Warszawa: Nika Tattoo Ink z Chili Tattoo Studio
Nie robię raczej realistycznych tatuaży - mam na myśli portrety, wilki, lasy itd. Lepiej czuję się w komiksach, bajkach, kwiatach, typowo rysowanych wzorach. Cartoon, kreski, przeplatane dotworkiem, graficzne tattoo. Czarny i kolor. Kolorem można fajnie się pobawić.
Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystką?
Właściwie to nie był mój pomysł. Wychowawczyni mojego syna powiedziała mi kiedyś „Pani Moniko powinna Pani zostać tatuatorką. Ma Pani talent, a tatuaże to fajna sprawa”. Tak narodził się pomysł, a właściwie dobra rada, abym zaczęła robić to, co pokocham w życiu.
Kiedy dokładnie zaczęłaś dziarać?
Dokładnie zaczęłam dziarać w czerwcu 2019 roku. W domu, na sztucznej skórze.
Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?
I to i to. Aktualnie nie wyobrażam sobie życia bez tatuowania. Ale też za coś trzeba żyć.
A jak nie dziarasz to, co robisz?
Staram się realizować na różnych płaszczyznach. Pokazuje świat swojemu synowi, zwiedzam jak mam okazje. Maluje, rysuje, czytam książki - najbardziej thrillery. Teraz jestem w trakcie kilku zajęć i projektów. Sporo tego (śmiech).
Zastanawiałaś się kiedyś, kim byś była, gdybyś nie tatuowała?
Raczej nie. Moje życie to tatuowanie. To najlepsza „praca”, jaką mogłam sobie wyobrazić. Długo szukałam swojego miejsca, aż w końcu je znalazłam.
Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby spróbować swoich sił w tatuowaniu?
Śmiało. Świat i przygoda czeka!
Lubisz guest spoty?
Nie wiem. Nie miałam jeszcze okazji w takim uczestniczyć, chociaż ze względu na zobowiązania rodzinne. Ale wszystko przede mną. Myślę, że to fajna okazja, aby poznać innych ludzi, zawitać do innego grona tatuatorskiego i nauczyć się wzajemnie od siebie czegoś nowego i inspirującego.
A konwenty?
Każdy konwent to inna historia. Inne zmagania, ze można to tak ująć. Ale zawsze czy tatuator czy też zwiedzający znajdzie tam cos dla siebie (śmiech).
Jakie są największe wady tego „zawodu”?
Bolące barki, przedramiona i nadgarstki (śmiech). Znalazłoby się pewnie więcej, ale raczej trzeba patrzeć na pozytywne strony swojej pracy, która się uwielbia.
Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłaś igłę w czyjąś skórę?
Pierwszy raz z igiełką przeżył mój mąż. Była to data urodzin na karku.
Cewka czy rotarka?
Rotarka. Od początku dziarałam na takich. Cewki nigdy nie próbowałam.
Czym teraz dziarasz?
Inkjecta Nano - super. Służy mi już 1,5 roku. Jest lekka i przyjemna.
Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?
Cartoon, kreski, przeplatane dotworkiem, graficzne tattoo. Czarny i kolor. Kolorem można fajnie się pobawić.
Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?
Raczej tak. Nawet dziarając kreskówki rysuje je sama. Lubię sama rysować.
Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…
Tak, ale nie wszystkich.
Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?
Tablet graficzny - dużo możliwości, łatwość posiadania go zawsze przy sobie. Jakbym miała nosić ze sobą kredki, farby, ołówki itd. to musiałabym kupić sobie wózek. Tym bardziej, że nawet do fryzjera potrafię pojechać z tabletem (śmiech).
Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?
Myślę, że tutaj liczy się na początku pomysł, potem dopasowanie i przeniesienie tego na skórę. Często jest też tak, że nie można w tatuowaniu trzymać się sztywnych ram. To, co w projekcie podczas zrobienia już kalki i tatuowania, można dość do wniosku, że ta kreska czy kropka będzie wyglądać lepiej gdzie indziej. A taki kolor powinien być jaśniejszy lub ciemniejszy, bo będzie się fajniej komponował. Tatuaż to sztuka sama w sobie. Tak jak obraz. Malując w trakcie widzi się więcej, niż podczas tworzenia projektu czy obrazu.
A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?
Nigdy nie byłam tego fanką. Można doświetlić lub przyciemnić zdjęcie, aby kontrastowało. Ale nie jestem zwolenniczką „naprawiania”.
Pamiętasz pierwszy tatuaż, który zrobiłaś?
Pierwszy mój nieprofesjonalny tatuaż zrobiłam na sobie. Na kostce - dawnoooooo temu (śmiech).
Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumna?
O kurczę. Ale nie przypomnę sobie teraz, który był jakimś najistotniejszym. Jestem szczęśliwa, jak klient wychodzi zadowolony. Człowiek uczy się całe życie. Zmienia, wymyśla i pracuje nad tym.
Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłaś?
Na płatku ucha - małą czaszunie Punishera. Z takich śmiesznych.
Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?
Nie robię raczej realistycznych tatuaży - mam na myśli portrety, wilki, lasy itd. Lepiej czuję się w komiksach, bajkach, kwiatach, typowo rysowanych wzorach.
Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?
Było kilka. Klient zemdlał na sam koniec. Ale wszystko dobrze się skończyło. Prądu też kiedyś nie było. Ale aż tak dobrze wszystkich sytuacji nie pamiętam.
Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?
Najgorsze, co może się zdarzyć to nie przyjście na sesje bez wcześniejszej informacji, że nie dojedzie, albo, że coś się stało.
„Janusze tatuażu” to?
To funpage (śmiech), a tak serio, każdy kiedyś zaczynał. Nie każdy ma talent, niektórzy mają ciężką prace i dążenie do określonego celu. Ale nie każdy ten cel osiąga.
Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?
Tak, mam kilku, których uwielbiam. Ich prace są dla mnie inspirujące.