Świętochłowice: Paweł „Peps” Klaputek z Verum Tattoo

Wywiady - Artyści tatuażu gru 17, 2018
Chyba najlepiej czuję się w realizmie, realizmie  fantastycznym i tematyce mroku – zarówno w szarościach jak i kolorze. Lubię motywy naturalne, zwierzęta, portrety, ale też styl ilustracyjny  lub coś na kształt cartoon. Nie ograniczam się.

Zajmujesz się tatuowaniem prawie dwadzieścia lat. Zacząłeś w wieku 15 lat, teraz masz 34 lata… Jesteś młody, ale z bagażem doświadczenia emeryta. Jara Cię to jeszcze?

Jara spokojnym płomieniem. Mam nadzieję, że starczy mi zapału do końca życia. Na szczęście bycie tatuatorem daje dużą niezależność. To trochę bycie samemu sobie szefem – sam kształtuję swój styl, sam planuję swoją drogę, jeśli cokolwiek mi się znudzi po prostu to zmieniam. Poświęcam się dziaraniu, w 110%, bo to mój sposób na życie, coś, co umiem i kocham robić najbardziej.

Skąd pomysł żeby zostać tatuatorem? Koniec lat 90-tych w Polsce i tatuowanie – to chyba była spora abstrakcja jak na tamte czasy? Zwłaszcza jak ma się 15 lat…

To były fajne czasy. Pomysł zrodził się we mnie, gdy sam byłem po raz pierwszy tatuowany. Fakt, 15 lat to naprawdę niewiele. Dziś w studio nie wykonujemy tatuaży na nikim poniżej 18 roku życia, ale byłem dość dojrzały jak na swój wiek, no i skorzystałem z faktu posiadania 3 starszych braci. To właśnie jeden z nich wpadł na pomysł zrobienia sobie smoka na ramieniu, spodobało mi się i jeszcze tego samego dnia też oddałem skórę pod igłę. Od dziecka lubiłem rysunek, więc połączenie tych dwóch dziedzin jakoś samo tak wyszło.

Oglądałeś Miami Ink i utwierdziłeś się w przekonaniu, że to jest właśnie to?

Mam duży dystans do wszystkiego, co widzę w TV. Ten program z jednej strony zwiększył tolerancję i popyt na tatuaże, trochę doinformował społeczeństwo w sprawach higieny, ale też zakłamał realia  pracy tatuatora, jak wykonywanie dziar w 15 minut lub bez zapisów.

Zaliczasz się do tych, którzy zaczynali w czasach, w których  tatuaż był niszą. Teraz studia tatuażu powstają na każdym rogu jak Biedronki. Nie boli Cię, że idzie to wszystko w taką masową stronę?

Komercjalizacja sprawia, że ludzie wybierają ten zawód wyłącznie ze względu na „hajs”, licząc na dobry zarobek i fejm, a nie idąc za głosem serca jak kiedyś. Niestety to często przejawia się niskim poziomem. Z drugiej strony, im większy popyt tym większe możliwości rozwoju. Również technologia idzie do przodu, więc więcej młodych ludzi ma szanse stania się naprawdę świetnymi artystami. To tylko od mądrego klienta zależy, czy postawi na jakość.

Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?

Nigdy nie traktowałem tego jak pracy. Może, dlatego, że przez pierwszych kilka lat było to wyłącznie hobby, a utrzymywałem się z czegoś innego. Tatuowanie sprawia mi przyjemność nawet, gdy nikt mi za to nie płaci. Czasami myślę, że najlepsze prace, jakie wykonałem były właśnie za darmo. Ale też nie do końca jest to moim stylem życia, nie jestem kolorowy od stóp do głowy, nie obracam się wyłącznie w  towarzystwie kolegów i koleżanek po fachu. Nie noszę markowych ciuchów, nie chodzę wszędzie z ołówkiem czy maszynką, nie relacjonuję na insta całego swojego życia. Fajnie jest pojechać czasem na konwent, ale trzeba też mieć inne hobby i odskocznię. Z zawodu tatuatora biorę tylko to, co mi odpowiada i żyję swoim życiem.

