Włocławek: Lukas Smyku z Dead Body Tattoo
Po 15 latach pracy kreuję własny styl, jakim jest horror fantasy. Staram się obecnie jak najlepiej go wypromować. Styl ten idealnie współgra z kolorem, jednak z powodzeniem można go również przedstawić w czerniach. Robię tylko autorskie projekty. Oglądanie horrorów od małego dziecka odpowiednio ukształtowało moją psychikę. Nie mam teraz problemów z wymyślaniem brzydkich obrazków. Wykorzystuję dużo zdjęć, filmowych gadżetów, masek, strojów, które później łączę, mieszam, przekształcam według własnej wizji, aż do uzyskania zamierzonego efektu.
Skąd pomysł że zostaniesz tatuatorem?
W wieku 13 lat wyjechałem na obóz wakacyjny do Włoch i zobaczyłem pierwszy raz katalogi z tatuażami. Podczas tego obozu namalowałem markerem dziary prawie wszystkim kolegom. To właśnie wtedy nieodwracalnie zrodził się w mojej głowie pomysł, że chcę się tym zajmować bez względu na wszystko. Tatuaż to coś więcej niż tylko rysunek, który chowasz do szuflady. To unikalna część każdego człowieka zdobiąca jego ciało.
Jak długo tatuujesz? Ile tatuaży możesz mieć na koncie?
Styczność z tatuażem mam od 2005 roku, jednak prawdziwa praca zaczęła się dla mnie w 2009, kiedy to otworzyłem Dead Body Tattoo – pierwsze profesjonalne studio tatuażu w moim mieście. Od tego momentu zacząłem wykonywać tatuaże niemal każdego dnia. Na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie oszacować ile tatuaży zrobiłem, jednak myślę, że gdyby dało się to policzyć, byłaby to całkiem pokaźna liczba.
Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?
Pamiętam. Byłaby to chyba pierwsza bezprzewodowa maszynka do tatuażu na świecie (śmiech), tyle że nie wyglądała zbyt profesjonalnie. Już tłumaczę… Był to silniczek z samochodziku, który w założeniu producenta miał jeździć po torze, jednak posłużył mi za motor napędowy mojej hybrydy (śmiech). Dodatkowo rura była zrobiona z metalowego długopisu, a w niej zamontowana była igła do szycia owinięta nitką. Całość zasilana była baterią AA, a włączana przełącznikiem ON/OFF. Niestety z profeską nie miało to wiele wspólnego i musiałem jak najszybciej zebrać pieniądze i zakupić sprzęt z prawdziwego zdarzenia.
Czym teraz dziarasz?
Bardzo lubię testować różne maszyny, jednak przez wiele lat pozostawałem przy Hawk Spirit. Nie umiałem tej maszyny zastąpić na stałe żadną inną, aż do momentu gdy poznałem możliwości Xion z Fk Irons. Na dzień dzisiejszy jest to dla mnie najlepsza maszyna, która spełnia moje wszelkie oczekiwania.
Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?
Po 13 latach pracy kreuję własny styl, jakim jest horror fantasy. Staram się obecnie jak najlepiej go wypromować. Styl ten idealnie współgra z kolorem, jednak z powodzeniem można go również przedstawić w czerniach.
Czy robisz własne projekty?
Robię tylko autorskie projekty. Oglądanie horrorów od małego dziecka odpowiednio ukształtowało moją psychikę. Nie mam teraz problemów z wymyślaniem brzydkich obrazków (śmiech). Wykorzystuję dużo zdjęć, filmowych gadżetów, masek, strojów, które później łączę, mieszam, przekształcam według własnej wizji, aż do uzyskania zamierzonego efektu.
Pamiętasz pierwszy tatuaż który zrobiłeś?
Jasne, tego się nie zapomina. Były to małe znaczki robione dwóm kolegom, wcześniej wspomnianym dziełem techniki, które sam stworzyłem. Najwidoczniej siła paluszka AA okazała się tak wielka, że modele nie wytrzymali do końca tych dziar (śmiech). Nie wiem więc czy można uznać to za pierwszy zrobiony tatuaż, ale pierwszy styk maszyny z ludzką skórą na pewno. Kolejnym tatuażem był tribal dookoła napisów, zrobiony profesjonalnym sprzętem na łydce mojego kolegi. W tamtym czasie kolega był przeszczęśliwy. Ja również, lecz nie z powodu jakości pracy, a dlatego że moje marzenie się spełniało i w końcu zacząłem robić to co tak długo planowałem.
Najdziwniejszy tatuaż, który robiłeś?
Takim tatuażem, który na długo zapadł mi w pamięć była rekonstrukcja i poprawa dużo wcześniej robionego tatuażu. Znajdował się on na twarzy, powiekach, częściowo na nosie i co ciekawe mój Ś.P. kolega zrobił go sobie wcześniej sam. Kolega po zrobieniu tatuażu zadzwonił do mnie z informacją, iż efekt który był zamierzony został osiągnięty, gdyż nawet w bardziej tolerancyjnym kraju niż Polska mijający go na ulicy ludzie, widząc tatuaż przechodzili na drugą stronę.
Najdziwniejsza rzecz jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?
Jest to dość wyjątkowa sytuacja, ale miałem raz klientkę, dość wrażliwą…hmm… ok, bardzo wrażliwą. Krzyczała tak głośno, że w szklanej witrynie szyby drżały – i to dosłownie. Moja głowa po 30 minutach chciała eksplodować, ale jakoś wspólnymi siłami daliśmy radę dokończyć ten tatuaż. Pozdrawiam serdecznie Panią Krzykacz (śmiech).
Są motywy, których masz dość?
Współpracuję z trzema tatuatorami i każdy z nich tatuuje w trochę innym stylu. Pozwala mi to wyselekcjonować i robić prace, które sprawiają mi ogrom przyjemności.
Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumny?
Na dzień dzisiejszy jedną z najważniejszych prac dla mnie jest tatuaż wykonany na nodze mojego niezniszczalnego modela – kuzyna Horror Boya. Tatuaż jest dla mnie o tyle wyjątkowy, iż mogłem robić go bez żadnych ograniczeń, na dużej powierzchni oraz bardzo jasnej skórze (jest to cała nogawka łącznie ze stopą) i w stylu, który obecnie tworzę. Jest to wizerunek potwora, który zajmuje prawie całą powierzchnię nogi, tworząc z nią integralną część.
Czy jest jakiś tatuażysta, którego szczególnie podziwiasz?
Już od samego początku, największą inspiracją był dla mnie Tomasz TOFI Torfiński. Jest to jedyna osoba, która potrafi tak zmotywować i dać do myślenia. U Tomka można liczyć na konstruktywną krytykę – jest to dla mnie bardzo ważne, ponieważ uważam, że poklepywanie po plecach jest przyjemne dla ego, ale zatrzymuje nasz rozwój. Samemu ciężko jest zauważyć wszystkie błędy, które można by naprawić. Myślę, że wielu ludzi z branży zawdzięcza mu mega zapał do rozwoju. Nie sposób wymienić wszystkich wspaniałych ludzi, których poznałem na przestrzeni tylu lat tatuowania. Bardzo doceniam wszystkich kolegów, którzy przyczynili się do mojej mobilizacji w tym roku, a są to m.in.: Max Pniewski, Michał Patoleta, Damian Górski.