Wrocław: Michał Motyka ze studia Dziarsztat
Zdecydowanie kolor! Uwielbiam motywy z gier, filmów, portrety i postacie z charakterem! Staram się skillować i doprowadzić do perfekcji swoją technikę… Mam w głowie kilka pomysłów, jednak na „własny styl” przyjdzie jeszcze czas. Fot. Kerson.
Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystą?
Nigdy nie było konkretnego planu na bycie tatuażystą. Do 18 roku życia nie przejawiałem nawet „zdolności” artystycznych… Zawsze jarały mnie gry, filmy, proces ich powstawania od strony artystycznej i to właśnie w tym kierunku rozwijałem swoje umiejętności po liceum: digital painting, concept art, projektowanie graficzne… Sam tatuaż przyszedł do mnie z przypadku. Często powtarzam moim klientom, że zająłem się tym fachem dzięki mojemu psu, którego już z nami nie ma. Jeden spacer z Ragnarem (buldogiem francuskim) zmienił moje życie, przyszłość, to gdzie teraz jestem, ale do rzeczy… Na owym spacerze poznałem sąsiada (również psiarza) od słowa do słowa, zakumplowaliśmy się - zbliżał się weekend, a akurat organizowaliśmy z żoną małą imprezę dla znajomych, więc była to dobra okazja żeby spędzić więcej czasu i bliżej się poznać. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że Paweł jest tatuażystą i w poniedziałek, na kacu, będę gościł w studio i trzymał w ręce maszynkę… a co więcej zrobię w tym dniu swoją pierwszą dziarę na ludzkiej skórze. Odpowiadając najkrócej na to pytanie: pomysłu nie było, był przypadek, przeznaczenie, zrządzenie losu. Jak mawia moja żona Małgosia: życie pisze własne scenariusze (śmiech).
Kiedy dokładnie zacząłeś dziarać?
Zaczynałem w 2017 roku we wrocławskim studio, które już dzisiaj nie istnieje… Początki nigdy nie są łatwe i nie było zbyt dużo okazji do regularnej pracy na żywych organizmach. Standardowo w ruch poszły banany, owoce, świńskie łapy… równolegle w tym okresie prowadziłem swoją działalność w branży reklamowej (grafika) oraz szkoliłem się we wspomnianym wcześniej concept arcie, projektowaniu na potrzeby gier i filmów oraz ogólnie pojętym digital paintingu.
Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?
Jeśli ktoś bierze swoją karierę i branżę tattoo na poważnie to nie da się tego rozgraniczyć. W studio dziarasz, po pracy projektujesz, w „wolnej chwili” się szkolisz. Na social mediach non stop gadasz z ludźmi z branży. Śledzisz, podglądacz, obserwujesz… Tu konwent, tam seminarium, jeszcze dalej guest spot, a to jakiś wywiad dla TattooArtist (śmiech). Aktualizuj portfolio, wrzuć story, zadbaj o klienta, opisz, wyjaśnij… Nawet jak siedzę w kinie to wpadają pomysły i myślę o aspektach artystycznych, analizuję światło, kadry, muzykę… Oglądając w domu często przewijam klatki, żeby zobaczyć coś jeszcze raz (żona ma mnie dość), zapisuję ciekawe momenty z gier. Tworzę własną bibliotekę inspiracji. Chyba nie ma dnia, a nawet godziny w której nie żyję myśląc o tatuażu.
A jak nie dziarasz to co robisz?
