Warszawa: Wojciech Strożek z Jah Love Tattoo Studio Tatuażu

Najlepiej czuję się w pracach abstrakcyjnych i geometrycznych. Cechą charakterystyczną moich prac jest bardzo duże nasycenie szczegółów i różnych tekstur. Lubię również bawić się kolorem, który niekiedy jest dopełnieniem w moich projektach. Jednak w moim portfolio znajdziecie również sporo prac czarnych. Nie zajmuję się realistyką, mandalami, nie tworzę też ogromnych kompozycji, ale może przyjdzie i na to kiedyś czas.

Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystą?

Sztuką tatuażu interesowałem się od najmłodszych lat. Tak wiem, każdy tatuator tak mówi, ale u mnie serio tak było. Jeżeli chodzi o pierwszy kontakt z tatuażem to chyba muszę wspomnieć o plakacie z empiku, jaki wyhaczyłem w wieku 14 lat z wytatuowaną, roznegliżowaną blond damą, która miała wyeksponowane… ogromne...tak, tak tatuaże (śmiech). Ów plakat dumnie wisiał na ścianie mojego pokoju przez prawie dekadę. Jednak nie to było impulsem do tego, aby chwycić maszynkę do dziarania we własne ręce. Sam pomysł na to, aby spróbować tatuować urodził się w mojej głowie dość późno – bo w wieku 28 lat. Po prostu pewnego dnia uświadomiłem sobie, że dostępność do maszynek, tuszy, igieł i wszystkiego, co ma związek z tatuowaniem jest łatwiejszy niż mi się wydawało. Możecie się śmiać, ale ja naprawdę przez długi czas myślałem, że jest najprawdziwsza branża podziemia (śmiech).

Kiedy dokładnie zacząłeś dziarać i gdzie?

Pierwszą dziarę zrobiłem sam sobie jakoś na początku 2013 roku. Miałem wtedy właśnie 28 lat. Jak to gdzie? Oczywiście, że w kuchni (żeby było łatwo zmywać rozchlapany tusz z glazury.

Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?

To zdecydowanie coś więcej niż praca. Czy styl życia? Pewnie tak, ale jest dla mnie już to tak naturalne, że nie myślę w takich kategoriach. Tatuowanie to dla mnie odskocznia od wszystkiego tego, czym zajmuje się wtedy, kiedy nie dziaram, a trochę tego jest, więc jest to dla mnie istne wybawienie. Jak tatuuje to w mojej głowie następuje istny „reset” i w danej chwili jest tylko tatuowanie i tylko to się wtedy liczy.

A jak nie dziarasz to, co robisz?

Jak nie dziaram to zajmuję się moją drugą pracą – jestem prezesem marki SkinProject, która posiada w swoim portfolio produkty dedykowane do branży tatuatorskiej. W moim życiu nie ma miejsca na nudę, jak tylko nie zajmuję się jedną bądź drugą pracą to staram się spędzać czas z moją żoną i dwiema córkami – przyszłymi tatuatorkami oczywiście (śmiech).

Tatuowanie, SkinProject i rodzina. Masz za dużo czasu?

Zabawne, można by tak pomyśleć (śmiech). Jednak zaangażowanie w SkinProject wynika z mojego wykształcenia. Cieszę się z tego, że ukończenie dość ciężkich studiów pozwoliło mi na stworzenie oraz wprowadzenie na rynek marki, która została pozytywnie odebrana w branży tattoo. SkinProject to takie moje trzecie dziecko, a przecież na dzieci trzeba mieć zawsze czas.

Jakie produkty znajdują się w ofercie Skin Project?

SkinProject oferuje produkty zarówno dla tatuatorów jak i osób, które się tatuują. Naszym flagowym produktem jest emulsja w sprayu do pielęgnacji świeżych tatuaży - nasz pierwszy produkt. Od momentu wejścia na rynek, a było to prawie już 4 lata temu, gama produktów bardzo się powiększyła. Mamy masła, pianki, żele, mydło z węglem aktywnym oraz naszą nowość – żel transferowy do odbijania wzorów na skórze.

Wracając do dziarania. Zastanawiałeś się kiedyś, kim byś był, gdybyś nie tatuował?

Prawdopodobnie kontynuowałbym karierę naukową, z racji wykształcenia – jestem biotechnologiem i całkowicie poświęciłbym się SkinProject.

Lubisz guest spoty?

Nie jestem fanem tego typu rozrywki i wcale nie chodzi o to, że nikt mnie nie zaprasza (śmiech). Po prostu mam dość napięty grafik, jeżeli chodzi o wszystkie moje aktywności. Tatuowanie, SkinProject, rodzina, ciężko by mi było znaleźć czas na wyjazdy.

A konwenty?

