Łódź: Adam Kapuściński z Sigil Tattoo Studio

Od zawsze najbardziej po drodze było mi do realizmu, począwszy od graffiti, którym zajmowałem się przed tatuowaniem. Lubię wykonywać prace z wizerunkiem ludzi, np. portrety, oczywiście duże, wyraźne elementy, lubię mocne kontrasty.  Nie czuję się zbyt dobrze w prowadzeniu linii i nie lubię drobnicy… Pracuję w odcieniach czerni, nie zapowiada się abym szybko to zmienił.

Skąd wziął się pomysł, że zostaniesz tatuażystą?

Rysowanie i malowanie towarzyszyło mi od dawna i chyba to sprawiało mi największą radość. Pewnego dnia pojechałem potowarzyszyć koledze podczas tatuowania się i kilka dni później miałem już własny, pierwszy sprzęt.. tak się zaczęło.

Jak długo dziarasz?

Dziaram około 8 lat.

Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłeś igłę w czyjąś skórę?

Pewnie, że pamiętam. Stres nie do opisania. Podłożył się, jako pierwszy właściciel małego studia, do którego chodziłem po pierwsze porady, co do ustawień i sposobów wbijania, tak powstał pierwszy mały tribal (śmiech). A zanim był to żywy człowiek, oznakowałem kilka pomarańczy i bananów… Później zaczynałem od mniej wymagających wzorów na darzących mnie zaufaniem Ziomkach (śmiech).

Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?

Jedno i drugie. Przynosi stałe źródło utrzymania a jednocześnie sprawia frajdę i poczucie realizacji siebie.

Jakie są największe wady tego „zawodu”?

Myślę, że największą wadą jest głównie siedząca pozycja i bóle kręgosłupa, jakie często towarzyszą. Mała ilość czasu wolnego, jaka chodzi mi po głowie żeby napisać, to raczej nie wada a cena, jaką się płaci za robienie w życiu tego, co się lubi, przynajmniej tak sobie to tłumaczę.

Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?

Pierwsze maszynki kupiłem w komplecie z zasilaczem i pamiętam, że była to jedna maszyna do linii, druga do wypełnień, kilka buteleczek z różnymi tuszami, kubeczki itp. Ogólnie poręczna walizeczka, a w niej wszystko, co powinno wystarczyć na początek. Gdy zaczynałem w sklepach internetowych było już raczej wszystko i niestety ominął mnie czas, gdy ludzie przerabiali walkmany…

Cewka czy rotarka?

Zaczynałem, wiadomo jak na tamte czasy, od cewek. Jednak przełom nastąpił po nabyciu Cheyenne Thundera i tak rotary towarzyszą mi do dziś, nie ukrywam, że nawet tego samego producenta. Chyle jednak czoła dla użytkowników tradycyjnych cewek za wiedzę techniczną, jaką posiadają. Chyba wybrałem łatwiejszą drogę…

Czym teraz dziarasz?

Obecnie dziaram maszynkami Cheyenne Spirit, i Cheyenne Solnova

Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?

Od zawsze najbardziej po drodze było mi do realizmu, począwszy od graffiti, którym zajmowałem się przed tatuowaniem. Lubię wykonywać prace z wizerunkiem ludzi, np. portrety, oczywiście duże, wyraźne  elementy, lubię mocne kontrasty. Nie czuję się zbyt dobrze w prowadzeniu linii i nie lubię drobnicy… Pracuję w odcieniach czerni, nie zapowiada się abym szybko to zmienił.

Jak zrobić idealną linię?

Szybka odpowiedz – nie wiem.

Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…

Czasami tak, to zależy od wielu czynników. Jest trudniej, ale efekt i zadowolenie, jakie zwykle towarzyszą na koniec pracy w pełni rekompensują trudniejsze warunki pracy.

Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?

Tak robię i uważam, że każdy powinien. Moja stylistyka wywodzi się z realizmu, więc dużo czasu poświęcam na szukanie dobrych zdjęć, następnie proces projektowania przenoszę do programu graficznego, gdzie wszystko sklejam, układam kompozycje, bawię się kontrastem, ogólnie  mówiąc nadaję swojego ducha i styl.

Są motywy, których masz dość lub, których nie robisz?

Oczywiście, każdy rok generuje jakiegoś hita, robię je do chwili aż poczuje, że mam dość.

Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?

Ze względu na stylistykę, w jakiej się poruszam padło na tablet i projektowanie w programie, jednak zawsze dla mnie najbardziej wartościowe będą prace zaprojektowane od A do Z przez artystę.

Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?

Sztuką jest całokształt, a przygotowanie projektu to tylko część drogi. Po drugie złożyć zdjęcia a złożyć zdjęcia to też jest różnica. Przy składaniu zdjęć lub ich elementów lubię dołożyć też coś od siebie. Praca z tabletem pomaga zyskać na czasie, w realizmie bazą są dobre foty, więc nie widzę potrzeby ich wcześniejszego przerysowywania.

Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumny?

Chyba ośmiornica z morskim motywem na plecach, nie raz wyróżniona nagrodą na konwencjach, przy okazji bardzo lubię ten tatuaż i nosiciela  (śmiech).

Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłeś? Choć czy w sztuce może być coś dziwnego?

HWDP po arabsku nawet w sztuce jest dziwne…

Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?

Bywały braki w dostawie prądu… a i napiwek 2000 zł (śmiech).

Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?

Przychodzenie na sesje w towarzystwie pięciu doradców… Nie lubię też spóźniania.

„Janusze tatuażu” to?

„Janusze tatuażu” to osoby bez talentu, u których progres nie następuje, a wykonane przez nich prace prezentują bardzo niskim poziom.

A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?

Wykonane zdjęcie powinno jak najwierniej odzwierciedlać owoc tatuatorskiej pracy, przy okazji powinno być zrobione ze smakiem.

Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?

Bardzo duże wrażenie zrobili na mnie tatuatorzy tacy jak Paweł Gawkowski, Timur Lysenko, Ad Pancho. Obecnie grono uznanych artystów powiększyło się, ale wymienionych kojarzę z czasem, gdy sam zaczynałem tatuować.