W pierwszej kolejności rodzina… staram się jak najwięcej czasu spędzać z moimi dziewczynami, Małgosią i naszą 20-miesięczną córeczką Gają (stałą bywalczynią konwentów). Jeśli chodzi o zajęcia, które dają mi chwilę oddechu i resetu to jest ich kilka, jednak ciężko ostatnio znaleźć czas na wszystkie z nich. W pierwszej kolejności sport - zawsze uprawiałem go dużo, trenowałem różne dyscypliny od sportów zespołowych piłka nożna, ręczna, siatkówka, kosz, po sporty indywidualne jak sztuki walki, capoeira… Kopię piłkę w amatorskiej lidze, raz w tygodniu rozgrywamy mecz, a w weekendy trenujemy - od kilku sezonów odnalazłem się między słupkami bramki, wcześniej byłem graczem zdecydowanie ofensywnym! Możecie wyszukać: Magicy z Rio - Pro Liga Wrocław. Na YouTube znajdziecie transmisje LIVE z każdego meczu oraz skróty, taka namiastka spełnienia marzeń każdego dzieciaka o profesjonalnym footballu. Do tego rower, jazda ekstremalna na single trackach i oczywiście motocykl! Podróże motocyklem, z reguły wybieraliśmy kierunki na odpoczynek takie jak Chorwacja, Włochy, Korsyka… po drodze zwiedzając Europę. Obecnie poświęcamy się wychowaniu córki, ale nie wykluczamy, że niebawem do tego wrócimy (trochę nam tego brakuje, a mając w głowie tak przyjemne wspomnienia wypraw na daleki dystans - jazda wkoło komina nie daje już tyle frajdy). No i nie byłbym sobą gdybym na koniec nie wspomniał - GRY! Jestem konsolowcem - Team PS! Wspomniane wcześniej kino! Czasami jeszcze skoczę sobie na linie z dachu stadionu (śmiech).
Zastanawiałeś się kiedyś kim byś był, gdybyś nie tatuował?
Mam dobre wspomnienia z lat młodzieńczych i to właśnie w dużej mierze ze sportem wiązałem swoją przyszłość. Nie chodziłem do szkoły plastycznej, nie umiałem rysować w liceum, nie miałem „talentu” i zdolności artystycznych do 18 roku życia… w głowie miałem jednostki specjalne, wojsko i AWF. Gdy teraz wspominam te czasy to uśmiecham się sam do siebie… Kolejna możliwość, bardziej przemyślana, i nawet teraz często o niej myślę to praca w GameDevie. Projektowanie na potrzeby gier i filmów, concept art - storyboardy… to coś co mnie jara, daje mi jednocześnie mnóstwo inspiracji i motywacji. Śledzę również wielu artystów w tej branży, podziwiam skilla i implementuję wiele rzeczy do swojego warsztatu. W niedalekiej przyszłości mam plan zająć się aerografem - to też jakaś alternatywa gdybym nie dziarał.
Jesteś właścicielem studia. Ciężko jest prowadzić własny biznes?
Tak, prowadzimy studio wspólnie z Jarkiem. Po części trochę zmusiła nas do tego sytuacja życiowa - jednak nie żałujemy. Dziarsztat nie jest jeszcze studiem z prawdziwego zdarzenia. Nie zatrudniamy artystów, nie ma managera - po prostu mamy wspólne miejsca do pracy, a każdy z nas ma trochę inną wizje swojej kariery oraz priorytety. Są plany, nigdy nie ma czasu… zobaczymy jak rozwinie się sytuacja. W tym kraju chyba każdy biznes jest ciężko prowadzić… Jesteś księgowym, sprzątaczką, obsługą klienta, marketingowcem, zaopatrzeniowcem, projektantem, dermatologiem, na końcu zostaje trochę czasu na tatuowanie, bycie ojcem i mężem… ogólnie jest spoko (śmiech).
Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby pójść na swoje?
Rada? Tak, biorąc pod uwagę powyższe pytanie: znajdź ogarniętego szefa, który zapłaci czasem i pieniędzmi za Twój rozwój, zatroszczy się o klienta, reklamę, zaopatrzenie, czyste studio, promocje… a Ty skup się po prostu na jak najlepszym projekcie i jego realizacji, a jeśli już jesteś w takiej sytuacji to rób dalej dobrą robotę, bądź wdzięczny i doceń, że jesteś tam gdzie jesteś… chyba, że sytuacja jest inna, jesteś w złym miejscu, w niewłaściwym czasie, z ludźmi, którzy negatywnie wpływają na Twoją karierę - wtedy w pierwszej kolejności pomyśl o zmianie barw (produktywnym i wspierającym zespole z liderem), dopiero później, jeśli masz wystarczająco duże cojones, o własnym “biznesie”.
