Katowice: Joanna "Akvarko" Zielińska ze studia Czarne Złoto Tattoo
Kocham wszystkie style tatuażu, a to, że wybrałam graficzny, to kwestia czucia dobrze się z tradycyjnymi formami sztuki, jak rysunek, rzeźba, malarstwo. Lubię w pracach poruszać tematy społeczne, prozwierzęce, więc obserwacja rzeczywistości, w której przyszło mi żyć, daje wiele możliwości interpretacji.
Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystką? Co było Twoim bodźcem?
Jak w moim przypadku - czysty spontan, dużo determinacji i zbiegów okoliczności. Pracując i mieszkając w UK, przyjechałam na święta do rodziny, z postanowieniem zrobienia sobie tatuażu. Kiedy tatuażystka dowiedziała się, że mam zdolności plastyczne, zaproponowała mi pracę, a los sprawił, że po trzech miesiącach wróciłam na studia do Polski, od razu zaczęłam moją przygodę z tatuażem pod jej okiem.
Kiedy dokładnie zaczęłaś dziarać? I gdzie?
Czerwiec 2009 w Olkuszu.
Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?
Oczywiście, że styl życia. Tatuaż stał się jego nieodłącznym elementem.
A jak nie dziarasz to, co robisz?
Nałogowo czytam i zbieram książki, powieści graficzne, komiksy, maluję. Od kilku lat interesuję się tematyką true crime, aczkolwiek temat makabry zawsze był mi dość bliski, biorąc, chociażby pod uwagę mój dyplom z witrażu, przedstawiający zdeformowane portrety. Kocham być w ruchu, zwiedzać nowe miejsca. Dwa lata temu pokochałam też pole dance, dzięki któremu nie odwiedzam już fizjo. Uwielbiam muzea i stare miasta, koncerty.
Zastanawiałaś się kiedyś, kim byś była, gdybyś nie tatuowała?
Jestem typem ogarniacza, który idealnie czuje się w niekomfortowych warunkach, ma gadane i znajdzie Ci rzeczy niemożliwe do znalezienia, więc pewnie zaczepiłabym się w branży eventowej. Dużo dobrych słów słyszałam też o mojej mowie pisanej, ale moje życiowe osiągnięcia, to postawienie ostatniej kropki na fejsbukowych grupach (śmiech). Marzy mi się również stworzenie powieści graficznej, ale wiadomo, samo chcenie nie wystarczy.
Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby spróbować swoich sił w tatuowaniu?
Przede wszystkim zajawki i niesłabnącej ciekawości.
Lubisz guest spoty? Co w nich jest fajnego?
Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo podróżowanie jest częścią mojego życia, dopóki nie nastała pandemia, ha tfu! Od dziecka ciągle "gdzieś" byłam i było to dla mnie naturalne, dlatego, gdy usłyszałam, że nie mogę wyjść z chaty, a co dopiero przemieścić się do innego miasta, to mój świat się załamał. Celowo mówię tutaj o pandemii, bo dla wielu ekstrawertyków jak ja - świat się skurczył do rozmiarów nie wielkości kuchni i salonu, tylko do rozmiarów pudełka od zapałek. Dlatego tak kocham guest spoty, jak i konwenty - nie mam barier w poznawaniu nowego otoczenia i ludzi, podchodzę do tego z ciekawością, czasem wyzwaniem i zawsze zabieram z tego doświadczenia część tego świata, który mnie kształtuje.
A konwenty?
Jak wyżej - rozumiem jak najbardziej, gdy ktoś nie przepada za konwentami, bo nie leży to w jego sferze komfortu, dla niego nie jest sterylnie, nie leci jego muzyka i inne takie bla bla bla. Jednak dla mnie konwenty to część tatuatorskiego życia. Na pierwsze zaczęłam jeździć, jeszcze nie pracując jako tatuatorka i uwielbiałam ten klimat. Mam wrażenie, że dużo rzeczy się zmieniło od tego czasu. Ludzie nie chcą nawiązywać konwentowych znajomości, kiedyś była to jedna z niewielu możliwości, by zdobyć jakieś informacje, nowinki - ja z uporem maniaka chodziłam między boksami i zagadywałam. Zanim zaczęłam pracę w studio, jeździłam na konwenty również jako modelka alternatywna i do tej pory mam kontakt z większością dziewczyn i ekipy, z którą wtedy współpracowałam. Takie wspomnienia i znajomości bardzo się cenią, pozdrawiam: Anika, Diana Błażków, Ema, Asia Sixa. Moje wyjście ze strefy komfortu na konwencie nastąpiło podczas eventu w Hong Kongu, kiedy z lekkim przerażeniem uświadomiłam sobie, że nie mam leżanki, podłokietnika, etc., ale nagle okazało się, że walizka, kawałek stołu czy kolano idealnie spełniają tę funkcję (śmiech).
Jakie są największe wady tego "zawodu"?
