Kraków: Kaja Chodorowska ze studia Fox Orange Tattoo
Tatuuję autorskie projekty, których nie da się podpiąć pod żaden konkretny styl. Lubię wyraźne i grube kontury, intensywne kolory, mocne kontrasty, kanciaste formy. Tematyka nie ma granic. Nie wykonuję tatuaży w czerni. Największą frajdę mam jedynie z kolorów.
Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystką?
Tatuaż fascynował mnie i towarzyszyły w różnej formie od nastoletnich lat. Pierwszy tatuaż pojawił się na moim ciele, kiedy miałam 16 lat i od tego momentu wiedziałam, że będzie ich tylko więcej. Sporo czasu i tułaczki minęło zanim sama złapałam za maszynkę. Nie wiem, czemu tyle czasu z tym zwlekałam… tzn. wiem, ale nie powiem (śmiech).
Kiedy dokładnie zaczęłaś dziarać? I gdzie?
Porzuciłam moją wieloletnią karierę w hotelarstwie i poszłam na praktykę do studia Kult Tattoo w Krakowie. Tatuuję od 2016 roku.
Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?
Tatuowanie to przede wszystkim praca, ale praca, którą kocham! Serio, pracowałam w różnych miejscach w życiu i wiem jak to jest mieć pracę, która Cię nie kręci. Myślę, że są to w stanie docenić tyle te osoby, które doświadczyły tej różnicy. Jednak sam tatuaż, to również styl życia. Jest to specyficzne środowisko, który ma swój bardzo oryginalny klimat i urok.
A jak nie dziarasz to, co robisz? Zdradź trochę z życia prywatnego.
Jak każdy tatuażysta, nie mam wiele życia poza tatuowaniem (śmiech). Jestem raczej typem domownika i samotnika. Czytam, gram w gry i oglądam filmy. Również podróżuje, kiedy tylko mogę.
Zastanawiałaś się kiedyś, kim byś była, gdybyś nie tatuowała?
Pewnie, że tak. Lubię planować i myśleć o przyszłości. Jestem otwarta na różne wyzwania i możliwości. Nie wiem, co dokładnie miałoby to być, ale na pewno coś kreatywnego.
Jesteś właścicielką studia. Ciężko jest prowadzić własny biznes?
Nie będzie zaskoczeniem stwierdzenie, że początki są trudne i przytłaczające. Jednak, kiedy się wszystko poukłada, frajda i satysfakcja jest ogromna.
Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby pójść na swoje?
Tatuażyści to zazwyczaj bardzo charakterne osobowości o dużej potrzebie bycia niezależnym, więc prędzej czy później taką opcję rozkminia każdy. Moja rada - nie bójcie się, serio warto! Moja druga rada - pytajcie, proście o pomoc - to duże ułatwienie. Bez wsparcia wielu osób, przeszłabym tą drogę dużo trudniej.
A dla tych, którzy chcieliby spróbować swoich sił w tatuowaniu?
Jeśli tylko czujesz, że to jest to - próbuj! Jak ze wszystkim nowym, początki są trudne, warto się porządnie przygotować, ale możesz wygrać pracę marzeń.
Lubisz guest spoty? Co w nich jest fajnego?
Nie przepadam za guest spotami, dlatego że mnie mega stresują (śmiech). Ale kiedy już się zmuszę, zawsze jest mega przygoda! Poznawanie nowych tatuażystów jest dla mnie bardzo inspirujące i motywujące. Super jest wymieniać się wiedzą i doświadczeniem.
A konwenty?
Raczej nie często można mnie spotkać na konwencjach, ale mam w planie to zmienić w przyszłym roku. Tatuowanie na konwencji jest dla mnie bardzo niekomfortowe, ale fajnie spotkać się z ludźmi, których czasami widzi się tylko od konwencji do konwencji. To również super okazja do poznania nowych tatuażystów i pooglądania innych przy pracy.
Jakie są największe wady tego „zawodu”?