Lubisz guest spoty?
Moja kariera zaczęła się szybciej rozwijać w ostatnim okresie, w dobie pandemii, ograniczeniach podróży, do tego mała Gaja, więc nie był to najlepszy czas na tego typu akcje. Jednak powoli coś się zmienia. Nie ukrywam, że jest to bardzo miłe, gdy dostaję zaproszenia z wielu miejsc: Dania, Szwecja, Niemcy, Włochy, Anglia, Irlandia, Szwajcaria… jest też parę propozycji od znajomych z Polski. Myślę, że w niedalekiej przyszłości temat ruszy i zwiedzimy trochę świata z rodziną. Obecnie sam zapraszam do swojego studia i w planach jest kilku artystów… Co w nich fajnego? Myślę, że przede wszystkim możemy spędzić więcej czasu z artystami, którzy mają inne poglądy, doświadczenie, styl i umiejętności. Uczymy się wzajemnie od siebie, a dodatkowo zwiedzamy trochę świata z buforem bezpieczeństwa, że mamy parę groszy na drobne wydatki. Czasami iskrzy i powstaje ciekawa kolaboracja! To dopiero sztos…
A konwenty?
To zależy… W jakim charakterze bierzemy udział w takiej imprezie. Jako gość to pełny melanż, super ludzie, impreza, muzyka i atrakcje. Wszystko w otoczce pięknych dzieł sztuki! Jako tatuator bez modela - super okazja do nauki, nawiązania kontaktów i relacji z ludźmi z branży, MEGA dawka motywacji i power do dalszego rozwoju, czas i miejsce na przybliżenie potencjalnym klientom swojej wizji, pomysłów i zachęcenie do współpracy. Jako tatuator z modelem i dziarami na konkurs - zapierdol, bez wytchnienia, czasami brak nawet czasu na zjedzenie obiadu… wszystko na pełnej adrenalinie i w duchu artystycznej rywalizacji, by sprostać wymaganiom jury. W roli modela - dziękuję, podziwiam i współczuję. Tym ludziom należy się największy szacunek!
Jakie są największe wady tego „zawodu”?
Dla każdego będzie to pewnie inny aspekt. Dla mnie, z racji mojego charakteru - bardzo trudno jest pogodzić karierę zawodową ze zdrowymi relacjami rodzinnymi. Rozmawiałem z wieloma artystami i każdy ma na to swój sposób. Jedni poświęcają się w 100% karierze i odnoszą sukces. Ja szukam złotego środka, żeby zbalansować czas spędzony przed komputerem oraz w studio pomiędzy czas dla rodziny i najbliższych. Jeśli ma się to skleić w całość - musisz mieć wsparcie partnera! Przydaje się ono również w tych trudnych momentach, gdy masz dość i po raz kolejny przyjdzie myśl, że może jednak trzeba to wszystko pierdolnąć i wyjechać w Bieszczady lub zająć się hodowlą jedwabników…
Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby spróbować swoich sił w tatuowaniu?
W pierwszej kolejności łap za ołówek, kredki, farby, tablet. Ogarnij parę projektów. Naucz się podstaw: kompozycja, światłocień, proporcje, teoria barw, kontrast. Następnie polecam zacząć od darmowych informacji w sieci, może jakieś seminarium online w przystępnej cenie. Odwiedź konwent, popatrz na kilku artystów, może znajdziesz mentora, który przygarnie Cię pod swoje skrzydła na praktyki (zbuduj portfolio, żebyś miał coś do pokazania). Równolegle polecam seminaria organizowane przez doświadczonych kolegów z podziałem wiedzy, zarówno dla początkujących jak i bardziej zaawansowanych. Wiedza jest wszędzie, czasami leży na ulicy i trzeba tylko się schylić. Walcz z prokrastynacją i najważniejsza rada - POKORA!
Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłeś igłę w czyjąś skórę?
Już pierwszego dnia, kiedy przypadkiem trafiłem do studia… Po kilku godzinach zabawy na bananie, ogarniania co do czego, usłyszałem od pracującej tam tatuatorki (która wcześniej skończyła swoją pracę i tak się złożyło, że miała sama sobie zrobić dziarę) „dobra Michał, umiesz już dziarać to zrobisz mi tatuaż”. Na początku zareagowałem śmiechem, bo potraktowałem to jako dobry żart! Finalnie po dobrej godzinie śmiechów, żartów, lekkiego stresu zrobiłem pierwszą dziarę – napis na przedramieniu. Walka z cewkami… drżąca ręka… Napis był dość grubym fontem, więc zostawiłem krawędzie do wyrównania, ale doświadczenie najtrudniejszego momentu wbicia igły w żywą skórę miałem już za sobą i to pierwszego dnia w studio! Wtedy myślałem, że wszystko pójdzie łatwo z górki… Dalej poszły w ruch świńskie skóry i owoce. Do dziś pamiętam, jak ćwiczyłem w domu po nocach - żona próbowała spać w tym samym pokoju… współczuję, jestem wdzięczny i doceniam jej cierpliwość!
Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?
Kilka miesięcy pracowałem na pożyczonym sprzęcie - 3 cewki Workhouse, zabawa, kombinowanie, słuchanie, igły, skoki. Cenne doświadczenie jednak, gdy przyszło już do decyzji zakupu pierwszego sprzętu wybrałem rotacyjnego pena. Był to sprzęt od Kwadronu - Equalizer Proton Pen. Całkiem nieźle wspominam tę maszynę. To zdecydowany przeskok i nowe doświadczenie.
Cewka czy rotarka?
Maszyna rotacyjna. Bezprzewodowy pen. Nie wyobrażam sobie pracy na cewkach przy projektach jakie wykonuję. Cenię sobie wygodę, stabilność, możliwość szybkiej zmiany igły i ciszę - w sensie muzykę w miejscu pracy. Narzędzie ma pomagać, a nie przeszkadzać. Wolę skupić się na samej pracy, jak mieszać barwniki, jaki ruch ręki wykonać, wbić igłę, żeby projekt finalny spełniał moje wymagania, a nie walczyć z maszyną i jej ustawieniami.
Czym teraz dziarasz?
Fk Iron - Exo z bezprzewodowymi bateriami na skoku 3,2. Jestem mega zadowolony! Myślę spróbować jeszcze pracy na większym skoku, ale to pewnie przy okazji kolejnych generacji sprzętu.
Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?
Zdecydowanie kolor! Chociaż w najbliższym czasie planuję zrobić kilka greywashy i silverów. Trzeba się rozwijać i wychodzić ze swojej strefy komfortu - to zawsze wpływa pozytywnie na rozwój i wnosi świeży powiew do warsztatu. Uwielbiam motywy z gier, filmów, portrety i postacie z charakterem! Staram się skillować i doprowadzić do perfekcji swoją technikę… Mam w głowie kilka pomysłów, jednak na „własny styl” przyjdzie jeszcze czas.
Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?
Tak, głównie pracuję na własnych projektach, staram się budować ciekawe kompozycje dopasowane do tatuowanej powierzchni… inspiracje czerpię z pasji - głównie gry komputerowe, concept art i filmy - uwielbiam przeglądać artbooki i storyboardy. Inspiruję się artystami koncepcyjnymi z branży gamingowej i filmowej. Ostatnio odświeżyłem sobie karciankę z lat młodości Magic the Gathering - każda karta jest ilustrowana przez innego artystę, a te powstają od 93 roku… inspiracji nie ma końca (śmiech).
Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…
Nie jest to moja ulubiona forma ekspresji. Ale zdarza się… nie decyduję się w ciemno na wszystkie projekty tego typu. W pierwszej kolejności muszę poznać historię, człowieka i zobaczyć na żywo miejsce, na którym miałbym pracować. Dopiero po wstępnej konsultacji podejmuję decyzję czy podejmę się konkretnego projektu.
Ile czeka się sesję do Ciebie? Jak się zapisać? Korzystasz z serwisów bookingowych typu Tattoodo czy InkSearch?
Nie mam napiętego kalendarza na rok w przód, jak niektórzy artyści w branży. Jak wspomniałem wcześniej, cenię sobie swobodę, swój czas, życie rodzinne i balans. Mam trochę okienek i wolnych terminów nawet w przyszłym miesiącu. Najlepiej kontaktować się przez komunikatory lub maila. W naszym zawodzie nie zawsze mamy czas na odpowiedź w konkretnym momencie lub rozmowę telefoniczną. Warto zostawić wiadomość ze szczegółami i cierpliwie czekać na odpowiedź. Nie korzystam z takich serwisów - wszystko ogarniam przez social media i gmail. Gdybym prowadził większe studio z kilkoma artystami i managerem - zastanowiłbym się nad tym rozwiązaniem.
Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?
Zdecydowanie media cyfrowe - digital painting. Jestem z wykształcenia grafikiem komputerowym. Photoshop w małym palcu. To właśnie tam, głównie przy użyciu tabletu Wacom, powstają moje projekty. Jakiś czas temu (jak większość kolegów i koleżanek z branży) zaopatrzyłem się też w iPada… jednak ciężko przestawić się na pracę z tym narzędziem. Znajomość softu, skróty klawiszowe i prywatne parametry jednak bardzo ułatwiają i przyspieszają pracę. Prędzej czy później planuję przysiąść i ogarnąć kilka programów dedykowanych do sprzętu Apple.
Co jest większą sztuką. Zrobienie fajnego projektu czy przeniesienie go na skórę?
Myślę, że trzeba postawić tutaj znak równości. Projekt podczas przenoszenia na skórę nabiera swojego życia, musi być zmodyfikowany i dobrze dopasowany do anatomii. Zawsze powtarzam klientom, że projekt który widzą jest poglądowy i nie jest w stu procentach tym, co otrzymamy finalnie. Zrobienie dobrego wzoru wymaga dużej wiedzy teoretycznej, kompozycyjnej oraz doświadczenia, co sprawdzi się na skórze. Skóra to nie kartka czy dokument w programie graficznym. Nie wszystko co dobrze wygląda na ekranie, będzie równie dobrze prezentować się na skórze po wykonaniu, nie mówiąc o tym co dzieje się za pięć czy dziesięć lat. Jeśli ktoś popełnia podstawowe błędy w projekcie to ciężko poprawić go przenosząc kalkę na skórę. Dobry projekt można zepsuć wykonując go w złym miejscu, skali lub z braku umiejętności technicznych. Nie od dziś wiemy o „złodziejach tatuaży”, kopiach znanych artystów, które pozostawiają wiele do życzenia. Projekt musi uzupełniać się z techniką wykonania oraz umiejscowienia go na skórze.
A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?
