Görlitz: Łukasz Melcher ze Stygmat Tattoo Studio
Robię tatuaże od wielu lat i nadal nie mam własnego stylu. Lubię wszystkie style oprócz mandali. Kocham robić kontur i kolor. Robię blackwork a innego dnia realizm, innego oldschool by na koniec tygodnia zrobić tatuaż neo-tradycyjny. Opanowanie jednego stylu było by dla mnie za nudne by robić to samo dzień w dzień.
Skąd wziął się pomysł, że zostaniesz tatuażystą?
Już od dziecka moją uwagę przyciągali wytatuowani ludzie. Wtedy większość tatuaży, które widziałem były robione więziennym sposobem. Były bardzo proste, czasem wyglądały jak namalowane długopisem. Pamiętam pierwszy tatuaż, jaki widziałem, był to obrazek gołej baby na przedramieniu. Tak mi się podobały te wzory na ciele, że już w bardzo wczesnym wieku malowałem kolegom długopisem po skórze. Niektórym z nich szczególnie się spodobało i długopis przestał być wystarczający. Teraz noszą ode mnie już te „prawdziwe, niezmywalne tatuaże”. W wieku 16 lat wykonałem pierwszy tatuaż domowym sposobem i zobaczyłem wtedy, że to wcale nie taka prosta sprawa jakby mogło się wydawać. Dlatego zaraz po skończeniu szkoły zacząłem szukać studia, w którym mógłbym nauczyć się tej sztuki. Po długich poszukiwaniach udało mi się znaleźć takie studio, gdzie chcieli mnie uczyć. Niestety wiązało się to z codziennymi dojazdami po 100 kilometrów. Już wtedy jednak widziałem w tym wszystkim sens, więc przez 3 lata dojeżdżałem do miejsca pracy. Często też kończyłem tak późno, że pozostało mi spać w studiu, wstać rano pomyć podłogi, przygotować sprzęt i zacząć od nowa 12 godzinny dzień pracy. Robiłem wtedy dwie tzw. sesje całodzienne w 1 dzień. Początki nie były łatwe, mój nauczyciel był bardzo surowy i dawał mi porządny wycisk, ale też zauważył mój potencjał i umożliwił mi najlepsza naukę, jaką mogłem mieć. A mogłem podpatrywać prace artystów z Japonii, którzy wpadali na guestspoty, a także wysłano mnie do USA, co bardzo mi pomogło w nauce. Nie, nie zostałem tatuażystą tylko ciężko zapracowałem na ten tytuł. Pomógł mi w tym nieżyjący już Takami Horikoshi, któremu jestem bardzo wdzięczny.
Jak długo dziarasz?
Pierwszy tatuaż zrobiłem jakieś 14 lat temu, ale profesjonalnie tatuuje od 11 lat. Myślę, że w tym czasie udało mi się wykonać dobre kilka tysięcy tatuaży. Przez pierwsze dwa lata nauki, tatuowałem głównie napisy i drobne projekty, które pozwoliły mi opanować podstawy takie jak proste linie i czyste wypełnienia.
Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłeś igłę w czyjąś skórę?
Pamiętam, bo była to moja noga, na której robiłem takie eksperymenty, że teraz jest prawie czarna (śmiech). Troszkę się balem jak to będzie, ale tak ma chyba każdy początkujący.
Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?
Dla mnie to praca i pasja, w której staram się być jak najlepszy i dawać z siebie 100 procent. Udzielam się i radze na grupach dla początkujących, bo widzę tam dużo utalentowanych osób, które często nie mają takiej możliwości nauki, jaką ja miałem i są zdani na samych siebie. Lubię robić tatuaże, ale lubię też uczyć innych. Nie chowam tej wiedzy dla siebie, jak robiono to kiedyś.
Jakie są największe wady tego „zawodu”?
Ból pleców jest największą wadą.
Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?
Moja pierwsza maszynka wprawdzie nie była zrobiona z walkmana, ale wiąże się z nią także mała historia. Swego czasu poznałem Znajomego, który przyjechał z Ukrainy. Pewnego dnia Igor podpatrzył, jak wykonuje tatuaże domowym sposobem, czyli profesjonalnie rzecz ujmując handpoke. Zapytał mnie wtedy czy nie mam ochoty spróbować czegoś jego maszynką. Oczywiście zgodziłem się i już następnego dnia Igor chodził z napisem Metallica na przedramieniu. Tak mu się ten tatuaż podobał, że w ramach podziękowania podarował mi właśnie tą swoją maszynkę. Była przez niego własnoręcznie zmontowana, ale na wzór maszynki cewkowej.
