Sosnowiec: Piotr Kwiecień z Aerograffitink Tattoo Studio
Zdecydowanie realizm. Dla mnie jest to bez różnicy czy tatuaż kolorowy czy czarno-szary – w zależności od preferencji wzoru. Nie lubię robić prac konturowych i nie jest to moja mocna strona. Za to lubię robić obrazki z dobrym światło cieniem, oraz perspektywą przestrzeni. Projekty składam z kilku zdjęć i robię z tego kolaże. Dla mnie przede wszystkim sztuką jest, jeśli ktoś potrafi zrobić zlepek z kilku zdjęć i ma to ładną kompozycję oraz formę.
Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystą?
Pod koniec lat 90 zajarałem się malowaniem graffiti i kilka lat później mój kumpel stwierdził, „czemu nie zaczniesz dziarać, skoro wiele rzeczy potrafisz namalować”. Wtedy pomyślałem, że mogę spróbować swoich sił i jak spróbowałem tak dziaram po dzień dzisiejszy.
Jak długo dziarasz?
Jak już wspomniałem, pod koniec lat 90 zacząłem przygodę z graffiti, a przygodę z dziaraniem rozpocząłem około 2008/2009 kiedy to powstały moje pierwsze obrazki na skórze.
Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?
Zdecydowanie styl życia. Jestem mocno wkręcony, tak jak i moja ekipa ze studia, w konwenty, guest spoty i całą otoczkę, która się wiąże ze sceną tatuatorską. Więc jak najbardziej jest to styl życia, który dość mocno mnie pochłonął.
Jakie są największe wady tego „zawodu”?
Przede wszystkim jest to problem z kręgosłupem oraz ze względu na to, że pracujemy przy intensywnym świetle oczy również są narażone.
Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłeś igłę w czyjąś skórę?
Oczywiście, że pamiętam swój pierwszy raz, ponieważ była to moja noga. Kumpel mi pokazał maszynkę do tatuaży i mówi „Masz spróbuj sobie”. Spróbowałam na swojej nodze zrobić jakiś inicjał. Jak się okazało nie było to tak trudne jak sobie myślałem. Czy się stresowałem przy tym? Hmm… No nie. Wydaje mi się, że głównie ze względu na to, że robiłem to na sobie, a nie na kimś.
Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?
Tak, to był Bronze Gun z Cyber Tattoo, którą kupiłem na jednym z konwentów w Krakowie i pracowałem na niej przez parę lat.
Cewka czy rotarka?
Zdecydowanie rotatka – są szybkie, lekkie, mocne, ale przede wszystkim ciche. Hałas bywa dokuczliwy po kilku godzinach pracy.
Czym teraz dziarasz?
Maszynką Stigma Spear – jest to dosyć mocną maszynka. Ma szybkie tempo pracy, ale trzeba uważać by nie poranić właściwej warstwy skórnej.
Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?
Zdecydowanie jest to realizm. Dla mnie jest to bez różnicy czy tatuaż kolorowy czy czarno-szary – w zależności od preferencji wzoru. Nie lubię robić prac konturowych i nie jest to moja mocna strona. Za to lubię robić obrazki z dobrym światło cieniem, oraz perspektywą przestrzeni.
Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?
W realizmie ciężko jest mieć indywidualne projekty. Często są to zdjęcia grafik wyszukanych na pinteres’cie lub innych stronach poświęconych fotografii. Projekty składam z kilku zdjęć i robię z tego kolaże.
Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?
Zdecydowanie tablet graficzny, ze względu na to, że dużo szybciej można zaprojektować wzór niż na kartce. Dużym plusem jest to, że bez większego problemu można wprowadzać zmiany w projekcie na tablecie.
Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?
Przeniesienie na skórę odbywa się poprzez kalkę, więc myślę, że to nie jest sztuką. Sztuką jest dobre uchwycenie światło cienia w danych obrazkach. Dla mnie przede wszystkim sztuką jest, jeśli ktoś potrafi zrobić zlepek z kilku zdjęć i ma to ładną kompozycję oraz formę.
A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?
Jest to zdecydowanie słaba akcja, dosyć żenujące zjawisko i ja się pod czymś takim nie podpisuję. Zdjęcia wrzucane w internet powinny wyglądać tak jak autentycznie wyglądają na żywo.