W sieci sprzedajemy produkt, którym jest tatuaż. Kupujemy oczami. W gazetce widzisz ładne owoce, najładniejsze modelki, nowe auta z pięknym lakierem… podobnie jest w naszej branży. Uważam za podstawową umiejętność wykonanie dobrej jakości zdjęcia swojej pracy. Co ciekawe, nie jest to łatwa sprawa i do obecnego poziomu przetestowałem wiele sposobów i uczyłem się na seminariach od wielu artystów. Kiedyś też myślałem, że zdjęcia są kręcone, podrabiane i wszystko robi Photoshop. Sam próbowałem różnych zabiegów, żeby dojść do obecnego poziomu. Największym komplementem jest, gdy ktoś teraz pisze hasła „pokaż bez photoshopa”, „nie podkręcaj kolorów - pokaż zwykłe zdjęcie”, sam tak kiedyś myślałem i teraz śmieje się z tego. Mam jeszcze trochę do poprawy, ale czuję, że z prezentacją jest już dużo lepiej niż było kiedyś. Uważam za niedopuszczalne poprawianie zdjęć manipulacją, tuszowania błędów, czy wklejania zdjęć. Podstawa to wykonanie zdjęcia w dobrym oświetleniu, z filtrem polaryzacyjnym i delikatną korektą w programie graficznym (dopasowanie poziomu oświetlenia, czy desaturacja i zmniejszenie zaczerwienienia skóry w celu oddania naturalnego wyglądu).
Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumny?
Hmm… Ciężko wskazać jeden. Myślę, że jest ich kilka i powstają w momentach zauważalnego progresu umiejętności. Są tatuaże które lubię ze względu na tematykę, inne ze względu na klientów z którymi wiąże się ciekawa historia, a jeszcze inne z czystej techniki i wykonania. Na pewno jednym z takich tatuaży jest portret Logana. Tatuaż wykonany na konwencie, niestety nie udało się zdobyć nagrody jednak byłem z niego bardzo zadowolony. Na otarcie łez dziewczyna mojego klienta zrobiła nam papierowe nagrody za najlepszy tatuaż (śmiech)… to było mega fajne! Co ciekawe, rok później ten tatuaż został wystawiony na konkurs wygojonych dziar i zdobył 2 miejsce - byłem bardzo dumny z pierwszej nagrody w karierze u boku takich artystów jak Smyku i Jack Galan!
Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłeś?
Umięśnione nogi biegacza na łydce biegacza… nie mam dziwnych historii i pato opowieści, staram się selekcjonować klientów i raczej robić rzeczy, których nie będę się wstydził lub byłyby sprzeczne z moimi przekonaniami. Ciekawym pomysłem był też Deadpool w stroju Iron Mana z palcem na ustach “Ciiiii…”.
Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?
Zdecydowanie nie robię tatuaży satanistycznych, staram się nie wchodzić w symbolikę negatywnej energii. Gdy trafia do mnie klient z chęcią wykonania popularnego/modnego wzoru staram się przekonać do ciekawszego i bardziej oryginalnego rozwiązania. Nie wykonuję też mandali, Polinezji, biomechaniki… raczej odsyłam do kolegi specjalizującego się w takich klimatach. Nie wykonujemy też kopii cudzych dziar!
Najdziwniejsza rzecz jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?
Mam taką opowieść… ilekroć opowiadam ją swoim klientom lub znajomym z branży dalej mam ciarki. Dość mroczna historia, zagraniczny klient, młody emerytowany żołnierz z poranioną psychiką, po misjach wojennych, do tego satanista, jak się później dowiedziałem na psychotropach (sic!). Gruby temat i działy się dziwne rzeczy w studio, jak z dobrego filmu grozy… nie starczyłoby wywiadu. Miałem robić dwa rękawy, a skończyło się na weekendzie i pełnych gaciach. Po jednej wizycie podziękowałem za współpracę (śmiech).
Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?
Brak szacunku do naszej pracy i swojej skóry. Ludzie wydają grube pieniądze na sesje, a nie stosują się do zaleceń i pielęgnacji - nigdy tego nie zrozumiem. Irytuje mnie, gdy dla niektórych wyznacznikiem wiedzy o tatuażu, wykonaniu lub pielęgnacji i gojeniu, źródłem są internety… Ile tatuatorów tyle technik i metod. Słuchaj tego, u kogo wykonujesz tatuaż, a wtedy on bierze odpowiedzialność za swoją pracę. Zdarza się też, że ludzie naciskają i nie rozumieją, że projekt zobaczą w dniu tatuażu (oczywiście z możliwością naniesienia zmian i poprawek). Dobry artysta liczy się z twoim zdaniem, ale też będzie miał możliwość zaprezentowania swojej twórczości i wyjaśnienia co, jak i dlaczego zostało zastosowane. Jakie rozwiązanie będzie dobre na skórze (wspominałem o tym wyżej), a co całkowicie nie ma sensu. Przychodzisz do profesjonalisty, więc zdaj się na profesjonalistę, nie na żonę księgową, kumpla kierowcę, brata handlowca… W tym momencie liczysz się tylko Ty - Projekt - Artysta i nikt inny. Nie wspominam już o temacie kradzieży projektów, bo przecież „zapłaciłem zadatek”.