Cewka czy rotarka?
Ciężkie pytanie. Ktoś mi kiedyś powiedział, że cewki są zmienne jak kobiety. Dobrze ustawiona cewka działa przepięknie cały dzień, a następnego dnia nie idzie tym dziarać. Rotarki są zawsze takie same, co jest dużym plusem. Jeżeli muszę wybrać to wolę rotarke, aczkolwiek mam większy sentyment do cewek.
Czym teraz dziarasz?
Moja ulubiona maszynka to Dan Kubin Sidewinder v6. Jest to hybryda cewki i rotarki, która jest bardzo dobra do konturu. Blackworki i kolor robię penem od Cheyenne. Do cieni używam maszynek od FK Irons. Dziaram też cewką od Wladblad.
Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?
Lubię wszystkie style oprócz mandali. Kocham robić kontur i kolor.
Jak zrobić idealną linię?
Na pewno trzeba dużo trenować i zainwestować w dobry sprzęt, bo to maszynka robi linie nie my.
Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…
Robiłem już wiele coverów i pokryłem wiele blizn. Powoli staram się zająć techniką pigmentacji sutka po przebytej mastektomii.
Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?
Robię wiele autorskich prac. Inspiracje czerpie z filmów, komiksów, fotografii i wielu innych form sztuki.
Są motywy, których masz dość lub, których nie robisz?
Nie lubię mandali, ornamentów, napisów, wilków i kompasów.
Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?
Wole tablet, bo szybciej można zrobić projekt. Można też od razu pokazać symulacje jak tatuaż będzie wyglądać na skórze.
Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?
Składanie nie jest sztuką. Zwykle szuka się realistycznych fotek motywu, którego klient od nas wymaga np. wilk i kompas…to nic trudnego. Przeniesienie tego na skórę też nie jest kwestią artystyczną tylko dobrego warsztatu. To klient mi daje wytyczne, co mam robić a ja działam. Dzieła sztuki powstają może tyko wtedy, gdy klient mi daje wolną rękę.
Na tle wszystkich Twoich prac wyróżnia się bardzo tatuaż na nogach w blackworku z ikonami popkultury. Długo trwało dziaranie? Skąd taki pomysł? Jesteś z niego dumny?
Tak. Bardzo. Tatuaż ten został nagrodzony na Berlińskiej konwencji w kategorii „New Style”. Wpadłem na ten pomysł, gdy klient przyszedł z jednym ze zdjęć w bardzo strasznej, jakości więc trochę j przerobiłem i zmieniłem w negatyw, co okazało się wyglądać naprawdę fajnie. Tak zrobiłem mu 2 nogi. Zajęło to jakieś 10 sesji po 5h.
Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłeś? Choć czy w sztuce może być coś dziwnego?
Pracując 5 lat w Berlinie zrobiłem wiele dziwnych tatuaży wielu dziwnym ludziom. Ciężko wybrać, ale dziwne było przerabianie kształtu sutków na wzorki serc lub gwiazdek (śmiech).
Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?
Zdziwiłem się bardzo, gdy klient, którego poznałem na konwencji, uciekł po 8h sesji bez zapłaty, udając, że idzie do toalety…
Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?
Już nic mnie nie dziwi i nie irytuje. Każdy jest inny i często wystarczy uświadomić klienta jak się wszystko odbywa, na jakich zasadach np. nie przychodzenie z całą rodziną na sesje itd.
„Janusze tatuażu” to?
Nikt nie urodził się mistrzem i tak naprawdę większość z nas była w pewnym sensie takim Januszem. Niech każdy ma szanse na stanie się kimś więcej. Prawdziwy Janusz to ten, co nawet po latach partaczy każdą prace.
A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?
Myślę, że wielu strasznie przegina z filtrami. Delikatna poprawka zdjęć jest ok. W poszukiwaniu tatuażysty bardziej sugerowałbym się nagrodzonymi artystami, bo można ich prace ocenić na żywo np. na konwentach gdzie zdobywają nagrody i gdzie nie ma miejsca na oszustwa.
Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?
Robię tatuaże od wielu lat i nadal nie mam własnego stylu. Robię blackwork a innego dnia realizm, innego oldschool by na koniec tygodnia zrobić tatuaż neo-tradycyjny. Lubię słuchać Kazika Staszewskiego może, dlatego, że też ma tak pomieszany styl śpiewu jak ja dziarania. Opanowanie jednego stylu było by dla mnie za nudne by robić to samo dzień w dzień.