Toruń: Kejti Dumka z Opium Tattoo
W trakcie swojej drogi tatuatorskiej przeszłam chyba przez wszystkie style. Upodobałam sobie kolor i w tym czuję się najlepiej. Jednak cały czas staram się znaleźć własną ścieżkę i połączyć to co lubię robić najbardziej czyli realizm i kreskówkę, od czasu do czasu neotradycyjny.
Skąd pomysł, żeby zostać tatuażystką?
Pomysł zrodził się w głowie kiedy wykonano mi mój pierwszy tatuaż - oldschoolową różę (wybraną z katalogu) w wieku 18 lat, w moim rodzinnym mieście Inowrocławiu. Pomyślałam wtedy, że jest to bardzo ciekawa praca i nieśmiało w głowie marzyłam, że może kiedyś uda mi się zasiąść po drugiej stronie.
Kiedy dokładnie zaczęłaś dziarać?
Na ostatnim roku studiów magisterskich zaczęłam szukać miejsca, w którym przekażą mi podstawową wiedzę na temat tatuażu jak i samego procesu tatuowania itp. Był to rok 2015 i szczęśliwie udało mi się zakotwiczyć w toruńskim studio Kreska. Bardzo zależało mi, żeby akurat to studio przygarnęło mnie pod swoje skrzydła.
Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?
Nie potrafię patrzeć na tatuowanie w kategoriach typowej etatowej pracy. Może dlatego, że rozwija mnie artystycznie, moje myśli krążą wokół nowych pomysłów i bardzo mnie to nakręca. Szczególnie wtedy, kiedy widzę, że trafia to w gusta innych. Mam duże szczęście do klientów i z wieloma z nich przyjaźnię się i spotykam w życiu prywatnym.
A jak nie dziarasz to co robisz?
Tutaj nie zaskoczę. Wolny czas poświęcam synkowi, tworzę nowe projekty, prowadzę studio więc zamówienia i marketing itp. Ze sportów ekstremalnych to Netflix.
Zastanawiałaś się kiedyś kim byś była, gdybyś nie tatuowała?
Kiedy byłam dzieckiem chciałam zostać piosenkarką, aktorką i zakonnicą (śmiech). Później jako nastolatka zaczęłam rysować na zamówienie: portrety, karykatury itp. Na tym opierała się moja działalność gospodarcza i dzięki temu utrzymywałam się przez okres studiów. Całkiem dobrze mi szło, ale zaczęłam się w tym wypalać. W między czasie próbowałam swoich sił w fotografii i rysowałam na żywo jako karykaturzystka. Parę zawodów wykonywałam przed tatuowaniem, więc miałabym do czego wrócić.
Jesteś właścicielką studia. Ciężko jest prowadzić własny biznes?
Tak, ciężko jest pogodzić pracę tatuażysty, który ciągle chce się rozwijać z drugim etatem jako manager studia oraz trzecim i najważniejszym jako mama. Jeśli chodzi o studio mam wspaniałą ekipę, z którą wspólnie tworzymy Opium i dzięki tym osobom to miejsce jest wyjątkowe. Dużym wsparciem jest także mój mąż, który służy radą od strony prawnej, bhp i przejmuje niektóre obowiązki domowe. Taki z nas dream team (śmiech).
Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby pójść na swoje?
Przede wszystkim musisz odpowiedzieć sobie na pytanie czy poświęcisz 100% swojego czasu i zaangażowania w takie miejsce. Bo nie jest to praca na pełen etat a raczej na dwa pełne etaty. Jeśli tak to połowa sukcesu. Później jeszcze księgowość, bhp, szkolenia itp. Zazwyczaj przeraża ta druga strona medalu, bo jeśli decydujesz się na działalność, to warto zapewnić najwyższe standardy dla swoich klientów oraz pracowników ale uważam, że nasze zaangażowanie, pasja i włożone serce jest najważniejsze i dzięki temu osiągamy sukces.
Lubisz guest spoty?
W sumie nie byłam na wielu. Miałam propozycje z kilku miejsc w Polsce jak i w Hiszpanii, Francji, Niemczech i Szwajcarii, ale ciągle odkładałam to na później. Chyba stresuje mnie nowa rzeczywistość, stanowisko pracy w którym ciężko się odnaleźć. Muszę się w końcu przełamać bo guest spoty to na pewno duża dawka pozytywnej energii ,wymiana doświadczeń i nowe znajomości.
A konwenty?
