Wrocław: James Artink z Next Level Tattoo

Wywiady - Artyści tatuażu mar 15, 2021
Zdecydowanie najlepiej czuję się w kolorze. Myślę, że postacie Marvela są moją mocną stroną, jak i zwierzęta, twarze czy kosmosy - bardzo to lubię. Nie lubię szarości, ponieważ nie sprawiają mi już takiej frajdy, jak kiedyś i staram się całkowicie już od nich odejść.

Jesteś jednym z najbardziej rozpoznawanych polskich artystów tatuażu. Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystą?

Pomysł był całkowitym przypadkiem. Na jednej z domówek ktoś rzucił temat, że chce tatuaż, ale nie chce iść do profesjonalnego studia, „bo za drogo” i wyszło, że mamy maszynę, ale nie mamy osoby, która by to zrobiła i w zasadzie padło na mnie, bo jako jedyny całe życie malowałem z całego towarzystwa (śmiech).

Kiedy dokładnie zacząłeś dziarać?

Nie pamiętam dokładnej daty, ale Facebook ostatnio przypomniał mi, że było to nie cale 8 lat temu. Chociaż ostatnio modne jest skracanie stażu pracy przez polskich artystów (nie wiem, po co?), więc powinienem powiedzieć... hmm 4-5 lat? (śmiech).

Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?

Myślę, że uczciwe będzie powiedzieć, iż głównie styl życia, bo tak naprawdę wszystko kręci się w koło tego. Czy w domu, czy w studio, czy w wolnym czasie, to ciągle myślę o tatuowaniu. Oglądam filmy, szukam nowych rozwiązań, edukuję się w zakresie mocy maszyny czy igieł (śmiech). Ale też muszę powiedzieć, że jakby nie patrzeć jest to praca, z której się utrzymuje, więc mogę powiedzieć, że należę do grupy nie licznych ludzi, którzy robią to, co kochają i z tego żyją.

A jak nie dziarasz to, co robisz?

Jak już wspominałem wszystko kręci się głównie wokół tatuowania, chociaż moją drugą zajawką jest tuning samochodów i ogólnie motorsport.

Zastanawiałeś się kiedyś, kim byś był, gdybyś nie tatuował?

Myślę, że pewnie mechanikiem samochodowym, bo głównie w tym kierunku szedłem nim pojawił się pomysł na tatuaże.

Lubisz guest spoty?

Ciężko powiedzieć jednoznacznie, dlatego, że kiedy zaczynałem, guest spoty były rodzajem szkolenia. Można było podpatrzeć innych ludzi jak pracują, podpatrzeć różne techniki czy spojrzeć na swoją prace z innej perspektywy. Aktualnie czasy się zmieniły, nadal dużo jeżdżę po świecie, ale widzę, że artyści, do których jeżdżę mają zupełnie inne podejście. Kończą prace i uciekają do hotelu, nie integrując się z innymi, chodź nie zawsze. Mimo wszystko uważam, że guest spot jest dobrym pomysłem, aby zmotywować się do działania, bo przecież wśród obcych ludzi zawsze chcemy wypaść jak najlepiej (śmiech).

A konwenty? Co w nich fajnego?

Na pewno to, że można spotkać się z ludźmi z końca Polski, których nie widzimy na co dzień. Dobre kontakty, muzyka, czy jakby nie patrzeć, rywalizacja artystów w różnych konkurencjach.

Jakie są największe wady tego „zawodu”?

To wszystko zależy, z jakiej perspektywy patrzymy. Myślę, że dużą wadą jest ból pleców, który towarzyszy chyba każdemu (śmiech). Chociaż widok dobrego tatuażu i zadowolonego klienta rekompensuje wszystko.  Wielu z nas pracuje praktycznie 24 godziny przez siedem dni w tygodniu, to w moim odczuciu, albo się poświęcasz na 100 %, albo w ogóle. Jeżeli chcesz coś osiągnąć, to trzeba być świadomym tego, że zaniedbasz inne swoje obowiązki.

Jesteś właścicielem studia. Ciężko jest prowadzić własny biznes?

