Łochów: Katarzyna Chęś z Inkferno Studio

Myślę, że mój styl można porównać do neotradycji. Czerpię też z neo nouveau, z new schoolu, ale raczej staram się trzymać w neotradycyjnych ryzach. W tym zdecydowanie czuję się najlepiej. Nie lubię robić tego, co wiem, że mi się nie uda. Jest na to prosta rada — po prostu odmawiam wykonania takiego tatuażu. Kolor zawsze wygra u mnie z czernią.

Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystką?

Dokładnie nie pamiętam, z tego względu, że pojawił się on w moim życiu bardzo wcześnie. Już w przedszkolu wiedziałam, kim chcę zostać i jestem jedną z osób, które swój wymarzony zawód z dzieciństwa wcieliły w życie. W swoim otoczeniu nie miałam też wtedy osób wytatuowanych, bo moja rodzina w dużej części jest przeciwnikami kultury tatuażu. Na szczęście udało mi się wyłamać ze schematu i jestem w najlepszym miejscu w życiu, w jakim mogłam się znaleźć.

Kiedy dokładnie zaczęłaś dziarać?

Praktyki w studiu zaczęłam we wrześniu 2019 roku. Wcześniej próbowałam ze sztucznymi skórami pod okiem jednej tatuażystki, ale był to krótki epizod na zasadzie sprawdzenia, jak maszynka leży w ręku. Wiedziałam, że chce tego, na 100%, więc bardzo intensywnie szukałam studia, które chciałby wziąć żółtodzioba na praktykę. Było ciężko, ale było warto uczyć się od profesjonalisty, a nie na ziomkach na kanapie, jestem za to ogromnie wdzięczna.

Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?

Dla mnie styl życia. Tatuaże to jedyne, co zabierzemy ze sobą do grobu. Coś, co jest z nami zawsze, w każdej sytuacji. To, że można na tym dobrze zarobić to dodatek.

A jak nie dziarasz to, co robisz?

Projektuje wzory, ogarniam social media, odpisuje klientom (śmiech). A tak totalnie odrywając się od spraw około tatuażowych, to jeżdżę autem, trenuje i szukam nowinek wśród perfum. Czytam też książki i słucham podcastów biznesowych.

Zastanawiałaś się kiedyś, kim byś była, gdybyś nie tatuowała?

Tak, chociażby z racji mojego wykształcenia, ponieważ z zawodu jestem logistykiem, a ukończyłam szkołę mundurową. Na szczęście podczas lat nauki ogarnęłam, że mundur to nie moja bajka. Próba ustawienia mnie w szeregu zawsze przynosi odwrotny skutek. Jeżeli nietatuowanie i nie logistyka, pewnie byłabym kierowcą albo stewardessą.

Jakieś dla tych, którzy chcieliby spróbować swoich sił w tatuowaniu?

Bądź krytyczny wobec siebie. Spójrz na swoje rysunki i zastanów się 100 razy „czy byłbym zadowolony, nosząc to na skórze?” Nie szukaj wiedzy byle gdzie. Jeżeli chcesz być dobrym tatuażystą, ucz się od najlepszych. Złe nawyki ciężej zmienić niż wypracować nowe. Klienci, z którymi masz najgorsze sytuacje, najbardziej wpływają na Twój rozwój. Jeżeli nie czujesz się pewnie, współpracując z kimś - nie bój się odmówić. No i to, żeby w największym powiększeniu oglądać swoje prace, a nie kolegów z branży. Ale to tyczy się chyba zarówno początkujących, jak i już doświadczonych artystów.

Lubisz guest spoty?

Co prawda ze wszystkich moich zaplanowanych do skutku doszedł tylko jeden w Krakowie, ale po nim mogę powiedzieć, że LUBIĘ! Kraków już na zawsze będzie miał u mnie wyjątkowe miejsce w sercu przez Kaję Chodorowską z Fox Orange, wiele się od niej nauczyłam, dodatkowo mamy razem niesamowity vibe, który rozchodzi się na całe studio. Guest spot to powiew świeżości i kiedy momentami wpadnę w monotonię pracy, obserwowanie innych artystów przy pracy zawsze daje mi wielkiego kopa motywacji.

A konwenty?

Z konwentami jest ciężej. Lubię tam spotykać znajome twarze i poznawać osoby, które do momentu spotkania były dla mnie nazwą i awatarem na Instagramie. Oglądać ich prace na żywo to wielka przyjemność. Jednak, jeżeli chodzi stricte o tatuowanie w takich polowych warunkach- nie. No i dochodzenie do siebie po takim weekendzie zawsze jest dla mnie ciężkie. Jestem osobą, która ma jasno określony rytm dnia. Pobudka, śniadanie, praca, trening etc. zawsze o tej samej godzinie i cokolwiek zaburza godzinowo ten rytm, rujnuje mnie na kolejne kilka dni i ciężko to odchorowuje.

Jakie są największe wady tego „zawodu”?