Zamierzam odwiedzić parę miejsc w Polsce. Fajne w konwentach jest to, że można spotkać swoich Idoli, zbić pionę ze swoimi znajomymi z branży, wymienić doświadczenia i porywalizować oczywiście. Miło też jest kiedy zupełnie przypadkowe osoby zatrzymują się przy moim boxie i mówią, że obserwują mnie w mediach społecznościach i lubią moje prace.
Jakie są największe wady tego „zawodu”?
Ten zawód nie ma wad (śmiech). Zawsze staram skupiać się na pozytywach, nie myślę o wadach. A jeśli takie się pojawiają to szybko je eliminuję. Bolą plecy? Idę do fizjoterapeuty. Mam blokadę twórczą, robię sobie parę dni wolnego, skupiam się wtedy na czymś innym.
Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłaś igłę w czyjąś skórę?
Oj pamiętam. Było to przeżycie maksymalnie stresujące. Cały proces z boku wygląda łatwo, ale jak samemu mamy wbić igłę w człowieka i zostawić mu coś na całe życie, to pojawia się panika (śmiech).
Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?
Maszynka cewkowa MSL Micky Sharpz. Miałam naprawdę dobrego nauczyciela, który do dnia dzisiejszego pracuje na cewkach i jest zegarmistrzem jeśli chodzi o ich ustawianie. Całe kujawsko-pomorskie ustawia maszyny u Dawida (śmiech).
Cewka czy rotarka?
Teraz zdecydowanie rotarka typu pen. Ze względu na lekkość, brak przewodów i cichą pracę.
Czym teraz dziarasz?
Aktualnie pracuję na Spectra Flux oraz Spectra Xion. Długo tatuowałam na InkJekcie - spoko maszyna, czasami używam Cheyenne Thunder do konturu. Było jeszcze kilka po drodze ale te lubię najbardziej.
Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?
W trakcie swojej drogi tatuatorskiej przeszłam chyba przez wszystkie style. Upodobałam sobie kolor i w tym czuję się najlepiej. Jednak cały czas staram się znaleźć własną ścieżkę i połączyć to co lubię robić najbardziej czyli realizm i kreskówkę, od czasu do czasu neotradycyjny.
Jednak robisz też w czerni…
Tak, czasami porobię coś w czerniach ale tylko po to, żeby odświeżyć głowę. W studio mam sztosa od prac realistycznych czarno-szarych Igora - @igorblacktattoo, więc mogę skupić się w pełni na swoim stylu, wiedząc że klienci są w najlepszych rękach. A jak ktoś chcę zobaczyć moje czarne pracę to zapraszam na mój drugi profil na Instagramie.
Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?
Staram się w każdej wolnej chwili tworzyć swoje projekty. Czerpię inspirację ze wszystkiego. Mój styl bazuje na znanych postaciach, filmach, bajkach, osobach i to jest w dużej mierze moją inspiracją.
Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…
Tak, czasami tak. W trakcie pracy zawsze żałuję, że się tego podjęłam (śmiech). Satysfakcja pojawia się na sam koniec, kiedy widzę zadowolenie klienta.
Ile czeka się na sesję do Ciebie? Jak się zapisać? Korzystasz z serwisów bookingowych typu Tattoodo czy InkSearch?
Aktualnie 3 miesiące, czasami szybciej. Nigdy nie zapisuję na dalsze terminy, ponieważ ciężko później cokolwiek zaplanować w życiu zawodowym jak i prywatnym. Korzystam tylko z Tattooartist.pl i dobrze mi z tym.
Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?
Rysowałam od dzieciństwa odręcznie. Później na zamówienie od 17 roku życia czyli jakieś 13 lat. Bywało tak, że po 13h dziennie. W międzyczasie studia (media rysunkowe), rysunek odręczny – tak samo. Kiedy zaczęłam praktykę w studio, również projekty rysowałam własnoręcznie. W roku 2017 pojawił się tablet iPad Pro od tego momentu pracuję wyłącznie na nim. Czasami zdarza się, że muszę sięgnąć po ołówek, wtedy próbuję przybliżyć kartkę palcami (śmiech), ale z tym jest jak z jazdą na rowerze.
Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?
Na pewno dużą umiejętnością jest zbudowanie poprawnie kompozycji oraz dostosowanie projektu do anatomii ciała. Sztuką jest wykonanie tego na najwyższym poziomie pod względem artystycznym jak i technicznym.
A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?