Pomimo dużego tłoku, ograniczonego miejsca, w którym trzeba pracować, presji czasu i turbo głośnej muzy jest coś w konwentach wyjątkowego – to chyba to uczucie pewnego prestiżu, przynależności do bardzo specyficznej, ale niezwykle utalentowanej społeczności, która jest podziwiana przez tłumy obserwujących.

Jakie są największe wady tego „zawodu”?

Jakie wady? Przecież tatuowanie nie ma wad o ile jest wykonywane przez profesjonalistów. A tak całkiem serio, to według mnie największą wadą jest ból pleców, który nam tatuatorom towarzyszy po każdej skończonej sesji.

Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby spróbować swoich sił w tatuowaniu?

Praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka. Oczywiście zanim zdecydują się wbić igłę pierwszy raz w czyjąś skórę. Uważam również, że tatuator powinien mieć w sobie sporo pokory i nie powinien gwiazdorzyć po pierwszej udanej dziarce.

Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłeś igłę w czyjąś skórę?

Jak wcześniej mówiłem moim pierwszym, żywym płótnem byłą moja noga. Wyszedłem z założenia, że na pierwszy raz najlepiej samemu się podłożyć, w końcu nie miałem żadnego doświadczenia, nie licząc godzin spędzonych na dziaraniu sztucznej skóry. Jako wzór wybrałem kolorową gwiazdkę otoczoną płomieniami i muszę przyznać, że całkiem spoczko wyszła. Mam duży sentyment do mojej pierwszej dziarki – noszę ją z dumą. Z uczuć, jakie mi wtedy towarzyszyły to z tego, co pamiętam, to było coś z pogranicza bólu i ekscytacji (śmiech).

Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?

Oczywiście, że pamiętam. Moimi pierwszymi maszynkami były trzy cewki z jakiegoś zestawu dla początkujących, który ściągałem z pomocą brata z Kanady… nie rozmawiajmy o ich... jakości. W tym całym zestawie tak naprawdę najcenniejszą rzeczą, jaka była to książka – poradnik dla początkujących – mam ogromny sentyment do tej pozycji, gdyż przeczytanie jej naprawdę dużo mi dało.

Cewka czy rotarka?

Kiedyś cewka, a teraz rotarka, ponieważ pozwala mi na większą różnorodność. Spowodowane jest to tym, że lubię w swoich pracach bawić się różnymi teksturami i dużą ilością szczegółów, a to zapewniają mi łatwo wymienne cartrige.

Czym teraz dziarasz?

Po wielu próbach i błędach chyba znalazłem swój zestaw idealny. Do konturu używam pena Sunskin Stilo, zaś do koloru i cieniowana stary model Cheyenne Spirit.

Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?

Najlepiej czuję się w pracach abstrakcyjnych i geometrycznych. Cechą charakterystyczną moich prac jest bardzo duże nasycenie szczegółów i różnych tekstur. Lubię również bawić się kolorem, który niekiedy jest dopełnieniem w moich projektach. Jednak w moim portfolio znajdziecie również sporo prac czarnych. Nie zajmuję się realistyką, mandalami, nie tworzę też ogromnych kompozycji, ale może przyjdzie i na to kiedyś czas.

Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?

Zdecydowanie własne projekty. Nawet, jeżeli klient przychodzi ze zdjęciem pracki z neta i już od drzwi krzyczy, że on chce coś takiego identycznego, to zawsze stanowi to dla mnie tylko punkt zaczepienia. Projekty zawsze robię indywidualnie pod klienta. Jak już siadam do projektu to inspirację czerpię po prostu ze wszystkiego – oczywiście ze wszystkiego, co znajdę w Internecie.

Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…

Bardzo okazjonalnie. Wychodzę z założenia, że z coverami trzeba być naprawdę obytym. Zdarza mi się czasem zrobić jakiś cover czy prackę na bliznach, ale są to prace, które można policzyć na palcach jednej dłoni. Jeżeli pojawia się choć odrobina wątpliwości czy podałam, wolę skierować takiego klienta do osoby, która ma zdecydowanie większe doświadczenie w tych kwestiach. W sumie nie muszę daleko odsyłać takich klientów, gdyż w studio, w którym pracuje jest prawdziwy mistrz coverów – Adolf!

Ile czeka się sesję do Ciebie? Jak się zapisać? Korzystasz z serwisów bookingowych typu Tattoodo czy InkSearch?

To raczej pytanie do managerek ze studia, w którym pracuję, ale z tego, co obiło mi się o uszy to wolne terminy mam za 5/6 miesięcy. Zapisać się można do mnie poprzez kontakt ze studiem. Nie korzystam z serwisów bookingowych.

Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?

Przez pierwsze lata praktyk rysunek na kartce. Trzy lata temu przerzuciłem się na tablet graficzny i to był strzał w 10-tkę, nie tylko ze względu na oszczędność tych wszystkich biednych drzew na nieudane projekty. Wygoda, mobilność, szybkość pracy tego nie da mi kartka i ołówek. Ciężko byłoby mi znowu wrócić do papieru.

