Sosnowiec: Sersky ze studia ANDROMEDA s2022
Najlepiej czuję się w realizmach kolorowych, pracach o tematyce kosmosu. Lubię też, raz na kilka dni, pobawić się greywashem, a jako odskocznię zrobić coś z cartoonów. Nie lubię monotonii i na dzień dzisiejszy nie potrafiłbym zamknąć się na jeden styl. Nie lubię robić wzorów geometrycznych, maori, mandali i tego typu wzorów.
Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystą?
To, że zostałem tatuażystą tak naprawdę ma korzenie sięgające małolata i szkoły podstawowej. Już wtedy potrafiłem spędzać długie godziny z kartką papieru. Kółka artystyczne w szkole i pochwały wszystkich dookoła tylko nastawiały mnie pozytywnie i chciałem rysować więcej i więcej. W dorosłym życiu papier i ołówek były odskocznią od codziennego życia. Pomysł żeby zostać tatuażystą wpadł do głowy w dniu, w którym zrobiłem swoją pierwszą dziarę.
Jak długo dziarasz?
Około 7 lat
Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?
Tatuowanie to dla mnie przede wszystkim pasja. Kiedyś potrafiłem rysować wiele godzin nie mając z tego profitów, robiąc to tylko dla siebie. Dzisiaj robię to dla ludzi, którzy noszą moje prace na sobie z dumą i to jest dla mnie największa radość. Dzięki temu, że jestem tatuatorem nie muszę nigdzie więcej pracować. Dużo więcej czasu mogę poświecić sztuce i to też bardzo mnie cieszy. Mawiają ''rób to, co kochasz a nie przepracujesz ani jednego dnia".
A lubisz guest spoty?
Obecnie skupiam się głównie na konwentach. Duże wyprzedzenie w kalendarzu uniemożliwia mi planowanie guestów. Jednak od następnego roku planuje to zmienić i chętniej zwiedzać studia, w szczególności te, z których mogę coś wynieść dla siebie (śmiech).
Jakie są największe wady tego „zawodu”?
Staram się wyciągać pozytywy wszędzie gdzie się da! Uwielbiam swoją pracę, ma tyle plusów, że wady dla mnie nie istnieją.
Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłeś igłę w czyjąś skórę?
Początki były dość trudne. Napisałem do wszystkich studiów w okolicy. Chciałem dostać się na praktyki. Niestety na marne. Zacząłem odkładać fundusze z pensji magazyniera. Kupować sprzęt i po kilku miesiącach zacząłem tatuować sztuczne skóry. Pierwszy tatuaż, jaki wykonałem to była gwiazdka na obojczyku! Warunki domowe. Na szczęście znajomej osobie, zdającej sobie sprawę, że to mój pierwszy raz, więc stresu nie było. Ponadto ćwiczenie na sztucznych skórach bardzo mi pomogło i stres był też dużo mniejszy dzięki temu.
Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?
Pierwsza maszynka to cewki Workhouse, której ustawianie i cała obsługa mocno mnie zniechęcała. Zapewne z braku wiedzy i doświadczenia. Później pierwsza rotarka, tej samej firmy, była dla mnie rewolucją i już nigdy więcej nie wróciłem do cewek!
Czyli Twoim wyborem będzie rotarka?
Oczywiście. Są one praktycznie bezobsługowe, zawsze biją tak samo. Do tego maszynki w formie pena są dużo bardziej wygodne, ręka się mniej męczy. Ja często dziaram ponad 10 godzin dziennie, dlatego zdecydowanie rotacja.
Czym teraz dziarasz?
Obecnie mam kilka maszynek. Najlepiej przetestowaną i najbardziej godną polecenia, według mnie, jest Stigme Spear. Spełnia wszystkie moje oczekiwania.
Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?
Najlepiej czuję się w realizmach kolorowych, pracach o tematyce kosmosu. Lubię też, raz na kilka dni, pobawić się greywashem, a jako odskocznię zrobić coś z cartoonów. Nie lubię monotonii i na dzień dzisiejszy nie potrafiłbym zamknąć się na jeden styl. Nie lubię robić wzorów geometrycznych, maori, mandali i tego typu wzorów.
Czy możesz powiedzieć o sobie, że masz własny styl dziarania?
Nie wiem czy mogę tak powiedzieć. Wiem, że każdy tatuator powinien się czymś wyróżniać, jeśli chce być rozpoznawalny. Jestem dość krótko w tej branży i dotychczas starałem się nauczyć dobrze podstaw. Dopiero od niedawna przestaje raczkować i zaczynam tworzyć bardziej autorskie projekty, takie, które są od początku do końca moim wymysłem.
Jak robi się tak wyraziste kolory jak w Twoich dziełach?
Dużo czasu zajęło mi dojście do tego, które kolory fajnie ze sobą grają (jak siadają na ciele) i które łączyć, tak żeby dawały ciekawe kombinacje. Na pewno zwiększone kontrasty w stosunku do oryginału i świadomy dobór elementów pobocznych oraz tła. Oczywiście kluczową sprawą dla mnie jest osadzenie tego pod skórą jak najczyściej i gładko, ale to już praktyka i doświadczenie.
Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?
