Zielona Góra: Magdalena Hipner z Hipner Tattoo Studio
Jedynie [tatuaż] czarny, graficzny, budowany whipami, kropkami i konturem. Staram się robić tylko swoje projekty realizując pomysły moich klientów. Moim ulubionym, a zarazem najczęściej wykonywanym tematem są zwierzaki - inspiracją są one same.
Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystką?
Nie planowałam zostać tatuatorką, to właściwie szczęśliwy zbieg okoliczności. Od zawsze rysowałam, studiowałam kierunek artystyczny - w tamtym czasie dostałam w prezencie swoją pierwszą maszynkę i zaczęłam dziarać w domu. Nie było to nic poważnego, nie interesowałam wtedy tatuowaniem na tyle, żeby wiedzieć, że mogę tworzyć swoje autorskie projekty, i że ktoś w ogóle będzie chciał je nosić na ciele.
Kiedy dokładnie zaczęłaś dziarać?
W połowie 2015 dostałam propozycję pracy w jednym z zielonogórskich studiów i to wszystko zmieniło. Zaczęłam tatuować profesjonalnie, całkowicie mnie to pochłonęło. Praca w studiu i regularne tatuowanie pozwoliło mi wykluczyć błędy, które popełniałam w domu i się rozwinąć.
Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?
Moja praca to pasja, wszystko jest jej podporządkowane!
A jak nie dziarasz to, co robisz?
Poza tatuowaniem mam niewiele wolnego czasu - lubię spędzać go w domu z moimi kotami, czytam książki, czasem maluje - na wiosnę planuje sadzić rośliny w ogrodzie.
Zastanawiałaś się kiedyś, kim byś była, gdybyś nie tatuowała?
Właściwie to nie zastanawiałam się, a teraz nie wyobrażam sobie robić nic innego niż tatuowanie.
Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby pójść na swoje?
Odważyć się i działać.
A dla tych, którzy chcieliby spróbować swoich sił w tatuowaniu?
Nie zniechęcać się, na początku może być ciężko - później ta praca daje ogromną satysfakcję. Ważne żeby dawać z siebie wszystko, wyciągać wnioski z popełnianych błędów, dużo rysować i tatuować.
Lubisz guest spoty? Co w nich jest fajnego?
Odchodzę już od wyjazdów, skupiając się na pracy w moim studiu. Kiedyś bardzo często jeździłam na spoty, to dobra okazja do rozwoju, poznania nowych tatuatorów, podglądania ich przy pracy i wymieniania się doświadczeniami. Pracując gościnnie w różnych studiach dowiedziałam się też, jakie rozwiązania w lokalu są dla mnie najwygodniejsze.
A konwenty?
Nie wystawiam się zbyt często, do tej pory wychodziło mi to raz w roku lub rzadziej. Praca na konwentach jest dla mnie stresująca, lubię rutynę, ale czasem dobrze opuścić swoją strefę komfortu - wtedy jeszcze bardziej doceniam spokój i wygodę pracy u siebie. W tym roku byłam na Poznań Tattoo Konwent i będę na Tattoofest w Krakowie.
Jakie są największe wady tego „zawodu”?
Zdecydowanie ilość czasu, jaką pochłania.
Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłaś igłę w czyjąś skórę?
Pewnie, że pamiętam - wszystko poszło nie tak, to była katastrofa (śmiech). Był to króliko podobny stworek na żebrach kolegi, robiony w pokoju na łóżku maszynką cewkową - na szczęście nie udało się go skończyć. Zakryłam go jakiś czas temu.
Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?
Cewka Paul Rogers z Workhousa.
Cewka czy rotarka?
Tylko rotarka, komfort pracy bez porównania.
Czym teraz dziarasz?
Od dwóch lat Cheyenne Sol Nova Unlimited.
Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?
Jedynie czarny, graficzny, budowany whipami, kropkami i konturem.
Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?
Staram się robić tylko swoje projekty realizując pomysły moich klientów. Moim ulubionym, a zarazem najczęściej wykonywanym tematem są zwierzaki - inspiracją są one same.
Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach?
Jeśli jestem w stanie coś przykryć tak, żeby nie wyglądało jak cover to jak najbardziej. Trzeba pamiętać, że moje prace bazują na kontraście czerni i skóry, czasem potrzebne jest wcześniejsze rozjaśnienie tatuażu laserem.
Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?
Na co dzień rysuje i projektuje na tablecie - to duża wygoda i usprawnienie np. w przypadku konieczności wprowadzenia zmian we wzorze.
Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?
Złożenie sklejki ze zdjęć to w moim przypadku przedstawienie pomysłu. Często szykuję w ten sposób szybkie wglądówki dorysowując do zdjęć dodatki, które zbudują kompozycję. Często robiąc kalkę rysuję bezpośrednio po zdjęciu na bieżąco zmieniając poszczególne elementy - cieszę się, że moi klienci mają do mnie tyle zaufania.
A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?
Sama staram się, żeby zdjęcia moich tatuaży wyglądały estetycznie np. ściągam nasycenie ze zdjęcia, czasem podkręcam kontrast. Zależy mi, żeby wszystkie prace na profilu wyglądały w miarę spójnie. Często wrzucam też zdjęcia bez żadnej obróbki, wiadomo, jeśli tatuaż nie wygląda na koniec jak mielonka. Prostowanie w programie konturów czy zmienianie wzór, żeby ukryć błędy w wykonaniu to już jest oszustwo.
Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumna?
Nie mam jednego ulubionego, jestem dumna z wielu. Codziennie staram się tatuować jak najlepiej potrafię, cieszę się widząc progres, rozwój jest dla mnie bardzo ważny.
Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłaś?
Nie doszedł do skutku, ale chciałam go zrobić - napis: napięcie na pięcie (śmiech). Mnie bawi.
Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?
Ogólnie podejmuję się wielu tematów, nie ograniczam się, ale unikam tematów patriotycznych, religijnych, Polinezji i rozbudowanych czysto geometrycznych kompozycji.
Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?
Staram się być wyrozumiała, irytuje mnie jak klient mnie wystawia - ja się nie gniewam, jeśli ktoś rezygnuje (śmiech).
„Janusze tatuażu” to?
Tatuatorzy brudasy, nie toleruje braku higieny.