Gdynia: Karolina Wilczewska z White Rabbit Tattoo

Wywiady - Artyści tatuażu maj 24, 2021
Dobrze czuję się we wzorach neotradycyjnych. Parę lat temu zdecydowałam się iść w tym kierunku i nie żałuje. Mam największą zabawę, jeśli mogę przenieść moje wzory na czyjaś skórę. Podoba mi się to, że neotrad jest żywym stylem, widać, że cały czas się rozwija, że można go mieszać z innymi stylami, nie jest aż tak bardzo zamknięty na modyfikacje.

Jesteś jedną z najbardziej rozpoznawalnych polskich artystek tatuaży. Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystką?

Dziękuje najmocniej za takie wyróżnienie! Na polskiej scenie mamy ogrom niesamowitych artystów, dlatego czuję się zaszczycona, że w Waszej opinii zaliczam się do tego grona! W przeszłości nigdy nie podejrzewałam, że zajmę się tatuażem. Planowałam je mieć, ale nie sądziłam, że istnieje opcja, abym to ja była po drugiej stronie maszyny (śmiech). W 2009 roku zdecydowałam się zrobić sobie kolejny tatuaż, w ten sposób poznałam mojego obecnego chłopaka, który wprowadził mnie do świata tatuażu. I tak to się zaczęło.

Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?

Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Ani to praca, ani styl życia. Z jednej strony na pewno jest to praca, bo w ten sposób zarabiam na życie, z drugiej zaś, tatuaż tak bardzo przeplata się przez to z moją codziennością, że ciężko jest go od niej odseparować.

A jak nie dziarasz to, co robisz?

Jak nie tatuuje, to robię projekty (śmiech), a jak nie robię projektów, to najchętniej spędzam czas w moim domu na wsi. Obecnie z chłopakiem zajęliśmy się hodowlą kur ozdobnych, co nas bardzo wciągnęło i daje dużo radochy. Nigdy nie spodziewałam się, że będę posiadaczka takiego stadka, ale jak widać, wiele rzeczy może nas jeszcze zaskoczyć (śmiech). Kiedy mam odrobinę więcej wolnego czasu to lubię zająć się zabawą w drewnie i konstruowaniem z niego różnych rzeczy - czy to mebli, czy jakiś dekoracji domowych.

Zastanawiałaś się kiedyś, kim byś była, gdybyś nie tatuowała?

Jeżeli nigdy nie zaczęłabym przygody z tatuażem, to prawdopodobniej dalej trzymałabym się kursu obranego na studiach i najpewniej skończyłabym w jakiejś ambasadzie lub została prezydentem jakiegoś kraju - kto wie, nie ma, co gdybać. Natomiast gdybym obecnie zrezygnowała z tatuowania, to prawdopodobnie poświeciłabym się ogrodnictwu lub pracy związanej z zabawą z drewnem, jako, że jest to coś, co ostatnio bardziej mnie interesuje (śmiech).

Lubisz guest spoty i konwenty?

Lubię guest spoty, lubię konwenty, lubię podróże. Lubię w nich to, że na chwilę można się wyrwać od studyjnej codzienności, spotkać z innymi tatuatorami, wymienić poglądy, spostrzeżenia na temat tatuowania, nowinek technicznych, podłapać jakieś nowe rozwiązania, zobaczyć nowe miejsca itp. itd. Najbardziej w tym wszystkim lubię właśnie to, że zobaczę się ze znajomymi twarzami, z którymi widuję się parę razy w roku, a za którymi bardzo tęsknie. Dla mnie właśnie to jest kwintesencja spotów i konwentów (śmiech).

Jak oceniasz poziom naszej sceny tatuażu, w porównaniu do zagranicznych artystów?

W mojej opinii polska scena jest całkiem mocna - widać różnorodność styli, technik, przy zachowaniu najwyższej jakości pracy. Oczywiście zależy też, z której perspektywy się na to wszystko patrzy, bo przykładowo, każdy kraj jest mocniejszy w innej stylistyce - zależy, co i gdzie jest bardziej rozwinięte. Podsumowując, nie mamy się czego wstydzić, jeśli chodzi o poziom polskiej sceny.

Jakie są największe wady tego „zawodu”? Boli Cię w krzyżu?

Nie tylko w krzyżu (śmiech). Bolą mnie plecy, szyja, nadgarstki, oczy. Generalnie od pasa w górę - pełen komplet. Obecnie regularnie widuję się z moją fizjoterapeutką, która dba o to, aby mnie mniej bolało, a sama staram się pilnować mojej postawy podczas tatuowania. Jest to też wskazówka dla poczatkujących artystów, aby tak jak ja nie bagatelizowali porad od starszych stażem (śmiech). Natomiast, jeżeli chodzi o największą wadę tego zawodu, to jest to to, czego nie widać - zabieranie pracy tj. projektów do domu.

Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłaś igłę w czyjąś skórę?

Oczywiście, że pamiętam. 2 maja 2010 roku na brzuchu Huberta, klienta mojego chłopaka, który słysząc, że szukam „ofiary”, bez namysłu zgłosił się na ochotnika. Przez pierwsze minuty nie mogłam opanować się ze śmiechu, zszokowało mnie ciepło, miękkość, zakrzywienie „materiału”. Wcześniej ćwiczyłam na blacie stołu, który był zimny i plaski. Całkowicie zapomniałam o tym, że ciało człowieka delikatnie od niego się różni. Był stres, był śmiech, łez nie było. W tym roku, z okazji uczczenia mojego 10-lecia, mieliśmy z Hubertem wykonać drugi, podobny wzór (sakure), ale niestety wszyscy wiedzą, jaki ten rok był fantastyczny, także poczekamy chyba kolejną dekadę (śmiech).

Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?

Wywodzę się już z tego pokolenia tatuatorów, którzy aż tak bardzo nie musieli kombinować i wiele rzeczy było dostępnych w sklepach. Pierwsze maszyny, na których pracowałam, należały oczywiście do mojego chłopaka. Również on sprezentował mi pierwsza własną maszynkę i była to różowa (a jakżeby inaczej) customowa cewka wykonana przez Dennisa El Hombre. Po jakimś czasie przerzuciłam się na podróbki dragonfly’ow, by po odłożeniu konkretnej kwoty moc pozwolić sobie na oryginały (śmiech).

Cewka czy rotarka?

Rotarka - mniej kombinacji, lżejsza i cichsza.

Czym teraz dziarasz?

Obecnie tatuuje Inkjecta Flite X1 i Flite Nano. Od pierwszego razu, gdy testowałam Inkjecte - zakochałam się. W międzyczasie próbowałam paru innych maszyn, ale dla mnie Inkjecta to pewniak. Rozumiem tę maszynę, wiem jak działa, lub co się dzieje, jeśli nie działa prawidłowo.

Preferujesz neotradycyjny styl tatuowania? Co w tym stylu Cię tak bardzo kręci?

Dobrze czuje się we wzorach neotradycyjnych. Parę lat temu zdecydowałam się iść w tym kierunku i nie żałuje. Mam największą zabawę, jeśli mogę przenieść moje wzory na czyjąś skórę. Podoba mi się to, że neotrad jest żywym stylem, widać, że cały czas się rozwija, że można go mieszać z innymi stylami, nie jest aż tak bardzo zamknięty na modyfikacje.

Nie masz ochoty czasem zrobić czegoś inaczej?

Próbowałam ostatnio tatuować lewą ręką, było dziwnie.

Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?

Oczywiście, nie wyobrażam sobie innej możliwości. Inspiracje można czerpać zewsząd. Często bazuje na sugestii klienta, który zasugeruje jeden motyw, na którym mu zależy, a ja już w głowie dorabiam sobie do tego resztę (śmiech).

Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…

Nie widzę przeciwwskazań. Zawsze jest to oderwanie od codzienności, pewnego rodzaju wyzwanie. Oczywiście sprawa wygląda inaczej niż w przypadku czystej skóry. W przypadku blizn czy coverów wzór jest zawsze uwarunkowany, jakością skóry lub tatuażem do zakrycia. Staram się wykorzystać elementy starego wzoru tak, aby w efekcie finalnym, nie można było się domyśleć, że wcześniej było coś nie tak.

Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?

Jestem zwolenniczką obydwu opcji. Rysunek własnoręczny jest dla mnie szlachetniejszy niż grafika komputerowa, jest też bardziej pracochłonny, ale sprawia bardzo dużo frajdy. Osobiście jestem fanką kredek i jak mam więcej czasu wolnego, to chętnie się temu poświęcam. Na co dzień jednak używam Ipada, który bardzo ułatwia mi pracę, tworzenie projektów i dopasowywanie wzorów do klienta. Tak szybka edycja wzorów nie byłaby możliwa w klasycznym rysunku na papierze.

Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?

Styl neotradycyjny bazuje bardziej na rysunku niż sklejkach ze zdjęć, więc przeniesienie wzoru wyrysowanego na tablecie nie różni się raczej niczym od wzoru rozrysowanego na kartce papieru.

A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?