Ból pleców… (śmiech). Również świadomość, że zawsze musisz być 100% w formie, żeby zrobić jak najlepszy tatuaż i dać dużo dobrej energii i cierpliwości swoim klientom.
Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłaś igłę w czyjąś skórę?
Właściwie to mało pamiętam. Byłam tak zestresowana, że nie bardzo ogarniałam, co się dzieje (śmiech). Tatuaż wykonałam dla znajomej mojej siostry i były to trzy małe czarne ptaszki. Całe szczęście tatuaż wyszedł dobrze dzięki pomocy i asyście tatuażystów ze studia, w którym praktykowałam.
Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?
Niestety pamiętam. Była to ogromna, głośna i ciężka cewka (Micky Sharpz), która chlapała tuszem na kilometry. Nigdy więcej...
Cewka czy rotarka?
Rotarka! Lekka, cicha, delikatna i zgrabna (śmiech).
Czym teraz dziarasz?
Od lat pracuję na Cheyenne Howk Thunder. Bardzo lubię tą maszynkę, dlatego mam średnią motywację żeby ją zmienić, czy próbować czegoś nowego.
Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?
Tatuuję autorskie projekty, których nie da się podpiąć pod żaden konkretny styl. Lubię wyraźne i grube kontury, intensywne kolory, mocne kontrasty, kanciaste formy. Tematyka nie ma granic.
Czego nie lubisz robić?
Nie wykonuję tatuaży w czerni. Największą frajdę mam jedynie z kolorów.
Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?
Inspiruje mnie tyle rzeczy, że nie jestem w stanie ich wymienić. Jestem ciekawska, czytam, oglądam, zbieram różne informacje i doświadczenia. A pomysły wypadają mi z głowy same.
Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…
Robię covery regularnie i w sumie bardzo je lubię. Zawsze jest to mniejsze lub większe wyzwanie, które daje sporą satysfakcję. Klienci są zawsze szczęśliwi, że uratowałam ich od niechcianego tatuażu.
Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?
Tablet graficzny! Kocham! W domu już chyba nie mam żadnego ołówka (śmiech).
A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?
To zależy, czego dotyczy to podrasowywanie. Jeśli chodzi o takie „kosmetyczne” poprawki, typu światło, kropeczki krwi, resztki ręcznika papierowego, zaczerwienienia wokół, czy usuwanie pryszczy z pleców klienta - to uważam, że jest ok i sama tak robię. Jeśli mówimy o zmianach, które zmieniają wygląd tatuażu typu prostowanie kresek, czy „uzupełnianie” koloru to jest to oczywiście oszustwo.
Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumna?
Nie ma jednego takiego tatuażu. Mam wiele ulubionych tatuaży, ale podium często się zmieniają wraz z nowo powstającymi pracami.
Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłaś?
Kropka na stopie - klient chciał sprawdzić czy tatuaż boli (śmiech).
Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?
Chyba nie ma jeszcze takiego. Mam bardzo kreatywnych klientów i nie pozwalają mi się nudzić ich pomysłami.
Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?
Niestety nie przypominam sobie nic takiego. Albo mi się nie przytrafiło, albo mało rzeczy mnie już dziwi (śmiech).
Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?
Zawsze uważam, że jest tylko jeden typ klienta, który nie powinien mieć tatuażu - niezdecydowany. Irytuje mnie również, kiedy osoba towarzysząca decyduje o tatuażu mojego klienta. Zachęcam żeby na tatuaż wybrać się samemu.
„Janusze tatuażu” to?
Niech każdy tatuuje sobie to, co mu się podoba. Uroda tatuażu to kwestia bardzo subiektywna. Inna sytuacja, kiedy wykonany tatuaż nie wygląda tak jak na projekcie, bo zwyczajnie tatuażysta nie umiał go wykonać. Taka sytuacja to zwyczajne kłamstwo i oszustwo. Natomiast najbardziej przerażający jest brak wiedzy, warunków i świadomości jak higienicznie i sterylnie wykonać tatuaż. Takie sytuacje mogą doprowadzić do skrzywdzenia, czasem trwale, nieświadomego klienta.