„Janusze tatuażu” to?
To, że są tatuaże lepsze i gorsze to norma. Każdy się kiedyś uczył i ofiary w ludziach będą zawsze. Nie jest Januszem ten kto próbuje i robi słabszy tatuaż po kosztach, ucząc się i rozwijając. Januszem jest ten, kto dziara naście lat, nie rozwija się, nie poprawia skilla, nadal kaleczy ludzi i bierze za to grube pieniądze pod przykrywka profesjonalizmu. Nie wierzę w talent i nie lubię tego stwierdzenia. Każdy może się nauczyć rysować i dziarać. Są badania potwierdzające tezę, że rysunek, malarstwo jest umiejętnością globalną, jak jazda na rowerze czy prowadzenie samochodu. Są ci, którym przyjdzie to łatwiej lub trudniej. Są tacy którzy mieli lepsze fundamenty, zaczęli wcześnie w młodym wieku lub ukończyli szkoły plastyczne. Każdy, jeśli poświęci na coś wystarczającą liczbę godzin, osiągnie efekt. Są ludzie, którzy nie mają psychiki, zapału, samodyscypliny i zaparcia w dążeniu do celu. Talent nie istnieje.
Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?
Ciężko mówić mi o stylu, którego jeszcze sam nie jestem w stanie określić i raczej trudno zamknąć w ramy. Jeśli chodzi o artystów i inspiracje na pewno jest ich dużo. Zarówno tatuatorów, u których odbyłem praktyki, seminaria jak i concept artystów (digital), których kursy wykonywałem lub nadal wykonuję. Ale są też Ci, których jeszcze nie miałem okazji poznać osobiście. Lista jest długa… postaram się jednak wskazać trochę inspirujących nazwisk z podziałem na dziedziny:
Z podziękowaniem za wiedzę, którą mi przekazali: Levgen, Jack Galan, Tofi, Smyku, Max Pniewski, James Artink, Sersky, Bejtu, Butenko, Fąferko, Rybakowski, Akvarko i Doktore, Daukshta… i wielu innych
Dodatkowe inspirujące nazwiska z branży tattoo: Pancho, Mirel, Steve Butcher, Dave Paulo, Luka Lajoie, Kozo, Pirojenko, Maya Sapiga, UGene…
Concept Art, tego będzie sporo: Lixin Yin, Jama Jurabeav, Peter Han, Simon Stalenhag, John Park, James Paick, Anthony Jones, Aaron Limonick, Marek Okoń, Aaron Limonick, Darek Zabrocki, Mathias Zamecki, John Sweeney, Maciej Kuciara, Greg Rutkowski, Grzegorz Przybyś, Nick Gindraux, Aaron Griffin, Nivanh Chanthara, Ian McQue, dongbiao lu, Raphael Lacoste, Mike Azevedo, Ben Mauro, Nathan Fowkes ,Eytan Zana, Paperblue, sparth ,Paul Chadeisson, Konrad Czernik, Peter Mohrbacher, Szymon Biernacki, Michal Sawtyruk, Jan Urschel, Pablo Carpio…
Rysunek i Malarstwo (nie wspominając już starych mistrzów): Andrew Loomis, Michael D. Mattesi, Derek Laufman, Proko, Kriss Wieliczko, Scott Robertson, James Gurney, Bob Ross…