Własne projekty robiłem praktycznie od zawsze. Z każdym rokiem staram się eliminować rozwiązania, które niekoniecznie się sprawdzają i stosować jak najwięcej takich, które z upływem czasu, po wygojeniu dobrze „siedzą”. Obecnie największą frajdę sprawia mi robienie projektów z serii #serskyneonstyle - są to kombinacje neonów, retro stylu, sci-fic, kosmosu i tego, czego nauczyłem się dotychczas, robiąc kolorowe realizmy! Inspiracje czerpię ze starych plakatów, grafik, filmów i seriali o tematyce sci-fi i mojego zainteresowania kosmosem. Dużo pomysłów wpada mi do głowy podczas jazdy autem, robiąc czynności codzienne lub kiedy zasypiam. Staram się wtedy zapisywać swoje pomysły lub wrzucić luźne foto na tableta, tak żeby przypomniało mi o tej wizji.
Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…
Covery z roku na rok coraz mniej. Chyba, że stałym klientom, którzy dobrze mi nawiną makaron na uszy (śmiech). Jeśli chodzi o blizny, zdarzało się. Często tatuaż musi współgrać z taką niedoskonałością. Wtedy trzeba podejść do takiego projektu niesztampowo i kreatywnie, co bardzo lubię.
Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?
Obecnie tablet i program ProCreate jest moim faworytem. Wybór oczywisty. Lubując się w tego typu realizmie, uważam, że to jedyna skuteczna metoda projektowania. Może to być program wyżej wymieniony, PS czy Gimp, nie ma to dla mnie większego znaczenia.
Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?
Oczywiście, że sztuką jest zrobienie projektu w programie graficznym. Czym lepiej dopasujemy do siebie zwykłe obrazy, czym więcej dodamy tam od siebie i zamienimy surowe zdjęcia w przedstawienie naszej historii, tym większą jest to sztuką. Tatuowanie na skórze czegokolwiek to też sztuka, podobać się może idealnie wykonany realizm, ale też ignorant styl czy lekkie szkice.
A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?
Tak naprawdę każde zdjęcie, które ktokolwiek dodaje na social media, stara się dodać jak najlepsze. Firmy, które chcą sprzedać jakiś produkt też ukazują go jak najlepiej potrafią. Myślę, że każdy tatuator, który chce pokazać swoje prace światu powinien zwracać uwagę, na jakość zdjęć, dobre wykadrowanie, oświetlenie i jak najlepszą prezentację ich na zdjęciu. Jeśli tatuator stara się jak najlepiej pokazać swoją prace to na pewno będzie się takie zdjęcie różniło od tego, które ktoś wykona byle telefonem, w niekorzystnych warunkach. Oczywiście zdarzają się oszustwa, zmiany w programach prawdziwego zdjęcia, przekłamania, filtry i tego typu zabiegi i są one dla mnie niedopuszczalne.
Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumny?
Tatuaż, z którego obecnie jestem najbardziej dumny to Kotka MEOW, przy której spędziłem trzy długie sesje i kilkanaście godzin przy projekcie. Można ją obejrzeć w moim portfolio, a dodam tylko tyle, że na pierwszej konwencji Warsaw Tattoo Days została dwukrotnie wyróżniona.
Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłeś?
Najdziwniejszym był znak stopu między kobiecymi pośladkami i do dziś nie wiem, dlaczego go wykonałem (śmiech).
Są motywy, których masz już dość lub nie robisz?
Motywy, które mi się przejadły staram się oddawać młodszym kolegom po fachu lub namówić klienta na coś bardziej nietuzinkowego. Na szczęście bardzo często udaje mi się to!
Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?
Najdziwniejszym a zarazem najtrudniejszym klientem był chłopak, który wygrał u mnie darmową sesje. Przyjechał do mnie z Częstochowy i mieliśmy dziarać przedramię. Po rozpoczęciu tatuowania chłopak zasłabł. Stwierdził, że to chyba przez nadgarstek. Zaczęliśmy tatuować ponownie, w innym miejscu i było okej. Lecz ile razy wracałem na nadgarstek klient odpływał! Sesja skończyła się późnym wieczorem, ale na szczęście obrazek był w pełni ukończony.
Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?
Najbardziej nie lubię, gdy klient się rusza, wierci itd. Staram się to zrozumieć, bo ciężko wysiedzieć cały dzień bez ruchu, ale ograniczam takie zachowania do minimum i to jedyna rzecz, na którą zwracam uwagę moim kochanym klientom (śmiech).
„Janusze tatuażu” to?
Janusze tatuażu kojarzą mi się z kiepskim wykonem dziarki, ale chyba każdy tatuator, kiedy zaczynał, zrobił coś, z czego nie jest dumny. Dlatego nie wiem czy stąd zdjęcia tych kiepskich wykonów czy z braku talentu. Trudno powiedzieć.
Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?
Na pewno pierwszą osobą, która wyciągnęła do mnie rękę i której zawdzięczam najwięcej to Piotr Kwiecień, szef naszego studia. Otworzył mi oczy, a przede wszystkim drzwi na całą scenę tatuażu. Pomógł pokonać wiele przeszkód dla startującego, młodego tatuatora. Już od wielu miesięcy przyjacielska rywalizacja z nim napędza mój progres.
A jak czujesz się, z tym, że to Twoje pracę podziwiają inni?
Bardzo to lubię! Jednak często nie wiem jak się zachować w takiej sytuacji, jestem bardzo skrępowany. Mimo to, wszystkie nagrody i dobre słowa wynagradzają mi każdy rok, miesiąc, dzień i godzinę spędzoną na szlifowaniu mojej pasji.