Pamiętasz pierwszy tatuaż, który zrobiłeś?
Tak jak już wspomniałem, ten tatuaż wykonałem na sobie. Widzę, że barwnik jest lekko rozlany pod skórą tzw. kleksik. Ale na tamte czasy nie był to dramat. Zrobiony był maszynką mojego kupla – jakąś chińską cewką i był wykonany w warunkach domowych.
Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumny?
Takich tatuaży wykonałem kilka, ale może opowiem o tym jednym z trudniejszych. Kiedyś miałem klienta, który przyszedł do mnie i bardzo mocno chciał wzór inspirowany pracą artysty Insane51 i była to twarz Johny’ego Deppa z Las Vegas Parano, ale z kilkoma przeniesieniami. Bardzo ciężko było mi się z tym uporać, miałem oczopląs, ale jak widać w efekcie końcowym udało się.
Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłeś?
Kiedyś kumpel zażyczył sobie połączenia dwóch tematów – śląska i tematu hip-hopowego. Przez kilka dni głowiłem się, w jaki sposób to ugryźć… W końcu spotkaliśmy się w dniu sesji – ja nie przygotowałem nic konkretnego, bo nie wiedziałem jak ten temat ugryźć – o co mu dokładnie chodzi. Po chwili rozmowy z nim skończyło się na tym, że zrobimy górnika – jako, że chłopak całe życie w Katowicach mieszkał i się tam wychowywał to chciał tę tradycja górniczą utrwalić. Więc górnik okej – ale jak to połączyć z hip-hopem. Klient wpadł na pomysł, żeby zrobić mu 2pac’a w kasku górniczym we wnętrzu kopalni. Na początku pomyślałem, że gość żartuje, ale on mówił całkowicie poważnie, więc zrealizowałem mu pomysł. Przez 6h tatuowałem 2pac’a, a w międzyczasie 2pac leciał w głośnikach, a sam raper mam nadzieje że nie przewracał się w grobie (śmiech).
Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?
Z roku na rok jest taka przemijająca moda, która przychodzi i odchodzi na dane tematyki w realizmie – wilk w lesie, sowy i zegary. Dla mnie jest to dosyć mocno oklepany temat i staram się unikać tego typu realizmów.
Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?
Jako, że jestem najdelikatniejszym tatuatorem w mieście i używam tylko i wyłącznie pluszowych igieł to żadne dziwne rzeczy mi się nie przytrafiają.
Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?
Niewiedza ludzka mnie irytuje, ale do znudzenia powtarzamy klientom, kiedy szukamy modeli na konwent, że jest to płatne. Klienci nasi konwentowi bardzo często myślą, że jest to za darmo, że my za darmo mamy przeloty samolotem lub możliwość dostania się na drugi koniec kraju, czy nawet Europy, że boksy i hotele dostajemy za darmo i uzupełniamy sobie portfolio. Niestety za wszystko musimy zapłacić. Plusem takiej sesji jest to, że tatuator, na co dzień w studiu daje z siebie 100%, a na konwencie daje 110% – ponieważ tatuaże te robione są pod konkursy.
„Janusze tatuażu” to?
Janusze tatuażu to osoby bez talentu i bez ambicji rozwijania swojego fachu. Januszem nie nazwałbym osoby, która dopiero zaczyna. Znam wiele osób, które podczas raczkowania prezentowały już wyższy poziom niż tatuatorzy z kilkuletnim stażem.
Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?
Dla mnie bardzo dużą inspiracją zawsze był Tomasz „Tofi” Torfiński. Wykonałem u tego artysty rękaw i mocno zajarałem się surrealizmem, który on tworzy. Generalnie jestem na etapie umówienia się z Tofim na indywidualne szkolenie z zakresu projektowania 3D, bo też chciałbym iść tą drogą i zacząć tworzyć bardziej indywidualne i autorskie projekty. Poza Tofim dużą inspirację daje mi scena graffiti w Polsce jak i w Europie, którą mocno wspieram i aktywnie dorzucam swoje parę groszy. Obecnie u nas w studiu pracuje poza mną 4 młodych tatuażystów, którzy bardzo szybko się rozwijają i to oni są dla mnie bardzo dużą inspiracją-by podnosić swój poziom każdego dnia.