Ryzyko związane z zarażeniem się chorobami. Życie z telefonem w ręku, oczekiwania klientów, że odpiszesz im o każdej porze dnia i nocy, świątek, piątek czy niedziela. A przecież musisz być na telefonie w razie, jakby komuś coś działo się z tatuażem. Nasza praca nie kończy się w momencie wyjścia ze studia. Jesteśmy też jedną z gorzej uregulowanych prawnie branż. Liczę na to, ze w ciągu najbliższych lat ta sytuacja się poprawi. No i pytania rodziny, „kiedy w końcu pójdziesz do normalnej pracy", to też nic fajnego, jeżeli żyje się wśród osób, które nie akceptują Twoich wyborów.

Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłaś igłę w czyjąś skórę?

Tatuaży na sztucznej skórze liczyć nie będę, bo z nią emocji raczej nie ma. Ale pierwszy tatuaż na człowieku pamiętam i chce zapamiętać do końca życia. Byłam już w studiu, pod najlepszą opieką, jaką mogłam wtedy sobie wymarzyć. Był na mojej koleżance z klasy pod czujnym okiem szefa i był to jeden z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie momentów w życiu. Raczej nie jestem w stanie porównać tego z niczym innym. To taka miłość jeszcze długo przed pierwszą kropelką tuszu.

Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?

Equaliser JC Hammer, ale służyła mi tylko na sztucznej skórze. Jak trafiłam na praktyki do studia, dostałam do ręki Cheyenne Sol Nova i bardzo polubiłam się z tą maszynką.

Cewka czy rotarka?

Nigdy nie tatuowałam cewką, wiec nie mam porównania.

Czym teraz dziarasz?

Cheyenne Thunder i nie chce już żadnej innej maszynki. Jeżeli jakimś cudem z całego świata znikną Thundery, to rzucam dziaranie (śmiech).

Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?

Myślę, że mój styl można porównać do neo tradycji. Czerpię też z neo nouveau, z new schoolu, ale raczej staram się trzymać w neotradycyjnych ryzach. W tym zdecydowanie czuje się najlepiej. Nie lubię robić tego, co wiem, że mi się nie uda. Jest na to prosta rada — po prostu odmawiam wykonania takiego tatuażu. Kolor zawsze wygra u mnie z czernią.

Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?

Tak, robię własne projekty. Pewnie nie zdziwi nikogo, że czerpię inspiracje zewsząd. Oczywiste źródło to Pinterest i Instagram, ale kocham wykorzystywać do projektowania zdjęcia biżuterii, zwierząt, architekturę, albumy ART DECO. Czasem jeden taki album to kopalnia inspiracji, która przeciera zupełnie nowe ścieżki.

Zobacz portfolio: Katarzyna Chęś

Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…

Covery tak, jeżeli dostanę zupełnie wolną rękę i zaufanie klienta oraz tatuaż, który jest już na skórze, pozwala mi zrobić cover w taki sposób, żeby pozbyć się go w 100%. Blizny to bardziej osobliwa kwestia. Zawsze zalecam diagnozę dermatologa i to, żeby on wyraził opinię. Z miejsca odmawiam tylko tatuowania blizn po oparzeniach, ale to już kwestie medyczne.

Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?

Jedno i drugie. W pracy nie wyobrażam sobie rysować tradycyjną techniką, bo konsultacja i poprawki projektu z klientem mogłyby ciągać się w nieskończoność, nie miałabym też możliwości dokładnej wizualizacji swojego pomysłu na ciele klienta. Karta uczy pokory. Co jakiś czas trzeba do niej wrócić i wałkować technikę.

Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?

Ehh nie lubię tego tematu, ponieważ można się w ten sposób kłócić czy rysowanie na iPadzie to tez sztuka, czy pójście na łatwiznę. Każdy obiera swoją drogę, gdybym tatuowała realizm, też nie siedziałabym nad narysowaniem projektu tylko po to, żeby udowadniać komuś, że umiem. Można to udowodnić na tatuażu, a ktoś, kto nie korzysta ze współczesnych udogodnień, nie rozumie dzisiejszego świata. Jeżeli to, co skleisz w programie, nie odbiega w rzeczywistości, od jakości Twojej pracy na skórze — rób to.

A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?

Jestem zdania, że jak obróbka to taka odzwierciedlająca wygląd tatuażu na żywo. Nie jest łatwo uchwycić na zdjęciu realny wygląd pracy, szczególnie, jeżeli pracujemy z kolorem…, ale kiedy oglądam czasem kolorowe dziarki na Instagramie, a te kolory wręcz krzyczą swoją jaskrawością, zastanawiam się, po co. Potem klientowi trudno jest przemówić, że na żywo tatuaże tak nie wyglądają i branża sama robi sobie pod górkę. Poprawianie, wyostrzanie sobie kresek czy detali na zdjęciach to tez gruba przesada. Z tym, że takie praktyki wracają później w opiniach klientów, których oczekiwania pojawiają się podczas znalezienia prac w Internecie, a kończą się brutalnie, kiedy widzą tatuaż na skórze.

Pamiętasz pierwszy tatuaż, który zrobiłaś?