Każdy biznes jest ciężko prowadzić. Na samych początkach nigdy nie ma łatwo, tym bardziej, że jeżeli jest się tatuatorem, to musimy podzielić obowiązki na swoją pracę, robienie projektów, a do tego dochodzi nam bycie kapitanem statku, który zbudowaliśmy. Jeżeli chodzi o Next Level Tattoo, to otworzyliśmy je w najgorszym możliwym momencie, bo w dzień ogłoszenia pandemii i światowego LOCKDOWNU. Pamiętam, jak z moją dziewczyną jeździliśmy po całym mieście, ukrywając się przed policją, i rozdając znajomym kawałki dwupiętrowego tortu z okazji otwarcia, bo nie miał kto tego zjeść. Nie ukrywam, ze byłem mega zły, bo wsadziliśmy całe oszczędności w lokal, gdzie nie było wiadomo, co będzie dalej i kiedy będziemy mogli wrócić do pracy. No, ale bardzo szybko sytuacja się wyklarowała, a studio zaczęło się szybko rozwijać. Mamy zapisy na odlegle terminy, więc czego chcieć więcej. Co nas nie zabije to nas wzmocni i będzie tylko lepiej (śmiech).

Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby pójść na swoje?

Na pewno najważniejsze - bo widzę teraz, że jest plaga takich zachowań - mianowicie nie otwierajcie studia za szybko. Popracujcie w różnych salonach z różnym podejściem do pracy. Zobaczcie, co robić a czego nie i wyciągajcie, co najlepsze z danego salonu, a przede wszystkich SKILL, SKILL i jeszcze raz SKILL, żebyście mieli rozeznanie i złapali doświadczenie od ludzi, którzy siedzą w tym temacie od lat. Otworzyć studio jest bardzo łatwo, ale przyciągnąć klienta dobrym tatuażem w dobie otwierania się salonów na każdej ulicy będzie już trudne, jeżeli nie będziecie lepsi od innych. Średnich artystów jest mnóstwo, zadaj sobie pytanie, którym ty chcesz być? (śmiech).

Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłeś igłę w czyjąś skórę?

Pamiętam stres, który minął bardzo szybko. Wczułem się mocno w zadanie, które miałem wykonać i chciałem zrobić to jak najlepiej… Tym bardziej, że pierwszy tatuaż zrobiłem na sobie, więc nie chciałem mieć babola (śmiech).

A co sobie zrobiłeś?

Wilka, który do dziś siedzi jak zły. Robiłem go w swoim pokoju, na stole przez cala noc (śmiech).

A czym wykonałeś tego wilka?

Ja to akurat zacząłem od profesjonalnego sprzętu, więc nie ma za bardzo, o czym mówić (śmiech).

Cewka czy rotarka?

Rotarka, jest dużo lżejsza od cewki, a ja mam małe dłonie (śmiech). Nie trzeba nic z nią robić jak przy cewce, czyli ustawianie sprężyn itd. Po prostu zakładam igłę i jadę z tematem.

Czym teraz dziarasz?

Aktualnie pracuję na bezprzewodowej maszynie FLUX od FK IRONS. Jest to dla mnie rewolucja, jeżeli chodzi o sprzęt, ponieważ nie plątają się kable pod nogami i nie potrzebuje aż tak dużo rzeczy mieć na stanowisku pracy. Chociaż nie ukrywam, że często zmieniam maszyny i szukam złotego środka.

Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?

Zdecydowanie najlepiej czuję się w kolorze. Myślę, że postacie Marvela są moją mocną stroną, jak i zwierzęta, twarze czy kosmosy - bardzo to lubię. Nie lubię szarości, ponieważ nie sprawiają mi już takiej frajdy jak kiedyś i staram się całkowicie już od nich odejść.

Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?

W większości robię swoje projekty. Jeżeli chodzi o inspiracje to różnie z tym bywa, czasami mam przebłysk w głowie, że chciałbym coś zrobić, bo widzę to myślami, a czasami po prostu z nudów coś zaczynam robić i wychodzi z tego całkiem fajny projekt.

Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…

Coverów praktycznie nie robię i w większości przypadków odmawiam każdemu (śmiech). Jeżeli chodzi o blizny nie mam z tym problemu i robię swoje.

Jak się do Ciebie zapisać? Korzystasz z serwisów bookingowych typu Tattoodo czy InkSearch?

Najlepiej przez mój Instagram/Fb lub mojego studia.

Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?

Jeżeli patrzymy na prace tatuatora to zdecydowanie tablet, szybciej i łatwiej. Żyjemy w czasach, kiedy klienci chcą coś na szybko, a ciężko jest ręcznie rysować coś 10 godzin, a później klient zmieni zdanie. Jestem zwolennikiem ułatwiania sobie życia i szanuje swój czas, a tablet zdecydowanie pomaga w tym wszystkim, jeżeli chodzi o prace z klientem, tym bardziej, że przy stylu, w którym pracuję używam dużo fotografii. Jeśli chodzi o zaspokojenie swojego ego i sprawdzenie umiejętności to rysunek własnoręczny (śmiech).

