Szczecin: Kaja Opasiak z 13 Tattoo Studio
Zajmuję się przede wszystkim realizmem, bo takie też wykonuję rysunki. Lubię odwzorowywać zdjęcia np. portrety, kwiaty, zwierzęta… Najmniej lubię wykonywać wzory, które są wielokrotnie powielane. Często też odmawiam wykonania tatuażu, jeżeli uważam, że nie będzie on dobrze wyglądał.
Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystką?
Odkąd pamiętam lubiłam rysować, od zawsze było to moje hobby. Ponieważ zawód tatuażysty jest mocno związany ze sztuką postanowiłam iść tą drogą, bo w sumie tatuaże to rysunki tylko, że na ciele.
Jak długo dziarasz?
Około 4 lata.
Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?
Można powiedzieć, że jedno i drugie. Oczywiście, że jest to moja praca, do której chodzę zarabiać pieniądze. Jednak to nie wszystko. Wychodząc z pracy nadal mam kontakt z klientami, nadal robię projekty, szukam inspiracji i rozmawiam o tatuażach z ludźmi, którzy się tym interesują. Jeżdżę na konwenty, guest spoty. Ten temat jest nieodłączną częścią mojego życia, nie tylko zwykłą pracą.
A co Twoi rodzice na to, że postanowiłaś wybrać taki „zawód”?
Na szczęście rodzice od zawsze wspierają mnie w mojej artystycznej drodze, więc w tej kwestii mam szczęście. Nawet mamie zrobiłam już kilka tatuaży.
Jak nie dziarasz to, co robisz? Zdradź coś o sobie z życia prywatnego
Bardzo lubię podróżować, ale to wiąże się z czasem wolnym, którego niestety mam mało. Poza tym w każdej wolnej chwili lubię rysować i malować jest to chyba dla mnie najbardziej relaksacyjna forma spędzania wolnego, no i oczywiście spacery z moimi psami.
A lubisz guest spoty?
Lubię i nie lubię. Kocham podróżować i poznawać nowych ludzi a guest spoty pozwalają na łączenie pracy z podróżami. Jednak będąc gościnnie w studiu, okazuje się, że każdy ma inny system pracy oraz pracuje na różnych produktach. Najlepiej pracuje się jednak u siebie, ale nie jest to jakiś duży minus guest spotów. Ja przynajmniej trafiłam na super gospodarzy, gdzie każdy starał się abym czuła się jak „w domu”.
A konwenty?
To samo dotyczy konwentów, które bardzo lubię, jako wydarzenia, jednak nie jest tam zbyt wygodnie, jeżeli chodzi o prace. Jest tam głośno, dużo ludzi, zdecydowanie praca w studiu jest o wiele bardziej komfortowa.
Jakie są największe wady tego „zawodu”?
Zdecydowanie największą wadą jak dla mnie jest praca w pozycji siedzącej przez większość czasu, duże problemy z plecami. Również trzeba mieć ogromny dystans, bardzo dużo cierpliwości i wyrozumiałości względem klientów.
Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłaś igłę w czyjąś skórę?
Oczywiście, że pamiętam. Pierwszy tatuaż wykonałam u osoby, która zgłosiła się, jako chętna na modela do ćwiczeń. Była to konturowa czaszka z kartami, wielkości ok kartki a4. Stres był tylko na początku, po chwili już czułam się jak ryba w wodzie. Patrząc z biegiem czasu tatuaż nie wyszedł wcale najgorzej a kreski były w miarę proste. Później również ćwiczyłam już na skórze u osób, które były chętne na darmowe tatuaże.
Cewka czy rotarka?
Maszynka rotacyjna z prostego powodu - stylu pracy. Oczywiście uczyłam się zaczynając od maszynki cewkowej. One są dobre do tatuaży z dużą ilością konturu lub prac oldschoolowych czy innych podobnych. Tatuaże realistyczne bez wątpienia lepiej wyglądają spod maszynki rotacyjnej.
Czym teraz dziarasz?
Injecta, moim zdaniem jest idealna do kolorowych prac, chociaż nadaje się również do szarości. Miałam na próbę też kilka innych maszynek, jednak na razie nie planuje jej zmieniać.
Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?
Zajmuję się przede wszystkim realizmem, bo takie też wykonuję rysunki. Lubię odwzorowywać zdjęcia np. portrety, kwiaty, zwierzęta… Najmniej lubię wykonywać wzory, które są wielokrotnie powielane. Często też odmawiam wykonania tatuażu, jeżeli uważam, że nie będzie on dobrze wyglądał.
A jak masz wolną rękę to pozwalasz sobie zaszaleć na skórze klienta?
Jasne, jeżeli ktoś jest otwarty na propozycje i nie ma sztywno określonej wizji proponuje fajny projekt, który mogę później wykorzystać do portfolio.
Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…
Owszem wykonuje covery, bardzo lubię, gdy z czegoś brzydkiego lub nieudanego powstanie całkiem nowy tatuaż. Oczywiście nie wszystkie tatuaże da się zakryć na sto procent, wtedy wysyłam klienta na laser. To samo dotyczy blizn, często są one dla kogoś dużym kompleksem, który znika po sesji a na jego miejsce pojawia się nowy ładny tatuaż.
Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?
Zdecydowanie wolę rysować ręcznie, nie ma tu większych argumentów po prostu lubię kredki i ołówki.
A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?
Wszystko z umiarem. Sama wykorzystuje programu do przyciemniania tła oraz kontrastu, ponieważ surowe zdjęcia często nie oddają, jakości tatuażu oraz tego jak on wygląda w rzeczywistości.
Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?
Najdziwniejsza sytuacja wydarzyła się, gdy klient wyszedł ze studia ze świeżym tatuażem na całe przedramię i chwilę po tym złamał rękę i wsadzili go w gips.
Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumna?
Szczerze nie mam jednej takiej pracy. Jest kilka moich faworytów, są to na pewno prace, które mam u siebie w portfolio np. na instagramie. Jest to też kwestia osobistych upodobań, bo często wykonałam bardzo fajny tatuaż dla klienta, z którego byłam dumna, ale nie wpasował się w stylistykę mojego portfolio, więc nie dodawałam go na social media.
„Janusze tatuażu” to?
Janusze tatuażu to ludzie, którzy nie mają przede wszystkim żadnego poczucia estetyki ani umiejętności. Nie są to osoby, które się dopiero uczą. Każdy kiedyś zaczynał i popełniał błędy. Sama jestem zażenowana oglądając swoje prace z przeszłości. Ważny jest jednak progres, który jest kluczowy w tej dziedzinie. Jeżeli ktoś się nie rozwija a jego prace wyglądają przez kilka lat tak samo źle to powinien najpierw spróbować rozwinąć swoje umiejętności rysownicze.