Co jest większą sztuką. Zrobienie fajnego projektu czy przeniesienie go na skórę?

I to i to. Największą zabawą jest zrobienie turbo fajnego projektu, a następnie przeniesienie go tak na skórę, aby wyglądał lepiej niż na projekcie. Przygotowując projekt zawsze staram się doprowadzić go do finalnej postaci – tak, aby pokazać klientowi, co mogę mu zaoferować. Ponadto, staram się w minimalnym stopniu wprowadzać zmiany podczas tatuowania – w ten sposób, klienci dokładnie wiedzą, co dostaną one mnie.

A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?

Zgadza się, coraz częściej widać „podrasowywanie” zdjęć. Najbardziej śmieszą mnie te – wykonane nieudolnie. Nie raz widziałem „prostowanie” linii w programach graficznych czy też wygładzanie tatuaży w celu otrzymania płynnych przejść. Rozumiem, jak ktoś chce zamazać tło, na którym robiony jest tatuaż, albo zredukować zaczerwienienie skóry, ale na tym powinno się skończyć majstrowanie przy zdjęciach. Swój drogą nie dziwię się w popularności takich zabiegów – żyjemy w takich czasach, których tylko mocne, wyraziste obrazy są w stanie zwrócić naszą uwagę. Czy to pochwalam – absolutnie nie!

Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumny?

Tak naprawdę podchodzę do swoich prac bardzo rygorystycznie. To nie jest tak, że uważam moją każdą pracę za perfekcyjną. Ale ma parę prac takich, z jakich jestem bardzo zadowolony i w których nic bym nie zmienił. Moją ulubioną pracą jest czarno-biały, abstrakcyjny żółw, którego skorupa to chaotyczne linie i zbiór bliżej nieokreślonych elementów. Pomimo tego, że nie jest to duży tatuaż, to jest on niezwykle szczegółowy i pracochłonny, czego nie widać na pierwszy rzut oka. Był to projekt dla klienta, który przyleciał z Londynu specjalnie na sesje do mnie. To był jeden z tych tatuaży, który utwierdził mnie w przekonaniu, że styl, którego się trzymam sprawia mi najwięcej przyjemności.

Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłeś?

Muszę Was rozczarować - jestem osobą z tak szaloną wyobraźnią, że kompletnie nic mnie nie zdziwiło do tej pory. Dziarałem butelki szampana, kostki masła, kłębki wełny, geometryczne buraczki czy marchewki (śmiech). Cały czas czekam na tą jedyną pracę, którą będę mógł zaliczyć do szalonych.

Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?

Myślę, że każdy z tatuatorów ma listę znienawidzonych motywów. Na mojej liście pozycję „number one” ma wilk. Jest to dla mnie tak oklepany już temat, że jestem pewien, że za parę lat będzie to odpowiednik dzisiejszego „tribala”

Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?

Najdziwniejsza rzecz, jaka mi się przytrafiła miała miejsce nie w trakcie tatuowania, ale podczas zapisów na sesje. Kiedyś odezwał się klient z drugiego końca Polski, który chciał się zapisać do mnie na sesję. Chciał mieć wytatuowaną geometryczną dłoń na przedramieniu. Jako referencje przysłał zdjęcie jakiegoś modela reklamującego firmowe koszulki, który miał na przedramieniu wytatuowaną właśnie taką dłoń. I nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że model reklamujący koszulki był moim klientem. To niesamowite, że chłopak znalazł swój wymarzony tatuaż w Internecie i odezwał się właśnie do mnie nie wiedząc, że jestem autorem jego zdjęcia-inspiracji. Nie mógł wiedzieć, że to moje zdjęcie, gdyż nigdzie go nie udostępniałem.

Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?

Tak, znajdą się takie zachowania – chyba najbardziej irytujące zachowanie to brak zdecydowania. Klient zapisując się na sesję marzy o jednym, a trzy dni przed sesją wyskakuje z zupełnie innym pomysłem. Dość często rzuca się również w oczy zachowanie klientów, którzy nie mogą się pogodzić z tym, że projektu nie dostaną, z co najmniej miesięcznym wyprzedzeniem.

„Janusze tatuażu” to?

Janusze tatuaży to dla mnie pseudoartyści, którzy pomimo upływu czasu nie wchodzą na wyższy level tatuowania. Tak, stanowią oni bardzo duży problem – gdyż nie są w stanie zaakceptować tego, że dziaranie nie jest dla nich i trwale kaleczą, a raczej piętnują burakiem swoich klientów

Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?

Brak wpływów – smuteczek.

Wojciech Strożek - Zobacz portfolio i zrób tatuaż
Wojciech Strożek - tatuażysta z Warszawa. Portfolio tatuaży, wzorów, informacje kontaktowe.