Jakie są największe wady tego „zawodu”? Po 20 latach to chyba plecy bolą?

O plecy i oczy trzeba zadbać. Jedna z niewielu wad to trudność w porozumieniu się z klientami, bo wielu wciąż wydaje się, że skóra to kartka papieru a tatuator to drukarka. Mieć własny biznes na głowie to praca 24h/7 dni w tygodniu i spora odpowiedzialność. Ale nie zamieniłbym tego za żaden etat (śmiech).

Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłeś igłę w czyjąś skórę?

Pamiętam to jak dziś. Pod igłę pierwsi zwykle idą znajomi i rodzina, w moim przypadku tata kolegi. Miało to niewiele wspólnego z profesjonalizmem. Robiliśmy logo jednego z lokalnych klubów piłkarskich. Oboje „dezynfekowaliśmy się” od wewnątrz, więc można się domyśleć, jaki był efekt. Ważne, że klient był zadowolony, a ja czułem, że chcę się w to zagłębić. Dziaranie wciąga, co najmniej raz dziennie myślę sobie „o, tego jeszcze nie robiłem, a chciałbym”.

Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?

Nie zapomina się czegoś, co zrobiło się samemu (śmiech). Pierwsze „urządzenie”, które skonstruowałem to „rotarka” na strunie. Kilka kolejnych również było napędzanych silnikiem, ale najciekawszą była pierwsza cewka wykonana całkowicie z materiałów do tego nieprzeznaczonych. Plastikowe szpulki po niciach, jako cewki, na nich ręcznie nawinięty miedziany drut, wewnątrz szpulek były stalowe śruby zamiast rdzeni. Całość osadzona na aluminiowej ramie, ze sprężyną ze starego zegara na nakręcanie. Miło wspominam pracę nad nią, bo ojciec pomagał mi i pokazał jak za pomocą prostych praw fizyki można kształtować stal nawęglaną. Dzisiaj dzieciaki kupują bajeranckie maszyny za krocie w internecie, wrzucają na insta unboxing i od razu tatuują, nawet nie wiedzą, co siedzi tam w środku…

Cewka czy rotarka?

Mój wybór to rotarka. Im prostsza tym lepsza. Jak mawia mój dobry przyjaciel „nie maszyna, a technika czyni z ciebie zawodnika” i w myśl tej zasady nauczyłem się polegać tylko i wyłącznie na własnej ręce. Ustawianie miękkości dla mnie to niepotrzebne „udogodnienia”.

Czym teraz dziarasz?

Moja maszyna to jedyny słuszny wybór (śmiech). Cheyenne Hawk THUNDER, a obecnie THUNDER drugiej generacji.

Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?

Chyba najlepiej czuję się w realizmie, realizmie fantastycznym i tematyce mroku – zarówno w szarościach jak i kolorze. Lubię motywy naturalne, zwierzęta, portrety, ale też styl ilustracyjny lub coś na kształt cartoon. Nie ograniczam się.

Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?

W studio inspiracji dostarczają sami klienci, a projekty są tworzone dla nich i często przy nich. Moje zadanie sprowadza się do doradztwa i racjonalizacji ich pomysłów. Oczywiście mam też sporo projektów do wzięcia czy rysunków, które fajnie byłoby przenieść na skórę. Poza samym tatuowaniem lubię ołówek, oleje i akryle, a inspiracje czerpię głównie z natury.

Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?

Głównie pracuję ze zdjęciami, więc nie będzie zaskoczeniem, że tablet i program to podstawa, ale niejednokrotnie łączę rysunek z digitalem. Podobnie jak u wyśmienitego malarza Zdzisława Beksińskiego, fotomontaż to niewystarczające medium.

Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?

A patrzymy na to z punktu widzenia Akademii czy tatuatora? (śmiech). Każda forma twórczości jest sztuką, nie każda wartościową, ale zawsze. Myślę, że ocenianie tego nie leży w moich kompetencjach, lecz mam swoje zdanie.

Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumny?

Chyba nie ma takiego. Ale bardzo lubię tatuaż mojej żony. To kawałek kosmosu, konkretnie Bubble Nebula – Mgławica Bańka, zamknięty w kształcie kryształu – ma fajne kolory i tematykę. No i jest jeszcze stary dobry Mario, z gry mojej młodości, też w kolorze, bardzo ładnie siedzi.

Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłeś?

Koledze ze Szkocji wytatuowałem na tyłku kilka la temu cuchnącego muffina z kupy, z latającymi wokół muchami i napisem „Eat Da Poo Poo”. To totalnie zakręcony człowiek, piercer i dziarator z zajawką na body modification, więc taka zakręcona dziara pasuje do niego.

Są motywy, których masz już dość lub nie robisz?

Myślę, że każdy ma takie motywy. Nie łapię się już za mandale czy napisy. Prawie wszystkie malutkie tatuaże oddaję innym tatuatorom. Praktykanci też się muszą przecież na czymś uczyć. Staram się nie odmawiać klientom tylko, dlatego, że nie podoba mi się to samo, co im, albo dlatego, że podobny wzór widziałem już w internecie jakieś sto razy. Raczej wolę się dogadać, zaproponować coś ciekawszego, swojego. To często się udaje i klient wychodzi pozytywnie zaskoczony. Ale czasem trzeba oczywiście powiedzieć stanowcze nie. Możliwe, że więcej zależy od nastawienia i oczekiwań klienta niż wzoru, z jakim przychodzi.

Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?

Jeżeli można to uznać za coś dziwnego to przytoczę pewną zabawną sytuację. Pewnego razu „wypadła” jedna faza na sieci energetycznej, a połowa mieszkań w budynku zastało bez prądu w tym moje studio. Na szczęście znam się nieco na elektryce i udało mi się prowizorycznie podłączyć mój bezpiecznik główny do innego prostym „mostkiem”. Można to nazwać zasilaniem awaryjnym. Gwoli ścisłości, kabel podłączony był do mojego licznika, więc nie ma mowy o kradzieży prądu (śmiech).

Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?

Podobno klient ma zawsze rację, ale niektórzy mocno testują moją cierpliwość. Czasem spotykam się z osobami, które „wiedzą lepiej”, bo przecież „rękaw to 2 sesje”. A tatuatorowi trzeba przecież po prostu  zaufać.

„Janusze tatuażu” to?

Nie przepadam za tym określeniem. Nikt nie urodził się geniuszem, ale ktoś, kto bezkrytycznie przez wiele lat nie dokształca się, bo uważa, że „już nie musi” może faktycznie zasługuje na to miano.

Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?

Artystą, którego podziwiam do dziś jest Nikko Hurtado i to on inspirował mnie przez wiele lat swymi realistycznymi, kolorowymi  tatuażami. Kolejnym tatuatorem jest Tomek (TOM ASH), mój przyjaciel ze studia Fallen Angels (Kirkcaldy, Szkocja). Nauczył mnie wszystkiego, co powinien wiedzieć tatuator i zapisał się na mojej skórze swoim genialnym projektem Don Kichota. Miałem też przyjemność pracować z Piotrem Deadi Dedelem, co dało mi nowe spojrzenie na kwestię koloru w tatuażu. Zresztą od niedawna też noszę jedną z jego świetnych prac. Od kilku lat coraz bardziej wciągam się w malarstwo, Malczewski, Beksiński, Yerka – ulubiony artysta mojej żony, czy Salwador Dali – ulubieniec przyjaciółki z ASP wprowadzają mnie w świat sztuki wysokich lotów.

Tattooartist.pl

TattooArtist.pl to serwis skupiający najlepszych polskich tatuażystów. Podzielony jest na kategorie: tatuaż, wzór, tatuażysta i studio. Znajdziesz tu również wyrafinowane inspiracje i ciekawe treści.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.