramieniu.
Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumny?
Przeważnie jestem zadowolony z każdego ostatnio ukończonego projektu. A tak to każdy tatuaż lubię na swój sposób, ponieważ przy każdym projekcie miałem możliwość czegoś się nauczyć, zmierzyć się z tematem. Ciężko jest wybrać ten jeden jedyny, ponieważ jest tego za dużo, aby się zdecydować i ciągle jest to update'owane.
Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłeś?
Dla mnie dziwny tatuaż to np. data urodzenia swojego dziecka. Kiedyś zadawałem sobie pytanie „czy aż takie masz problemy z pamięcią, że nie jesteś w stanie zapamiętać daty urodzin swojego dziecka i dlatego musisz mieć to wydziaranie na nadgarstku i to jeszcze odwrócone w swoja stronę?”. To jest dziwne i kilka razy zdarzyło mi się to wydziarać…
Są motywy, których masz już dość lub nie robisz?
Nawiązując do poprzedniej wypowiedzi, zdecydowanie nie robię napisów, ptaszków, piórka, łapaczy snów, znaczków nieskończoności oraz po prostu wszystko, co ma symbolizować miłość "maDki" do swojego "dzieDZka" i ma być przedstawiane w dosłowny, prymitywny, oklepany oraz "pinterestowy" sposób. Na szczęście rzadko, kto pisze do mnie z prośbą o tego typu tatuaże, co naturalnie pozbawia mnie styczności z tymi motywami.
Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?
Moja pracownia tatuażu znajduje się w części budynku dworca PKP. Często chodzą tutaj SOKiści. Jako, że kiedyś malowałem graffiti w tym również na pociągach, to widok ochroniarza kolei, który idzie w moją stronę zawsze wywołuje u mnie stres oraz kojarzy się z przypałem. Kiedyś przyszło do mnie na raz trzech sokistów do studia w trakcie dziarania i pierwsza myśl, jaką miałem to ze chyba mam kłopoty i będzie trzeba przerwać sesję. Pierwszy raz w życiu SOKiści byli do mnie mili i po prostu zapytali o wykonanie tatuażu komplementując przy tym moje ilustracje powieszone na ścianie (śmiech).
Ile czeka się sesję do Ciebie? Jak się zapisać? Korzystasz z serwisów bookingowych typu Tattoodo czy InkSearch?
Zapisuje najdalej 2 miesiące do przodu, tak najłatwiej jest mi zapanować nad kalendarzem. Najlepiej zapisywać się do mnie na sesje przez mój fanpage na Facebook. Nie korzystam z wymienionych serwisów bookingowych.
Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?
Czasem irytują mnie ci tzw. „przyszli nie doszli”, którzy piszą do mnie wiadomości bez żadnego przywitania się, zwrotów grzecznościowych, pytają tylko o cenę a potem ucinają rozmowę albo targują się o cenę tatuażu jakby to były świeże jabłka na wagę na bazarku. Wkurzają mnie też tacy, którzy umawiają się na termin, wszystko wstępnie dogadane a potem okazuje się, że nie mają wpłaconego zadatku ani nie poinformowali, że się rozmyślili blokując przy tym terminy dla innych. Mówiąc ogólnie ci irytujący nigdy nie dochodzą do poziomu faktycznego klienta w studio.
„Janusze tatuażu” to?
Z mojej obserwacji taki Janusz to przeważnie model sknery. Taki, któremu wydaje się, że należy mu się wszystko najlepiej za darmo. Taki, co chciałaby tylko dostawać, ale nigdy dawać coś od siebie. Skąpstwo sięgające granic absurdu popychające do niekonwencjonalnych metod na niewydawanie pieniędzy. Czasami idzie zaobserwować takie zachowania i wśród potencjalnych, niedoszłych klientów, ale również i wśród poczatkujących oraz zawodowych tatuatorów. Dzisiejsze tatuaże to prestiżowa oraz skomplikowana technicznie zabawa na ludzkiej skórze i nie powinno być tutaj miejsca na przycinanie, na jakości lub pozyskiwaniu czegokolwiek po kosztach.
Co sądzisz o stylu Ignorant?
Myślę, że to zwykły hype dla małolatów. Jak dorosną zrobią u nas rękawy, którymi będą chcieli coverowac te prymitywy. Będzie dla nas praca do końca życia, więc dla mnie luz (śmiech).
Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?
Artyści nie mieli na mnie wpływu bezpośrednio, ale ich prace już tak. W momencie, kiedy dowiedziałem się, że jest coś takiego jak styl neotradycyjny od razu zapragnąłem dziarać (śmiech). Jeżeli chodzi o sam rysunek to od dziecka bardzo inspirowali mnie amerykańscy rysownicy komiksów np. Todd Mcfarlane, Glenn Fabry, Brian Bolland. W tatuażach podziwiam prace takich artystów jak np.: Julian Siebert, Peter Lagergren, Teresa Sharpe, Steve Moore, Cristian Casas. Zawsze jak widzę ich prace jest to dla mnie motywujący zimny prysznic. Daje mi to do zrozumienia, że czeka mnie jeszcze bardzo dużo pracy i ze nigdy nie można osiadać na laurach.
A jak czujesz się, z tym, że to Twoje pracę podziwiają inni?
Cieszę się za każdym razem, kiedy komuś podobają się moje prace. Każda forma wyrażania siebie, a dziaranie jest dla mnie taką formą, potrzebuje odbiorcy. Nawet, jeżeli będzie to tylko jedna osoba, wciąż jest dla mnie odbiorcą i jeśli dostrzeże jakieś piękno w moich tatuażach lub ilustracjach albo przyciągnę nimi jego uwagę to jest to dla mnie sukces i motywuje do dalszej pracy. Największym jednak komplementem dla mnie jest to, że ktoś decyduje się na wydziaranie i noszenie na skórze rysunku mojego autorstwa przez resztę swojego życia. Dla mnie to jest zawsze największe wyróżnienie. I jestem każdemu klientowi za to wdzięczny.