Prawda jest taka, że cały internet opiera się na wartościach wizualnych. Wszystko co widzimy w Internecie musi się rzucać w oczy, podobać. Lubimy ładne rzeczy. Widzę masę słabych prac, które mają „fejm”, ponieważ pięknie są opracowane graficznie i dodatkowo super sfotografowane w jakimś mega fajnym miejscu. A wystarczyłoby ściągnąć retusz, modela ustawić na tle wersalki z kocem i sytuacja byłaby inna. To dowód na to, że kupujemy oczami. Każdy przed sobą powinien odpowiedzieć na pytanie gdzie jest ta granica przyzwoitości i naciągania rzeczywistości. Dlatego fajnym trendem stało się wklejanie wygojonych prac przez coraz większą liczbę tatuatorów. I robi to wielu wspaniałych artystów, którzy doskonale wiedzą, że efektem końcowym dobrze wykonanej pracy jest tatuaż po wygojeniu.
Pamiętasz pierwszy tatuaż, który zrobiłaś?
Klientem był Plama, miał na sobie już chyba wszystkie możliwe tatuaże, więc nie bał się roztrzęsionej kobity…chyba (śmiech). Wewnętrzna strona ramienia i czacha - przecież czachy są takie łatwe (śmiech). Okazało się, że nie było to takie łatwe i nie skończyliśmy wszystkiego. Niedawno spotkałam Michała, który pokazał mi moje pierwsze dzieło i byłam w szoku, że wygląda dobrze. Bardzo zdemonizowałam ten obraz w swojej głowie na przestrzeni lat, okazuje się że nie potrzebnie. Plama jeśli to czytasz, zapraszam do Opium na dokończenie czaszuni (śmiech).
Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumna?
Zawsze ten ostatni (śmiech). A po kilku godzinach przyglądania się, widzę co mogłabym zmienić. Jestem wobec siebie bardzo krytyczna i to chyba nigdy się nie zmieni. Zawsze będę uważała, że pokora jest jedną z ważniejszych cech. Wtedy najszybciej rozwijamy nasze umiejętności bo wyciągamy wnioski. Zawsze będzie ktoś lepszy od nas i warto za tym gonić.
Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłaś?
To częste pytanie zadawane przez klientów i nigdy nie wiem co odpowiedzieć. W tym zawodzie im bardziej zwariowany pomysł tym lepszy. Ale chyba nie ma jakieś szczególnej granicy gdzie pomysł staje się dziwny. Nazwałabym je ciekawymi. A tych ciekawych jest tak dużo, że ciężko mi przytoczyć jakiś konkretny.
Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?
Na pewno są to drobiazgi. Nie mam ich dość, bo każdy tatuaż czegoś uczy, a dla klienta jest czymś wyjątkowym. Dlatego w moim studiu pracują osoby, które specjalizują się w konkretnym stylu, którego ja nie wykonuję.
Co kto robi?
Jarek Bej - rasowy oldschoolowiec, Igor oraz od niedawna Pavel działają w realizmie w grey washu i Dasza która się uczy, ale może pochwalić się pierwszymi drobnymi tatuażami.
A czego nie robicie?
Nie wykonujemy geometrii, Polinezji, biomechaniki. Często polecam inne salony w Toruniu, które wiem, że ogarną temat i każda ze stron będzie zadowolona.
Najdziwniejsza rzecz jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?
Dziwnych akcji akurat na mojej leżance nie było, ale od czasu do czasu, ktoś zemdleje - często z wrażenia lub zaśnie - serio podziwiam.
Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?
Każdy klient to osobna historia, inny charakter. Osoba decydująca się na tatuaż zazwyczaj jest kłębkiem różnych emocji, co jest normalne. Staram się do każdego podejść indywidualnie, być wyrozumiała i empatyczna. Jedyną rzeczą, która zdarza się niezwykle rzadko i działa na mnie destrukcyjnie to chęć targowania się „Sesja kosztuje 1200zł, urwiemy 200zł i się zapisuje” i tym podobne. Nie będę rozwijać się z przykładami bo już się wkurzyłam (śmiech).
„Janusze tatuażu” to?
Osoba bez podstaw rysunkowych, tatuująca kilka lat bez żadnego progresu, krzywdząca swoich klientów.
Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?
Postaram się wymienić kilka osób ze świata tatuażu, które po prostu podziwiam za technikę i niebywały talent: Carolina Caos Avalle, Walter Montero, Daria Pirojenko, Mashkow oraz Herman Gorbunov.