Gdańsk: Radosław „Radzian” Podkowik z Heretic Tattoo Studio
Zacząłem tatuować jak jeszcze robiło się wszystko, byleby robić! Nie było wtedy specjalistów od jakiegoś konkretnego stylu. Robiłem dużo oldschoolowych wzorów, bo mi się po prostu ten styl podobał. Dalej tak jest z resztą, tyle, że jakoś popyt spadł na to u nas. W realizmie trzeba trochę podłubać, żeby zaczęło przypominać to, co jest na zdjęciu. To chyba lubię najbardziej, uspokaja i odpręża.
Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystą?
Prosta sprawa, w szkole średniej chcieliśmy z kumplami mieć tatuaż. A że każdy z nas groszem nie śmierdział, nie było mowy o profesjonalnym wykonaniu.
Kiedy dokładnie zacząłeś dziarać?
Przygoda zaczęła się jakoś pod koniec szkoły średniej, 2005 rok. Na początku wiadomo, w swoim pokoju. Później, jak już miałem w miarę profesjonalne graty zacząłem pracę u Mańka (Mariusza Ekstowicza) - miał małe studyjko nad Motławą.
Teraz dziarasz w Heretic Tattoo Studio. Tam jest mocna ekipa tatuażystów. Jedna z lepszych w Trójmieście, a na pewno najbardziej barwna. Chyba jesteście zgraną ekipą?
Tak, znamy się już trochę czasu. Maniek był pierwszą osobą z tego świata, jaką poznałem, on mi pomógł ogarnąć pierwsze graty - w tamtych czasach uzyskać pomoc od tatuażysty można nazwać było cudem, strasznie rzadkie zjawisko. Z Wojtkiem znajomość zaczęła się jak otwieraliśmy „duży” Saveetat, wcześniej znaliśmy się tylko z widzenia. Kaz była kiedyś klientka Wojtka i jakoś tak wyszło, że po kilku latach dołączyła do Heretic.
Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?
Jedno i drugie, nigdy inaczej nie pracowałem…chyba, że zbieranie truskawek za dzieciaka się liczy. Co innego mógłbym teraz robić?
No właśnie… Zastanawiałeś się kiedyś, kim byś był i jakbyś wyglądał, gdybyś nie tatuował?
Od czasów szkoły podstawowej mój ubiór odstawał od reszty kolegów. Gdybym nie tatuował, byłbym pewnie jakimś dziwakiem w Lidlu.
A jak nie dziarasz to, co robisz?
Syndrom Piotrusia Pana, wieczny dzieciak. Gry wideo, seanse filmowe i dobre jedzonko! Nie jestem typem gwiazdy rocka, wiecznie balując. Wolę posiedzieć w domu z mą konkubiną (śmiech).
Lubisz guest spoty?
Czasem tak, czasem nie. Nie lubię etapu podróży. Ale zawsze miło jest jak ktoś Cię zaprasza do siebie.
Uczestniczysz w międzynarodowych konwentach. Jak na tym tle oceniasz poziom naszych krajowych artystów?
Polscy artyści zawsze wybijali się na tle innych, jeśli chodzi o poziom prac na konwencjach.
Nazbierałeś trochę różnych nagród i wyróżnień z konwentów. Czy masz w domu ścianę chwały? Gdzie trzymasz te nagrody? I która jest dla Ciebie najważniejsza? Jeśli przywiązujesz do tego jakąś wagę…
Wszystkie nagrody wiszą w studiu, w domu mamy ładniejsze obrazki (śmiech). Nagrody to nie kradzione dzieła sztuki, które chowa się w faproomie (pokój masturbacji), chcesz się nimi pochwalić! Najważniejsza jest ta pierwsza chyba, wejście na kolejny poziom „kariery”.
Jakie są największe wady tego „zawodu”?
Na pewno ból pleców (śmiech). Koła wzajemnej adoracji, świeżaki strzelające z szelek, gwiazdorzenie. To mi osobiście działa na nerwy.
Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?
Od jakiegoś czasu głównie realistyka, w każdym razie próbuję. Wolę kolor, choć szare też sprawiają mi frajdę.
Zaczynałeś oldchoolem a teraz realizm. Pamiętasz, kiedy podjąłeś decyzję o przeprofilowaniu się?
Zacząłem tatuować jak jeszcze robiło się wszystko, byleby robić! Nie było wtedy specjalistów od jakiegoś konkretnego stylu. Robiłem dużo oldschoolowych wzorów, bo mi się po prostu ten styl podobał. Dalej tak jest z resztą, tyle, że jakoś popyt spadł na to u nas. W realizmie trzeba trochę podłubać, żeby zaczęło przypominać to, co jest na zdjęciu. To chyba lubię najbardziej, uspokaja i odpręża.
Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?
Najbardziej lubię robić postaci z filmów, charakterystyczne portrety z mocną grą świateł. Coś z horrorów, sci-fi, teraz z gier jak już potrafią być tak realistyczne jak film.
Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…
To zależy. Jak jest beznadziejna sytuacja to mówię wprost, że żadne z nas nie będzie zadowolone. Wysyłam na laser, amputację czy coś. Ale kiedy dochodzimy do porozumienia, klient rozumie, że tatuaż musi być większy (czasem nawet znacznie), wtedy robię cover.
Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?
Fotografia.
Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?
Sam nie potrafię tego dobrze zrobić. Często robię kalki oddzielnych elementów i na skórze to składam mając nadzieję, że się uda.
A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?
Jeżeli mówimy o zmniejszeniu zaczerwienienia to myślę, że luz. Ale jak ktoś nad zdjęciem tatuażu spędza jeszcze trzy godziny w Photoshop’ie to już trochę przesada. Widziałem kiedyś jak ktoś nawet kontury prostował na komputerze (śmiech).
Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę? Jak zaczynałeś najpopularniejszym patentem był silniczek z walkmana.
Moja nie była z walkmana, tylko ze starego cdrom’u, długopisu i kawałka blaszki. Jak już się udało uzbierać trochę pieniędzy, co nie było łatwe, biorąc za dziarkę 20 pln to kupiłem na allegro zestaw maszyną od Workhouse, Paul Rogers, ten stary ze śrubami jeszcze.
A co wtedy zrobiłeś, gdy pierwszy raz wbiłeś igłę w czyjąś skórę? Był stresik?
Jeżeli można nazwać to igłą (śmiech)! Na pewno był stresik, nie pamiętam za bardzo, ale być musiał! To był motylek na lędźwiach, własnoręcznie narysowany, przez moją przyjaciółkę. Robiony tą kolką z cd rom’u u mnie w pokoju. Darła się jak poparzona! Wyszedł paskudny! Po kilku latach go zakryliśmy - dalej nie jest dobrze (śmiech).
A teraz cewka czy rotarka? Czym teraz dziarasz?
Długo się wzbraniałem, ale w końcu wygrała rotarka. Lekka, cicha, łeb po całym dniu nie dudni, nie trzeba nic regulować: sprężyn, śrub itp. Idioto odporna, idealna dla mnie! Od kilku lat używam Spectra Edge od FK IRONS. Poza tym, że silniki się sypią dwa miesiące po upływie gwarancji jest świetna!
Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumny?
Nie wiem, czy mam taki ulubiony.
A najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłeś to?
Najdziwniejszy tatuaż to pojęcie względne. Dla wielu tatuaż sam w sobie jest dziwny. Kiedyś robiłem mojemu koledze tatuaż na fiucie. Po miesiącu zapytał czy wydziaram mu dupę. Krzyknąłem, że nie! Na szczęście chodziło o pośladek.
Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?
Symbole systemów totalitarnych, znaki nienawiści, ale to wiadomo. Swego czasu Husarii, bo za dużo tego było. Wilki, sowy z zegarami, lwy w koronie, to, co na Instagramie lata na około.
Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania? Klient zemdlał, płakał, nie było prądu?
Wszystko z powyższych było. Najdziwniejsze było chyba jak dziewczyna zemdlała w trakcie zapisywania się na termin. Ale zabrał ją ambulans i po sprawie.
Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?
Najgorsze jest jak cały czas się wiercą, bo chcą zobaczyć ile zrobione, albo, co gorsze wstają bez ostrzeżenia i idą do lustra.
„Janusze tatuażu” to?
Januszem można być w każdej sferze. W tatuażu Janusze będą zawsze, bo inni Janusze chcą dziarkę za flaszkę.
Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?
Mam kilku, których obserwuję, inspiruję się, staram się rozszyfrować jak uzyskać, jaki efekt, jak oni to robią. Teraz jest to mega proste, oni sami pokazują to w relacjach, transmisjach na żywo itp. Kiedyś, nawet na konwencjach, każdy był pochowany, żeby tylko nikt nie podpatrzył sekretu.
A jak czujesz się, z tym, że to Twoje pracę podziwiają inni?
Miło mi, choć nie lubię za bardzo słuchać przesadnego słodzenia. Wystarczy „Fajna ta dziarka, co ostatnio zrobiłeś! Podoba mi się!”.