Nie jestem fanka podrasowywania tatuaży czy bezczelnego obrabiania ich w Photoshopie. Jest to ewidentne oszukiwanie klienta, a w tym wypadku prawda dość szybko wychodzi na jaw. Osobiście staram się publikować zdjęcia jak najbardziej zbliżone do stanu rzeczywistego. Do robienia zdjęć często używam profesjonalnego oświetlenia, filtrów polaryzacyjnych i w moim mniemaniu tyle wystarczy, aby ładnie zaprezentować wykonana prace.

Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumna?

Staram się być dumna z każdego tatuażu, który wykonałam. Kiedyś jedna mądra osoba powiedziała mi - „tatuuj tak, jakby to był twój pierwszy i ostatni tatuaż”. Mając to w pamięci przykładam się do każdego wykonanego przeze mnie wzoru, bo wiem, że nawet najmniejszy lub najdziwniejszy tatuaż, jest czymś najważniejszym dla innej osoby.

No to, jaki jest najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłaś?

Kropkę na spodzie piątego palca od stopy - nawiązanie do pewnego odcinka Przyjaciół.

Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?

Nie lubię i odmawiam ośmiornic i meduz - mam już ich serdecznie dość (śmiech). Za dużo tego zrobiłam i nie mam pomysłów na nowe wzory o tej tematyce. Oczywiście wszystkie wzory o negatywnym wydźwięku kulturowym, ideologicznym, politycznym, religijnym również odpadają.

Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?

Może nie najdziwniejszą i może akurat w tym wypadku nie byłam tatuatorem, ale byłam akurat w studio. Klient zapytał się, czy można zrobić przerwę na obiad, bo zgłodniał i czy mógłby skorzystać z naszej kuchni. Pewnie - absolutnie nie ma problemu. Co może przygotować sobie klient w trakcie sesji - kanapkę, odgrzać obiad? Mija dobre 45 minut. Wchodzimy do kuchni, a tam dwudaniowy obiad w trakcie tworzenia. Tego się nie spodziewaliśmy (śmiech). I jeszcze jedna anegdotka - klient, jako referencje przyniósł martwego węża we wstępnym stanie rozkładu.

Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?

Nie cierpię, gdy rozpoczynamy dużą prace na kilka lub kilkanaście sesji, a klient ustala sesje raz na rok. Od razu motywacja i chęć współpracy leci w dół. Niestety. Nienawidzę również, gdy klienci nie rozumieją podstawowych zasad higieny, które ładnie im tłumaczę, a w odpowiedzi słyszę, „ale to moja krew” lub „ale tu nie było tatuowane”.

„Janusze tatuażu” to?

Określenie „Janusz” jest raczej potocznym określeniem nie kogoś, kto zaczyna i dopiero się uczy, ale raczej osoby, która na poziomie początkującego, uważa się za arcymistrza tatuażu. Swoją uwagę staram się jednak skupiać na artystach, których podziwiam, od których mogę się czegoś nauczyć. Nie lubię marnować czasu na podśmiewywanie się ze zdjęć dostępnych na stronkach typu Janusze Tatuażu czy Gniazdo Szerszeni, wolę ten czas poświecić na coś konstruktywnego.

Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?

Jest ogrom artystów, którzy mieli i mają wpływ na to, co robię. Niewątpliwie do neotradu zachęciła mnie twórczość Emily Rose Murray i Larsa Uwe - byłam i jestem zafascynowana ich pracami do tej pory. Z upływem czasu zaczęłam zwracać uwagę na inne odłamy neotradu i obecnie najbardziej inspirują mnie między innymi tatuatorzy ze studia Grand Reaper w Kalifornii czy Jacob Gardner z Australii. Dużą uwagę zwracam na scenę neotraditionalu w Hiszpanii, która jest niesamowicie mocna w tej dziedzinie. Generalnie wystarczy spojrzeć na osoby, które obserwuję na Instagramie, aby zorientować się, kto ma na mnie wpływ i praca, których artystów podoba mi się najbardziej (śmiech).

A jak czujesz się, z tym, że to Twoje pracę podziwiają inni?

Jest mi niezmiernie milo i mobilizuje mnie to do dalszego rozwoju i pracy nad swoim warsztatem (śmiech).

Karolina Wilczewska - Zobacz portfolio i zrób tatuaż
Karolina Wilczewska - tatuażysta z Gdynia. Portfolio tatuaży, wzorów, informacje kontaktowe.

Tattooartist.pl

TattooArtist.pl to serwis skupiający najlepszych polskich tatuażystów. Podzielony jest na kategorie: tatuaż, wzór, tatuażysta i studio. Znajdziesz tu również wyrafinowane inspiracje i ciekawe treści.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.