Warszawa: taka Kinga ze studia Hexe Tattoo
Lubię wiele tematów i styli tatuowania. Przede wszystkim wykonuję projekty, które zawierają konturowe i kolorowe kompozycje. Ale do każdej stylistyki podchodzę po swojemu. Bardzo lubię tworzyć własne projekty. Zabrzmi to banalnie, ale inspirację czerpię ze wszystkiego, co mnie otacza. I często sama nie wiem skąd i dlaczego mam jakiś pomysł.
Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystką?
Rysowanie, malowanie i tworzenie jest nieodłącznym elementem mojego życia. Pamiętam, że już, jako dzieciak mówiłam, że jak dorosnę to będę malować. W wieku sześciu - siedmiu lat poszłam na pierwsze „kółko plastyczne”. Po liceum plastycznym zaczęłam się zajmować artystycznym wykończeniu wnętrz. Pewnego dnia w pracy doszłam do wniosku, że skoro lubię i potrafię coś tam rysować to, czemu nie mogę przenosić moich pomysłów na skórę, tak zaczęłam zmierzać w tym kierunku.
Kiedy dokładnie zaczęłaś dziarać?
To było w 2014 roku w studio Panoptikum w Piotrkowie Trybunalskim pod okiem Maćka, którego z tego miejsca serdecznie pozdrawiam.
Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?
Na początku to był styl życia, ale z biegiem czasu zamieniło się w pracę. Cieszę się, że mogę wrzucać na skórę swoje pomysły i projekty oraz nie ukrywam, że widok cierpienia klienta czasem jest satysfakcjonujący. Jak i również fajna jest świadomość, że teoretycznie do końca życia kogoś naznaczam (śmiech).
A jak nie dziarasz to, co robisz?
Mam głowę pełną pomysłów, które chcę zrealizować. Też wiele z nich kręci się to w koło innych form artystycznego wyrażenia się. Miałam też fajną przygodę z charakteryzacjami, które zainspirowały mnie do no nowych rzeczy. Zajmuję się rzeźbieniem i malowaniem i rozwijam, jeszcze kilka innych dla mnie ważnych umiejętności. Dużo czasu też poświęcam na różnego rodzaju treningi i ćwiczenia, tak naprawdę lubię w ten sposób wypoczywać. Ostatnimi czasy postanowiłam zająć się wychowaniem i opieką nad czworonożnym Lucky’m, który stał się moim najlepszym przyjacielem i kompanem. Z wielką chęcią i przyjemnością poświęcam mu czas.
Zastanawiałaś się kiedyś, kim byś była, gdybyś nie tatuowała?
Na pewno bym coś innego tworzyła i też fajnie spędzała czas. Ale też jestem pewna, że byłabym spokojniejszym i mniej sarkastycznym człowiekiem. Jednak moje ostatnie działania zmierzają w tym kierunku, żeby porzucić tatuowanie i zająć się inną dziedziną sztuki.
Jesteś właścicielką studia. Ciężko jest prowadzić własny biznes?
Jest to na pewno dla mnie nowe wyzwanie. Jak we wszystkich nowych „rzeczach” bywają ciężkie momenty, lecz też jest sporo tych lepszych, które dają frajdę i satysfakcję. Wielkim plusem jest to, że jestem sama sobie szefem i mam tak jak chcę i lubię.
Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby pójść na swoje?
Rób swoje, ryzyko będzie twoje. Nie ma, czego się bać. Zawsze jest warto spełniać swoje marzenia.
A dla tych, którzy chcieliby spróbować swoich sił w tatuowaniu?
Wiara w siebie i swoje umiejętności oraz wytrwałość w działaniu. Szybko się nie zniechęcać i nie poddawać.
Lubisz guest spoty?
Tak lubię. Zmiana otoczenia, poznawanie nowych miejsc. Przy okazji guest spotów można połączyć przyjemne z pożytecznym, poznawać nowe miejsca, ludzi i rzeczy. Nie ma się tyle obowiązków i pracy. Trochę luzu w codziennym funkcjonowaniu (śmiech).
A konwenty?
Przestałam brać udział w konwencjach, bo za bardzo się męczyłam i w sumie nic nowego to nie wnosiło do mojej pracy. Z biegiem czasu coraz bardziej doceniam spokój.
Jakie są największe wady tego „zawodu”?
Często mam wrażenie, że ludzie myślą, że skoro mam fajną pracę, którą lubię, to nie robie nic innego i cały czas jestem dla nich dostępna.
Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłaś igłę w czyjąś skórę?
Byłam na kursie tatuowania w Łodzi. Ostatniego dnia miałam wykonać jakiś mały chiński znaczek na klienta na kostce. Wykonanie tego zajęło mi ok 3h. Ze stresu nawet nie pamiętam czy klient w ogóle był zadowolony. Dodam, że obecnie bym nawet się nie podjęła tak małego tatuażu, ale jak już by do tego doszło to taką dziarę zrobiłabym w max w 10 min.
Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?
Jakaś cewka, bo rotasów jeszcze nie było, ale nie pamiętam jaka. Nie miałam okazji tautować jakąś samoróbką zrobioną z walkmana i strun od gitary.
Cewka czy rotarka?
Zdecydowanie rotarka. Przede wszystkim większa cisza i spokój oraz waga samego sprzętu. Ma to dla mnie spore znaczenie, bo nie męczy mi tak ręki.
Czym teraz dziarasz?
Od kliku lat jest to Cheyenne Thunder. Uwielbiam tę maszynkę. Jest solidna, konkretna i dzięki niej mogę szybciej wykonać swoją pracę. To była miłość od pierwszego użycia (śmiech).
Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?
Lubię wiele tematów i styli tatuowania. Przede wszystkim wykonuję projekty, które zawierają konturowe i kolorowe kompozycje. Ale do każdej stylistyki podchodzę po swojemu.
Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?
Bardzo lubię tworzyć własne projekty. Zabrzmi to banalnie, ale inspirację czerpię ze wszystkiego, co mnie otacza. I często sama nie wiem skąd i dlaczego mam jakiś pomysł.
Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…
Jak najbardziej się podejmuję zakrywania starych dziar czy blizn. Najtrudniejsze w tym wszystkim jest wytłumaczenie klientowi, że cover to nie jest tak prosto wykonać jak tatuaż na „czystej” skórze oraz, że nie da się zrobić wszystkiego co by chciał klient.
Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?
Wiadomo na początku był to rysunek. Jednak w dobie nowinek technologicznych korzystam z tabletu graficznego. Jest to spore ułatwianie i przyspiesza proces tworzenia wzorów.
Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?
Oba procesy to sztuka. I tu i tu trzeba mieć wiedzę i umiejętności. Wiadomo, że tak jak w moim przypadku praca na tablecie jest szybsza i zawsze mogę zmienić koncepcję. Jeśli chodzi o dziaranie to trzeba to zrobić raz i porządnie.
A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?
To trochę jak ze zdjęciami na portalach społecznościowych czy randkowych. Można to robić tylko potem nie powinno się mieć pretensji, że w realu ktoś inaczej wygląda. Staram się nie podkręcać swoich prac. Sporo z nich nawet nie wrzucam do sieci (pomimo dobrze wykonanego tatuażu), bo zrobione zdjęcie nie oddaje tego jak dobrze mi wyszła ta praca.
Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumna?
Ciężko jest wybrać jeden konkretny. Jest klika takich prac, z których jestem dumna. Głównie to moje autorskie wzory. Największą dumę przynoszą mi takie dziany, które mimo upływu lat wciąż wyglądają zacnie na skórze.
Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłaś?
Dobre pytanie. Był to napis „Prawdziwy książę się nie pierdoli” czcionką z Disneya u klienta na obojczyku. Pozdrawiam tego typa (śmiech).
Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?
Oczywiście. Są to małe wzory, takie pierdółki jak znak nieskończoności, małe napisiki itp. Szkoda czasu i pieniędzy na to (śmiech).
Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?
To było w moich pierwszych miesiącach pracy, jako tatuatorka. Zaczęłam dziarać klienta, wykonałam dosłownie dwie kreski nagle typ wstaje i mówi, że rezygnuje z tego tatuażu, po czym wychodzi ze studia. Do tej pory nie wiem, o co mu chodziło.
Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?
Przede wszystkim nieświadomość klientów jak tak na prawdę wygląda nasza praca, ale przeczytali trochę w Internetach i są „najmądrzejsi”. Oczekiwania, że jestem dla nich dostępna 24h/7 dni, bo przecież mam tak fajną pracę, że życie prywatne nie jest mi potrzebne. Ostatnio zauważyłam też, co raz większy procent ludzi nie potrafi czytać i słuchać ze zrozumieniem, a powtarzanie w kółko tego samego bywa irytujące (śmiech).
„Janusze tatuażu” to?
Dla mnie to ludzie, którzy nie mają pomysłu na siebie i bezczelnie kopiują czyjeś autorskie wzory i to z marnym sutkiem. Ludzie, którzy dopiero zaczynają przygodę z tatuowaniem mają prawo do błędów i do wzorowania się na innych, ale niech się starają nie robić tego kropka w kropkę. Najważniejszy by wyciągali wnioski z popełnianych błędów i ciągle się doskonalili.
Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?
Wiele było takich wzorców i do tej pory jest. Ja zawsze dążyłam by wypracować swój indywidualny styl by wyróżniać się na tle innych i mam wrażenie, że mi się udało. Pamiętam, że na początku mojej przygody bardzo cenionym artystą był Jeff Gouge, którego prace do tej pory podziwiam. Zawsze też byłam wielką fanką komiksów (mój najbardziej ulubiony to „Kaznodzieja”) i kreskówek, które mają znaczący wpływ na mój styl pracy.