Gdańsk: Gronek z Shelter Tattoo Studio
Tatuuję głównie w kolorze. Pracuję tylko na własnych projektach. Przeważnie najlepsze pomysły wpadają mi do głowy w najmniej oczekiwanym momencie. Robię covery i tatuuję na bliznach, ale w tych przypadkach oczekuję dużej swobody podczas projektowania wzoru.
Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystą?
Od kiedy pamiętam, interesował mnie ten temat. Bardziej pod względem subkulturowym niż artystycznym, ale zawsze gdzieś się przewijał, chociaż nigdy nie wiązałem z nim przyszłości.
Kiedy dokładnie zacząłeś dziarać?
Zacząłem tatuować jakieś 8 lat temu (prób samoróbną maszynką czy kolką nie liczę) jak mieszkałem w Anglii. I przyszło to kompletnie spontanicznie i niespodziewanie.
Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?
Nie można powiedzieć, że nie jest to praca, bo jeśli wymieniam swoje działanie na pieniądze, to jest to jednoznaczne. Natomiast podejście do tego zawodu jest stylem życia. Nie da się zamknąć tego tematu od poniedziałku do piątku między 8 a 16 i więcej o tym nie myśleć. Wszystkie konwenty, wyjazdy, guest spoty, często do tego typu imprez musimy jeszcze dokładać pieniędzy, ale jest to tego warte, ponieważ głównie jest to po prostu świetna zabawa.
A jak nie dziarasz to, co robisz?
Na co dzień spędzam czas z rodziną i jeżdżę motocyklem, jak mam czas i przestrzeń czytam książki no i oczywiście uwielbiam gotować, chociaż ostatnio mam na to nie za wiele czasu. A w wakacje jeździmy z rodziną na żagle i na narty.
Zastanawiałeś się kiedyś, kim byś był, gdybyś nie tatuował?
Zawsze chciałem być żołnierzem, jakoś kręcił mnie ten temat, ale niestety (lub stety) bez wzajemności. Później robiłem dość nietypowe rzeczy, kułem nagrobki (dłutem i młotkiem) i byłem pomocnikiem browarników (śmiech).
Jesteś właścicielem studia. Ciężko jest prowadzić własny biznes?
Jestem szczęśliwym właścicielem studia od bardzo niedawna - dokładnie dwa miesiące. I jaram się tym na maksa. Sam sobie kreuję swoją przestrzeń, dobieram ludzi, z którymi pracuję. To była dość gwałtowna decyzja, ponieważ od podjęcia decyzji do otwarcia studia minął tylko miesiąc, ale jedna z lepszych, jakie podjąłem w życiu. Prowadzę studio z żoną i ja zajmuję się aspektem artystycznym, a Paulina administracyjnym także wcale nie jest to takie trudne, jak mogłoby się wydawać.
Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby pójść na swoje?
Trzeba być pewnym swego i przeć do przodu bez względu na wszystko. Jak wspominałem wyżej, ogarnięcie studia zajęło nam miesiąc, gdzie remont robiliśmy sami z pomocą moich rodziców i przyjaciół, do tego ja jeszcze pracowałem, więc tak naprawdę robiłem wszystko wieczorami lub w nocy i na pewnym etapie szczerze nienawidziłem tego miejsca ze względu na zmęczenie i wszelakie niedogodności, ale było warto i teraz jest naprawdę super i mega się tym jaram.
Lubisz guest spoty?
Co do guest spotów to oczywiście, że bardzo lubię. Jest to okazja do poznania nowych ludzi i do rozwoju. Jak na razie robię pauzę z guest spotami ze względu na studio, które jest dość absorbujące, ale oczywiście zapraszam do siebie na spociki (śmiech).
A konwenty?
Konwenty robię i bardzo lubię. Fajnie jest przebywać wśród innych wariatów dzielących twoją zajawkę.
Jakie są największe wady tego „zawodu”?
Otwieranie nowych tuszy… Ku*wa te plastikowo-papierowe wieczka… Tfu…
Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby spróbować swoich sił w tatuowaniu?
To jest specyficzna branża, która wymaga bardzo dużo zaangażowania. Jeśli myślisz, że zrobisz kurs w weekend, a w poniedziałek dostaniesz prace w studio i będziesz zarabiać 10 tys. zł miesięcznie, to jesteś w błędzie. To wymaga dużo pracy nad sobą i bardzo dużo pokory, co na pewnym etapie jest bardzo trudne. Ale satysfakcja z wykonanej dobrze pracy jest niezastąpiona, także warto walczyć o swoje.
Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłeś igłę w czyjąś skórę?
Pierwszy raz wbiłem igłę z tuszem pod skórę sobie, w wieku 10 lat. Tak wiem… Brzmi jak skrajna patologia, ale była to tylko ciekawość młodego człowieka.
Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?
Pierwszych maszynek było kilka, jedna z nich była przerobiona maszynka do manicure mojej mamy, nie była specjalnie zadowolona (śmiech).
Cewka czy rotarka?
Rotarka. Moją pierwszą „profesjonalną” maszynką była chińska cewka, którą kupiłem w zestawie. Trzy maszynki, zasilacz, stopka, igły, tusze itd. I to wszystko za 30£. Na tym etapie stwierdziłem, że za głupi jestem na cewki.