Powiedziałabym, że nie ma, ale niestety (śmiech). Myślę, że spotkanie na swojej drodze nieodpowiednich, często zazdrosnych ludzi, którzy tłamszą twój vibe.
Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłaś igłę w czyjąś skórę?
Mój pierwszy tatuaż to klasyczny tribal na lędźwiach. Stres był na tyle spory, że zapominałam o podstawowych zasadach, jak np. zakładanie rękawiczek, a tribala rozrysowywałam na siedząco - dramat. Na szczęście byłam pod czujnym okiem mojej nauczycielki.
Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?
Była to maszynka do makijażu permanentnego, bo moja szefowa zajmowała się również kosmetologią. Potem już zaczęłam pracować głównie na cewkach.
Cewka czy rotarka?
I to, i to. Cewki głównie z sentymentu, ale lubię czuć ciężar w ręce i jestem wierna ze względu na kontur. Rotarki pomagają mi za to w szybkiej pracy.
Czym teraz dziarasz?
Junix, Stigma, Sergey Shpigel, podróba Swashdrive.
Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?
Kocham wszystkie style tatuażu, a to, że wybrałam graficzny, to kwestia czucia dobrze się z tradycyjnymi formami sztuki, jak rysunek, rzeźba, malarstwo.
Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?
Obecnie robię głównie swoje projekty, ale nie mam problemu z wykonaniem czegoś w nie mojej stylistyce. Właśnie dzięki temu, gdy zaczynałam, musiałam umieć zrobić wszystko, teraz nie mam stracha przed wykonaniem napisu, watercoloru, czy wilka z lasem (śmiech).
Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…
Niewielu ludzi przychodzi do mnie na covery, z tej racji, że zostawiam dużo "wolnej skóry" w projektach, która jest też dla mnie częścią kompozycji. Jeśli już, na pewno trzeba się spodziewać duuuużo czarnego.
Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?
I to, i to. Tablet graficzny jest dużym ułatwieniem w naszej pracy, ale zdecydowanie wolę tradycyjne media. Przed iPadem, mój tryb projektowania z racji używanego przeze mnie kolażu, wyglądał tak, że najpierw rysowałam ręcznie dany element, skanowałam, w PSie dodawałam realistyczne fragmenty, drukowałam, dorysowywałam do tego segmenty graficzne, znów skanowałam itd. Zajmowało to dużą część moich wieczorów, więc osobiście dziękuję za możliwość użycia programu graficznego w pracy.
Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?
Jak najbardziej jedno i drugie. Niemniej przeniesienie na skórę np. realistycznego motywu lub urozmaicenie go o realizm magiczny zawsze będzie dla mnie czymś wspaniałym.
A co sądzisz o "podrasowywaniu" zdjęć wykonanych tatuaży?
Nie wypowiem się, bo to zależy od sumienia. Ja ze swojej strony polecam super aparat i załatwia on połowę problemu, bo jak wiadomo, najtrudniejsze w zrobieniu tatuażu jest zrobienie dobrego jego zdjęcia (śmiech).
Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumna?
Jestem dumna z każdej mojej pracy, ale na pewno głęboko w sercu mam tatuaż Wojtka i Animal Liberation Front na plecach.
Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłaś?
Większość moich tatuaży jest dziwnych, więc nie patrzę takimi kategoriami. Na pewno imiona partnerów w miejscach intymnych nigdy nie przestaną mnie zadziwiać.
Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?
Kiedyś miałam dość wszelkiego typu zwierzątek, było tego w pewnym momencie za dużo, a ja chciałam iść w nieco mroczniejszą stronę. Z czasem, kiedy moje pomysły ewoluowały, z chęcią dostosuję się do wizji klienta (śmiech).
Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?
Do tej pory wspominam, kiedy przyszła do mnie para, a pan koniecznie chciał oglądać, jak tatuuję jego narzeczoną, dodam, że tatuaż był na pośladku.
Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?
Kiedyś nagminnie zdarzały się dziwne zachowania, ale z biegiem czasu, kiedy kultura tatuażu zaczęła być bardziej widoczna, rzadko się to przytrafia, a dodam, że jestem osobą mało cierpliwą. Jestem zdania, że przyciąga się do siebie takich ludzi, jacy sami jesteśmy, więc często przy samej sesji gęba się nam nie zamyka (śmiech).
"Janusze tatuażu" t
Nie powinnam się na ten temat wypowiadać, bo sama kiedyś trafiłam na grupę Januszy (śmiech). Po przyjeździe z konwentu przeglądam Facebooka, a tam moja praca, która, co najśmieszniejsze, wróciła z tegoż konwentu z pierwszym miejscem.
Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?
Świadomie i nieświadomie czerpiemy od innych twórców - na mnie największy wpływ miał Jacek Malczewski (liceum), Łukasz Sokołowski i Buenavista (tatuaż) oraz Basquiat. Lubię w pracach poruszać tematy społeczne, prozwierzęce, więc obserwacja rzeczywistości, w której przyszło mi żyć, daje wiele możliwości interpretacji.