Co jest większą sztuką? Zrobienie fajnego projektu czy przeniesienie go na skórę?

Zdecydowanie przeniesienie tego na skórę, która jest trudnym materiałem do pracy.

A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?

Nie uznaje przeróbek. Uważam, że to marnowanie czasu, tym bardziej ze np. najczęściej kończę o godzinie 23 pracę, jakbym jeszcze miał coś przerabiać to już w ogóle życia bym nie miał, więc dziwię się innym, którym chce się siedzieć z programem i podkręcać to i owo.

Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumny?

Do swojej galerii wstawiam zdjęcia takie, na których widać progres umiejętności, więc jakby nie patrzeć każdy z tych tatuaży jest krokiem wyżej ku doskonałości, z każdego na swój sposób jestem zadowolony bardziej lub mniej (śmiech).

Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłeś?

Nie ma takiego.

Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?

W ostatnim czasie to postać Venoma. Był taki moment, gdzie tygodniowo robiłem trzy, więc trochę zmęczyło to moją kreatywność. Na pewno nie zrobię motywów patriotycznych. Od lat uważam, że to hipokryzja, a ostatnie wydarzenia w Polsce pokazują, jakich „patriotów” mamy (śmiech).

Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?

W ostatnim czasie zdarzyło się, że klient na mnie zwymiotował (śmiech). Było to na guest spocie w Irlandii. Klient popijał sobie alkohol, aż w końcu wypił go tyle, że się przeliczył (śmiech). W mojej karierze był też taki moment, że w ciągu tygodnia nawet 4 klientów potrafiło mi zemdleć. Zaczęliśmy w studio naklejać czaszki na szafkę, które symbolizowały ilość klientów, którzy „padli”. W pewnym momencie cała szafka była obklejona (śmiech).

Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?

Nienawidzę klientów, którzy nadal żyją w przekonaniu „płacę wymagam” i pokazują to na wstępie, czy nawet mówią wprost i myślą, że my artyści mamy robić wszystko, co oni chcą. Dużo razy spotykałem się wręcz z obrażaniem artysty, który chciał fachowo doradzić, że coś źle będzie wyglądało. Tacy ludzie, którzy zadzierają nosa do góry i okazują brak szacunku mają dożywotniego bana na tatuaże w moim studio, szanujmy się.

„Janusze tatuażu” to?

Myślę, że twórca tego określenia, Karol Szczygieł (pozdrowienia) sprawił, że już nikt nie używa słowa burak, babol. Teraz każdy mówi Janusz (śmiech). W moim odczuciu jest to słaby tatuaż, czy źle wykonany i jest to jak najbardziej sprawiedliwe określenie. Sam zrobiłem mnóstwo „januszy”, ale to my decydujemy, czy bierzemy krytykę na klatę i podciągamy umiejętności, czy mamy na wszystko wywalone i robimy na odwal.

Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?

Myślę, że na pewno większość artystów, którzy pracowali w Rock n Roll w momencie, w którym wzięli mnie do drużyny, czyli jakieś 5 lat temu. Dostałem się do studia, w którym wtedy pracowała największa śmietanka Polskiej sceny jak Timur Lysenko, Pancho, Gorsky, Ugene, Dero, Maras, Yalovik czy Major i dostałem jasny przekaz, że albo z Janusza dogonię ich technicznie, albo wracam tatuować w domu (śmiech). Więc dla mnie rachunek był prosty tym bardziej, że mogłem podpatrywać najlepszych podczas pracy i wyciągać najlepsze rzeczy. Gdyby nie oni, kto wie, co bym robił aktualnie.

A jak czujesz się, z tym, że to Twoje pracę podziwiają inni?

Nie czuje tego, jak o tym pomyśle to nadal mam nastawienie w głowie jak osoba, która przyszła uczyć się tatuować. Po prostu robię swoje i staram się to robić najlepiej jak potrafię i za każdym razem podnosić umiejętności i zrobić cos lepiej i lepiej.

James Artink - Zobacz portfolio i zrób tatuaż
James Artink - tatuażysta z Wrocław. Portfolio tatuaży, wzorów, informacje kontaktowe.

Tattooartist.pl

TattooArtist.pl to serwis skupiający najlepszych polskich tatuażystów. Podzielony jest na kategorie: tatuaż, wzór, tatuażysta i studio. Znajdziesz tu również wyrafinowane inspiracje i ciekawe treści.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.