Czym teraz dziarasz?
(Śmiech) bezprzewodowy pen z Ali Express. Robi super robotę.
Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?
Tatuuję głównie w kolorze. Co do stylu to jest mi mega ciężko określić, co to jest.
Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?
Pracuję tylko na własnych projektach. Nie inspiruję się niczym konkretnym. Przeważnie najlepsze pomysły wpadają mi do głowy w najmniej oczekiwanym momencie.
Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…
Robię covery i tatuuję na bliznach, ale w tych przypadkach oczekuję dużej swobody podczas projektowania wzoru.
Ile czeka się sesję do Ciebie? Jak się zapisać? Korzystasz z serwisów bookingowych typu Tattoodo czy InkSearch?
Z tymi sesjami to różnie bywa, ale mniej więcej około miesiąca. Tatuuje w Gdańsku, gdzie jest bardzo dużo salonów, na bardzo dobrym poziomie także potencjalny klient ma, w czym wybierać. Najlepiej zapisać się osobiście, telefonicznie lub przez nasze media społecznościowe. Nie korzystam z żadnych platform bookingowych, ponieważ chcę mieć kontrolę nad tym, co się dzieje z moim kalendarzem.
Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?
Pracuję na tablecie, a ostatnio mega zajarałem się AI. Uważam, że to świetne narzędzie do tworzenia referencji. Pracuje w takim stylu, że stworzenie projektu własnoręcznie trwałoby duuuużo dłużej. Kolejna sprawa to to, że kiepski ze mnie rysownik.
Co jest większą sztuką. Zrobienie fajnego projektu czy przeniesienie go na skórę?
Samo wbicie tuszu pod skórę jest rzeczą techniczną. Także z pewnością większą sztuką jest zrobienie projektu. Czy to freehand bezpośrednio na ciele, rysunek własnoręczny czy praca na tablecie, jest bardziej wymagające artystycznie.
A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?
Co sądzę o podrasowywaniu zdjęć… każdy sobie pracuje jak lubi i jak mu dobrze. Ja używam filtra polaryzacyjnego na światło i obiektyw i tyle. Osobiście nie używam żadnej post produkcji.
Pamiętasz pierwszy tatuaż, który zrobiłeś?
Tych pierwszych tatuaży było kilka, na różnych etapach. Kilka zrobiłem sobie, jako nastolatek, jak wspominałem wcześniej pierwszy w wieku 10 lat. Potem coś tam sobie dłubałem, ale nigdy nie było w żaden sposób związane z rozwojem w karierze tatuatorskiej. Pierwszy tatuaż zrobiony w studiu to był napis na szyi… Nooo i wtedy tak się zapociłem ze stresu, że się bałem, że się odwodnię (śmiech).
Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumny?
Na każdym etapie rozwoju byłem dumny z czegoś innego, także nie ma takiej jednej pracy. Jeszcze.
Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłeś?
To był wieloryb na całe ramię, który klient sam sobie narysował na kolanie w 30 sekund. Wyglądał jak te rybki, które rysują dzieci w przedszkolu. Na początku myślałem, że chłop robi sobie ze mnie jaja, ale był śmiertelnie poważny.
Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?
Przyznam się bez bicia, że mam już trochę dosyć robienia naszywek. Zrobiłem kiedyś jedną, bo chciałem, zobaczyć jak to wygląda i jakoś tak poszło. Ludziom się to podoba, także, kto wie, że je robię, to nie odmawiam, ale już ich nie wrzucam w media. Ogólnie rzecz biorąc, lubię pracować na większych obszarach, pracując plamą i dużymi igłami. Nie jestem fanem dłubania detalu, a taka naszywka składa się tylko z detalu.
Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?
Oj tych rzeczy było sporo. Najdziwniejsza akcja, jaka widziałem, która nie przydarzyła się bezpośrednio mi, ale koledze, który pracował obok. To było jeszcze, jak pracowałem w Anglii. Tam za tatuaże nie płaciło się za sesje tylko za godzinę. Przyszedł do niego facet i siedział ze stoperem w ręku i stopował go za każdym razem, kiedy ten odrywał od niego rękę. Także przy każdym przetarciu, nabraniu tuszu czy spoglądaniu na projekt typ robił pauzę na stoperze.
Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?
Denerwuje mnie, kiedy klient nie ma otwartej głowy i jest uparty na coś, z czym przyszedł i nie chce zrozumieć, że projekt musi być dopasowany do miejsca na ciele i wielkości. Często ludzie nie rozumieją, że projekt jest przygotowywany w dniu sesji i oczekują, że będę siedział w domu po pracy i robił im projekty.
„Janusze tatuażu” to?
Dla mnie „Janusze” nie są problemem, ponieważ jak wspominałem wcześniej, nie mam problemu z robieniem coverów. Jeśli ktoś się uczy i chce się rozwijać, to jest to normalne, że pierwsze tatuaże nie będą dobrze zrobione, ale taka jest kolej rzeczy, natomiast, jeśli ktoś robi słabo i robi to tylko w celach zarobkowych... No to jest już „Janusz”.
Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?
Nie (śmiech).