Tak jak mówiłam wcześniej — pamiętam i nie zapomnę. Była to wektorowa róża, gruby kontur i czerń na blaszkę, wykonana na mojej koleżance ze szkoły, podczas mojej praktyki w studiu. Robiłam ją Cheyenne Sol Nova. Pamiętam nawet, jakimi kartridżami i tuszem wtedy dziarałam (śmiech). Byłam bardziej podekscytowana, że to już (miałam wtedy 19 lat) niż się bałam. Na szczęście miałam nad sobą osobę, która ratowałoby sytuacje w razie, co. Z tego, co wiem, moja klientka dalej ma ten tatuaż i cieszę się, że go nie zakryła (śmiech). Wyszedł lepiej niż nie jeden, który wykonałam później.

Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumna?

Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, bo w każdej swojej pracy widzę, co muszę poprawić. Raczej nie mam na swoim koncie tatuażu, na który patrzę i mówię: wszystko jest perfekcyjnie, nic bym nie zmieniła. Są tatuaże, które lubię bardziej, ale nie miałam jeszcze momentu, w którym powiedziałam sobie: zajebista robota, nic dodać, nic ująć. I nie chce, żeby taki moment nadszedł. Wiem, że wtedy mogę przestać się rozwijać.

Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłaś?

Kontur klapka i skarpety dla mojego wspaniałego klienta Pawła, którego serdecznie pozdrawiam. Miałam też pytania o bransoletki wokół penisa albo inne dziwne pomysły na strefy intymne, ale zbliżam się tylko do jednych, które należą do mojego faceta i nie mam zamiaru nigdy zgadzać się na tatuowanie tych miejsc.

Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?

Nie chce tatuować Meduz. Po pierwsze ze względów estetycznych, nigdy jeszcze nie narysowałam Meduzy, którą sama bym zaakceptowała, a po drugie w ostatnim czasie ten motyw zyskał swoją symbolikę, która moim zdaniem nie jest jakaś genialna do pokazywania jej… Poza tym wszystkie symbole typu swastyka, teksty "lubię kur*y i chleb ze smalcem” i inne „kocham Dżejsikę”. Oprócz tego uważam, że każdy motyw można wykonać w oryginalny i nieszablonowy sposób. Wilka z lasem tez. Tylko trzeba mieć pomysł i klienta, który będzie otwarty na więcej, niż oferuje mu Pinterest.

Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?

Kiedyś tatuowałam klientowi cały front, leżał na leżance i nagle zadzwonił mu telefon. Odebrał i powiedział „stary oddzwonię później, bo teraz się rżnę”. Najpierw zamarłam, a potem wybuchnęłam śmiechem. Ziomek po tym, jak dotarło do niego, co powiedział też. Na szczęście mam totalnie luźne poczucie humoru.

Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?

Brak zdecydowania. Tatuaż robimy na zawsze i na pewno. Jest to tez tekst, który powtarzam klientom, kiedy na pytanie, czy akceptują wzór, odpowiadają „chyba tak”. Kiedy widzę brak zdecydowania u klienta, zawsze wątpię, czy sprostam jego oczekiwaniom. Jeżeli ktoś nie jest konkretny — cokolwiek zrobisz, może być dla niego złe. No i szukanie odpowiedzi albo poparcia zaleceń swojego tatuażysty w Internecie i podważanie jego autorytetu, a potem teksty typu "a jeden tatuażysta mówił tak, a mojemu znajomemu kazali inaczej".

„Janusze tatuażu” to?

Myślę, że określanie w ten sposób ludzi, którzy są na początku swojej drogi, jest krzywdzące. Każdy zaczynał, każdy miał wtopy. Ja swoich się nie wstydzę, bo po każdej sytuacji, w której mówiłam "pie*dole tę branżę” i rzucałam maszynką, przychodził mi największy progres. „Janusz” to dla mnie ktoś, kto ma w dupie higienę i medyczne aspekty tatuowania. Ktoś, kto łapie się za maszynkę bez warsztatu rysunkowego, ale i tatuażysta będący X lat w branży i nieszukający progresu, bo myśli, że już wszystko osiągnął i jest mistrzem. Jeżeli chodzi o talent, to może wiele osób się ze mną nie zgodzi, ale dla mnie on nie istnieje. Jedyny talent, który uznaje to ten do ciężkiej pracy. Możesz być najzdolniejszy na świecie i wyśmienicie rozumieć teorię, Przełożenie tego na praktykę to inna kwestia i wymaga czasu i pracy.

Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?

Jest cała masa osób, która wpłynęła na ukształtowanie mojej estetyki. Jeżeli chodzi o dwa najmocniejsze filary, to są to EvilYvonne i Candy Ink. Oprócz tego Emily Rose Murray, Frank Danish, Filouino, Lus Lips, Mashov, Oash… jest ich naprawdę dużo.

Katarzyna Chęś - Zobacz portfolio i zrób tatuaż
Katarzyna Chęś - tatuażysta z Łochowo. Portfolio tatuaży, wzorów, informacje kontaktowe.